Wiosenna zupa

warzywaszpinak
*
Święta już za nami (raz jeszcze serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia!), wiosna w pełni, a pogoda i nastroje – mam nadzieję – dopisują ;)
Dziś miała zagościć na blogu jeszcze jedna babka, stwierdziłam jednak, że po pierwsze – sporo tu ostatnio było słodkości, a po drugie – po tych wszystkich świątecznych smakołykach może niekoniecznie macie ochotę na kolejną babkę ;) Nie martwcie się jednak, nie zapomnę o niej i już niebawem o niej napiszę (nieskromnie bowiem przyznam, że ostatnio jest jednym z naszych ulubionych wypieków ;) ).
Wróćmy jednak do wiosny ;) która wyjątkowo pozytywnie nastraja mnie do  życia :) Wszak teraz może być już tylko cieplej i piękniej ! A o zimowych kurtkach, grubych swetrach i szalikach nareszcie można zapomnieć ;)

Wiosna – siłą rzeczy – wkrada się też do mojej kuchni. Wczoraj, spacerując po targu, zakupiłam między innymi sporo klajtonii (pisałam o niej np. tutaj – klik), szpinaku oraz mieszankę listków pokrzywy, szpinaku i klajtonii właśnie (widoczną na pierwszym zdjęciu), z której przygotowuję pyszną, wiosenną zupę. Dokupiłam też dwa pęczki rzodkiewki (tę podłużną odmianę kupić tu można tylko na targu).
*

radis
*
A skoro już o rzodkiewce mowa, to mam pytanie : co robicie z jej odkrojonymi listkami? Mam nadzieję, że ich nie wyrzucacie? ;) Z listków rzodkiewki przygotować można bowiem całkiem smaczną zupę (tak jak ze szpinaku, roszponki czy innych ‘listków’ ;) ) : cebulę dusimy na oliwie, dodajemy pokrojone w małą kostkę dwa spore ziemniaki oraz umyte i pokrojone listki dwóch pęczków rzodkiewki, zalewamy bulionem i gotujemy kilkanaście minut; miksujemy, doprawiamy do smaku i konsumujemy :)
Tym razem jednak ‘zielona zupa’ w nieco  innym wydaniu. Ostatnio bowiem to zielony groszek (który musiał niestety w trybie natychmiastowym opuścić zamrażalnik ;) ) został ożeniony z listkami rzodkiewki właśnie. Zupę można również podać z jajkiem na twardo i / lub dodać do niej (już po zmiksowaniu) ugotowane wcześniej ziarna quinoa, dzięki czemu stanie się ona sytym, bogatym w białko – a przy okazji zdrowym i dietetycznym – posiłkiem. Szybko, nieskomplikowanie i bardzo wiosennie :)
*

soupepetitspoisradis01

Wiosenna zupa

proporcje na ok. 800 ml

2 łyżki oliwy z oliwek
1 cebula
400 g groszku (u mnie mrożony)
liście 2 pęczków rzodkiewki
ok. 600 ml bulionu / wody
otarta skórka z ½ cytryny (lub przyprawa lemon myrtle)
sól, pieprz

Cebulę poszatkować i poddusić na oliwie. Liście rzodkiewki dokładnie umyć i poszatkować. Do cebuli dodać groszek oraz listki rzodkiewki, zalać bulionem lub wodą, dodać otartą skórkę z cytryny, doprawić do smaku i gotować ok. 20 minut. Następnie zupę zmiksować (ewentualnie dolać nieco bulionu jeśli jest zbyt gęsta). Możemy podać ją z dodatkiem śmietany, z jajkiem na twardo lub np. z komosą ryżową (quinoa).

Smacznego!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

54 odpowiedzi nt. „Wiosenna zupa

  1. Lena

    Beo! Jakie tu wspaniałości! Długo mnie tu nie było i teraz nie wiem, na co mam najpierw patrzeć :) Zupa z listków rzodkiewki to dla mnie całkowita nowość! Jak zwykle u Ciebie – dowiedziałam się czegoś ciekawego i oryginalnego :)

    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i spieszę nadrabiać blogowe zaległości ;)

    Odpowiedz
  2. Małgoś.dz

    No niestety, ja wyrzucam liście rzodkiewki. :( W sumie to z niewiedzy, że można z nich coś jadalnego wyczarować. Ale pamiętam, że w zeszłym roku, chyba Ania Truskawkowa też zaskoczyła daniem z wykorzystaniem tychże liści. Dla mnie to całkowite novuum.
    Beatko, powiem Ci, że zazdroszczę Ci tej zieleni i wiosny. Ja nawet nie mam czasu, by wyjrzeć za okno i sprawdzić, czy rośliny wypuszczają już listki. Wszystko w biegu, wszystko na wczoraj…
    Takie wspaniałości wiosenne u Ciebie się pojawiają i jest co podziwiać, a mnie wstyd okrutnie, że z takim opóźnieniem zaglądam do Ciebie. :(
    Przesyłam buziaków moc i proszę o taką cudowną drożdżówkę na zielono. :)

    Odpowiedz
  3. viridianka

    Beo ja wyrzucam te liście, a niech to! a tyle rzodkiewek przecież jem… muszę spróbować koniecznie, bo postanowiłam się polubić z zupami ;)

    czekam na babkę, dobrze że o niej nie zapomnisz :]

    Odpowiedz
  4. Kinga

    Uwielbiam zieleń i zieleninę, ale liści rzodkiewek nie zdarzyło mi się jeść w większych ilościach. Może czas spróbować ? Wygląda to bardzo apetycznie. Moje córy nie przepadały za szpinakiem, brokułami, groszkiem itp, więc sprzedawałam im te warzywka w postaci „zupy chlorofilowej” – im bardziej niezrozumiała nazwa tym chętniej jadły – a gdyby dorzucić tam jeszcze liście rzodkiewki? :-)

    Odpowiedz
  5. Niedzielka

    Beo, jak otwieram Twoje posty to zawsze się uśmiecham!!!! :) Cudnie zielono już u Ciebie! U mnie dopiero zakwitły forsycje i coś jakby początki pękania pączków na drzewach…. Jest dobrze :)

    Ja ze skruchą przyznaję, że listki rzodkiewek też wyrzucałam, ale z tym już teraz koniec! Następne przerabiam na zupę. Chcę też coś tak obłędnie zielonego zjeść!!!

    Odpowiedz
  6. maddie

    Liscie rzodkiewki wyrzucalam.. do dziś. Następnym razem powędrują do garnka, ciekawa jestem reakcji domowników, gdy dowiedzą sie czym jest ‚tejemniczy skladnik’ zupy :)
    Ach.. i jak cudownie byłoby mieć ta cala gamę zieleni pod ręką na lokalnym targu :)

    Odpowiedz
  7. spencer

    Ojojoj ja nawet tych liści do domu nie przynosiłem, pani na rynku od razu mi je odrywała.. A ja głupi myślałem, że ona taka miła, a tu proszę, pewnie potem gotowała sobie z moich liści, takie pyszności;)) Koniec z takim marnotrawieniem resztek!!
    Śliczny kolor ma ta zupa.. Kocham zieleń na talerzu..
    Dziękuję bardzo za takie cenne informacje..
    Pozdrawiam serdecznie:))

    Odpowiedz
  8. Dziwnograj

    O przepis zdecydowanie bardziej mi się podoba niż kolejna babka ;)) Nawet patrzenie na moje ukochane serniki już mi się przejadło. A zupy nigdy mi się nie znudzą! Ten kolor jest obłędny. Na pewno ją wypróbuję. Tylko gdzie ja znajdę klajtonię?

    Odpowiedz
  9. Kasia

    Zdumiona jestem niezmiernie, że liście rzodkiewkowe do czegokolwiek się nadają! :) Świetnie. Zupa wygląda tak smacznie i zdrowo, że chętnie po rozpuście świątecznej zjadłabym ją. Zapisuję przepis do wykonania. :)

    Odpowiedz
  10. Magda

    i teraz wielki rumieniec oblewa moje policzki – nie wiedziałam że liście rzodkiewki nadają się do wykorzystania… do tej pory zajadał się nimi królik :) następnym razem z pewnością wypróbuję!

    Odpowiedz
  11. ANNA-MARIA

    Witam, cieszę się, że wróciłaś:) Bardzo inspirujący wpis, nie miałam pojęcia o tym drugim „wcieleniu” rzodkiewek. Moje 4 pęczki trafiły do tradycyjnego u mnie sosu wielkanocnego. Jak pomyślę, jaka byłaby pyszna zupa z takiej ilości zmarnowanych liści…Oj… U mnie też była ostatnio zielona zupa, ale z rzeżuchy.
    Pozdrawiam coraz bardziej wiosennie:)

    Odpowiedz
  12. karola

    u Ciebie wiosna pęłną gębą!
    a u mnie na parapecie nawet kolendra nie chce pędów puścić :-(
    jak byłam mała uwielbiałam chleb z masłem, liśćmi rzodkiewki i solą. tylko, ze ta rzodkiewka była wówczas własnoręcznie rwana z babcinego ogródka… to se ne wrati :-(
    pozdrawiam serdecznie!

    Odpowiedz
  13. Anna Maria

    Wyrzucam, i raczej nie ośmielę się wykorzystać – zresztą rzodkiewki to chyba jedyna rzecz, której w UK nie mogę kupić takiej jakości, jakiej pożądam. Wszystkie, jakie do tej pory jadłam, były zbyt mdłe.
    Za to pochwalę się, że można tu kupić młode, malutkie listki buraków, i dodajemy je często do sałatek.

    Odpowiedz
  14. Majana

    Liscie rzodkiewki zostawiam, bo… daję je śwince morskiej, bardzo je lubi:) Nie wiedziałam,ze mozna z nich zupkę przygotować. Spróbuję kiedyś zrobić :) Świnka nie będzie jej jadła, ale chyba się nie pogniewa, ze jej podbiorę trochę tych liści hihi;))
    Ślicznie wygląda ta zupka Beatko, ma cudowny kolor:))
    Kochana, czy doszedł mój mail? Bo ja prezent dostałam, dziękuję, dzięuję, dziękuję:***

    Majana

    Odpowiedz
  15. Bea Autor wpisu

    Cieszę się, że pomysł na wykorzystanie liści rzodkiewki Wam się spodobał :)

    *

    Leno, właśnie odpisałam na maila, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie idziękuję za pamięć :*

    Małgosiu, niestety bardzo dobrze rozumiem Twój brak i szczerze współczuję, bo to nic miłego :/ I ja od przyszłego tygodnia będę miała lekki ‘wycisk’, bowiem zaczynają się egzaminy końcowe w szkole; dobrze, że tym razem mam tak niewielką grupę ;)
    A wiosna faktycznie już prawie w całej okazałości, co jest niewątpliwie miłe i pozytywne ;)
    PS. Część drożdżówek została zamrożona, jeszcze więc się ‘załapiesz’ na poczęstunek ;))

    Viri, obyś się z zupami polubiła :) I z liśćmi rzodkiewki ewentualnie też ;)
    PS. Mam nadzieję, że jeśli zapomnę o babce, to mi o niej przypomnisz? Żeby nie czekała ponad pół roku jak tofu ostatnio ;))

    Kingo, zupa chlorofilowa to bardzo ciekawa nazwa :) Podziwiam inwencję twórczą :)

    Niedzielko, miło mi bardzo :)
    A wiesz, u nas forsycje już przekwitają powoli; magnolie już coraz bardziej kolorowe, mam nadzieję, że zdążę zrobić im choć kilka zdjęć zanim przekwitną ;)

    Maddie, niech zgadują co tam takiego w zupie się znajduje ;)
    A ‘mój’ targ uwielbiam; w każdą środę przed pracą (lub na przerwie) robię tam zakupy. A w piątki na farmie :)

    Spencerze, też mi się często sprzedawcy pytają, czy liście urwać ;) I dziwią się, że nie chcę ;))

    Ewo, porcja wiosennej zieleni wszystkim nam dobrze zrobi, prawda? ;)

    Dziwnograju, trochę zazdroszczę, że Ci się to wszystko już przejadło ;) Chętnie zamienię kubeczek zupy na kawałek pysznego, polskiego, domowego sernika :)
    PS. W tej zupie klajtonii akurat nie ma, tylko liście rzodkiweki i groszek ;)

    Masz rację Kasiu, idealna zupa jako antidotum na świąteczne kulinarne ekscesy ;)

    Magdo, u mnie dawniej zajadała się nimi świnka morska, ale przecież jej też coś dobrego się należało, prawda? ;)

    ANNO-MARIO, zupy z rzerzuchy też bardzo lubię, ale ja chyba wszystkie zupy lubię; no może prócz tych, które zawierają brukselkę ;)
    PS. A propos naczynka – bardzo możliwe ;) To jest V&B ?

    Karolu, rzodkiewka z własnego ogródka (jak i wszystko inne z resztą) smakuje wspaniale, to fakt; też mam takie miłe wspomnienia z babcią w tle…

    Pinkcake, też sobie zazdroszczę ;)

    Anno Mario, współczuję rzodkiewkowej posuchy ;) A co do tych młodych listków buraków, to też je jadam jako dodatek do sałatek właśnie; nieszą nie tylko kubki smakowe, ale i oko ;)

    Grazyno, skuś się! Może Tobie też posmakuje :)

    Aniu, i ja pesto wypróbuję i już jestem pewna, że mi posmakuje :) Co do pewności pochodzenia warzyw masz całkowitą rację – dlatego właśnie wszystko co mogę kupuję ekologiczne.

    Milk_chocolate, bez klajtonii dzisiejszą zupę też przygotujesz ;)

    Majano, właśnie odpisałam na maila; cieszę się, że dotarło (i czekam na wieści od pozostałych osób ;))
    Ja świnki już nie mam niestety, ale pamiętam, że też bardzo te listki lubiła.
    Może i Wam zupa posmakuje? ;)

    Margot, o tak! W maśle ziołowym z pewnością też świetnie smakuje :)

    *

    Pozdrawiam serdecznie!

    Odpowiedz
  16. mirosix

    Ja kiedys wyrzucalam liscie rzodkiewki, ale nauczylam sie od meza, ze mozna je jesc, np. w salatkach albo do chleba, zamiast liscia salaty. I to jest na prawde smaczne! Serdecznie pozdrawiam.

    Odpowiedz
  17. Marchewka Dracoolina

    Ach, Bea, te Twoje zdjęcia takie piękne, taka ta zupka pożywna wygląda, że zdrowiej się czuję od samego patrzenia :) Czy mogłabyś może zdradzić, jaki to aparat pomaga Ci robić te zdjęcia-majstersztyki? Interesujemy się z mężem aparatami ostatnio żeby jedno takie dziecię uwieczniać jak już przybędzie – a ja się na ten nowy aparat już cieszę tak ogólnie :)
    Na przepis na babkę czekam, bo babeczki pysznej to ja bym sobie zjadła :)
    Idziemy z mężem dziś do takiej miłej restauracji hinduskiej, już mi w brzuchu burczy na samą myśl! Cieplutkie pozdrowienia! M.

    Odpowiedz
  18. Marysia

    Beatko,

    jak zwykle mnie zaskakujesz. Zupka przepiekna i chyba dzis zrobie. Ja dopiero co wrocilam z Finlandii i po tamtych sniegach mam duze zapotrzebowanie na zielone i… jedzenie ktore ma smak.

    Pozdrawiam serdecznie

    Odpowiedz
  19. Bea Autor wpisu

    Masz rację Mirosix ! Też je czasami jadałam w sałatkach właśnie. W zupie jednak ‘przemycam’ je dla tych, którzy za sałatkami nie przepadają, a zupy wszelakie – na szczęście… – uwielbiają ;)

    Paula, dziękuję :)

    Marchewko, to lustrzanka Canona (450D); niestety zdaję sobie sprawę, że wiele się jeszcze w kwestii zdjęć muszę nauczyć, ale jak na razie rezultaty mnie satysfakcjonują ;) Wcześniej też miałam Canona, zanim nastały lustrzanki jeszcze ;))
    A o babeczce nie zapomnę, wszak kobiecie w błogosławionym stanie się nie odmawia ! ;)
    PS. Domyślam się, że kolacja była smakowita ?

    Isadoro, każda komórka mojego ciała domaga się tej zieleni teraz :)

    Tili, dziękuję; niestety nie wiem czy w PL jest klajtonia w sprzedaży…

    Marysiu, nie dziwię się, że masz teraz zapotrzebowanie na zielone :) Choć mam nadzieję, że sam pobyt w Finladii mimo wszystko był miły ?

    Nobleva, ja uwielbiam ‘listkowe’ dania ;)

    Kabamaiga, pewnie że dobrze ! Smutne by to było i nudne gdybyśmy już niczego nowego nie poznawali ;)

    Pozdrawiam serdecznie !

    Odpowiedz
  20. Marchewka Dracoolina

    Dziękuję za odpowiedź! Przymierzaliśmy się do kupna tego właśnie aparatu, a teraz nasz wybór został przypieczętowany – kamień z serca :) My też jesteśmy jakoś tak wierni Canonowi, kamerę też sobie taką ładną Canona kupiliśmy jakiś czas temu. Kolacja udana, tylko szkoda, że zamiast do tej wczorajszej to do tej mojej jednak ulubionej restauracji hinduskiej nie mogliśmy pójść. Ta moja ulubiona to jest typowa, że tak powiem, dziura w ścianie, czystością na kolana nie powala, obsługa mało uprzejma albo i całkiem nieobecna, ale ichni Butter Chicken rozpływa się w ustach :) No ale teraz to człowiek woli jednak mniej smacznie, a czysto, hehe! Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam! M.

    Odpowiedz
  21. Bea Autor wpisu

    Marchewko, ja dosyć długo miałam dylemat, czy lustrzankę kupić Canona czy Nikona; zastanawiałam się, dopytywałam, porównywałam… No i ostatecznie pozostałam wierna Canonowi właśnie ;) Jak dla mnie ten model jest zupełnie wystarczający, z wielu funkcji i tak nie korzystam, ale sporo też zależy, w jakim celu się taki aparat kupuje i jaką się ma wiedzę i umiejetności fotograficzne; dla moich (niewielkich ;) ) ten aparat jest całkowicie wystarczający.
    A co do ‘czystych’ miejsc, to doskonale Cię rozumiem, też na to jednak zwracam uwagę. Przypomniałaś mi, że i ja już dosyć dawno nie byłam w mojej ulubionej hinduskiej knajpie… Od czasu tego paskudnego złamania wszystko stanęło do góry nogami :/ Trzeba będzie to zmienić ;)

    Pozdrawiam serdecznie !

    Odpowiedz
  22. karoLina

    Ja kilka razy przymierzałam się do zrobienia czegoś z liści rzodkiewki, niestety Polscy sprzedawcy nie uważają ich najczęściej za pełnoprawną część rzodkiewki i często są w kiepskim stanie (nie mówię, że zawsze, bo mnie się też po prostu nie chce szukać). Zupa wygląda interesująco i rzeczywiście nastraja wiosennie. A dodam jeszcze coś do poprzedniego wątku (chociaż nie wiem, czy będzie to dla Marchewki jakąś przekonująco wskazówką), mój Tata twierdzi, że żadne aparaty poza Nikonem i Canonem się nie liczą, bo profesjonaliści (!) używają tylko aparatów tych firm. Według tej teorii każdy model Canona lub Nikona jest lepszy niż nawet teoretycznie bardziej zaawansowany model innej firmy ;)

    Odpowiedz
  23. maddie

    dodatkowe informacje na temat Twojego targu dodatkowo mnie zdołowały :D
    i mam nadzieje,ze dożyje dnia gdy ‚moim’ targiem będę mogla pochwalić sie także :)
    pozdrawiam

    Odpowiedz
  24. Magda

    Beo, bardzo fajna zupa, do wyprobowania. Czy ta klajtonia to przypadkiem nie portulaka ? Liscie rzodkiewki dobre sa tez do pesto. W zupie nie probowalam nigdy :) Pozdrawiam

    Odpowiedz
  25. wiewiórka

    ciekawe rzeczy piszesz. Bardzo lubię czytać u Ciebie, zupełnie jakbym podróżowała :)

    Wczoraj zrobiłam zieloną zupę, jednak nie z rzodkiewek, a ze szpinaku, roszponki i odrobiny zielonego groszku. Fascynująca jest, wyszła naprawdę zielona i bardzo mi smakowała.

    dziękuję, Beo, i pozdrawiam serdecznie :)))

    Odpowiedz
  26. wsamrazik

    Beo,
    Ja też jestem zauroczona Twoim blogiem… włąsnie sprawdziłam tę klajtonię na necie i okazuje się, że jestem w odpowiednim rejonie świata (będę szukała nie tylko na targu, ale i w sklepach z nasionami)… Ma ciekawe alternatywne nazwy w US, np. sałata górników, sałata Indian, i chyba najładniesza -piękność wiosenna….Super pomysł na wykorzystanie listków rzodkiewek ( szczególnie, że moje w przydomowym ogródku juz mają po 2 cm i trzeba będzie je niedługo przerywać – mniam, takie świeże listeczki to możę (?) i lepsze niż kiełki, które też hoduję, tylko ja używam głównie mieszanki różnych odmian fasoli, soczewic w kilku kolorach, i orzechów ziemnych (oczywiście ekologicznych ), chyba z 10-15 różnych składników….)…
    Pozdrawiam serdecznie zza Wielkiej Wody

    Odpowiedz
  27. buruuberii

    Bea, dobrze ze napisalas o listkach rzedkiewki, kusily mnie od dawna, ale nie bylam pewna czy jednak mozna, a tu prosze tyle sie zmarnowalao – ta zupa z ziemniakiem brzmi doskonale, dobrze ze rzodkiewki jeszcze pelno na straganach :-)
    Klajtonia to niezla ciekawostka, kwaskowata jak szczaw?
    Buziaki :*
    PS. Zdejcie nr 2 wspaniale, chyba jeszcze lepsze niz babkowe, przepiekne!

    Odpowiedz
  28. Bea Autor wpisu

    Nie wiem jak to się stało, ale komentarza, w którym Wam odpisywałam – nie ma :/ Bardzo możliwe, że – jak zwykle – odpisując najpierw w Wordzie – zapomniałam tekstu później wkleić :/ Za co bardzo przepraszam :(

    * * *

    Karolino, zgadzam się co do Canona i Nikona ; problem w tym, że później mimo wszystko trzeba dokonać tego ostatecznego wyboru ;)

    Maddie, życzę więc takiego sympatycznego targu ;)

    Lo, to by było baaardzo sympatyczne spotkanie ! :)

    Magdo, to ta sama rodzina, jednak nazwy łacińskie są nieco inne; Portulaca oleracea to roślina na pierwszym zdjęciu (link poniżej), a to co ja kupuję to Claytonia perfoliata (ostatnie zdjęcie).

    http://www.clovegarden.com/ingred/cn_purslane.html

    Nie mam natomiast całkowitej pewności co do polskich odpowiedników tych nazw.

    Wiewiórko, miło mi niezmiernie :) Twoja zupa również brzmi pysznie !

    Asiejko, kiedyś musi być ten pierwszy raz ;)

    Gwiazdko, mam nadzieję, że listki Ci posmakują ;)

    Olu, chętnie się wymienię na miseczkę tej marchwiowej ;)

    Isadoro, cieszę się niezmiernie, że smakowało ! :)

    Dziękuję Katarzyno, również pozdrawiam :)

    Aga, spróbuj koniecznie !

    Wsamrazik, witaj :) Masz rację, ‘piękność wiosenna’ to zdecydowanie najładniejsza nazwa :) I widzę, że jest kolejna amatorka kiełków! Szczególnie mnie to cieszy :)

    Basiu, klajtonia trochę bardziej w smaku przypomina mi chyba mimo wszystko szpinak niż szczaw, choć faktycznie jest nieco kwaskowata. A listków z rzodkiewki spróbuj koniecznie !
    PS. Dziękuję ! :*

    * * *
    Pozdrawiam wszystkich serdecznie !

    Odpowiedz
  29. Pingback: Pokrzywy, risotto i książka pełna słońca « Bea w Kuchni

  30. Pingback: Pasta z liści rzodkiewki – wegańskie pseudo pesto | Bea w Kuchni

  31. Pingback: Wiosenna zupa z groszku, z czosnkiem niedźwiedzim | Bea w Kuchni

  32. Pingback: Wiosenny makaron i pesto z liści rzodkiewki | Bea w Kuchni

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>