Wakacje w Polsce jak zwykle zakończyły się powiększeniem się moich książkowych zbiorów :) Część z nich to prezenty (raz jeszcze baaaardzo serdecznie dziekuję dobroczyńcom!), a część to owoc przesiadywania w Empiku :) Miło było popatrzeć na aktualną ofertę księgarnii, na książki nowe i mniej nowe. Z przyjemnością stwierdzam, że w dziedzinie kulinarnej coraz więcej jest ciekawych pozycji i wiele było książek które z żalem odłożyłam z powrotem na półkę, czego teraz oczywiście żałuję ;) Gdyż książki nadal mają dla mnie pewien niepowtarzalny urok – jak za pomocą czarodziejskiej różdżki przenoszą nas w zupełnie inny świat. I nawet jeśli wiem, że wiele rzeczy można dziś znaleźć w czeluściach Internetu, to nic nie zastąpi tej wersji drukowanej, dotyku i zapachu papieru, szelestu wertowanych kartek. Gdy otwieram taki nowy nabytek, czuję się jak ktoś ‘wybrany’, komu dane jest poznanie jakiejś niesamowitej tajemnicy. Każda książka jest dla mnie jak drogocenny skarb i trudno jest mi sobie wyobrazić, bym mogła się ich pozbyć. To chyba najlepszy prezent jaki mogę sobie wyobrazić, i to praktycznie od zawsze. Nie dość, że nauczyłam się czytać w baaardzo młodym wieku (dzięki kochanej starszej Siostrze :)), to jeszcze zapałałam prawdziwą miłością do książek : czytałam dużo, bardzo dużo, budziłam się z książkami i z nimi zasypiałam. I choć teraz nie mogę już poświęcić na czytanie tyle czasu co dawniej, to nadal jest to moja ulubiona forma relaksu.
Ale dosyć już tych wynurzeń, przejdźmy do konkretów :)
Jedna z najciekawszych chyba tegorocznych pozycji, które znalazły się w mojej walizce, to ‘Odżywianie dla zdrowia’ Paula Pitchforda.
Jest to absolutnie niesamowita książka, można by rzec prawdziwa biblia zdrowego odżywiania. Są w niej zawarte podstawy wiedzy o żywieniu, o witaminach i mikroelementach, o chorobach i ich leczeniu za pomocą diety, o diecie Pięciu Przemian, itd.; jest również duża część poświęcona przeróżnym zdrowym przepisom (i tu kładę nacisk na tę niesamowitą różnorodność właśnie). Książka ta to prawdziwa kopalnia wiedzy i gorąco polecam ją wszystkim zainteresowanym :)
(tutaj możecie zerknąć na spis treści)
A skoro już mowa o zdrowiu i diecie Pięciu Przemian, to polecam Wam również książkę Ewy Dobek i Tomka Gulińskiego ‘Kuchnia Kreatywna czyli gotowanie wg Pięciu Przemian’.
Jest to bardzo prosto acz ciekawie napisana pozycja dla zainteresowanych tematem; w przepisach spodobało mi się to, że nie ma dokładnie podanych proporcji, a raczej pomysły na to, co w danej potrawie znaleźć się powinno; reszta będzie tworzona wedle naszego nastroju i potrzeby chwili :) W takich momentach przypomina mi się zawsze pewne zdanie mojej chrzestnej, która mawia : warzyw dajemy ile mamy, a przypraw ile lubimy :) I takie przepisy lubię chyba najbardziej.
Pozostając w temacie zdrowia i zdrowego odżywiania nie mogłam nie kupić czegoś o kuchni Św. Hildegardy (wspominałam już kiedyś o niej przy okazji pieczenia ciasteczek orkiszowych).
I tak, znalazłam trzy pozycje (gdyby było więcej, to pewnie też bym kupiła ;)), a są to :
‘Z kuchni Św. Hildegardy’ (Jany Fournier-Rosset, ‘Kuchnia Św. Hildegardy’ (Brigitte Pregenzer, Brigitte Schmidle)oraz – tych samych autorek – ‘Św. Hildegarda z Bingen – Dieta i post’.
Zainteresowanych odsyłam do podanych linków, a ja powoli zostawiam Was i wracam do moich wakacyjnych lektur :)
W przyszłym tygodniu zapraszam Was na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam serdecznie!
*
Same rarytasy kupiłaś
Na szczęście mam je w większości :D
‘Odżywianie dla zdrowia’-dalej się fascynuję tą książkę ,kopalnia wiedzy
Ewy Dobek i Tomka Gulińskiego ‘Kuchnia Kreatywna czyli gotowanie wg Pięciu Przemian’-też świetna
Pewnie wiesz ,że Ewa pisuje tu
http://www.joga-joga.pl/index.php?dzial=459
A Tomek kiedyś z Tadziem Bylicą(to chodząca encyklopedia naturalnego leczenia i żywienia wg pieciu przemian i grup krwi) gotował w Tęczowej Dolinie -a ja tam jeździłam na wakacje
Lubie też te książki z tytułami św.Hildegardy ,na razie kupiłam dwie …..
Bea ,wiesz piszesz tak ,że się chce to czytać i kilka razy …
Wiesz Bea, a ja mam podobnie jak Ty – z tą miłością do książek. Do książek ogólnie, nie tylko kulinarnych. Podobnie do Ciebie najchętniej bym z nimi zasypiała i z nimi się budziła. I tak było odkąd pamiętam. O ile z kulinariami to trochę inna bajka i chętnie buszuję w necie (vide blogi), o tyle beletrystykę muszę mieć w dłoni i dotykać papieru. Nie potrafię i nie chcę umieć czytać książek na ekranie komputera. Ja książki po prostu…kocham. :)
Malgosiu, ja tez nie tylko te kulinarne! Ale przyznaje, ze od pewnego czasu pociagaja mnie bardziej niz dawniej :) I tak jak Ty, o ile chetnie czytam blogi itp. o tyle beletrystyka na ekranie zupelnie mnie nie interesuje. Dotyk papieru jest dla mnie nie do zastapienia.
Margot, dziekuje za mile slowa :) Masz racje, to tomisku jest prawdziwa kopalnia wiedzy! To byla milosc od pierwszego wejrzenia ;) I dziekuje za te dodatkowe informacje, nie wiedzialam, ze to ‚ta’ Ewa pisze na ‚jodze’! I teraz bardzo zazdroszcze Ci tych wakacji w Teczowej Dolinie. Jesli mozesz polecic mi jeszcze cos innego, to bede bardzo wdzieczna :)
u mnie tak jest z książkami do obrabiania zdjęć i a kiedyś było do fotografii
Bea
miło mi że ci się podobają moje zdjęcia :)
Bardzo! Masz talent dziewczyno! A to prawdziwy skarb!