Festiwal Dyni 2013

courge_NZ
Jesień, oprócz szeleszczących pod stopami złotych liści, ma dla mnie pewien dodatkowy, olbrzymi atut – dynie. I choć uwielbiam wiosenne nowalijki oraz obfitość letnich warzyw i owoców na straganach, to co roku niecierpliwie wyczekuję właśnie jesiennych dyni.
Niestety tegoroczna aura (znów) nie była dla dyń zbytnio łaskawa… Choć lato było dosyć suche, ciepłe i słoneczne, to chłodna i deszczowa wiosna mocno opóźniły rozwój roślin, tak więc odmiany, które potrzebują dłuższego czasu dojrzewania (np. wszelkie zielono-szare dynie) nie obrodziły w tym roku tak jak powinny.

courges2013_1od lewej : czerwony Rouge Vif d’Étampes – Jarrahdale – Potimarron

Te pierwsze dostępne na straganach okazy z początku września, nie są jeszcze tak smaczne jak te październikowe, dlatego zawsze cierpliwie czekam na pełnię sezonu i to dopiero w połowie października zaczynam kupować dynie, które będą leżakować w domu przez zimę (a niektóre z odmian aż do wiosny).

courges2013_2po lewej  czerwony Rouge Vif d’Étampes, po prawej – Jarrahdale

Choć moje ulubione dynie, to zdecydowanie te szaro-zielono-niebieskie (i to właśnie one najlepiej znoszą zimową hibernację), to właściwie nie sposób jest oprzeć się urokowi i innych okazów. W temacie dyń minimalizm zdecydowanie jest moją mocną stroną ;)

courges2013_3od lewej : Racer – Marble –  Potimarron

Tradycyjnie już, jak co roku, odwiedzam największe tutejsze dyniowe farmy i korzystam z okazji by móc również porozmawiać z ich właścicielami. I jak co roku staję przed olbrzymim dylematem, najchętniej bowiem kupiłabym praktycznie wszystko, co mają oni w swojej ofercie :)

courges2013_7

Jak wspominałam już kiedyś na blogu – nieodmiennie podziwiam zapał właścicieli dyniowych farm w stylu ‘self service’, gdyż przygotowanie, ważenie i ‘ometkowanie’ dyń wymaga naprawdę sporo czasu i energii. I przyznajcie sami – trudno jest się oprzeć pokusie, mając do dspozycji aż taki wybór, nieprawdaż?

courges2013_8

Co roku sprawdzam również ewentualne dyniowe ‘nowości’; i choć po tylu latach kupowania dyni większość dostępnych tutaj odmian znam już doskonale, to od czasu do czasu udaje mi się jeszcze wypatrzyć również coś nowego.
Tym razem była to np. dynia Kururu (Cucurbita maxima), z rodziny dyni Hubbard. Są to okazy o dosyć znacznych gabarytach, często ważące od 10 do 15 kilogramów, i tak jak pozostałe Hubbardy – o suchym, zwartym miąższu.

(dynia zielona – Kururu; obok – Golden Hubbard)

courges2013_kururu_goldenhub
Pojawiła się tutaj również pewna rosyjska odmiana dyni – Volga River (Cucurbita maxima) :

volga_river

Tym razem w domu zagościło nieco mniej dyni niż w zeszłym roku (niecałe 50 sztuk, ale na moje usprawiedliwienie dodam, iż niektóre są naprawdę niewielkie… ;)), a jako iż będą miały one w tym roku nieco krótszą trwałość niż zazwyczaj (właśnie z powodu kapryśniej aury i nadmiaru wilgoci), wybrałam najwięcej tych ‘odpornych’ odmian, a nieco mniej tych, które trzeba skonsumować jak najszybciej. Oto kilka z nich :

crown_prince
Crown Prince (Cucurbita maxima) to wyjątkowo smaczna dynia rodem z Australii i Nowej Zelandii. Owoce są szare, okrągłe i lekko spłaszczone (średnio od 4 do 8 kg); miąższ jest jasnopomarańczowy, dosyć suchy i zwarty, bardzo dobrej jakości. Można ją przechowywać do 8 miesięcy.

triamble

Kolejna australijska piękność to Triamble – znana również jako Tristar lub Shamrock (Cucurbita maxima), którą po raz pierwszy pokazywałam na blogu pięć lat temu – klik (wybaczcie jakość tamtych zdjęć ;)). Jest to szaro-niebieska, dawna odmiana dyni, o wyjątkowo oryginalnym trójkątnym kształtcie. Miąższ jest ciemnopomarańczowy, zwarty, bardzo dobrej jakości. Bez problemu można ją przechowywać aż do roku, a w optymalnych warunkach nawet o wiele dłużej.

nagydobosi
Inna z odmian, której leżakowanie nie jest straszne, to goszcząca u mnie co roku węgierska Nagydobosi Sutötök (Cucurbita maxima), tak jak poprzednia – wyjątkowo smaczna. Ma szaro-niebieskie owoce o wadze od 4 do 9 kg i żółto-pomarańczowy miąższ bardzo dobrej jakości.
Można ją przechowywać do 7 miesięcy, w optymalnych warunkach nawet dłużej.

blue_ballet

Blue Ballet (Cucurbita maxima) z rodziny dyni Hubbard (podobna do pokazywanej Wam trzy lata temu dyni Blue Hubbard) to kolejna z moich ulubienic. Ma jasnopomarańczwy miąższ, suchy, zwarty, bardzo dobrej jakości; owoce szaro-niebieskie, od 2 do 3 kg. Bez problemu można ją przechowywać ok. 8-9 miesięcy.

Co roku kupuję również dwie inne odmiany z rodziny Cucurbita maxima, których jedyną wadą jest fakt, iż nie można przechowywać ich tak długo, jak ich poprzedniczek :

buttercup
Buttercup to bardzo popularna i niezwykle ceniona amerykańska dynia o bardzo smacznym, lekko kasztanowym smaku. Owoce są ciemnozielone, lekko spłaszczone (wypukłe pod spodem), o wadze ok. 2 kg; miąższ lekko pomarańczowy, suchy i zwarty. Czas przechowywania – ok. 4 miesiące.

australian_butter
Australian Butter to australijska odmiana o pomarańczowo-różowej skórce i pomarańczowym, dość zwartym miaższu (waga ok. 5-6 kg). Można ją przechowywać do 3 miesięcy.

makaronowa
W sezonie zawsze kupuję też kilka sztuk dyni makaronowej (Cucurbita pepo). Ma ona owalne owoce (średnio ok. 1,5 kg), miąższ jasnożółty, po ugotowaniu / upieczeniu rozdzielający się na ‘nitki’ (stąd druga jej nazwa – ‘spaghetti’). Ze względów na walory smakowe nie jest to moja ulubiona odmiana, jest bowiem za mało ‘dyniowa’ ;), ale z tego właśnie względu często smakuje tym, którzy za dyniami nie przepadają (wszak każda potwora… ;)). Wspominałam o niej np. tutajklik, zainteresowanych odsyłam więc do tamtego wpisu.

hokkaido
I oczywiście must have każdego dyniowego sezonu, czyli Uchiki Kuri / Red Kuri, zwana najczęściej dynią Hokkaido (Cucurbita maxima).
Ciemnopomarańczowa skórka i mocno pomarańczowy, suchy miąższ o pysznym, kasztanowym smaku. To niezwykle cenna dynia ze względu na wysoki poziom witaminy A oraz karotenu. Może długo ‘leżakować’, co dodatkowo podnosi jej wartości odżywcze. Dyni z tej rodziny nie musimy obierać ze skórki, co jest ich dodatkowym atutem :) pod warunkiem rzecz jasna, iż bardzo dokładnie je umyjemy / wyszorujemy przed użyciem. Ze względu na suchy, zwarty miąższ, dynia ta jest idealna do pieczenia (kilka pomysłów np. tutaj – klik), czy do przygotowania dyniowego puree. Co tydzień zjadamy minium dwie-trzy sztuki Hokkaido i przyznam, że nie wyobrażam już sobie teraz mojej kuchni bez niej… ;)

butternut2011
Drugim must have jesieni jest dynia Butternut, czyli dynia masłowa (Cucurbita moschata). Charakteryzuje się podłużnym kształtem, beżową skórką (na zdjęciu również odmiana pomarańczowa – Orange) i pomarańczowym miąższem o lekko kasztanowym smaku. Owoce nie są zbyt duże, często od 1 do 3 kg (lub mniejsze, idealne jako osobna, pojedyncza porcja, jak np. tutajklik). To z pewnością najbardziej uniwersalna dynia : miękka, ułatwiająca obieranie skórka, bardzo małe gniazdo nasienne (więc stosunkowo niewiele odpadów ), a do tego dobrej jakości, niezbyt wilgotny miąższ. Nadaje się praktycznie do wszystkiego, choć puree z niej będzie nieco bardziej wilgotne niż z dyni Hokkaido np.

Często w języku polskim spotykam się z nazywaniem dyni Butternut dynią piżmową, z czym nie do końca się zgadzam (ale oczywiście mogę się mylić…), gdyż dynie piżmowe to cała rodzina Cucurbita moschata, które różnią się i samym miąższem i wyglądem zewnętrznym, co widać np. na poniższym zdjęciu :

courges2013_11
od lewej – Sucrine du Berry, mały Butternut, z tyłu prowansalska muszkatołowa i po prawej – Papaya

 

prowansalska_muszkatolowa
Do tej samej rodziny należy kolejna bardzo popularna dynia – wspomniana wyżej prowansalska dynia muszkatołowa (Cucurbita moschata). Jej miąższ jest delikatny, aromatyczny, o lekko muszkatołowym smaku (pachnie bardzo owocowo, melonowo). Jest pięknie żebrowana, zielona w początkowym stadium, później przechodząca w beż / brąz. Owoce mogą ważyć od 7 do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu kilogramów. Nie nadaje się do pieczenia, gdyż miąższ jest dosyć wilgotny (nie jest też więc najlepsza na puree), za to idealna będzie do wszelakich zup czy np. do wyciskania z niej soku (jeśli jesteście zwolennikami świeżych, warzywnych soków, to jak najbardziej Wam tę dyniową opcję polecam! :)).

 (poniżej w zielonym ubarwieniu)

courges2013_9

Do dyń piżmowych należy również Papaya Squash (Cucurbita moschata) : jest zielono-żółta, nakrapiana, a kształtem przypomina papaję właśnie (później, w trakcie dojrzewania, owoce stają się bardziej beżowe). Miąższ jest żółto-pomarańczowy, dosyć zwarty, lekko słodki. Można ją przechowywać ok. 5 miesięcy :

papaya

Oczywiście to nie są wszystkie dynie, które zagościły w domu w tym roku; jak zwykle jest Tetsukabuto, jest i Delicata do faszerowania i zapiekania, kilka Acornów i kilka dyni cukrowych. W celach bardziej ozdobnych niż kulinarnych, zamieszkało też z nami kilka małych Jack Be Little, a w celach tylko i wyłącznie ozdobnych – jeden turecki turban :)

turecki_turban
Mimo iż jest to dynia jak najbardziej jadalna, to jej smak niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym; tak jak np. w przypadku dyni Rouge vif d’Etampes (tzw. ‚Cinderella Pumpkin’), gdybym musiała którąś z nich zużytkować, to tylko z dodatkiem innej dyni czy innych warzyw, np. w postaci zupy (z duuużą ilością przypraw ;)).

Kupując dynie pamiętajmy by wybierać zdrowe okazy, bez plam czy uszkodzeń. Jeśli chcemy je przechowywać nieco dłużej, to wybierzmy te z dość długim ogonkiem, nigdy te które są go pozbawione. Przechowywane w suchym, w miarę chłodnym i przewiewnym miejscu, niektóre gatunki będą mogły przetrwać kilka długich miesięcy. Pamiętajmy też, by regularnie oglądać leżakujące w domu dynie i gdy tylko zauważymy na nich jakieś plamy, przebarwienia lub pierwsze oznaki psucia – natychmiast je zużytkujmy.

courges2013_5

O dyniach można by pisać bez końca. Że są piękne, to już wiemy :) Że są niezwykle smaczne – również. I jeszcze uniwersalne, gdyż przygotować można z nich praktycznie wszystko – od pieczywa, przez zupy, sałatki, tarty, zapiekanki, suflety, placki i naleśniki, farsze i nadzienia wszelakie, makarony, warzywne gulasze i kotleciki, po ciasta, musy, lody, przetwory… Do tego dynie są wyjątkowo zdrowe : są bogatym źródłem karotenu, przeciwutleniaczy, witamin A, C, E, i B, błonnika, kwasu foliowego oraz wielu składników mineralnych (m.in. cynku, żelaza, wapnia, magnezu, potasu i fosforu). Są lekkostrawne i niskokaloryczne (a zatem bardzo przyjazne również dla naszej sylwetki), a jednocześnie dzięki dużej zawartości błonnika – syte. Czego więc chcieć więcej? :)

*     *     *

W tym roku już po raz szósty zapraszam Was na nasz blogowy Festiwal Dyni. Mam nadzieję, że i tym razem uda nam się powiększyć zbiory dyniowych przysmaków oraz powiększyć grono dynioholików :)
Nowych czytelników odsyłam również do wcześniejszych festiwalowych wpisów, gdzie znajdziecie więcej zdjęć i opisów gatunków dyni, a na opublikowane już na blogu przepisy zapraszam tutajklik.
( Festiwal Dyni 2012  /  Festiwal Dyni 2011  /  Festiwal Dyni 2010  /  Festiwal Dyni 2009  /  Festiwal Dyni 2008 ).


Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego weekendu (koniecznie pod znakiem dyni! :))


I jeszcze na koniec podziękowania dla (et encore un grand merci aux propriétaires de…) :
‚La grange aux courges’ (Famille Jaquier)
la ferme de Mme Martine Meldem
‘1001 courges’

 

 

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

48 odpowiedzi nt. „Festiwal Dyni 2013

  1. Weronika

    Jestes niekwestionowanym dyniowym ekspertem.Dzieki Twojemu przegladowi dowiedzialam sie o odmianach,ktorych jeszcze w zyciu nie widzialam.U mnie sezon dyniowy w pelni.Masz racje ,to nie byla dyniowa pogoda.Juz trafilam na bardzo niesmaczne i niedojrzale Hokkaido,a wydawaloby sie,ze tak mala dynia zdazyla dojrzec.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Weroniko – i ja trafilam w tym roku na jedna bardzo niesmaczna i niedojrzala Hokkaido niestety :/ Ale to moja wina – miala na sobie jeszcze kilka zielonych plamek, a ja niestety chcialam wierzyc, ze nie bedzie tak źle ;)

      Odpowiedz
  2. Anna Maria

    Jak zawsze jesteś skarbnicą wiedzy, i Twój blog należy do nielicznych mi znanych, z których dowiedzieć się można nowych dla mnie rzeczy. Ja też myślałam, że butternut squash to dynia piżmowa, bo tak trudno czasem znaleźć właściwe polskie nazwy w necie, a dostępu do polskiej biblioteki nie mam;-)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Anno Mario – i ja nie mam niestety dostepu do polskiej biblioteki, pozostaje wiec tylko internet, choc i tu sporo jest niescislosci niestety… Dlatego tak ciezko pisze mi sie po polsku, a znacznie latwiej po francusku :))

      Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Malgosiu, ja je obieram lub nie w zaleznosci od tego, do czego sa mi potrzebne; na puree czy do zupy np. przekrajam je tylko i na pol i od razu pieke, a potem wybieram miazsz; Hokkaido zuzywam czesto ze skorka (pod warunkiem, ze jest idealnie gladka), ale przy dyni Butternut jednak mi ona przeszkadza…

      Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Wislo, przepisy juz od jutra :) I niecierpliwie czekam rowniez na Twoje :)
      Wiesz, to pewnie glupie, ale… mam zawsze wielkie opory przed rozkrojeniem kazdej z tych ‚specjalnych’ dyn… I najczesciej musze troche odczekac, zanim sie na to zdobede ;) Przy uzytkowaniu Hokkaido i Butternut takich oporow nie mam, gdyz bez problemu moge je dokupic przez cala zime :))

      Odpowiedz
      1. wisla

        Coś w tym jest. Moja jedyna, wyhodowana w ogrodzie ciągle leży na tarasie, za oknem i ozdabia krajobraz. Juz kilka razy do niej podchodziłam i ciągle nie mogę się zdecydowac :)

        Odpowiedz
  3. Gosia

    no cudny czas sobie wybralam na powrot do blogowania :) :) zaczelam Swietem Chleba,a tu juz u Ciebie moje ukochane dynie :)
    Swietne te nowe dynki pokupowalas ;) ja w tym roku nie dalam rady pojechac na moj ulubiony festiwal dyniowy,wiec nie mam zadnych nowych odmian w swoim posiadaniu :(
    Chcialam Ci napisac, ze jedna z dyn zakupionych rok temu przelezala w znakomitym stanie caly rok i zuzylam ja miesiac temu bodajze- taka ciekawostka-ile dynie lezec moga ;) Faktem jest, ze w obrebie gniazda nasiennego byla juz lekko suchawa,ale miazsz byl soczysty i niezwykle pachnacy-mysle, ze to jakas odmiana muszkatolowej byla, choc tutaj sie nazywala jak ja kupowalam Black Futsu,ale to moze lokalna nazwa albo cos…
    W kazdym badz razie ja juz dyniuje na calego ;) i na pewno opublikuje cos na blogu :)
    Pozdrawiam i milej niedzieli zycze :)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Gosiu, no wlasnie sie dziwilam, ze Cie tak dlugo nie ma… Ale na szczescie widze, ze ‚wrocilas’ :) I ze dynie znow u Ciebie zagoszcza :)
      Ja tez mialam juz dynie, ktore bez problemu przetrwaly do nastepnego sezonu, choc generalnie – jako iz na nadmiar wolnego miejsca nie cierpie ;) – zuzywam je najczesciej pozna wiosna.
      A dynie z rodziny Futsu sa smaczne, to fakt, choc ja wole te bardziej ‚miesiste’ ;)
      Czekam zatem na Twoje dyniowanie Gosiu! A u mnie pierwszy przepis juz jutro po pracy… :)

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  4. Pela

    Beo – jak zawsze czytam z zainteresowaniem Twoje wpisy , choć to trochę dla mnie fantastyka naukowa w przyrodniczej wersji. Nigdzie takiego bogactwa warzyw i tak pięknie wyeksponowanych „u źródła” nie znajdę u siebie. Nasze targowiska to miejsca, gdzie owoce i warzywa leżą niechlujnie zrzucone do skrzynek, a gdy handlarze (bo to nie są hodowcy, to pośrednicy), opuszczają plac wtedy ekipa sprzątająca przez kilka godzin ma co robić. Taki widok bardzo źle świadczy o tych, dla których żywność jest tylko przedmiotem handlu.
    Ale chociaż mogę sobie obejrzeć Twoje zdjęcia i odciąć się od skrzeczącej rzeczywistości.
    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Pelu, dziekuje! (spedzilam wczoraj prawie caly dzien na pisaniu i wybieraniu zdjec, ciesze sie wiec, ze sie podoba :))
      U nas targ ma miejsce na ulicach starego miasta i to kazdy sprzedajacy musi sam przed wyjazdem wszystko posprzatac, pozamiatac i pozostawic ulice idealnie czysta. Pewnie masz racje piszac, ze inaczej podchodza do tego prawdziwi hodowcy, a inaczej zwykli handlarze, niestety… :(

      Pozdrawiam serdecznie i milego tygodnia Ci zycze!

      Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Kasiu, u nas ostatnio praktycznie codziennie cos dyniowego, trzeba bylo bowiem przetestowac Festiwalowe potrawy! Zupy rzecz jasna tez i gdybym mogla, to wstawialabym tu praktycznie same zupy :D

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  5. ewelajna

    Bea, WSPANIAŁA robota…! Zachwyt z każdego zdjęcia:)
    Te szro-niebiesko-zielone… Mam nadzieję z kiedyś spróbować…
    Ja najchętniej wykupiłabym wszystkie rodzaje nasion…!
    Hokkaido i Butternut – dzięi Tobie mam:) i rozdaję dalej…;):):)

    Odpowiedz
  6. Agnyska81

    Dzięki Twojemu zeszłorocznemu cyklowi w tym roku zasiałam u siebie pierwszy raz dynie (Hokkaido). Niestety bardzo wcześnie w PL przymroziło i już po roślinach. W spiżarce mam 10 okazów, nie wiem jednak czy całkiem dojrzałych (zupełnie nie wiem, jak rozpoznać czy są dobre; zrozumiałam, że ta odmiana nie powinna mieć zielonych plamek).
    Potwierdzam, pieczona Hokkaido jest wyśmienita, zjadłam ze skórką ;)
    Na przyszły rok już zakupiłam nasiona Butternut, ale to chyba nie będzie jedyna zasiana odmiana, bo dyniowa mania wciąga.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Agnysko, witaj :) Ciesze sie, ze i Ty sie dyniami ‚zarazilas’ :) Jesli tak, to polecam Ci wszystkie te szaro-niebiesko-zielone (moje ulubione to te australijskie lub nowozelandzkie).
      No wlasnie, slyszalam, ze pierwsze przymrozki w Polsce byly w tym roku dosc wczesnie, a dyniom to faktycznie nie sluzy niestety :( A co do Hokkaido, to im mniej zielonych przebarwien, tym bardziej jest dojrzala, ale podczas lezakowania tez jeszcze troche ‚dojdzie’.

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  7. verO

    J’aime les courges. Leurs rondeurs, leurs couleurs …
    Même si je ne comprends pas cette langue, je retiens les liens en bas de l’article.
    Très intéressant.
    verO
    ;-)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Merci Véro! Pour moi, la courge est sans aucun doute le plus beau légume / fruit : quelle diversité de formes, de couleurs et quelle multitude de possibilités de transformation! Je pourrais sans problème vivre sur une île déserte pleine de courges :D
      Je te conseille les trois adresses ci-dessus; si tu veux acheter quelques courges pour les conserver longtemps, évite peut-être cette année la troisième adresse, car elles ont été cultivée cette fois-ci sur un emplacement assez humide et moins ensoleillé que d’habitude. Mais pour la consommation courante – pas de problème :)
      Et si tu connais d’autres adresses intéressantes, je suis bien évidemment preneuse! :)
      Bonne soirée et bonne semaine!

      Odpowiedz
  8. Magosia

    Beo- jesteś skarbnicą wiedzy w kwestii dyń :) Marzy mi się taka farma dyniowa w Polsce :) może kiedyś tak będzie. mimo wszystko dyń jest coraz więcej a ja już sezon dyniowy rozpoczęłam :) pozdrawiam serdecznie

    Odpowiedz
  9. awoz

    Je suis à la recherche de bonne recette de tarte à la citrouille pour mon copain…moi je préfère la courge sous forme de soupe . Je suis certaine de découvrir de belles trouvailles sur ton site dans les semaines à venir quand tu vas nous proposer tous plein de belles recette a la courge.
    bon début de semaine!

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Salut Anna! Malheureusement je suis plus ‚gâteau’ que ‚tarte’, mais si tu veux, je peux t’envoyer une recette ou deux par email (plutôt en fin de semaine).

      Bisous et bonne semaine!

      Odpowiedz
  10. Konwalie w kuchni

    Beo jesteś skarbnicą dyniowej wiedzy!
    W tym roku, w jednym z gospodarstw ekologicznych w moim regionie,
    pojawiły się nowe (dla mnie!) odmiany, co mnie niesamowicie ucieszyło.
    Dynie zakupione, więc nie pozostaje nic innego, jak je skonsumować ze smakiem:)
    Już nie mogę się doczekać tegorocznych festiwalowych pyszności:))
    Pozdrowienia!

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Mam nadzieje, ze odmian bedzie na rynku coraz wiecej, a przynajmniej tych najciekawszych smakowo. ‚Moja’ Pani bedzie w przyszlym roku testowac kilka nowych odmian, wiec juz teraz sie ciesze :))

      Pozdrawiam serdecznie!

      Odpowiedz
  11. dawny_basik

    Ja też z zakupami dyń zawsze czekam połowy października. Już pierwsze zakupy zrobiłam. Co do dyń piżmowych to wydaje mi się, że lunga di napoli jest piżmową dynią a kształtem przypomina butternuta tylko kolor jest zupełnie inny, ale ja specjalistką nie jestem. Taką informację podaje „moja dyniowa Pani” która już od ładnych kilku lat uprawia prawie wyłącznie dynie w różnych odmianach.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Tak tak Basiu, Lunga di Napoli jest rowniez dynia pizmowa, jednak jako iz jej egzemplarze bywaja wrecz gigantyczne (zawsze grubo ponad 10 kg), to niestety jej nie kupuje… Lunga nicejska jest juz mniejszych gabarytow (od 3 do 7-8 kg), jest tez lunga Tahitian – i ona moze wazyc od 5 do 15-16 kg (dane ‚ksiazkowe’). Pizmowa jest i Violina, i Trombolino, i japonska (okragla) Futsu, i Fagtong z Tajlandii (pokazywany w zeszlym roku). Kazda ma nieco inny smak i nieco inna konsystencje (o ksztaltach nie wspominajac ;)), jednak ten lekko owocowy, muszkatolowy posmak i delikatny, wilgotny miazsz sa dla nich bardzo charakterystyczne.
      Jutro jade do jeszcze jednej pani, moze wyszperam cos, czego nie mam jeszcze w tym sezonie? Juz sie ciesze :))

      Odpowiedz
  12. Kurka

    Dzięki temu wpisowi, uświadomiłam sobie, jak wielkim dyniowym laikiem była do tej pory!:) Jednak nigdy nie jest za późno na to, aby się uczy, wreszcie wiem, gdzie będę czerpać wiedzę. Te dynie wyglądają tak artystycznie i wyjątkowo, że zaczynam kochać jesień (zapełniając ją kolejnymi przepisami dyniowymi). Dziś zupa z dyni, pomarańczy i mleczka kokosowego, jutro placki, pojutrze polowanie na nowe okazy. Dzięki za inspiracje i relacje z tego boskiego targu!

    Odpowiedz
  13. Barwy Ogrodów

    Witaj Beo! Jak co roku od połowy września zaglądam do Ciebie, czy już powstawiałaś zdjęcia z dyniowych farm. Są obłędne!
    Ciekawe jest to, że niby nasze kraje nie są tak daleko od siebie, a poziom dyniowy jest tak różny! a przecież we wszystkich książkach kucharskich z Kuchnią Staropolską jest tyle przepisów na dynie właśnie. Sama uprawiam je od 3 lat, najpierw zaczęłam od tych ozdobnych a potem stopniowo pojawiały się różne odmiany jadalne. Jeżdżę z nimi po takich jesiennych targach, festynach jak dożynki i fajne jest to, że nawet u nas w Polsce dyni Hokkaido raczej już przedstawiać nie trzeba. Gdzie 2 lata temu jak ktoś kupował u mnie właśnie ją, to po moim komentarzu, że jest pyszną jadalną dynią o świetnym miąższu słyszałam – ” a nie nie… ja tylko tak do ozdoby chciałam…” . Teraz to się już trochę pozmieniało, ale i tak jest ciężko. A dyniowe farmy są dla mnie niedoścignionym wzorem. Bo kosztuje to ogrom pracy, pozrywać, umyć, posortować i tak wyeksponować, i jeszcze podpisać. Wielkie chapeau bas! Może i mnie uda się dołączyć do Twojego festiwalu. pozdrawiam ciepło. Paulina

    Odpowiedz
  14. skoraq cooks

    Jeżeli mi się tylko uda obfotografować moje dyniowe twory to z ogromną przyjemnością wezmę udział w tegorocznym festiwalu dyni. A poza tym jestem pod wrażeniem – tyle pięknych, cudownych dyń. Aż chcę się pichcić na żółto :-)

    Odpowiedz
  15. Pingback: Rozgrzewająca zupa dyniowa | Bea w Kuchni

  16. Pingback: 2013 w kulinarnej pigułce | Bea w Kuchni

  17. Pingback: Festiwal Dyni 2014 | Bea w Kuchni

  18. Pingback: Festiwal Dyni 2015 | Bea w Kuchni

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>