Książkowo – ‘Rzucam cukier’, rzucicie i wy?

sarah_wilson1Piekąc ostatnie ciasto bananowe (szczegóły już w następnym wpisie :)) zdałam sobie sprawę, jak bardzo zmieniły się moje nawyki i moje menu w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, szczególnie w kwestii cukru…
Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że odzwyczaję się kiedyś od cukru i wszelakich słodkości. Już jako dziecko wsypywałam sobie do herbaty dwie kopiaste łyżeczki cukru, nie szczędziłam go sobie w koglu-moglu czy w deserach, a zjedzenie całej tabliczki super słodkiej czekolady nie było dla mnie absolutnie żadnym problemem. Zawsze kochałam lody, ciasta, ciasteczka, cukierki, wafelki, batoniki… (na samo wspomnienie konsumowanych wtedy ich ilości zaczyna mnie z lekka mdlić ;)). Jednak od kiedy się usamodzielniłam i zupełnie przypadkiem znalazłam się wśród ludzi prowadzących nieco odmienny od mojego (i zdecydowanie bardziej zdrowy) tryb życia, również moje nawyki żywieniowe powoli zaczęły ulegać zmianie. Rafinowany cukier zastępowałam innymi jego zamiennikami, później zaczęłam ograniczać ogólne spożycie cukru, aż ostatecznie dosyć trwale odzwyczaiłam się od słodkiego smaku (nadal używam cukru w kuchni, jednak w bardzo niewielkich ilościach, a od ok. pół roku naprawdę sporadycznie i w innej formie, niż ten dosypywany łyżeczkami…).

Od kilu lat coraz więcej mówi się i pisze o szkodliwym wpływie cukru na nasze zdrowie (a nie tylko na naszą wagę). Co ciekawe – nie chodzi tu tylko i wyłącznie o biały, rafinowany cukier, ale o każdy prosty cukier, w tym również o fruktozę (pan Montignac pewnie się więc teraz przewraca w grobie ;)). Metabolizm fruktozy przebiega bowiem inaczej niż metabolizm glukozy (bezpośrednio w wątrobie) i przy zbyt dużych spożywanych jej ilościach praktycznie natychmiast zamienia się w tłuszcz. Rzecz jasna, nasz organizm jak najbardziej potrzebuje cukru (glukozy) do odpowiedniego funkcjonowania, jednak absolutnie nie w takich ilościach jakie spożywamy aktualnie, i nie w postaci cukrów prostych, dodawanych masowo do naszego pożywienia.
Cukier powoduje uzależnienie podobne do narkotykowego (może widzieliście eksperyment laboratoryjny, podczas którego okazuje się, iż szczury uzależnione od kokainy w bardzo szybkim czasie zamiast kolejnej dawki narkotyku wybierają… tak, cukier właśnie!), jest odpowiedzialny za wiele tzw. chorób cywilizacyjnych, o otyłości nie wspominając (nie zapominajmy, że cukier jest nie tylko wrogiem naszego zdrowia, ale również naszej skóry i jej młodego wyglądu, gdyż cukry proste przyspieszają rozkład kolagenu i elastyny / uszkadzają znajdujące się w naszej skórze włókna białkowe).

Już ponad 80 (!!!) lat temu niemiecki biochemik Otto Warburg opisał fakt, iż metabolizm komórek rakowych jest zależny od cukru, za co w 1931 r. otrzymał Nagrodę Nobla. Jeśli interesujecie się zdrowym odżywianiem lub dietami antynowotworowymi, to z pewnością znane są Wam nazwiska np. słynnej dr Budwig czy M. Gersona, którzy podążyli śladami Otto Warburga i których terapie i diety antyrakowe są wciąż bardzo popularne. Dziś wiadomo również z dodatkowych badań współczesnych naukowców, iż komórki rakowe pozyskują energię z fermentacji beztlenowej, do której przyczynia się obecność nadmiernej ilości cukru; jest on swoistą pożywką dla komórek rakowych i to właśnie dzięki niemu mogą się one rozwijać w organiźmie. O czym niestety niewielu lekarzy informuje swoich pacjentów, nawet tych chorych na raka…

sarah_wilson4
Na początku ubiegłego roku, Australijka Sara Wilson napisała świetną, wartą polecenia książkę ‘I Quit Sugar’ (‘Rzucam cukier’), która przetłumaczona została również na język polski i która wg mnie warta jest polecenia tym wszystkim, którzy chcą zainteresować się tą (bez)cukrową problematyką, i nieco bardziej zadbać o siebie i o swoje zdrowie.

Tak w przedmowie pisze o autorce Dan Buettner :

‘‘[...]Spędziłem ponad dekadę, badając, co jedzą stulatkowie, żeby żyć tak długo, i upewniłem się co do kilku faktów. Po pierwsze : ewolucja dostarcza nam ważnych wskazówek pomocnych w wyborze pożywienia. [...] Po drugie : każdy z nas musi poeksperymentować i wybrać to, co najlepiej sprawdza się w przypadku jego stylu życia i indywidualnej biochemii ciala. [...] Po trzecie : jeśli jemy to, co nam smakuje, istnieje spore prawdopodobieństwo, że będziemy to spożywać na tyle długo, żeby miało wpływ – mniej lub bardziej pożądany – na nasze zdrowie.
Właśnie dlatego podoba mi się filozofia żywieniowa Sary Wilson, a w szczególności ta książka. Sarah jest w kwestii żywienia ekspertem o najwyższym stopniu wtajemniczenia. Ruszyła w podróż w głąb świata nauki o pożywieniu nie z chęci sprzedawania książek, ale pchana szczerą wewnętrzną motywacją – pragnęła uleczenia. Parła naprzód z dziennikarskim zdyscyplinowaniem i makiaweliczną determinacją, by dotrzeć do źródeł wiedzy o odżywianiu. Osobiście przeprowadziła wywiady z najznakomitrzymi naukowcami i / lub przeanalizowała ich badania. [...] Co więcej, przemierzyła świat w poszukiwaniu przepisów zgodnych z jej wiedzą i filozofią. Do tego trzeba dorzucić jej epikureizm oraz fakt, że gotować zaczęła w wieku, kiedy większość dzieci uczy się chodzić, i proszę – oto osoba mająca idealne kwalifikacje do napisania książki kucharskiej. Moja rada jest taka : daj się porwać Sarze Wilson i wyrusz w podróż przez kartki tej lektury. Wypróbuj przezpisy, wprowadź swoje ulubione do cotygodniowego menu i zobacz jak poprawia się twoje zdrowie i samopoczucie.’’

Sarah zdecydowała się na odstawienie cukru przede wszystkim ze względów zdrowotnych : były huśtawki nastrojów, problemy ze snem, później zaś poważne kłopoty z nadnerczami i choroba autoimmunologiczna – zespół Gravesa Basedova (nadczynność tarczycy) oraz choroba Hashimoto. Teraz, po trzech latach praktycznie bezcukrowej diety, dzieli się z czytelnikami swoimi przemyśleniami, poradami oraz przepisami, które i jej pomogły w tym słodkim ‘odwyku’.
Pierwsza część książki podzielona jest na osiem podrozdziałów (odpowiadających 8 tygodniom diety), a w każdym z nich znajdziemy ważne i pomocne na danym etapie diety informacje, propozycje przepisów (znajdziemy je wszystkie w drugiej części książki), przydatne tabelki i grafiki, czy np. odpowiedzi na najczęściej zadawane jej przez czytelników pytania. W drugiej części znajdziemy ponad sto przepisów na bezcukrowe śniadania, napoje, dania oczyszczające, słone przekąski, smakołyki dla dzieci, na bezcukrowe słodkości / desery.

Dzięki książce nauczymy się jak i czym najlepiej zastąpić cukier, gdy już musimy użyć jakiejś substancji słodzącej, dowiemy się jakie produkty pomogą nam na etapie rzucania cukru, nauczymy się ‘tropić’ ukryty w naszym pożywieniu cukier (a przede wszystkim fruktozę, gdyż to ona wg specjalistów jest największym wrogiem dla naszego organizmu…). Znajdziemy tu rady dotyczące np. posiłków poza domem, pomysły na przetrwanie trudnych, ‘wołających o cukier’ ;) sytuacji, dowiemy się w jakie produkty najlepiej zaopatrzyć naszą kuchnię, spiżarnię, lodówkę…

sarah_wilson5
Spotkałam się z opiniami, iż przepisy Sary mogą być trudne do zrealizowania ze względu na niektóre niecodzienne składniki (jak np. syrop ryżowy, stewia, olej kokosowy, śruta kakaowa, nasiona chia…). Ja akurat używam ich regularnie i większość z nich mogę bez problemu tutaj kupić, co jednak ma zrobić osoba mieszkająca w małym mieście? Owszem, kilkanaście lat temu zdobycie niektórych produktów mogło faktycznie być nie lada wyzwaniem, mam jednak wrażenie, że dziś, w dobie internetu, wszystko możemy przecież znaleźć / kupić / zamówić, to raz, a dwa – nawet supermarkety coraz częściej oferują tego typu produkty (np. komosa ryżowa / quinoa dziś jest już przecież bardzo łatwo dostępna; warto też zapytać w sklepie ze zdrową żywnością, czy możliwe jest złożenie zamówienia na dany produkt, którego nie ma jeszcze w ofercie sklepu). Poza tym, jak pisze sama autorka, raz kupiony produkt bez problemu uda nam się wykorzystać do końca (a nie tylko do jednego przepisu np.), gdyż często używa ona jako bazy podobnych składników, by to, co niepotrzebne, nie zalegało później w naszych szafkach.

Sarah podkreśla również fakt, iż będąc na takiej bezcukrowej diecie nie musimy jednocześnie kontrolować ilości zjadanych kalorii czy redukować ilości tłuszczu (co często kojarzy nam się przecież ze słowem ‘dieta’), gdyż dostarczając organizmowi dobrych tłuszczy (również tych zawartych np. w orzechach, awokado czy w tłustych rybach) i wszystkich niezbędnych mu do funkcjonowania składników, zrzucimy nawet kilka nadprogramowych kilogramów (co mogę potwierdzić na swoim przykładzie – od czasu mojej alergii, masło czy śmietanę zastępuję np. oliwą, której zużywam naprawdę sporo, olejem / mlekiem kokosowym, spożywam też duże ilości orzechów czy awokado, jednak nie odbija się to negatywnie na mojej wadze – wręcz przeciwnie! aktualnie ważę ponad 10 kg mniej…), warto jednak zredukować ilość konsumowanych przez nas węglowodanów (to również glukoza…) a pustkę po cukrze starać się wypełniać właśnie większą ilością tłuszczu, białka (w tym roślinnego) czy warzyw (Sara jest zwolenniczką diety ‘paleo’, ja osobiście nie do końca…).

sarah_wilson6
Jednak to, co w zaleceniach autorki może wydawać nam się najtrudniesze, to fakt, iż bezcukrowa dieta oznacza również odstawienie fruktozy, i to nie tylko tej dodawanej osobno, ale również tej konsumowanej w postaci świeżych czy suszonych owoców. Wg specjalistów (nie jest to bowiem wyłącznie opinia Sary), nie powinniśmy zjadać więcej niż dwa owoce dziennie (zdecydowanie powinniśmy spożywać więcej warzyw niż owoców) i najlepiej by były to owoce o niskiej lub średniej zawartości fruktozy, jak np. cytrusy, kiwi, borówki czy maliny, powinniśmy unikać rodzynek czy daktyli. I z tym ja osobiście mam wielki problem, wciąż bowiem trudno mi się przekonać do faktu, iż nieprzetworzona, występująca naturalnie w owocach fruktoza może faktycznie nam szkodzić…

To samo dotyczy np. syropu z agawy, tak bardzo popularnego w czasach diety Montignaca (sama byłam wielką zwolenniczką tegoż syropu…), który mimo niskiego indeksu glikemicznego zawiera jednak 70-90% fruktozy, tak samo więc jak inne produkty przyczyni się do otłuszczenia naszej wątroby… To samo w kwestii miodu czy innych (uważanych często za zdrowsze) zamienników cukru jak np. syrop kokosowy (to również niestety fruktoza, choć o jeszcze niższym od syropu z agawy wskaźniku IG – ok. 35). Sara natomiast, w razie konieczności, poleca używanie syropu ryżowego (syrop słodowy / maltoza zbudowana jest bowiem z dwóch cząsteczek glukozy, a nie jak w przypadku innych cukrów – z jednej cząsteczki glukozy i jednej fruktozy) oraz stewii, którą dziś kupić już można bez problemu w postaci sproszkowanej czy płynnej, i która jest chyba najzdrowszą alternatywą dla cukru.

sarah_wilson02
Książka jest pięknie wydana i napisana w bardzo przystępny sposób, bez zbędnego medyczno-naukowego żargonu. Piękne zdjęcia, ciekawe uwagi i propozycje, przydatne przepisy i porady, a fakt, iż są one udzielane przez kogoś, kto sam przez ten ‘odwykł’ przeszedł (i przetrwał! ;)) do mnie akurat przemawiają bardziej, niż sama tylko teoria.

Czy jesteśmy w stanie tak jak Sara porzucić cukier? Być może nie od razu, i być może nie w każdej jego postaci (mam tu na myśli np. wspomniane wcześniej owoce…), z całą pewnością jednak warto postarać się, by zredukować jego ilość i gdy tylko to możliwe – stosować jego zdrowsze zamienniki.
Z własnego doświadczenia podpisuję się pod tym, o czym wspomina również autorka : przy zbilansowanej, lecz ubogiej w cukry diecie, nasz organizm zaczyna zupełnie inaczej funkcjonować; zwiększa się odporność organizmu (wbrew popularnemu sloganowi cukier nie krzepi…) w związku z czym mniej chorujemy, zanikają pewne dolegliwości np. dziwne bóle reumatyczne czy niezwykle silne i uciążliwe migreny aurowe, łagodzą się tzw. huśtawki nastroju, z czasem zanika też niekontrolowana chęć na słodycze (którą wcześniej trudno było opanować…). Jeśli więc lubicie siebie i macie ochotę zrobić coś dobrego dla swojego organizmu (oraz dla waszych bliskich), to sięgnijcie po książkę Sary Wilson, zdecydowanie warto.

Sarah Wilson – ‘Rzucam cukier’
(tytuł oryginału : ‘I Quit Sugar: Your Complete 8-Week Detox Program and Cookbook’)
Wydawnictwo Pascal
rok wydania : 2014
liczba stron : 224
oprawa : twarda

*   *   *

Francuskojęzyczni czytelnicy być może widzieli emitowany niedawno przez France 5 dokument ‘J’arrête le sucre’ lub czytali już wydaną kilka miesięcy temu książkę ‘Zéro sucre’ autorstwa dziennikarki Danièle Gerkens, która przeprowadziła podobny, bezcukrowy eksperyment. Jej książka to swego rodzaju pamiętnik opisujący nie tylko cały rok diety bez cukru, związane z tym przemyślenia i przestrogi, ale również dosyć szczegółowe informacje i wyniki badań naukowych dotyczące spożycia cukru i jego wpływu na nasz organizm. Autorka bardzo metodycznie i rzetelnie podeszła do sprawy i często powtarza, iż nie jest naukowcem ani specjalistą od spraw dietetyki, a jedynie dziennikarką, która stara się przedstawić czytelnikowi tę problematykę w sposób jak najbardziej obiektywny i rzeczowy. Książka zawiera więc również fragmenty przeprowadzonych przez nią wywiadów, podaje wiele cennych informacji i w bardzo przystępny sposób przybliża np. wyniki badań naukowych (bardzo ciekawy jest np. rozdział 9, w którym autorka opisuje wyniki przeprowadzonych do tej pory badań dotyczących korelacji istniejących między spożywaniem cukru a niektórymi chorobami, jak np. Alzheimer, który nazywa się ‘cukrzycą mózgu’…).
W przeciwieństwie do Sary, Danièle nie zrezygnowała z jedzenia owoców (świeżych czy suszonych), ale bardzo mocno ograniczyła ich spożycie; jej obserwacje i konkluzje są niezwykle ciekawe, dlatego jeśli temat Was interesuje, to serdecznie i tę książkę polecam.
Danièle Gerkens – ‘Zéro sucre’
France 5 – ‘J’arrête le sucre’

Tym, którzy interesują się między innymi pracami Otto Warburga i walką z chorobami nowotworowymi polecam również bardzo ciekawy dokument – klik emitowany przez Arte (niestety to kolejna propozycja dla francuskojęzycznych czytelników…).

A tutaj kilka ciekawych linków, które znalazłam na ten temat po polsku :

http://www.polskieradio.pl/10/483/Artykul/1078087,Cukier-juz-nie-krzepi-Biala-smierc-kryje-sie-wszedzie
http://vitalia.pl/artykul1057_Kilka-prawd-o-fruktozie.html
http://vrota.pl/2014/10/cukier-czyli-podstepna-trucizna-skrywana-prawda-wychodzi-na-jaw/
http://candida.no-problem.eu/rak-zywi-sie-cukrem/
https://kefir2010.wordpress.com/2013/06/16/wstrzasajaco-skuteczne-leczenie-raka-po-odcieciu-cukru-glukozy-nowotwor-ginie/


Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Gorrrąco! I koktajl czereśniowo-malinowy

cerises_verger2
Upałów ciąg dalszy. Przed nami kolejny już z rzędu tydzień temperatur oscylujących wokół 35 stopni, jedyne jedzenie więc, na jakie ma się ochotę, to jakaś szybka sałatka, przegryzane tu i ówdzie, pełne słońca owoce oraz wszelakie warzywne i owocowe koktajle (nie pamiętam już nawet kiedy ostatnio coś tak naprawdę gotowałam… zaległości nadrobię pewnie jesienią ;)).
Jako iż sezon na czereśnie powoli dobiega już końca, to właśnie one były składnikiem moich ostatnich koktajli (choć najczęściej większość i tak zjadam tuż po zakupach na targu czy farmie, a moje ulubione to zdecydowanie te praktycznie czarne…).
Jeśli koktajl ma być bardziej pożywny (np. gdy zastępuje mi jeden z posiłków), to część płynu zastępuję mlekiem kokosowym, ale tylko tę mniejszą część, by jego smak nie zdominował zbytnio smaku owoców (i by koktajl nie był niepotrzebnie zbyt tłusty).

cerises_cocktail1
Koktajl czereśniowo-malinowy

2 szklanki wydrylowanych czereśni (można użyć mrożonych)
ok. pół szklanki malin (można użyć mrożonych)
ok. pół szklanki mleka kokosowego
1 – 1,5 szklanki wody kokosowej (więcej / mniej, w zależności od konsystencji jaką chcemy otrzymać)
spora szczypta kardamonu (maks. 1/8 łyżeczki) lub cynamonu
(opcjonalnie – kostki lodu)

Wszystkie składniki umieścić w kielichu blendera i dokładnie zmiksować (dodając ewentualnie więcej płynu, do uzyskania odpowiedniej dla nas konsystencji).
Serwować natychmiast.

cerises_cocktail2
Uwagi :
- mleko kokosowe można pominąć używając tylko wody kokosowej (dodaję mleka, gdy chcę otrzymać bardziej pożywny koktajl)

- czereśnie świetnie smakują tutaj również z dodatkiem mango lub ananasa, proporcje wedle uznania (czereśnie + truskawki + ananas oraz czereśnie + maliny + mango również świetnie smakowały)

- zamiast wody kokosowej możemy oczywiście użyć zwykłej wody (lub kostek lodu) czy np. naturalnego soku jabłkowego czy pomarańczowego

- poza sezonem (lub jeśli chcemy otrzymać dobrze schłodzony koktajl bez dodawania kostek lodu) możemy również użyć mrożonych owoców

cerises2015_2
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

‘Smakując Grecję’, czyli miód, oliwki i ośmiornice (i nie tylko! ;))

Lata i męczących upałów ciąg dalszy – mija już tydzień ponad 30-sto stopniowej kanikuły (w środę ma się jednak ‘ochłodzić’ : 28 stopni w zamian za dzisiejsze 38 ;)) . Staram się jednak nie narzekać, wszak już jesienią żałować będziemy, że lato tak krótko trwa… Wykorzystuję każdy dzień jak mogę (wizyty w górskich termach bardzo w tym pomagają :)) dostosowując aktywność fizyczną (i miejsce pobytu ;)) do wysokości słupka rtęci. W weekend obowiązkowo jest więc bardzo wczesny spacer nad jeziorem i poranna kawa na tarasie ulubionej kafejki tamże, zanim jeszcze nadciągną tłumy i zanim słońce zacznie palić, zamiast miło rozgrzewać (teraz latem już przed ósmą zjawiają się pierwsi biwakujący, zajmując te najlepsze miejsca w cieniu drzew; niektórzy z nich dopiero powoli budzą się po ognisku i nocy spędzonej nad jeziorem, inni już rozpalają pierwsze grille i – niestety… – raczą pozostałych plażowiczów głośną i niezbyt wyszukaną muzyką…).

smakujac_grecjeNawet na takie krótkie wędrówki zawsze zabieram ze sobą książkę (zresztą praktycznie zawsze mam przy sobie jakąś lekturę). W tym tygodniu była to apetyczna opowieść Christophera Bakkena ‘Smakując Grecję’, która idealnie wpasowała się w aktualną kanikułę, podobną chyba do letniego, greckiego skwaru.
Obawiałam się, że będzie to kolejna książka o tym, jak cudzoziemiec postanawia zmienić swoje dotychczasowe życie, kupuje wymagający remontu dom w jakimś idyllicznym / egzotycznym zakątku Europy / świata (niepotrzebnie skreślić ;)), a następnie raczy nas opisami zmagań z rzeczywistością swojej nowej ojczyzny, posuwania się prac remontowych i oczywiście związanych z tym wszystkich anegdot (nie zrozumcie mnie źle – absolutnie nie neguję i nie krytykuję tego typu opowieści, jednak na przestrzeni kilku ostatnich lat pochłonęłam ich zdecydowanie za dużo, co odbija się teraz lekkim przesytem ;)). Na szczęście jednak moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, książka jest bowiem czymś w stylu pamiętnika / zapisków autora (nota bene poety, tłumacza i wykładowcy) z jego licznych podróży do Grecji, w poszukiwaniu najlepszych lokalnych specjałów i najciekawszych smaków wśród ośmiu głównych specjałów greckiej kuchni.

Jest więc tu między innymi rozdział o oliwkach, chlebie, ciecierzycy, serach, winie czy o wyjątkowym, tymiankowym miodzie. I choć w książce znajdziecie raptem kilka przepisów (jeden przepis na końcu każdego działu tematycznego), to z każdego z nich bije ciepło Grecji, zachwyca prostota i autentyczność (są to najciekawsze receptury, których autor smakował podczas greckich wojaży, udostępnione przez goszczących go mieszkańców i kucharzy). Jednak oprócz samych przepisów znajdziecie tutaj barwne opowieści oraz wspaniałe opisy wartych poznania greckich produktów, powstających dzięki lokalnym pasjonatom. Zaznaczyłam już do wypróbowania przepis na gulasz z ciecierzycy, placuszki z natką kopru, na chlebowo-pietruszkową ‘pastę’ czy kotleciki z ciecierzycy (tylko dania z użyciem ośmiornicy zdecydowanie pominę ;)). Zdaję sobie oczywiście sprawę, że tego typu dania najlepiej smakują tam, skąd się wywodzą, gdyż to przede wszystkim jakość i smak wszystkich użytych produktów ma tutaj główne znaczenie (a gleba i klimat, w którym rosną ma przecież olbrzymi wpływ na ich koćcowy smak…), o czym zresztą wspomina sam autor :

”Kiedy moi przyjaciele po raz pierwszy kosztują greckich warzyw, pytają, dlaczego są takie pyszne. Sam przez cały czas zadaję sobie to pytanie i na ogół moja odpowiedź brzmi : ‘Bo jesteśmy w Grecji’. W pewnym stopniu to prawda : jedzenie smakuje lepiej, gdy się je spożywa bez pośpiechu w pięknym otoczeniu. […] To idealne zdrowe jedzenie : posiłek, który niemal w całości składa się z warzyw skropionych oliwą z oliwek, z odrobiną białka w postaci nabiałiu oraz chleba (delikatnie zakwaszonego prozymi – zakwasem – od tutejszego piekarza). Taka zbilansowana dieta, promowana teraz przez Michaella Pollana i wielu innych, to klucz do długiego życia, nie wspominając już o korzyściach dla środowiska.” (str. 302-303)

Reasumując – książka ta jest idealną, wakacyjną lekturą, którą serdecznie Wam polecam. Ciekawostki kulinarne przeplatają się z historycznymi i literacko-poetyckimi detalami, co mnie wyjątkowo akurat przypadło do gustu.

Jedyny* mały znak zapytania postawiłam obok przepisu na placuszki z ciecierzycy (str. 203), gdzie w tlumaczeniu do gotowania ciecierzycy potrzebny jest proszek do pieczenia, zaś w innym rozdziale mowa jest o sodzie (której to właśnie dodaje się przecież między innymi do ‘zmiękczania’ warzyw strączkowych), domyślam się więc, że i w pierwszym przepisie chodzi o sodę, a nie o proszek.
*No dobrze, był jeszcze drugi, ale on nikomu innemu przeszkadzać nie będzie, jednak belfrowi mieszkającemu we francuskojęzycznym kraju (i na domiar złego uczącemu francuskiego właśnie ;)) pisownia ‘gruyére’ zamiast ‘gruyère’ niestety od razu rzuciła się w oczy, gdyż akcenty niestety nie służą tu tylko do ozdoby ;)

Christopher Bakken – ‘Smakując Grecję. Wyprawy po greckim stole’
(tytuł oryginału : ‘Honey, Olives, Octopus: Adventures at the Greek Table’)
Wydawnictwo Pascal
rok wydania : 2015
liczba stron : 320
oprawa : miękka-klejona

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email