Truskawka. Rabarbar. I trochę ekologii :)

Jak pewnie już wiecie, nie kupuję żadnych niesezonowych warzyw ani owoców. I wbrew temu, co myśli (i o co pyta mnie) wiele osób, to wcale nie jest takie trudne! Naprawdę! I nasz jadłospis zupełnie na tym nie cierpi. Przecież pomidory kupowane zimą i tak nie smakują pomidorem; nawet jeśli pochodzą z jakiegoś ‘ciepłego’ kraju, to po pierwsze zostały zerwane zanim całkowicie dojrzały, a po drugie spora ilość chemii pomogła im przetrwać tę podróż (oprócz pestycydów są to także środki grzybobójcze, często niestety nie jeden, a kilka…). Dlatego poza sezonem korzystam np. tylko i wyłącznie z przecieru ze świeżych pomidorów, który naprawdę ma smak tychże :)

(o tym ‘problemie’ pisałam już w kwietniu ubiegłego roku, więc by niepotrzebnie się nie powtarzać, chętnych zapraszam raz jeszcze do tamtego wpisu)

gariguette1

Z truskawkami jest dokładnie to samo. Dlatego kupuję je tylko i wyłącznie w sezonie, najchętniej osobiście zbierane na wsi, niedaleko nas :) I jedynym wyjątkiem od tej reguły jest francuska truskawka ‘la gariguette’ (na powyższym zdjęciu). Jest to bardzo wczesna odmiana, pojawiająca się na przełomie marca i kwietnia. Jedyna chyba tak wczesna truskawka, która ma smak prawdziwego, sezonowego owocu, a nie plastiku czy tektury ;) A wiosną tego roku została ona ‘odznaczona’ specjalnym francuskim logo promującym najlepsze tylko jakościowo i smakowo produkty.

Rzecz jasna, kupuję ‘la gariguette’ niezmiernie rzadko (tylko raz lub dwa, wiosną), gdyż mimo smaku i sezonowości dochodzi jeszcze przecież problem transportu produktów importowanych i związanego z tym niepotrzebnego zanieczyszczenia powietrza. Tym razem jednak była to wyjątkowa okazja : kupując na targu rabarbar i patrząc jednocześnie na te pierwsze w sezonie truskawki (uwielbiam połączenie truskawek z rabarbarem!), w mojej głowie zrodził się pomysł. Który natychmiast chciałam przetestować. I jak najszybciej Wam go pokazać :) Nie mogłam bowiem czekać jeszcze miesiąc by sprawdzić, co z tego wyniknie ;)

Poniższy przepis, jak każdy goszczący w Mojej Kuchni, jak zwykle podpiąć można pod regułę trzech ‘S’ : szybkie, smaczne, super łatwe ;)

Rabarbarowo-truskawkowy deser z mascarpone

250 g rabarbaru
4-5 łyżek jasnego cukru trzcinowego
łyżeczka soku z limonki
otarta skórka z ½ limonki

200 g truskawek

250 g mascarpone
cukier puder do smaku (u mnie : zmielony jasny cukier trzcinowy)
1 łyżka soku pomarańczowego
1 łyżka rumu
kilka pokruszonych amaretti (u mnie : cytrynowe i pomarańczowe, pół na pół)

( przepis na amaretti tutaj )
Rabarbar umyć, pokroić na małe kawałki i zagotować z niewielką ilością wody (niecała łyżka) dodając cukier, sok i skórkę z limonki. Gotować do miękkości, aż rabarbar będzie dosyć gęsty (ok. 20 minut). Zmiksować lub przetrzeć przez sitko, wystudzić.

Mascarpone wymieszać z cukrem, sokiem pomarańczowym i rumem, dodać kilka pokruszonych amaretti (część ich zostawić do końcowej dekoracji). Wstawić do lodówki.

Truskawki umyć, dokładnie osuszyć, odszypułkować i zmiksować z musem rabarbarowym. Wstawić do lodówki.

Na dno szklaneczki / pucharka nałożyć masę z mascarpone, następnie mus owocowy i całość posypać odrobiną pokruszonych amaretti.

 

Plusem tego deseru jest to, że każda z warstw osobno również świetnie smakuje.


Dlatego swobodnie możemy podawać je razem lub osobno, dodając więcej lub mniej amaretti. Niestety sam krem z mascarpone w tym wydaniu również bardzo nam posmakował, za bardzo… ;)

Pozdrawiam serdecznie!

 

 

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

48 odpowiedzi nt. „Truskawka. Rabarbar. I trochę ekologii :)

  1. Anonymous

    Uroczo ygląda Twój deser. Lubię, gdy to co podaje się do stołu jest smaczne i piękne jednocześnie :) , czyściutkie i zachęcające do spróbowania :)

    [Monsai]

    Odpowiedz
  2. majana

    Beo, ten deser jest mega piękny i musi smakować bajkowo. Już sobie wyobrażam ten smak!:))
    Piękne zdjęcia :)
    Pozdrówki.

    Odpowiedz
  3. kasiaaaa24

    Deser wygląda cudownie :) A co do nie sezonowych owoców i warzyw – to zgadzam się. Nie raz stęskniona latem skusiłam się na pomidory bez smaku, czy jak to mówi mój mąż – ogórki o smaku trawy. Nie mówiąc już o absolutnie bezsmakowych winogronach – nawet nie wiem skąd.
    Też już się nie mogę doczekać truskawek, malin, borówek i pachnących krzakiem pomidorów :)

    Odpowiedz
  4. Elžbieta

    Bea, uwielbiam u Ciebie bywac. :) Jest tak lakonicznie i razem cieplo i przytulnie. Deser niesamowity i do wyprobowania. Ale w sezonie :) Bo my jeszcze do tylu :)

    Odpowiedz
  5. leloop

    ja chyba jednak jeszcze poczekam na prawdziwy sezon truskawkowy, bo ‘la gariguette’ choc smaczna jest o tej porze wsciekle droga (wiesz ja mam dwoje truskawozercow ;) ), Bretania to wprawdzie zaglebie truskawkowe ale mimo wszystko :(
    poza tym rabarbar w ogrodzie jeszcze musi troche podrosnac :)
    ale deser wyglada, co ja plote, jest pyszny :)

    Odpowiedz
  6. kass

    Beo cudowny deser, a co do zimowych pomidorów i innych poza sezonem sprzedawanych teraz na okrągło, to mam to samo zdanie…ja truskawki jem tylko w sezonie ich owocowania i tylko z wiadomego źródła,
    pozdrawiam środowo!

    Odpowiedz
  7. cudawianki

    beo, sama uwielbiam potrawy z regula trzech „s”. staram sie takie stosowac. tym razem jednak dalas czadu z tym deserkiem, jest boooooski! :-)

    Odpowiedz
  8. Niedzielka

    Wygląda pięknie! Uwielbiam mascarpone i truskawki, więc gdy w Polsce dojrzeją zrobię na pewno!
    Ja nie zawsze stosuję się do zasady sezonowości, ale i przy truskawkach i przy pomidorach to jakieś oczywiste dla mnie jest :)
    A reguła trzech S mnie zachwyciła!!! :D

    Odpowiedz
  9. Jo-hanah z Wrzosowej Polany

    Zawsze jestem głodna jak pooglądam te Twoje pyszności. U mnie truskawki właśnie kwitną, więc jeszcze chwila i też będę mogła poszaleć. :D
    Pozdrawiam serdewcznie

    Odpowiedz
  10. buruuberii

    Och Bea, ten deser jest obledny! A dla fanow mascarpone to juz musi byc istne szlenstwo :-)

    Polecam Ci „crema di mascarpone”, ktore z kropla rumu jest doskonale:
    makagigi.blogspot.com/2006/10/crema-di-mascarpone.html

    Odpowiedz
  11. margot

    Jak tu jest wszystko dopracowane ,każdy szczegół ,bardzo perfekcyjne podejście do tematu ,zdjęć itd
    A sam deser bardzo kuszący….

    Odpowiedz
  12. Małgosia.dz

    I co ja mam począć Bea? Jeśli publikujesz TAKIE desery, tak pięknie pokazane i oprawione, że człowiek dostaje zawrotu głowy – to ja liczę jeszcze na rozwiązanie moich problemów, które z powyższego wynikają. ;-)
    No bo tak: rabarbaru nie lubię; truskawki i mascarpone uwielbiam (truskawki nawet ‚na śmierć’); Twój deser kusi, a mnie skręca w żołądku’! Jaka jest Twoja rada Bea? :)
    Ps. Zdjęcia absolutnie cudowne. Truskawki w koszyczku gotowa jestem wprost z ekranu wyjmować. :)

    Odpowiedz
  13. evenka

    Truskawki wyjątkowo dorodne , a deserek bardzo smakowity. Niestety , raczej nie będę miała możliwości odtworzenia tego smaku , bo u mnie truskawki pozostawiają wiele do życzenia ;-)

    Odpowiedz
  14. buruuberii

    Bea, no wlasnie ta milosc do serow… Oj nie rozumiem zupelnie dlaczego (to chyba musi byc jedno z praw Murphy-ego) im cos jest lepsze tym bardziej kaloryczne…
    Pozdrowienia!

    Odpowiedz
  15. Bea

    Jak zwykle dziękuję za przemiłe słowa :)
    Cieszę się, że reguła trzech ‘s’ Wam się podoba ;) Dla mnie to niezwykle ważne, by upichcić coś smacznego, co nie wymaga spędzenia pół dnia w kuchni ;)

    Cieszę się też, że i dla Was ważna jest ‘sezonowość’ produktów. Ja często powtarzam, że za bardzo siebie lubie, by się karmić ‘byle czym’ ;))

    Elžbieto, tak mi miło, że tu bywasz! :) No i ja też czekam na pełnię sezonu, ten koszyczek był kupiony tylko na próbę generalną deseru ;)

    Leloop, u nas niestety też jest wściekle droga, więc stanowczo nie tak ‘do pojedzenia’; 250g kosztuje 5.Fr50 a w sezonie za niecałe 5 mam kilogram (osobiście zrywanych na polu ;) ), tak więc różnica ogromna niestety. Wiem, że piszę to praktycznie za każdym razem, ale naprawdę baaardzo ‘zazdroszczę’ Ci tego ogrodu!

    Niedzielko, i mnie się czasami przytrafiają maleńkie wyjątki, staram się jednak, by było to naprawdę bardzo sporadyczne. Bo i nasz organizm ponoć lepiej wtedy funkcjonuje, gdy ‘śyje’ zgodnie z porami roku ;)

    Jo-hanah, zazdroszczę kwitnących truskawek! Ja miałam tylko raz na balkonie, ale przegrałam w wojnie z mszycami niestety :/

    Buruuberii, właśnie popatrzyłam na Twój deser i już widzę, że to bardzo ‘moje’ smaki ;) Co do kaloryczności, to niestety to po części prawda, ale mnie same truskawki też do szczęścia wystarczą, więc nie jest aż tak źle ;)

    Margot, to niesamowicie miłe co napisałaś… Aś mi się cieplej na serduchu robi jak czytam takie komentarze :)

    Małgosiu, i co ja mam z Tobą począć??? ;) Mogę tylko doradzić dwie rzeczy : albo dać mniej rabarbaru a więcej truskawek (jestem pewna, że go nie wyczujesz! ;) ), albo… zrobić z samymi truskawkami zmiksowanymi z odrobiną cukru i soku cytrynowego, jak już będą pyszne, przepełnione słońcem truskawki :) A na razie, możesz zrobić sam serek ;) pyyyszny jest :)
    Czy pomogłam? :D

    Evenko, a dlaczego u Was truskawki nie są dobre? Naiwnie myślałam, że wszędzie można jakieś dobre kupić :/

    Magodo, mam nadzieję, że Ci posmakuje :)

    Odpowiedz
  16. kuchasia

    Beo zdjęcia są cudowne, a połączenie truskawek, mascarpone, rabarbaru sprawia, że ślinka mi leci na sam widok, to naprawdę świetny przepis i muszę go szybciutko wypróbować! pozdrawiam wiosennie, choć niestety w Wawie dziś pada :( ech….oby do weekendu…:))

    Odpowiedz
  17. zawszepolka

    Beo jak ja lubie te Twoje wpisy :) Zawsze mozna sie ciekawych rzeczy dowiedziec nie mowiac o tym, co nam na pastwe oczu pokazujesz :)))
    Piekne!

    Odpowiedz
  18. Casia

    Cudny deserek :) Ja, trzymając się właśnie zasady sezonowości, nie jadłam jeszcze w tym roku truskawek. I nie mogę się doczekać! :)

    Odpowiedz
  19. An-na

    Tez wolę sezonowe, ale kłopotu wielkiego nie mam, bo mnie te szklarniowe i im podobne nie pociągają…
    Ślicznie się prezentuje ten deser i smaki moje ulubione :)

    Odpowiedz
  20. awoz

    La fraise et la rhubarbe sont des maielleures amies selon moi.Je les adorent ensemble…
    Ton déssert est très inspirants.
    Bisou et bonne nuit!

    Odpowiedz
  21. evenka

    Trafiają się lepsze i gorsze w smaku , ale nawet organiczne nie smakują tak dobrze , jak te z własnej grządki (kiedyś , dawno temu) ;-)

    Odpowiedz
  22. 13ka

    Jak zobaczyłam poniższe szparagi ślinianki zaczęły mi pracować, przy deserze żołądek zaczął mi się przyklejać do kręgosłupa mimo iż przed chwilą zjadłam śniadanie. Muszę poszukać w ustawieniach czy jest tam opcja z możliwością czytania/oglądania tylko jednego wpisu dziennie bo w przeciwnym razie będę Twój blog musiała zablokować na stałe ;))) pozdrawiam
    ps
    nawet zapach roznosi mi się po domu!!!

    Odpowiedz
  23. buruuberii

    Bea, tak wiec jesli to tylko Twoje smaki, to zrob „crema di mascarpone” i zapomnijmy o wszystkich jego przywarach :)

    A sezonowosc popieram, przezroczyste pomidory w zimie to porazka. Dodam jeszcze, ze podoba mi sie to co napisalas o kupowaniu produktow z „wiadomego miejsca”, salata z krakowskich targow, ktora rosnie w cieniu wyziewow z kominow juz od lat mnie nie pocaga…

    Odpowiedz
  24. Bea

    Widzę, że nie ja jedna lubię połączenie truskawek i rabarbaru :) Co mnie bardzo cieszy ;) No i jeszcze mascarpone! ;)

    Lukrecjo, wychodzę z założenia, że od czasu do czasu nawet na coś bardziej kalorycznego można sobie pozwolić, wszak nie wożna wszystkiego sobie w życiu odmawiać! ;)

    Aga, mam nadzieję, że już się wyspałaś ;)

    No tak Evenko, rozumiem… Może w takim razie choć w skrzynce na balkonie? ;)

    13ka, dziękuję za wizytę! I mam nadzieję, że jednak Mojej Kuchni nie zablokujesz na stałe (tym bardziej, że nie codziennie zamieszczam takie kaloryczne przepisy ;) ).

    Buruuberii, tak, zrobię ‘crema di mascarpone’ już nie bawem, nie myśląc o niepotrzebnych jego ‘minusach’ ;)

    Anna, moi aussi je trouve que c’est un des meilleurs mélanges possibles!
    Gros bisous!

    A wszystkim przesyłam duuużo słońca, bo dziś u nas prawdziwe lato :)

    Odpowiedz
  25. Strony Smaku

    cudowny deser! tez musze sprobowac. czekam na truskawki – u nas mozna zerwac sobie samemu z pola i wrzucic kaske do specjalnej skrzynki.
    swoja droga, to jak tam u was w szwajcarii wyglada bezpieczenstwo zywnosci na bazarku? czy rolnicy stosuja jakies bio-oznaczenia? czy moze jest jakis bio-bazarek? u nas w grazu jest jeden, ale niestety na drugim koncu miasta, troche za daleko jak na rower, a i komunikacja miejska sporo czasu zajmuje, ze o emisjach nie wspomne. na moim najblizszym bazarku nikt nic nie oznacza, wiec pozostaje sie pytac i ufac. warzywa maja tylko sezonowe, czyli np. w zimie nie dostane pomidorow.
    czasem nurtuje mnie jednak, ze rozni rolnicy, ktorzy mowia innymi lokalnymi akcentami (a wiec mieszkaja w roznych czesciach styrii), maja warzywa i owoce, ktore wygladaja tak samo, jakby byly z tego samego pola. ostatnio szczegolnie takie wielkie rzodkiewki (tak wielkie, ze az sie ich boje;). a w sieciowce billa, gdzie mozna dostac bio-rzodkiewki, sa one ze 3-4 razy mniejsze…wiem, ze sa rozne dyrektywy, ktore reguluja wyglad warzyw i owocow, ale mimo to watpie…w prasie tutejszej natomiast byla seria artykulow, ze rolnicy importuja sezonowa zywnosc z wloch i sprzedaja na targach jako swoja. sama nie wiem…w kazdym razie swiatowy handel sie liberalizuje i bazarki moga stac sie coraz bardziej ubogie, a nas czeka zalew zywnosci z brazylii zwlaszcza, ktora juz nazywana jest chinami rolnictwa. ja bym np. chciala na bazarze cukier z burakow cukrowych kupic, a nigdzie tego juz nie ma:( i pewnie czeka nas niebawem trzcina cukrowa w wiekszosci sklepow…

    Odpowiedz
  26. Bea

    Witaj, po tak długiej przerwie w wirtualnym świecie ;)
    Co do ‘mojego’ bazarku, to sprzedawcy ‘bio’ mają specjalnie oznakowane miejsce i kontrole są regularne, więc nie słdzę, że by próbowali w tym względzie oszukiwać; poza tym te warzywa bio zupełnie inaczej wyglądają ;) Co do innych sprzedawców, to staram się kupować tylko u tych, których znam. Na niektórych np. się zawiodłam, wię omijam ich szerokim łukiem. Kilku sprzedawców znam już teraz z ich własnych farm / rolnictw, więc wiem, że mogę im zaufać. Są oni zrzeszeni w takim ‘związku’ i nawet jeśli nie wszyscy są 100% bio, to używają naprawdę bardzo znikomej ilości chemii. I naprawdę wiem, że tak jest. Wolę kupować od rolnika, którego już znam, bo wiem, że to jemu płacę za jego trud i pracę. Jakże ciężką pracę.
    Co do tych wielkich rzodkiewek, to trochę mnie to dziwi, no ale kto wie…
    A co do włoskich produktów czy sprzedawców (nie obrażając nikogo!!!) to mimo wszystko wolę tych moich ‘tutejszych’, gdyż nigdy przecież nie wiadomo, jak naprawdę tamte produkty zostały wyhodowane. Wolę więc zapobiegać, niż później żałować ;)
    Wiesz, tutaj w supermarketach często jest to samo : czosnek chiński np., a przecież tutejszy też rośnie! Nigdy takiego nie kupuję. Wiem, że to co robię, to tylko kropla w morzu, ale taka już jestem i nic na to nie poradzę ;) Dla mnie to naprawdę jest coś naturalnego i oczywistego.
    A czy mogę na koniec zapytać dlaczego wolisz cukier buraczany od trzcinowego?

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  27. aklat

    Wygląda pysznie! Bea ty z kilku prostych składników potrafisz wyczarować prawdziwie wykwintne danie :) Wspaniale :)

    Odpowiedz
  28. alizee

    O matko, ale mi narobiłaś smaku na truskawki, ale też kupuję tylko sezonowe.
    Niedawno co prawda dałam się skusić na prośbę córeczki, fuj co za świństwo.
    Ja też uwielbiam regułę 3 S.:-))))
    Pozdrawiam serdecznie

    Odpowiedz
  29. aga-aa

    Beo niestety…byłam w miarę wyspana, ale dziś znów ledwo trzymam się na nogach, moja piękna siostra całą noc próbowała pozbawić mnie uszu ;)

    ja też rzadko kupuję niesezonowe produkty, choć przyznam ze wstydem, że może ie tyle ze względów zdrowotnych a raczej cenowych…

    Odpowiedz
  30. emma001

    ja też uważam ze pomidory kupowane w zimie nie mają tego smaku.

    Taki deserek to ja bym sobie zjadła ;) Kocham truskawki i wszystko co truskawkowe.

    Jeszcze raz dziekuje za ten link i za pomoc ;)

    Odpowiedz
  31. Bea

    Dziekuje za komentarze i mile slowa :)

    Chetnie bym Was poczestowala, gdyby tylko to bylo wirtualnie mozliwe ;)

    Emmo, nie ma za co, ciesze sie ze moglam pomoc!

    Pozdrawiam Was wszystkich!

    Odpowiedz
  32. Anoushka

    No tak… Widzialam, ze tak bedzie… Zanim usiade do stolu minie jeszcze kilka godzin, a ja patrze na Twoje zdjecia i skreca mnie z glodu!

    Hmmmm :)

    Odpowiedz
  33. Bea

    Nie ciesze sie, ze Cie skreca z glodu, ale wole to niz odwrotne objawy ;)
    Nie wiem jak u Was, ale u nas sie mocno teraz zachmurzylo, chyba pogoda w weekend nie dopisze…
    W taka pogode to chyba bedzie raclette jutro ;)

    Odpowiedz
  34. Joanna

    Ja chcialam tylko dodac ze Twoj blog jest niezmiernie ciekawy. Ja rowniez uwielbiam gotowac i uzywac jak nawiecej ekologicznych produktow. Ostatnio bylam we Wloszech (w kilkunastu regionach) i zachwycalam sie wloskimi przysmakami. Spedzilam rowniez kilka dni w Lugano, Szwajcaria – gdzie bylam niesamowicie ujeta krajobrazem, obyczajami oraz swiezoscia i prostota kuchni regionalnej. Ja mieszkam 17 lat w USA gdzie proste jedzenie ekologiczne dopiero wchodzi bardzo wolnymi krokami.
    Dziekuje za mozliwosc czytania twojego blog.
    ~ Joanna

    Odpowiedz
  35. Bea

    Witaj Joanno! Bardzo dziekuje za tak mily komentarz; ciesze sie niezmiernie ze Ci sie tu u mnie podoba i ze moge Cie wirtualnie u siebie goscic :)
    Ja rowniez jestem pod wrazeniem Lugano i Ticino ogolnie, spedzilam tam jedne z przyjemniejszych wakacji :)
    Ciekawe jest to co piszesz o zywnosci ekologicznej w Stanach, bo bylam przekonana, ze jest zupelnie inaczej! I ze to u Was jest wiekszy wybor takich produktow wlasnie… Ale wszystko tez pewnie zalezy od regionu, miejscowosci itp.
    W kazdym razie bardzo mi milo, ze mnie odwiedzilas :)
    Zapraszam jak najczesciej :)

    Pozdrawiam serdezcnie!

    Odpowiedz
  36. Joanna Dobek Ciampa

    Dziekuje za mile slowa Bea. Masz racje, u nas jest b. duzy wybor tzw. „ecogreen” i „organic” productow ale niestery jedzenie jajo tako nie jest kontrolowane przez nasza „Food administration”. Organiczne jedzenie w Stanach to nie to samo co ekologiczne jedzenie w Europie, szczegolnie jezeli chodzi o warzywa i owoce. Mimo ze nazywaja sie „organic”, niektore nawozy sa dopuszczalne i rolnicy je uzywaja. Podobnie z miesem, mimo ze „ekologiczne” zawiera niektore antybiotyki.

    Odpowiedz
  37. Bea

    To smutne co piszesz Joanno, nie sadzilam ze tak jest :/ W Szwajcarii jest to bardzo kontrolowane, wiec naprawde moge ufac znaczkowi ‚bio’. Mniej ufam takim pol-oficjalnym produktom ekologicznym (wewnetrzny label sieci supermarketow), gdyz nie sadze ze sa az tak bardzo kontrolowani. Przyznaje jednak, ze kupienie produktow ekologicznych nie graniczy z cudem, sa w sumie latwo dostepne.
    Gdy przyjechalam tu nascie lat temu, to bylam pod wrazeniem sklepikow ze zdrowa zywnoscia : nigdy nie widzialam tak wielkiego wyboru produktow ‚bio’. Oczywiscie warzywa czy owoce ‚organic’ nie wagladaja tek dorodnie jak te ‚zwykle’, mnie jednak to zupelnie nie przeszkadza, nie to sie bowiem dla mnie liczy.
    No i problem miesa naszpikowanego antybiotykami (i mleka przyokazji…) to juz wogole osobny rozdzial niestety :/

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>