Miesięczne archiwum: Marzec 2008

Wiosna, wiosna, wiosna… ach to Ty !

lacmars3

Wiosna nareszcie decyduje się na przyjście. Coraz więcej pąków wszędzie, coraz więcej zieleni i wiosennych barw. Przyroda znów budzi się do życia : nasze ‘jeziorne’ ptactwo dobiera się w pary, wszędzie słychać śpiew i ich wiosenne nawoływanie. Nie mogłam oprzeć się widokowi tych dwóch ‘tulących’ się mew :

lacmars5

W tak piękny, słoneczny dzień, wszyscy i wszystko (również łabędzie ;) korzystają z wiosennego słońca :

lacmars4

Po tych kilku długich szaro-burych miesiącach każda komórka mojego organizmu domaga się słońca i ciepła i najchętniej cały dzień spędziłabym kontemplując wiosenne pejzaże; to dla mnie jeden z najpiękniekszych widoków : wiosenny brzeg jeziora i lekko przykryte jeszcze śniegiem góry.

lacmars1

lacmars2

Po takim słonecznym spacerze wracam do domu w zupełnie innym nastroju; to niesamowite, jak odrobina słońca właśnie, niebieskie niebo i budząca się do życia przyroda potrafią dodać nam energii i pozytywnie nas ‘naładować’. Dlatego nawet w kuchni nie mam już ochoty na jesienno-zimowe dania i robie wszystko, by przywołać i zatrzymać ten wiosenny nastrój.
Może więc i Wy macie ochotę na odrobinę słońca? Jeśli tak, oto cytrynowo-makowe muffinki, które z pewnością dodadzą nam wszystkim pozytywnej energii :)

muffcitron1

(przepis zmodyfikowany przeze mnie, oryginał tutaj )

Muffinki cytrynowo-makowe

Na 12 sztuk

300 g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g jasnego cukru trzcinowego
2 jajka
300 ml jogurtu
60 g stopionego masła
3 łyżki ziaren maku
otarta skórka z 1 cytryny + 1 limonki

lukier :100 g cukru pudru + 3 łyżeczki soku z cytryny (dobrze wymieszać na gładką masę)

Wymieszać suche składniki : przesianą mąkę z proszkiem oraz cukier. Lekko roztrzepać jajka, dodać jogurt i masło, wymieszać. Następnie wlać mokre składniki do suchych, dodać mak i skórkę cytrynową i dobrze wszystko wymieszać (starając się jednak, by czynność ta trwała jak najkrócej).
Napełnić formę muffinkową i piec ok. 25-30 minut w temperaturze 170°C.
Jeszcze ciepłe posmarować lukrem.

Jeśli lubicie bardzo ‘soczyste’ muffinki i jednocześnie chcecie, by były nieco mniej cytrynowe, polecam Wam również inną metodę, a mianowicie : wymieszać 1 łyżkę soku z cytryny z 2 łyżkami soku pomarańczowego i 50 g cukru pudru; lekko przestudzone muffinki ponakłuwać patyczkiem a następnie nasączyć przygotowanym lukrem.

Jeśli natomiast wolicie zrobić muffinki bez lukru, radzę dodać nieco więcej cukru do ciasta, gdyż ciasto jest raczej mało słodkie.

A tutaj jeszcze lukier w wersji bardziej makowej ;)

muffcitron2

Smacznego!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Makaroniki raz jeszcze :)

mesmacarons1

*
I stało się. Zdopingowana przez Margot postanowiłam jednak spróbować moich sił i zrobić moje pierwsze własnoręczne makaroniki :) Problem numer jeden to wybór przepisu, jest ich bowiem kilka, przy czym niektórzy preferują makaroniki na bezach francuskich, inni na włoskich. Jako, że przy robieniu bezy włoskiej (białka ubijane są z syropem cukrowym o temperaturze 110°C) konieczny jest termometr, którego jeszcze niestety nie posiadam, postanowiłam więc na ten pierwszy raz przetestować dwa francuskie przepisy : pierwszy na makaroniki o smaku róży (moje ulubione) ze strony Pure Gourmandise (czyli Czyste Łakomstwo ;) ) a drugi to przepis na makaroniki czekoladowe (wg Larousse du chocolat Pierre’a Hermé).
Po raz pierwszy też postanowiłam dokładnie trzymać się przepisu, nawet jeśli baaardzo miałam ochotę zrobić coś ‘po swojemu’ ;) Jedyne co zmieniłam, to krem w makaronikach o smaku róży, gdyż w oryginale jest to masa z owocami liczi. Podam Wam obydwa przepisy i sami zdecydujecie, który najbardziej Wam odpowiada :)

*

Makaroniki o smaku róży

3 swieże i zimne białka (które były w lodówce przez min. 3-4 dni)
125 g bardzo drobno zmielonych migdałów + 210 g cukru pudru
30 g drobnego cukru
barwnik (u mnie koloru różowego)

na krem :

150 g bialej czekolady
150 g mascarpone
woda różana

Zmiksować razem cukier puder i mielone migdały (najlepiej w blenderze), następnie starannie przesiać otrzymaną mieszankę i odrzucić ewentualne zbyt duże kawałki migdałów (im migdały będą drobniejsze, tym gładsza będzie powierzchnia makaroników).
Ubić białka na sztywną pianę : najpierw dodać tylko jedną łyżkę cukru (kiedy w białkach robią się już ‘ślady’ po mikserze), następnie dodać resztę cukru i ubijać na maksymalnej szybkości). Pod koniec ubijania dodać kilka kropli barwnika i dobrze wymieszać z białkami (uwaga : po upieczeniu kolor będzie jaśniejszy).
Dodać przesianą mieszankę cukier/migdały i dobrze – lecz delikatnie – wymieszać; masa ma być błyszcząca i gładka.
Dużą blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Masę białkową włożyć do rękawa cukierniczego i wyciskać małe krążki (ok. 2 cm średnicy) rozmieszczając je na papierze w układzie rombowym (jak „5″ na kostce do gry). Następnie zostawić makaroniki na blasze do ‘przesuszenia’ (w temperaturze pokojowej) minimum 20 minut, można nawet do kilku godzin.
Do pieczenia blachę z makaronikami postawić na dwóch identycznych blachach, co ma sprawić, że makaroniki ładniej urosną podczas pieczenia ; niestety, nie posiadając trzech identycznych blach, upiekłam moje makaroniki w sposób tradycyjny).
Piec je około 13 min w temperaturze 150°C (15 – 20 minut jeśli makaroniki są duże). Drzwiczki piekarnika mają być uchylone, by makaroniki nie popękały (chyba, że piecze się z termoobiegiem).
By lepiej odklejały się od papieru po upieczeniu, można wlać odrobinę zimnej wody pod jeden koniec papieru, uważając jednak by nie zamoczyć makaroników. Zostawic je na kratce do całkowitego wystygnięcia. Do mojej masy, czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej i po lekkim przestudzeniu wymieszałam ją z mascarpone, dodając mniej więcej łyżkę wody różanej (radzę najpierw wlać jej mniej i ewentualnie dodać odrobinę po spróbowaniu). Gdy masa zaczyna tężeć (ja wstawiam ją na moment do lodówki) i gdy makaroniki są już całkowicie wystudzone ‘sklejamy’ je podwójnie odrobiną masy (ok. pół łyżeczki) i odstawiamy w chłodne miejsce. I uzbrajamy się w cierpliwość czekając na degustację :)

*

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Makaroniki czekoladowe

Etap 1 : przygotować ‘ganache’

300g miękkiego masła
320g gorzkiej czekolady
220 ml mleka

Utrzeć masło na kremową konsystencję. Rozdrobnić czekoladę. Zagotować mleko i część wlać do czekolady mieszając delikatnie, dolewać mleka po trochu. Gdy mieszanka ta się lekko przestudzi, dodać masło i delikatnie wymieszać.
Przykryć i odstawić w chłodne miejsce.

Etap 2 : makaroniki

480g cukru pudru
280g bardzo drobno zmielonych migdałów
40g gorzkiego kakao
7 białek

Przesiać cukier, migdały i kakao, wymieszać. Białka ubić i delikatnie dodać do nich migdały z cukrem. Tak otrzymaną masą napełnić rękaw cukierniczy i wyciskać krążki o ok. 4 cm średnicy (lub mniejsze / większe w zalezności od naszych upodobań) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawić do ‘przeschnięcia’ na ok. 15 minut i nagrzać piekarnik do 140°.

Etap 3 : pieczenie

Makaroniki o średnicy 4 cm piec ok. 15 minut (nie zapominając o uchylonych drzwiczkach piekarnika). I jak wyżej : po upieczeniu, lekko podnieść jeden z rogów papieru i wlać zimnej wody na blachę, dzięki czemu makaroniki łatwiej się odkleją. Zostawić na kratce do wystygnięcia.

I na koniec, ‘sklejanie’ i degustacja :)

(ja zrobiłam z dwóch białek i wyszło mi ok. 26 pojedynczych ‘ciasteczek’ o średnicy 3,5 cm.)

mesmacarons2

Przyznaję, te moje makaroniki nie są oczywiście tak piękne jak te które zazwyczaj kupuję, ale są pyszne, co samo w sobie jest dla mnie ogromną satysfakcją :)
Pisać można by o nich jeszcze dużo : według niektórych źródeł lepiej jest używać białek o temperaturze pokojowej, według innych mają być jak najzimniejsze (najlepiej odzdzielić je od żółtek minimum 24 godziny przed użyciem, a najlepiej 3-4 dni wcześniej); ważna jest też konsystencja ubitych białek : nie mogą być zbyt sztywne. Co do ‘przesuszania’ makaroników przed ich pieczeniem, zdania też są podzielone : według niektórych, wystarczy 20-30 minut, według innych potrzeba na to kilku godzin. Przykładów tego typu jest wiele, więc metodą prób i blędów należy znaleźć swój złoty środek na idealne domowe makaroniki.

Ciekawa jestem czy ktoś z Was wypróbuje któryś z podanych tu przepisów; a jeśli macie inne, ulubione, to też chętnie o nich poczytam ;)

Pozdrawiam!

…………………………………………………………………………..

Recette en français – Macarons

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czosnek niedźwiedzi i zapiekane jajka

aildesours2

Jedną z pierwszych kulinarnych oznak wiosny jest dla mnie pojawienie się czosnku niedźwiedziego na straganach. Jeśli wybieramy się po niego do lasu, należy uważać gdyż jego liście są bardzo podobne do liści konwalii i zimowita jesiennego (które to są trujące ! ! !) ; jednak by się upewnić czy trafiliśmy na odpowiednią roślinkę, wystarczy lekko potrzeć w palcach listek : od razu poczujemy wydzielający się lekki zapach czosnku. Jako, że obydwie rośliny są spokrewnione, mają podobne właściwości : czosnek niedźwiedzi ma bowiem „silne działanie bakteriobójcze, obniża ciśnienie krwi, korzystnie działa na serce, zapobiega nowotworom złośliwym, miażdżycy, pobudza wydzielanie soku żołądkowego i żółci; zawiera też dużo witaminy C i pobudza apetyt” (Wikipedia). Jednym słowem, samo zdrowie ;)
Ja dodaję go praktycznie do wszystkiego : do zup, by zaostrzyć ich smak, do serowo-jajecznych zapiekanek, do farszu na ravioli, do sałatkowego vinaigrette, robię z niego również ‘czosnkowe’ aromatyczne pesto.
Ostatnio dodałam go do zapiekanych jajek. Jeśli jednak nie lubicie tego specyficznego, czosnkowego smaku, możecie oczywiście zrobić poniższe ‘małe danie’ pomijając go i doprawiając na Wasz ulubiony sposób :)

oeufcocotte1

Zapiekane jajka (œuf cocotte)

Na 4 porcje :

2-3 łyżki masła lub oliwy z oliwek
200 g pieczarek
1 szalotka lub mała cebula
2-3 liście czosnku niedźwiedziego
ok. 180 ml śmietany
120 g żółtego ‘twardego’, dość ostrego sera (startego)
4 jajka
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
szczypiorek do dekoracji
+ masło do wysmarowania foremek

Szalotkę / cebulę drobno poszatkować i zeszklić na maśle; dodać wyczyszczone i starte na grubych oczkach pieczarki, udusić (ok. 20 min), doprawić do smaku. Liście czosnku niedźwiedziego umyć, dobrze osuszyć i poszatkować; dodać je do pieczarek już po zdjeciu ich z ognia.

Foremki (remekiny) dobrze wysmarować masłem. Na dno wlać 1-2 łyżki śmietany, następnie nałożyć 1-2 łyżki startego sera, odrobinę gałki muszkatołowej, ok. 2-3 łyżki uduszonych pieczarek, na to znów trochę startego sera, 1-2 łyżki śmietany + odrobinę gałki muszkatołowej; na koniec wbić jajko i posypać serem.

Piec w kąpieli wodnej, ok. 10-12 minut w temp. 180°.

Przed podaniem udekorować posiekanym szczypiorkiem.

Proporcje są ‚orientacyjne’, gdyż wszystko zależy od wielkości użytych foremek rzecz jasna.
To tylko jedna z wersji œuf cocotte gdyż wariacji na ten temat jest wiele : można zrobić je tylko z serem i śmietaną, można dodać kawałki szynki lub innej wędliny, można zrobić je z uduszonym z cebulą i czosnkiem szpinakiem, z pikantnym sosem pomidorowym, z ‘resztkami’ ratatouille lub innego warzywnego dania, a w wersji bardziej ‘luksusowej’ zrobić je z wędzonym łososiem. Można też za każdym razem używać innego typu sera (gruyère, kozi, owczy, pleśniowy, itp.) gdyż w tym temacie chyba wszystko jest możliwe, zasada jest jedna : wszystko ‘przykryte’ jest jajkiem ;)
I zapewniam Was, że nic nie smakuje tak wspaniale jak kawałek pieczywa zamoczony w takim oto lekko płynnym żółtku :

oeufcocotte2

Smacznego!

…………………………………………………………………………

Recette en français – Œufs cocotte à l’ail des ours

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email