Miesięczne archiwum: Styczeń 2011

Szwajcarskie sery – Vacherin Mont d’or

Co można podać na szybką kolację, co nie wymaga zbyt długiego i pracochłonnego przygotowania? By było syto i rozgrzewająco. I smacznie. ;)
Można przygotować coś z piekarnika. Na przykład taką oto niezwykle szybką i niekłopotliwą namiastkę fondue. Z jednego z moich ulubionych serów – Vacherin Mont d’or.

Jest on  sprzedawany w sosnowym pudełku, przewiązany jest paskiem kory świerkowej, który nie tylko pozwala utrzymać kształt sera, ale również (a nawet przede wszystkim) nadaje serowi podczas dojrzewania leśnego, żywicznego aromatu.
Przed planowaną konsumpcją ser należy przez kilka godzin pozostawić w temperaturze pokojowej, to wtedy bowiem jego wnętrze nabierze odpowiedniej konsystencji i aromatu.
To ser o bardzo kremowym, lekko płynnym wnętrzu, dlatego najczęściej spożywa się go za pomocą łyżeczki (nie bez kozery nazywając go serem ‘deserowym’).

*
vacherinmontdor

*
Vacherin Mont d’or (od 1981 r. chroniony certyfikatem AOC) to jeden z gatunków szwajcarskiego sera, wytwarzany w regionie Jury. To miękki, kremowy ser produkowany z niepasteryzowanego mleka krowiego. Po francuskiej stronie Jury wytwarza się praktycznie identyczny ser zwany Mont d’or, różnica polega jednak na tym, iż ten francuski produkowany jest z całkowicie surowego mleka, szwajcarski zaś z mleka poddanego termizacji, czyli lekkiemu i krótkotrwałemu ogrzewaniu, w wyniku czego ulegają zniszczeniu bakterie psychrofilne (zimnolubne).
Ser ten dostępny jest na rynku w okresie zimowym, mniej więcej od września do kwietnia; po 15 sierpnia, gdy krowy schodzą z hal, dają one zdecydowanie mniej mleka, dlatego też już ponad 100 lat temu (a według niektórych zapisów nawet wcześniej) zdecydowano się na wyrób o wiele mniejszych serów (do produkcji Gruyère czy Tête de Moine potrzeba mniej więcej 10-12 litrów mleka by otrzymać 1 kilogram sera).
Zanim ser trafi do sprzedaży, dojrzewa najpierw ok. 20 dni w temperaturze 15°C. Niestety nie można przechowywać go zbyt długo (do trzech tygodni od kiedy trafi do sprzedaży), ser bowiem przez cały czas nadal dojrzewa i z czasem jego smak (i zapach ;)) staje się zbyt mocny i zdecydowanie mniej przyjemny; teoretycznie nie powinno się go przechowywać w lodówce, by nie przerywać procesu dojrzewania, nie każdy z nas ma jednak do dyspozycji odpowiednie pomieszczenie o temperaturze 10-12°C ;)
Vacherin można również zamrozić – rozmrażamy go później w lodówce, a następnie ocieplamy w temperaturze pokojowej; będzie on wtedy jeszcze bardziej płynny (‚coulant’).

*
vacherinmontdor03
*

A oto jak przygotować pyszną ciepłą wersję tego sera : pudełko owijamy kawałkiem folii aluminiowej. Powierzchnię sera gęsto nakłuwamy widelcem lub nożem i w ‘otworach’ umieszczamy 1-2 ząbki czosnku, pokrojone na plastry (ząbki czosnku możemy też pozostawić w całości).
Wlewamy na ser ok. 50 – 100 ml białego wina (w zależności od wielkości sera), ewentualnie posypujemy odrobiną pieprzu i pieczemy ok. 20-30 minut w piekarniku rozgrzanym do 180-200°C (mniejszy ser krócej, duży nieco dłużej).
Podajemy z chlebem (jak typowe serowe fondue) lub z ziemniakami.

W ten sam sposób możemy przygotować inne sery o kremowym wnętrzu, jak np. Camembert (niedawno wspominał o tym również  na łamach swojego bloga Tomasz).

Każda wersja jest pyszna :)

Smacznego!

*
czosnek

czosnek różowy, delikatniejszy w smaku od jego ‘białego’ kuzyna

*
- poprzedni ‚serowy’ wpis tutaj - klik

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czekoladowy Weekend 2011

czekoladowy2011_4Powoli zbliża się pora kolejnego naszego wspólnego Czekoladowego Weekendu. Długo zastanawiałam się, co w tym roku z tym fantem począć, nie wiem bowiem zupełnie gdzie i w jakiej formie będę w połowie lutego… I szczerze mówiąc obawiałam się, że będę zmuszona nasze czekoladowe szaleństwo odwołać.

Na szczęście z pomocą przyszła mi Atina i to właśnie dzięki niej i w tym roku będzie na naszych blogach czekoladowo! Po wszystkie szczegóły oraz po kod do banera odsyłam Was więc do tegorocznej organizatorki, której raz jeszcze dziękuję za zaoferowaną pomoc i propozycję! I której przekazuję czekoladową pałeczkę :)

Nie wiem niestety, czy uda mi się tym razem cokolwiek przygotować przygotować (obawiam się, że nie…),, ale będę bacznie obserwować Wasze czekoladowe poczynania! I już teraz życze wszystkim udanej i smakowitej zabawy :)
Dodam jeszcze tylko, że w ramach tegorocznego Czekoladowego Weekendu będę miała dla Was małą (konkursowo-książkową) niespodziankę, ale o tym napiszę w odpowiednim czasie ;)
*

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i zapraszam po szczegóły na blog Atiny, której raz jeszcze dziękuję za opiekę nad tegorocznym Czekoladowym Weekendem!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Książkowo 2010 / 2011, cz.2

regali_golosiGdybym z wszystkich lektur, które ostatnio pojawiły się w mojej kulinarnej biblioteczce miała wybrać lub polecić Wam tylko jedną, z całą pewnością byłaby to książka ‘Regali golosi’ (‘Smakowite podarki’) Sigrid Verbert, włosko-belgijskiej autorki bloga ‚Cavoletto di bruxelles’. Jest to niezwykle starannie wydana pozycja, opatrzona pięknymi zdjęciami Sigrid, które – jak niedawno wspominała również Liska – stylem bardzo przypominają fotografie Donny Hay* : czyste, przejrzyste i bardzo ‘rozpoznawalne’.
Książka ta przedstawia pomysły na przeróżne kulinarne podarki; znajdziemy tu przepisy na małe słodkości, na wszelakiej maści przetwory i smarowidła (i na słodko, i na słono), pasztety (również w wersji wege), na syropy, a nawet na zupy czy szybkie przekąski. Oprócz samych przepisów (ilustrowanych niezwykle smakowitymi zdjęciami) znajdziemy tu także pomysły na to, w jaki sposób efektownie i oryginalnie zapakować nasze podarki. Sama autorka tak oto pisze we wstępie: ‘‘Pomyślcie o czymś pysznym. O czymś, co chciałoby się otrzymać, rozpakować, powąchać, schrupać, posmakować. Kiedy ofiarowujemy coś co sami zrobiliśmy, dajemy to, czego tak bardzo dziś brakuje : ślad człowieka, niepowtarzalną wyjątkowość, smak tego co prawdziwe i autentyczne.’’ Słowa te są chyba najlepszą zachętą do zakupienia tej pozycji. A jeśli dodatkowo lubicie ładne kulinarne książki, to ta z całą pewnością zasługuje na Waszą uwagę (niestety aktualnie tylko po włosku i niestety – chwilowo niedostępna…; a dla władających włoskim – tutaj wywiad z Sigrid – klik).

*a propos wspomnianej Donny Hay – polecam Wam szczególnie te oto dwie pięknie wydane pozycje : ‘No time to cook’ oraz ‘Flavours’; znajdziecie tu mnóstwo ciekawych, szybkich, prostych a przy tym smakowitych przepisów, opatrzonych równie smakowitymi zdjęciami (‘Sałatki’, ‘Owoce’ oraz ‘Czekoladę’ również polecam miłośnikom autorki).
*

donna_hay

*

*   *   *

*

ready-for-dessertKolejną pozycją, która zagościła na mojej półce jest nowa książka Davida Lebovitza ‘Ready for Dessert’. Przyznam, że to pierwsza książka autorstwa Lebovitza, którą zakupiłam (z całą pewnością znacie również jego stronę internetową). Znajdziemy tutaj przepisy na ciasta, tarty, desery owocowe, desery mrożone, ciasteczka oraz sporo tzw ‘podstawowych’ przepisów (np. na kremy, sosy czekoladowe, owocowe ‘coulis’, marmolady, dżemy czy kandyzowane owoce). Przepisy brzmią naprawdę ciekawie (po wstępnej lekturze bardzo spodobało mi się ciasto pistacjowo-kardamonowe), choć żałuję, że tylko niewielka część przepisów opatrzona jest zdjęciami (w przeciwnym jednak razie książka liczyła by pewnie ok. 500 stron zamiast aktualnych 280 ;) ). Jeśli lubicie przepisy Lebovitza, a przede wszystkim jeśli lubicie to co słodkie (a nawet bardzo słodkie ;) ), to  niewątpliwie książka ta Was usatysfakcjonuje.

*

*   *   *

*

miss_dahlOstatnią z książek, którą chcę Wam również dziś polecić, kupiłam już kilka miesięcy temu, jednak nie miałam jeszcze okazji napisać o niej na łamach bloga. Jest ona autorstwa Sophie Dahl (wnuczki Roalda Dahla, słynnego brytyjskiego pisarza, autora między innymi książki ‘Charlie i fabryka czekolady’), którą znacie z pewnością między innymi z programów kulinarnych (‘The Delicious Miss Dahl’ na BBC‘Apetyczna panna Dahl’ na Kuchni.tv). To coś więcej niż książka z przepisami; Sophie opowiada tutaj również o swoim życiu, pisze o tym co jadała i lubiła np. w dzieciństwie, przytacza anegdoty, pisze o swoich kulinarnych przygodach, właściwie dosyć podobnie jak w swoim programie telewizyjnym. Książka podzielona jest na pory roku i w każdej z części Sophie podaje kilka (kilkanaście) przepisów na śniadania, obiady i kolacje. Przepisy są proste i smakowite, a z książki (jak i od samej autorki :)) bije ciepło i pozytywna energia. Całość utrzymana jest w nieco rustykalnym charakterze, który ja osobiście bardzo lubię.
W tym roku ma również ukazać się kolejna książka kulinarna Sophie Dahl – From Season to Season: A Year in Recipes; mam nadzieję, że będzie równie ciekawa i godna polecenia.

*

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam już niebawem na kolejny odcinek książkowego cyklu :)

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email