Pieczona dynia z ‚pangrattato’

courge_pangrattato1
Mimo tak wielu dyniowych przepisów, które przewinęły się już przez moją kuchnię, zawsze najchętniej wybieram te z udziałem pieczonej dyni. To nie tylko najsmaczniejszy, ale i najmniej kłopotliwy sposób na nią (pomijając oczywiście uprzednie ewentualne obieranie i krojenie ;)).
Tym razem wybórł padł na przepis Katie Quinn Davies z jej książki ‚What Katie Ate’ (o której wspominałam na początku tego roku). Dynia serwowana jest tutaj w towarzystwie aromatycznego, pietruszkowo-szałwiowego pangrattato czyli czegoś w stylu kruszonki z lekko czerstwego, podsmażanego na oliwie chleba (radzę od razu przygotować go więcej niż w przepisie ;)).

courge_what_kate_ate2
Nieznacznie zmodyfikowałam recepturę, dorzucając do listy składników również czosnek i płatki chili, bez nich dynia była bowiem mało wyrazista. Skróciłam też czas pieczenia, gdyż ‘przepisowe’ 35-40 minut to dla średniej wielkości kawałków dyni zdecydowanie za dużo.
Użyłam tutaj pestek z wydrążonej dyni, możecie jednak użyć też już wyłuskanych pestek i zamiast piec je w piekarniku, można zrumienić je tylko na patelni (jednak te z piekarnika są o niebo lepsze! często mieszam je z przyprawami – np. z naszym ulubionym curry – i podaję je jako ‘przegryzkę’; można też najpierw je lekko przesuszyć).

courge_pangrattato2
Pieczona dynia z pangrattato

1 kg dyni
2 gałązki rozmarynu
1 – 2 ząbki czosnku
2 łyżeczki mielonego kuminu
¼ – ½ łyżeczki płatków chili
3 łyżki oliwy
sól morska + pieprz z młynka
nasiona dyni (użyłam tych z rozkrojonej dyni) + 1 łyżka oliwy + szczypta kuminu i chili

na pangrattato:
2 łyżki oliwy
2 szalotki
1 ząbek czosnku
ok. 40 g miąższu dobrego chleba na zakwasie / wiejskiego (lekko czerstwego / 1-2 dniowego)
kilkanaście listków szałwii
mały pęczek natki pietruszki
sól morska + pieprz z młynka

Piekarnik nagrzać do 230 – 240 st.
Dynię obrać, wydrążyć i pokroić w 2,5 cm kostkę (jeśli używamy dni Hokkaido etap obierania ze skórki możemy pominąć).
Igiełki rozmarynu bardzo drobno posiekać, czosnek zmiażdżyć i b.drobno posiekać lub rozetrzeć w moździerzu / przecisnąć przez praskę.
Kumin, rozmaryn, czosnek i chili wymieszać z oliwą, dodać dynię, posolić, ewentualnie doprawić pieprzem i dokładnie wymieszać. Przełożyć na wyłożoną papierem blachę i piec ok. 20 – 25 minut (do miękkości).
W tym czasie przygotować pangrattato.
Chleb rozdrobnić (miksuję w malakserze lub siekam). Szałwię i natkę pietruszki drobno poszatkować.
Ząbek czosnku zmiażdżyć i b.drobno posiekać lub rozetrzeć w moździerzu / przecisnąć przez praskę. Szalotki b. drobno poszatkować i smażyć je na rozgrzanym tłuszczu przez ok. 5 minut (unikamy zbrązowienia), a następnie dodać czosnek i smażyć jeszcze chwilę. Dodać zioła i chleb, posolić, dokładnie wymieszać z szalotkami i smażyć kilka minut (mieszając od czasu do czasu), aż chleb zacznie się rumienić. Przełożyć do miseczki.
Upieczoną dynię przykryć, by pozostała ciepła.
Obniżyć temperaturę do 200 – 220 st.
Oczyszczone i osuszone nasiona dyni wymieszać z 1łyżką oliwy, sporą szczyptą kuminu i płatków chili, posolić i ułożyć na wyłożonej papierem blasze; piec ok. 10 – 15 minut, aż nasiona będą dobrze rumiane.
Serwować dynię posypaną pangrattato i upieczonymi nasionami.

courge_pangrattato_graines

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

38 odpowiedzi nt. „Pieczona dynia z ‚pangrattato’

  1. italia od kuchni

    Pangrattato, droga Beo, znaczy dosłownie „tarta bułka” (kolokwialnie rzecz ujmując), nic więcej :). Można kupić w sklepie gotowiec lub zmielić w domu czerstwy chleb, bułkę lub każdy inny rodzaj pieczywa. Ale przyznaję, że zostawione w oryginalnej włoskiej wersji językowej od razu lepiej brzmi ;)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Dokladnie tak Italio – brzmi o wiele lepiej niz ‚bulka tarta’ :) tym bardziej, ze gdy uzywam miazszu chleba, to nie ma on konsystencji bulki tartej :) Pozostawilam wiec ‚pangrattato’ napisane kursywa, tak jak w przepisie oryginalnym, gdyz przy uzyciu typowej bulki tartej smak jest jednak inny.
      I oczywiscie wiem, ze bulke tarta mozna kupic w sklepie lub przygotowac sobie w domu mielac czerstwy chleb lub inny rodzaj pieczywa :))

      Odpowiedz
      1. italia od kuchni

        Wybacz mi, że znając język włoski, zostawianie takich pojedyńczych wyrazów jest dla mnie trochę pretensjonalne i śmieszne :) Ale to wina glównie anglojęzycznych źródeł, bo oni często zostawiają przetłumaczalne słowa w oryginale, pewnie nie wiedząc, co dosłownie znacząc, a inni potem czerpią od nich przepisy.
        Okruchy chleba podtostowane na patelni to po włosku raczej „briciole”, aniżeli pangrattato, tak na marginesie.
        Takie jednowyrazowe wstawki w nazwach dań są po prostu głupie. Nie uwzględniam tu oczywiscie słówek nie dających się przetłumaczyć (nazw własnych, które na stałe weszły do slownika). Potem mamy na blogach cyrki w postaci „involtini z bakłażana”, „panino z prosciutto”, czy „kotlety z salsiccia”. Widziałam też, jeśli dobrze pamiętam, perełkę w języku francuskim – „zupa z oignon” :D. Już by chociaż całą nazwę podali w obcym języku, a nie taka błazenada.
        Wybacz mi, ale mam takie zdanie na ten temat i nic na to nie poradzę :).

        Odpowiedz
          1. italia od kuchni

            Nie, moja droga, nie zrozumiałaś. Nie uważam wpisów za głupie. Mój komentarz nie był skierowany przeciwko Tobie, bo Cię bardzo lubię i twojego bloga także i to się nie zmieni. Odniosłam się tylko do samego zjawiska nadużywania nieprzetłumaczonych słówek, gdzie nie mamy do czynienia z nazwą własną.. Zresztą nie tylko ja tak uważam, wiem, że mnóstwo ludzi ma podobne zdanie, tylko ja mam odwagę je po prostu od czasu do czasu wyrażać, podczas gdy inni siedzą cicho :))))
            A teraz zmykam na zakupy, bo chcę zrobić dzić gratin z pyrek :D

          1. italia od kuchni

            Italia to nazwa własna, tak jak imię. Określenie to funkcjonuje poza tym też w języku polskim, równoważnie ze słowem Włochy, więc pudło. A małe „i” to tylko zabieg artystyczny. Ale musiałaś oczywiście chwycić się brzytwy…

          2. Małgosia

            Owszem pudło :) ale w Twojej interpretacji ;) Zgodnie z zasadami w języku polskim stosujemy w nazwach geograficznych polskie egzonimy ( polskie nazwy geograficzne ). Endonimy ( nazwy oryginalne) stosujemy jeśli nie ma egzonimów. ” Ale przyznaję, że zostawione w oryginalnej włoskiej wersji językowej od razu lepiej brzmi ;) ” Wybacz mi, że znając język polski, zostawianie takich pojedynczych ( nie pojedyńczych jak napisałaś…ale to dość częsty błąd językowy ;) wyrazów jest dla mnie trochę pretensjonalne i śmieszne :D I nie jest to moje zdanie na ten temat, tylko obowiązująca zasada…rady więc na to nie ma . Piszesz, że małe „i” to zabieg artystyczny. A jaki jest w tym artyzm, bo nie mogę się doszukać ?

  2. le-vinrouge

    Jeśli chodzi o dynię jestem zupełnym laikiem, ale smak zupy z dyni, który niedawno poznałam jest strzałem w dziesiątkę.
    Twój blog jest skarbnicą wiedzy jeśli chodzi o pomysły na przygotowanie dyni i na pewno, któryś wykorzystam, bo nie wyobrażam sobie jak mogłam kiedyś jej nie jeść.
    Pozdrawiam ciepło:)

    Odpowiedz
  3. Gosia

    aaaaa,wlasnie mialam o te nieluskane pestki pytac,ale juz przeczytalam Twoja odpowiedz ;)
    Tez uwazam, ze najwygodniej i najsmaczniej jest dynie upiec :)
    Te danie bardzo smakowicie wyglada, chetnie przyrzadze, bo znowu mam od niedzieli malutki zapasik dyniowy ;)
    Bylam na zakupach i kupilam zielone Hokkaido-Delica, jedna Rouge vif d’Etampes- tych calkiem nie znam jeszcze i 2 do nadziewania Carnival.
    Mam pytanie,bo widzialam takie wielka podluzne i ciekawa jestem Twojej opinii-nazywa sie Lunga di Napoli-warto kupic???
    Pozdrawiam :)

    Odpowiedz
    1. Bea

      Gosiu, tylko jesli pestki sa naprawde mlode, male; w przeciwnym razie uzyj juzluskanych (lub oczywiscie upiecz te z dyni w calosci i pozniej wyluskaj).
      Rouge vif d’Etampes ma niestety wg mnie najmniej interesujacy smak, dlatego czesto radze uzyc jej z domieszka innej odmiany, np. wlasnie takiej Lungi; jest to dynia z rodziny pizmowych, troche jak skrzyzowanie prowansalskiej muszkatolowej i Butternuta : jest nieco mniej ‚wodnista’ niz prowansalska, nieco mniej zwarta niz Butternut (w smaku rowniez jest to cos pomiedzy tymi dwoma odmianami); moze do pieczenia bedzie sie mniej nadawac, ale do przygotowania zupy jak najbardziej :)

      Pozdrawiam serdecznie!

      Odpowiedz
      1. Gosia

        Dzieki za podpowiedzi co do moich nowych dyniek :-D
        Z tej zielonej Delici robilam wczoraj fajny eintopf od Majki z Kalejdoskopu-extra wyszedl-do jej przepisu dodalam czarna soczewice i marchewke i podejrzewam ze ten czerwony centner tez na takowy eintopf by sie nadal….
        Milego dnia :-D

        Odpowiedz
  4. dżemdżus

    A ja tam nie będę się spierać o nazwy , dynia z tymi dodatkami jest smakowita, wygląda pięknie i czy to bułka tarta , czy pangrattano, czy inne briciole na pewno zrobię i będzie mi smakowało.

    Odpowiedz
  5. Małgosia z akacjowego

    Beo-bardzo ciekawa propozycja :) u Ciebie kiedyś odkryłam połącznie szałwii i dyni…i uważam je za zawiązek niesłychanie udany. pozdrawiam :)))))))))))))))

    Odpowiedz
  6. Mątewka

    Też nie wiedziałam, że niełuskane pestki można jeść. Zawsze je z dyni wybiorę mając nadzieję, że w wolnej chili zjem a potem leżą rok bo po prostu nie umiem ich łuskać. Jest na to jakaś metoda?

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Matewko – tak jak pisalam wyzej – jedynie te bardzo mlode, o delikatnej lupince; te juz twardsze luskamy jak zazwyczaj :)
      Niestety nie mam zadnej metody na latwe ich luskanie (przyznaje, iz najczesciej do codziennej konsumpcji kupuje te juz luskane, naszych by bowiem na caly sezon nie wystarczylo ;)), ale chetnie poszukam informacji na ten temat i dam znac jesli cos znajde…

      Pozdrawiam serdecznie!

      Odpowiedz
  7. Pola

    Beo! Przepis świetny! Już się nie mogę doczekać wykorzystania moich dwóch Hokkaido czekających na swoją kolejkę! Dzięki Tobie i Twoim przepisom odkryłam te cudowne smaki. Jesienią właściwie mogłabym jeść tylko i wyłącznie pieczoną dynię :) Tak na marginesie: nie myślałaś o napisaniu książki kulinarnej? Byłabym pierwszym czytelnikiem!
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Polu, i ja w tym jesienno-zimowym okresie najchetniej zywilabym sie tylko i wylacznie dynia :))
      Dziekuje serdecznie i za wizyte i przemile slowa! A na ostatnie zapyanie odpowiem mailowo, dobrze? :)

      Pozdrawiam i milego weekendu zycze!

      Odpowiedz
  8. Tobatka

    Zrobiłam dziś pieczoną Hokkaido, wg tego przepisu, oczywiście :) Wprawdzie bez pangrattto, zmieniłam zioła i przyprawy na te, które miałam pod ręką, ale wyszła pyszna!
    Na Dyniowy Festiwal już się nie załapał mój obiadek, jednak nie smakował przez to mniej :)
    Dziękuję :)

    Odpowiedz
  9. Pingback: Festiwal Dyni 2013 – podsumowanie | Bea w Kuchni

  10. Pingback: Zapiekanka z cukinii z chlebową ‘posypką’ | Bea w Kuchni

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>