Miesięczne archiwum: Sierpień 2011

Powroty…

engadin2011_1

Serdecznie dziękuję Wam za wizyty na blogu i komentarze podczas mojej wakacyjnej nieobecności. Przyznaję, iż trudno mi po tej urlopowej przerwie wrócić do ‘normalnego’ rytmu (mam zresztą wrażenie, że z roku na rok mam z tym coraz większe problemy, co – mam nadzieję – nie jest oznaką starzenia się ;) ).
Od poniedziałku więc (z lepszym lub gorszym skutkiem ;) ) powoli staram się przestawić na wcześniejsze wstawanie, na przygotowywanie zajęć na nowy kurs, na codzienne, przyziemne obowiązki. Cóż, wakacje niestety nie mogą trwać wiecznie, choć mam wrażenie, że wcale by mi to nie przeszkadzało ;)

Tegoroczny pobyt w Gryzonii (a konkretnie rzecz biorąc w Engadynie) był wyjątkowo udany. Tydzień wspaniałej, słonecznej i upalnej pogody, idealnej na górskie wycieczki (ale i na kąpiele w termach ;) ). Za każdym razem powtarzam sobie, że tydzień to zdecydowanie za krótko i że następnym razem musimy zostać dłużej. Ciekawa jestem tylko, kiedy nam się to uda, zawsze bowiem coś innego w tzw. mięczyczasie ‘wypada’…


engadin2011_2

Jeśli macie ochotę na parę dodatkowych zdjęć, to chętnie pokażę ich kilka na blogu (a więcej ewentualnie wstawię na fotobloga), od razu uprzedzam jednak, że są to przede wszystkim góry, góry i jeszcze raz góry ;)

A zanim pojawią się tutaj wakacyjne migawki oraz nowe przepisy, polecam Wam kilka zeszłorocznych sierpniowo-wrześniowych ‘hitów’, które może Was zainspirują :

- aromatyczna sól z dodatkiem suszonych warzyw - klik

selauxlegumes1

- dżem mirabelkowy z rumem / amarettoklik (o ile nie jest już na mirabelki za późno…)

confitmirabelles

Przypominam też, że powoli zaczyna się sezon na przetwory ze śliwek - klik (w tym roku – jak wszystkie właściwie warzywa i owoce – o wiele wcześniej niż zazwyczaj) :

pruneauxchocolat


i jeszcze korzenne jabłka z rodzynkami i orzechami oraz wyjątkowo pyszny dżem śliwkowo-jabłkowo-gruszkowy z porto i korzennymi przyprawami- klik

pommeprunepoireporto



Pozdrawiam serdecznie i obiecuję ‘pojawić’ się już niebawem ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Briami – warzywna grecka zapiekanka

briami

Dziś będzie krócej niż pierwotnie być miało, czas jednak goni, a bagaże nie do końca jeszcze pozamykane ;) Nareszcie chwila wakacyjnego wypoczynku w ukochanej Gryzonii, w której przynajmniej raz w roku nie może nas zabraknąć! :) Ostatni rzut oka na to, co już zostało na liście odhaczone i na to, co jeszcze zostało do zrobienia (ufff… na szczęście już niewiele ;)). I jeszcze chwila, by pokazać Wam pewne pyszne danie, idealne na nieco chłodniejsze, wakacyjne dni. To jedno z tych przysmaków, które lepiej smakują niż wyglądają ;) A mowa o greckim briami.

Być może znacie już ten przepis podany daaawno temu ;) przez niezastąpioną Bajaderkę (tutaj na forum Mniama, tutaj na Cinie) i przypomniany dwa lata temu przez Małgosięklik. Ta pyszna grecka warzywna zapiekanka pachnie słońcem, latem i wakacjami. Nie zastanawiajcie się więc zbyt długo i czym prędzej zakupcie potrzebne składniki! :)
W oryginale – klik, autorka pisze, iż używa greckich serów typu ‚kefalograviera‚ lub ‚myzithra’ (sery owcze), które można zastąpić np. parmezanem, ja jednak używam pecorino o podobnej do parmezanu konsystencji, który – tak jak w oryginale właśnie – jest również serem owczym. Im starszy, tym bardziej twardy i aromatyczny, nie wszystkim więc może odpowiadać ;)

briami

Briami

4-6 porcji

5 średnich cukinii (ok. 500g)
4 spore ziemniaki (ok. 450-500 g)
3-4 ząbki czosnku
1 duża cebula
2 duże pomidory
ok. 150 g twardego sera typu pecorino lub parmezan (w oryginale grecki ‚kefalograviera’ lub ‚myzithra’)
1/3 – 1/4 szklanki oliwy
1/4 szklanki wody (daję nieco mniej)
1 łyżka oregano (dodaję kilka świeżych gałązek)
2 łyżki świeżej, poszatkowanej mięty (lub 1 łyżeczka suszonej)
2 łyżki posiekanej natki pietruszki (w oryginale kolendra)
sól, pieprz do smaku
opcjonalnie – starta skórka z ok. ½ cytryny (nie ma jej w oryginalnym przepisie, mnie jednak jej aromat wyjątkowo tutaj pasuje)

Nagrzać piekarnik do 200-220°.
Warzywa umyć i osuszyć. Cukinie i obrane ziemniaki pokroić w 0.5 cm plasterki, czosnek pokroić w cieniutkie plasterki (lub zachować całe ząbki, jeśli wolimy je później wyciągnąć – dobrze będzie zmiażdżyć je do pieczenia). Cebulę pokroić w ćwiartki lub niezbyt cienkie piórka, pomidory obrać (możemy włożyć  je na ok. minutę do wrzątku, a następnie natychmiast przełożyć do lodowatej wody) i pokroić w ćwiartki. Ser pokroić w kawałki (niezbyt małe, by ser się stopił, a nie ‚zasuszył’ podczas pieczenia).
Wszystkie składniki przełożyć do naczynia do zapiekania, wlać wodę i oliwę, doprawić do smaku (uwaga – ser jest już dosyć słony…) i bardzo dobrze wymieszać. Piec ok. półtorej godziny (w oryginale do dwóch), mieszając od czasu do czasu, by warzywa równomiernie się zrumieniły (i by ser nie skaramelizował się przyklejony do ścianek naczynia ;)). Danie jest gotowe, gdy warzywa są dobrze rumiane i miękkie (choć ja przyznaję, że wolę gdy nie są przesadnie miękkie, ale to kwestia osobistych preferencji). Na drugi dzień zapiekanka jest równie dobra, a może i lepsza ;)
Można podawać np. z chrupiącą bagietką i plastrem fety.

Smacznego!

*   *   *

A teraz już zostawiam Was na tydzień prosząc o wyrozumiałość za ewentualny brak odpowiedzi na komentarze czy maile, dostęp do internetu bowiem będę mieć mocno ograniczony.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i po powrocie obiecuję nadrobić obiecaną Wam rok temu krótką fotorelację ;)

Do usłyszenia! A raczej do poczytania ;)

engadine2010

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Lato (?), pieczona papryka i peperonata

r_fenetre1

No właśnie, lato ze znakiem zapytania, aura bowiem nie do końca lato przypomina. A przynajmniej nie codziennie ;) Choć szczerze mówiąc nie narzekam zbytnio – ponoć zawsze może być gorzej! :D
Poza tym dzięki temu mam więcej czasu na wertowanie przewodników i planowanie wakacyjnych wojaży, więc coś za coś ;)
W kuchni nadal korzystam z darów lata. I mimo iż na targu pojawiają się już dynie, to staram się ich nie zauważać, wszak zwiastują one zbliżającą się niechybnie jesień… Do wiklinowego koszyka wkładam więc kolejne malinowe pomidory, cukinie, bakłażany i słoneczną, kolorową paprykę.


pieczona_papryka2

Paprykę najbardziej lubię pieczoną lub grilowaną. O ile na surowo jest ona dla mnie praktycznie niejadalna, to ‘przetworzona’ staje się prawdziwą delicją. Wystarczy upiec ją w całości (ok. 25 minut w 200°-220°, najlepiej z rozgrzanym grillem) obracając ją kilka razy w trakcie pieczenia, do czasu gdy na skórce pojawią się czarne plamy. Po upieczeniu możemy umieścić paprykę w hermetycznym naczyniu (lub w worku) do wystygnięcia, by łatwiej móc obrać ją ze skórki. Następnie paprykę należy przekroić, oczyścić z nasionek i jasnych błonek i pokroić w paski. Reszta zaś zależy już od naszej inwencji i potrzeby chwili ;) Możemy oczywiście spożytkować ją od razu (pasty na bazie takiej upieczonej papryki są wyśmienite! np. taka – klik), wyjątkowo pyszna jest też papryka zalana oliwą z dodatkiem czosnku i ulubionych ziół (np. oregano, tymianek czy bazylia), lekko posolona i odstawiona do ‘przegryzienia’. Możemy też dodać odrobinę soku z cytryny czy octu balsamicznego (ja często pozostawiam taką paprykę al naturale i ‘doprawiam’ przed konsumpcją).


peperonata01

A jeśli lubicie duszoną, rozpływającą  się w ustach paprykę, to polecam Wam włoską peperonatę, która jest hitem naszych wakacyjnych posiłków. Od kilku lat przygotowywałam peperonatę wg przepisu Linn, z tym że paprykę obierałam zawsze se skórki (obierakiem takim jak do pomidorów np.). Tego lata postanowiłam jednak zrobić ją nieco inaczej (wg zaleceń przepisu z biblii kuchni włoskiej -  ‘La Cuillère d’argent’) : paprykę opieka się najpierw i obiera ze skórki, a dopiero potem dusi z cebulą i pomidorami. Jeśli jednak skórka z papryki Wam nie przeszkadza, możecie z powodzeniem przetestować wersję Linn – zdecydowanie szybszą ;)

Poniższy przepis jest ‘wypadkową’ tych dwóch ulubionych oraz ‚porad’ włoskich uczniów ;)
(a przy okazji dziekuję Linn za wieloletnią inspirację :))

peperonata02

Peperonata

porcja dla 4 osób

1 kg papryki
3 czerwone cebule
4 średniej wielkości pomidory (ok. 500 g)
(lub ok. 300-350 g passaty pomidorowej)
2-3 ząbki czosnku
3-4 łyżki oliwy
ok. 1 łyżka octu balsamicznego (używam ‘kremu’ balsamicznego)
sól, pieprz do smaku
opcjonalnie – kilka łodyżek oregano lub tymianku

Rozgrzać piekarnik do 230°C (najlepiej z funkcją ‘grill’).
Paprykę umyć, osuszyć, ułożyć na wyłożonej papierem blasze i opiec z każdej strony aż skórka będzie lekko czarna. Przełożyć paprykę do hermetycznego naczynia (używam szklanego), szczelnie przykryć i pozostawić do wystygnięcia. Następnie obrać paprykę ze skórki, oczyścić z nasion i pokroić w paski (niezbyt cienkie).
Pomidory sparzyć (wkładamy je na ok. minutę do wrzątku, a następnie natychmiast przekładamy do lodowatej wody), obrać ze skórki i pokroić w kostkę.
Cebulę pokroić w piórka (niezbyt cienkie) i poddusić na oliwie dodając zmiażdżone ząbki czosnku (ok. 10 minut). Następnie dodać paprykę (i ewentualnie zioła), ocet i sól i dusić ok. 20 minut. Dodać pomidory i dusić jeszcze ok. 15 minut (lub do odpowiedniej miękkości / konsyntencji). Wyciągnąć ząbki czosnku i zioła, doprawić do smaku i pozostawić do wystygnięcia. Serwować na zimno, w temperaturze pokojowej lub odgrzewaną (na drugi dzień smakuje wybornie!).
(zachęcam Was do zrobienia od razu większej ilości peperonaty, znika bowiem w zastraszającym tempie ;) )

Ja zjadam ją np. z dodatkiem pieczywa (w formie bruschetty) i kawałka białego, koziego lub owczego sera, ale peperonata sprawdzi się również jako ‚obiadowy’ dodatek, np. do mięs.


Smacznego!


Przy okazji dziękuje też Marghericie za wszystkie pyszne włoskie receptury (i nie tylko za to ;)).

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email