Miesięczne archiwum: Sierpień 2009

Wyróżnienie

kreativ_bloggerWprawdzie z lekkim opóźnieniem, jednak pragnę i tu na łamach ;) podziękować Felluni (Bezglutenowa babeczka) za wyróżnienie Kreativ Blogger. Jest mi niezmiernie miło Felu, że Ci się u mnie podoba :)

(edycja : podziekowanie rowniez dla Pinkcake , Marghe , Adze i Oli :) )

Jak wierni czytelnicy już wiedzą ;) niestety nie jestem dobra w dokonywaniu wyborów i ‘nominacji’, dlatego… niestety zmuszona jestem przerwać ten łańcuszek, mając nadzieję Felu, że nie masz mi tego za złe! Jako, że bardzo lubię wszystkie blogi, które odwiedzam (każdy ma bowiem coś co lubię i cenię), naprawdę nie jestem w stanie wybrać tylko kilku spośród nich.

A korzystając z okazji, pragnę po raz kolejny podziękować wszystkim odwiedzającym bloga, bez Was by go przecież nie było :)

Tym bardziej teraz, gdy (nadal kontuzjowana…) większą część dnia spędzam w domu, miło mi jest Was czytać :)

I jeszcze na koniec małe ps. dla czekających na tłumaczenia : nie zapomniałam!!! Proszę tylko jeszcze o odrobinę cierpliwości… ;)

*

Pozdrawiam serdecznie!

*

I życze wszystkiwm wspaniałego, udanego tygodnia :)

*

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

EDYCJA


Właśnie spotkała mnie kolejna przemiła niespodzianka na blogu Majanki :)beautifulblog150
Dziękuję Ci bardzo za tak sympatyczne wyróżnienie ! ! !Oto zasady zabawy (które niestety pozwolę sobie lekko ‘okroić’…)

1. Podziękować osobie, która Cię nominowała.
2. Skopiować logo Kreativ Blogger Award i umieścić na blogu
3. Zamieścić również link do osoby, która Cię nominowała
4. Napisać o sobie 7 rzeczy, które mogą kogoś zainteresować
5. Wybrać 7 blogów do nagrody
6. Umieścić linki do nominowanych blogów
7. Na każdym z nich umieścić komentarz, tak aby wiedzieli, że zostali wybrani.

Jako, że już niedawno wspominałam o 6 rzeczach o mnie, to teraz dopiszę kilka ‘nowych’, które ostatnio przyszły mi na myśl (a o tych poprzednich można przeczytać tutaj) :

1. A propos ‘kolekcjonowania’ o którym ostatnio pisałam, muszę dodać, że cierpię też na innego typu przypadłość : gdy kupiłam sobie pierwszego storczyka, to od razu kupiłam dwie książki na ten temat; to samo było z bonsai, jazdą konną, akwarelą, haftami, scrapbookingiem, domowym wyrobem biżuterii, feng shui, aromaterapią, naturopatią czy ayurwedą… Lubię też od czasu do czasu iść na jakiś kurs związany z interesującym mnie tematem. Tak było właśnie z większością powyżej zacytowanych tematów (prócz tych roślinnych ;) ); średnio raz raz w roku wybieram się na taki kurs z przyjaciółką, a raz sama (nie na ten sam kurs rzecz jasna ;) ). Trochę ich już w swoim życiu ‘zaliczyłam’, a ich rozpiętość tematyczna jest naprawdę spora ;)
*

2. Uwielbiam ‘grzebać’ w ziemi. Byłabym baaardzo szczęśliwa, gdybym mogła mieć na własność coś więcej niż kilka balkonowych skrzynek, najlepiej również kilka zwierzaków. I przy okazji pokażę Wam jedną z moich wielkich miłości, jaką był ten oto psiak :
*szejtanblog

Wzięliśmy go, gdy miał niecałe 8 tygodni, więc nauczyć trzeba go było wszystkiego, nawet samodzielnego jedzenia :) Wabił sie Szejtan i niestety całkowicie zasługiwał na to miano : kochany bardzo, ale czasami istny diabełek :)) Po czasie widzę, jak bardzo był do mnie podobny :D
*
3.
Moją wielką wadą jest to, że wiele rzeczy zostawiam ‘na później’; a ‘później’ o wielu z nich zapominam :/ I to chciałabym chyba najbardziej zmienić, nad czym pracuję, z bardzo różnym skutniem niestety ;)

4. Nie lubię za bardzo zmian… Wszelakich. To znaczy lubię, gdy już jest ‘po wszystkim’, a nie gdy muszę o tym myśleć, decydować i się zastanawiać czy to na pewno dobry pomysł. Ale przecież Wy i tak już wiecie, że ciężko u mnie z decydowaniem ;)
*

5. Nie lubię pisać o sobie… Więc na dziś te 5 punktów będzie musiało wystarczyć ;)I mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;)
*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pokarm życia, cz.3

Dawno już nie pisałam Wam o kiełkach… Wprawdzie z niewielkimi przerwami, jednak regularnie pojawiają się one na moim (naszym) stole, jest to bowiem najlepszy chyba sposób na prawdziwą witaminową bombę na naszym talerzu. A do tego dochodzi jeszcze ‘magia’ przemiany suchego ziarenka w piękne, zielone, pełne życia kiełki :) Tak jak szkolny ‘eksperyment’ z fasolką, który może i Wy pamiętacie ;)

W poprzednich dwóch ‘odcinkach’, prócz informacji ogólnych (część I ), pisałam Wam już o kiełkach lucerny (alfalfa), zielonej soczewicy, kozieradki, rzodkiewki oraz cebuli (część II ). Dziś natomiast będzie słów kilka o kiełkach pora.

Tak jak cebula czy czosnek, por należy do rodziny roślin czosnkowatych, które nota bene uważane są za naturalny antybiotyk. Por ma właściwości bakteriobójcze, antyreumatyczne i diuretyczne; obniża także poziom złego cholesterolu (zwiększając poziom tego dobrego), świetnie też wpływa na nasz układ odpornościowy. Jest bogaty w witaminy i mikroelementy, choć to oczywiście – jak zwykle – kiełki mają o wiele większe ich stężenie. Kiełki pora są szczególnie bogate w wapń, żelazo, jod, cynk, miedź i witaminy A, B1, B2, B3, B9, C i E, a jako, że spożywamy je na surowo, to wszystkie te dobrodziejstwa trafiają prosto do naszego organizmu :)

Poniżej 9-dniowe kiełki pora :
*

kielkipora2

*

Tak jak nasiona cebuli, tak i nasiona pora nie zawsze łatwo kiełkują, dlatego i tu dobrze jest zastosować metodę ‘szoku termicznego’ : przed namoczeniem, możemy umieścić nasiona w lodówce (na 12-24 godz.), a następnie zalewamy je ciepłą wodą i zostawiamy do namoczenia na ok. 8-12 godzin (dobrze jest by woda pozostawała ciepła – zmieniamy ją więc kilka razy podczas namaczania). Podczas płukania można też lekko wstrząsać słoikiem, by otoczka nasionek łatwiej pękła.

Następnie postępujemy jak z pozostałymi nasionami : średnio dwa płukania na dzień (na początku możemy płukać je letnią wodą, jednak im większe kiełki tym chłodniejsza woda do płukania).

Nasionka pora potrzebują od 9 do14 dni kiełkowania (są gotowe gdy nasionko jest miękkie / puste), następnie możemy gotowe do spożycia kiełki przechowywać w lodówce. W smaku podobne są one do kiełków cebuli, jednak są od nich nieco łagodniejsze. Jeśli nie najlepiej trawimy rośliny z rodziny czosnkowatych, możemy kiełki lekko zblanszować.

Najlepsze są jako dodatek do sałatek, kanapek czy wszelakich smarowideł (również do zup, dodajemy je na samym końcu). Można też dodawać je np. do warzywnych soków, pamiętając jednak, by nie spożywać ich zbyt dużo podczas jednego posiłku, gdyż ‘grozi’ to pewnymi sensacjami trawiennymi… ;)

(informacje ‘teoretyczne’ w oparciu o książkę ‘Les graines germées de A à Z’ – Carole Dougoud Chavannes)

Jeśli macie czas i ochotę, to chętnie dowiem się czy i Wy nadal paracie się kiełkami, które Wam najbardziej smakowały, które się ‘nie udały’…

*

Pozdrawiam serdecznie!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Szybkie ciasto z morelami

Wczoraj, 1-go sierpnia, w dzień święta narodowego w Szwajcarii, tradycyjnie już – jak co roku – tuż po 6 rano obudziła nas przeurocza orkiestra dęta :) Szczęście w nieszczęściu mamy takie, że gdybyśmy mieszkali w centrum miasteczka, to obudzono by nas już o 5 :)) Tak, tak, nawet w taki wolny od pracy dzień w Szwajcarii nie można zbyt długo spać. Ani zbyt wcześnie kłaść się spać, ze względu na pokazy sztucznych ogni, ale to jest o wiele bardziej przyjemne niż pobudka o świcie ;) A tegoroczny pokaz sztucznych ogni w naszym ‘miasteczku’ był szczególnie widowiskowy, choć przeze mnie niestety podziwiany tylko z balkonu ;)

Jak wspominałam Wam już rok temu, na święto 1-go sierpnia piecze się w Szwajcarii takie oto bułeczki mleczne, z nacięciami w kształcie krzyża i ze szwajcarskimi chorągiewkami :)

painsaulait
W tym roku jednak – przyznaję bez bicia… – bułeczek nie było :( Było za to coś innego, szwajcarskiego, choć niezupełnie tradycyjnego, ale… o tym będzie dopiero w jednym z przyszłych wpisów :)

Gdy zakładałam tego bloga, nie sądziłam, że będę tu pisać również o kuchni szwajcarskiej, jednak po pewnym czasie zauważyłam, że są chętni i na takie przepisy :) Co jakiś czas dostaję maile z zapytaniem o taki czy inny szwajcarski smakołyk i w miarę możliwości staram się na nie odpowiadać, nie wszystko bowiem mam czas przygotować, sfotografować i wpisać na bloga. Ale od czasu do czasu staram się oczywiście coś nowego do listy dopisać ;) Chętnych zapraszam więc również do poprzednich wpisów o tym, co na szwajcarskim stole zobaczyć można ;)

*

W ostatnim poście wspominałam Wam, że morele to taki ‘narodowy’ szwajcarski owoc. Dlatego by było dziś ‘na stole’ coś w miarę tradycyjnego, upiekłam ekspresowe ucierane ciasto z morelami właśnie, a dzięki amaretto i płatkom migdałowym ciasto nabrało aromatu i stało się mniej banalne ;)

(równie pyszne było by z kruszonką o której użyłam do morelowo-lawendowego crumble)

Czy są chętni na kawałek? Jeśli tak, to częstujcie się proszę :)

*

gateauabricots

*

Szybkie ciasto z morelami

forma 25 x 25cm

150 g miękkiego masła
150 g cukru
3 jajka
1 łyżka amaretto
150 g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

+ morele,  płatki migdałowe

Nagrzać piekarnik do 180°.
Morele umyć, przepołowić i wypestkować.
Masło utrzeć (zmiksować) z cukrem do białości. Dalej miksując dodawać po jednym jajku, następnie dodać amaretto oraz – partiami – mąkę wymieszaną z proszkiem. Ciasto przelać do natłuszczonej lub wyłożonej papierem formy, ułożyć owoce i posypać płatkami migdałowymi. Piec ok. 40 min (lub do suchego patyczka).

*

Smacznego!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email