Roczne archiwum: 2012

Festiwal Dyni 2012

dynie_banner2012Mam wrażenie, że jeszcze całkiem niedawno na straganach były truskawki, morele i brzoskwinie, a gorące promienie rozgrzewały wystawiane do słońca twarze. W tym tygodniu jednak po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że jesień na dobre już do nas zawitała, ranki są już bowiem na tyle chłodne, by marzyć o ciepłej kurtce, a nawet rękawiczkach (brrr…). Jest jednak mimo wszystko pewnien olbrzymi plus jesieni –  dynie oczywiście! :) Okrągłe, pękate czy podłużne, tradycyjnie pomarańczowe lub szarozielone, o miąższu miękkim i aksamitnym, lub twardym i zwartym (ale za to jak smacznym!). Niektóre z nich będą mogły ‘leżakować’ nawet do wiosny, dzięki czemu przez kilka długich miesięcy można będzie cieszyć się ich smakiem (choć oczywiście równie dobrze można je zamrozić czy przetworzyć).

W tym roku (już po raz piąty) zapraszam Was na krótką wędrówkę po ‘moich’ okolicznych dyniowych farmach, które regularnie odwiedzam na przełomie września i października. Z tego co mówili ich właściciele, ten rok był na szczęście nieco lepszy dla dyni niż ten poprzedni, choć wiosenne chłody niestety również dały się dyniom we znaki. Poza tym tegoroczne dynie niestety nieco szybciej się psują (spowodowane może to być nadmiarem wilgoci podczas wiosenno-letnich miesięcy), możliwe więc, że moje aktualne zapasy nie wytrzymają tak długo jak zazwyczaj…


(za dyniowe wizyty i rozmowy jak zwykle dziękuję właścicielom dyniowych farm : ‚La Grange aux Courges’’1001 courges’ oraz pani Martine Meldem )

dynie2012_6

Od lewej : dynia Appalachian  -  Potimarron  / Hokkaido – w tle z prawej patisony


Sami chyba rozumiecie, jak trudno jest mi dokonać wyboru podczas dyniowych zakupów, kiedy przed oczami ma się dziesiątki odmian!

dynie2012_5

Od lewej : Rouge vif d’Etampes – Ebisu – Potimarron (odmiana francuska) – dynia cukrowa (Small Sugar)


Najpierw więc zawsze dokładnie rozglądam się w poszukiwaniu tych dyni, których jeszcze wcześniej nie kupowałam, oraz tych, które lubię najbardziej…

dynie2012_1

Od lewej : dynia cukrowa (Small Sugar)  – Grey Star – Turecki Turban – Makaronowa – Appalachian


A później kompletuję dyniowe zbiory wybierając jak najwięcej tych odmian, które będą mogły dłużej leżakować.

dynie2012_4

Od lewej : Racer – Orange Magic – Blue Ballet  -  Butternut

dynie2012_2

Od lewej : Heart of Gold – Sweet Potato (Acorn) – Sunshine – Marble


Do bagażnika trafiają więc i te większe, i te mniejsze, każda z dyni bowiem znajdzie przecież w kuchni swoje zastosowanie.

dynie2012_7


Od lewej : Festival – BonBon (Buttercup) – Gold Dust – Heart of Gold


Zawsze kupuję kilka egzemplarzy dyni z rodziny ‘buttercup’, których zwarty, suchy miąższ świetnie sprawdza się w wielu daniach.

dynie2012_3

BonBon (rodzina Buttercup)

A tutaj już druga farma (w tym roku dostałam w prezencie kilka egzemplarzy dyni, w podziękowaniu za coroczne, hurtowe zakupy ;)).

dynie_wrze2012

Od lewej : Carnival (w koszu) – Sunshine – Buttercup – Spaghetti / Orangetti – Sucrine du Berry

Poniżej – Carnival

dynie2wrze2012

Zgodzicie się chyba patrząc na te zdjęcia, iż różnorodność gatunkowo-kolorystyczna dyni jest naprawdę niesamowita, prawda? Fascynujące stwory… :)

dynie2012_fagtong

Fagtong Big Bold, rodem z Tajlandii


Niestety ilość wolnego miejsca (a raczej jego brak…) zmusza mnie do zakupowych ograniczeń, zawsze więc żałuję, że wielu odmian nie mogę niestety kupić… Pozostaje więc nadzieja, że nadal będą tu na mnie czekać za rok ;)

dynie2012_9
brazylijska Moranga Exposiçao


Widoczna poniżej dynia odmiany Rouge vif d’Etampes (Cucurbita maxima) znana jest angielskojęzycznym miłośnikom dyni chyba bardziej jako ‘Cinderella Pumpkin’, czyli dynia Kopciuszka (gdyż wyglądem najbardziej jest ponoć zbliżona do kiopciuszkowej karocy ;))

dynie3wrze2012

francuski Rouge vif d’Etampes


Ja kupuję ją bardziej dla walorów ozdobnych niż smakowych, gdyż jej miąższ nie należy akurat do tych najciekawszych.
Owoce są okrągłe i mocno spłaszczone, miąższ żółtopomarańczowy. Można ją przechowywać do 3 miesięcy
.

etampes2


Za to dynią, którą kupuję regularnie, jest pyszna włoska Marina di Chioggia (Cucurbita maxima), o świetnej jakości miąższu. To dosyć późna odmiana, która potrzebuje stosunkowo dużo ciepła, nie w każdym klimacie więc daje dobre plony. Owoce są dosyć duże, średnio do 8 kg (ta na zdjęciu waży prawie 7,5 kg). Można ją przechowywać ok. 4-8 miesięcy.


marina_di_ch

Marina di Chioggia

Kolejną dynią, która gości u mnie co roku, jest szaroniebieska Jarrahdale (Cucurbita maxima), rosnąca w Australii, Nowej Zelandii oraz w Południowej Afryce. Jest to bardzo przyjemna w smaku dynia, o zwartym, pomarańczowym miąższu; świetna do zapiekanek, tart czy zup. Można ją przechowywać od 5 do 9 miesięcy.

jarrahdale

Jarrahdale


Poniższa zaś Blue Kuri (Cucurbita maxima), to bardzo ceniona odmiana japońska (zwana również ‘niebieską Hokkaido’). Owoce są zielone, lekko spłaszczone. Miąższ pomarańczowy, lekko mączysty, bardzo dobrej jakości. Można przechowywać ją ok. 6 miesięcy.

blue_kuri


Papaya Squash, którą kupiłam na początku października, budzi we mnie pewnie obawy, kształtem bowiem bardziej przypomina ona dynię makaronową niż pwoc papai ;) W ten weekend więc przekonam się, jak naprawdę wygląda jej wnętrze (i oczywiście Was o tym poinformuję :)).
Teoretycznie zaś, Papaya Squash (Cucurbita moschata) to dynia zielonożółta, nakrapiana, kształtem przypominająca papaję właśnie (później, w trakcie dojrzewania, owoce stają się bardziej beżowe). Miąższ jest pomarańczowy, dosyć zwarty, lekko słodki. Można ją przechowywać ok. 5 miesięcy.

papaya_squash

Cotton Candy (Cucurbita pepo) to stosunkowo młoda na rynku odmiana. Owoce są średniej wielkości (od 2 do 5 kg), okrągłe, kuliste. Skórka jest biała / lekko kremowa, a miąższ żółty. Można ją przechowywać ok. 4-5 miesięcy.


cotton_candy

I ostatnia z tegorocznych ‘nowości’ – amerykańska odmiana Mooregold (Cucurbita maxima). Owoce są okrągłe, lekko spłaszczone, pomarańczowe. Miąższ jest ciemno żółty, zwarty, lekko mączysty. Można ją przechowywać ok. 6 miesięcy.

mooregold


Poza tym, tak jak i w poprzednich latach, zagościły u nas w tym roku :

flatwhite


Flat White (Cucurbita maxima) - jedna z najlepszych dyń z Afryki Południowej, o bardzo dobrej jakości ciemnopomarańczowym miąższu. Można ją przechowywać ok. 4-5 miesięcy.

nagydobosi

Węgierska odmiana Nagydobosi Sutötök (Cucurbita maxima), wyjątkowo smaczna. Szaro-niebieskie owoce o wadze od 4 do 9 kg, żółto-pomarańczowy miąższ bardzo dobrej jakości.
Można przechowywać do 7 miesięcy, w optymalnych warunkach nawet dłużej.

yukigeshou

Japońska Yukigeshou (Cucurbita maxima), potrzebująca dużo ciepła, bardzo produktywna. Owoce lekko spłaszczone, szare, ‘nakrapiane’, miąższ ciemnożółty, dosyć suchy, bardzo dobrej jakości.
Można ją przechowywać  do 8 miesięcy.

babyblue

Baby Blue (Cucurbita maxima).
Odmiana amerykańska, dynia małych rozmiarów (maks. 1,5 kg).  Można ją przechowywać ok. 6-7 miesięcy.

chestnut2

Chestnut (Cucurbita maxima) to dawna odmiana japońska. Miąższ żółto-pomarańczowy, orzechowy smak.
Można ją przechowywać od 6 do 12 miesięcy.

courgetetsukabuto

Japońska dynia Tetsukabuto to dynia wyjątkowa z wielu względów.

Przede wszystkim, jest to jedyny gatunek powstały z krzyżówki dwóch różnych rodzin dyni : cucurbita maxima (olbrzymia) i cucurbita moschata (piżmowa) a konkretnie z krzyżówki dyni ‚Delicious‚ z ‚Futsu Kurokawa’.
Odmiana ta jest bardzo odporna na wszelakie choroby i dodatkowo bardzo szczodrze owocuje. Zerwane dynie można bez problemu przechowywać aż do roku.
Jest ona szczególnie polecana do dań wymagających długiego pieczenia (w całości), gdyż ma wyjątkowo ‘odporną’ skórkę – co zapobiega pękaniu dyni w czasie pieczenia (z tego powodu nazywa się ją również ‘dynią z żelaza’ ;) ). Jeśli będziecie mieć okazję, to skosztujcie jej koniecznie, gdyż jest naprawdę wyjątkowa w smaku.

buttercup

Buttercup (Cucurbita maxima) to kolejna amerykańska dynia (bardzo popularna i niezwykle ceniona); jak pisałam wyżej – jest to odmiana o wspaniałym, lekko kasztanowym smaku i świetnej jakości miąższu. Niestety nie można jej przechowywać zbyt długo, ok. 3-4 miesiące.

australian_butter

Australian Butter (Cucurbita maxima), to dynia rodem z Australii; ma pomarańczowo-różową skórkę i pomarańczowy, dość zwarty miaższ (waga ok. 5-6 kg). Można ją przechowywać do 3 miesięcy.

orangedawn

Orange Dawn (Cucurbita maxima), to stosunkowo młoda odmiana o dobrej jakości, orzechowo-kasztanowym miąższu. Owoce dosyć małe, waga ok. 1 kg.
Można ją przechowywać ok. 5 miesięcy.

kamo_kamo2011

I ponownie małe, urocze :) Kamo Kamo (Cucurbita pepo). Te nieduże owoce (do 1 kg) świetnie nadają się np. do faszerowania i zapiekania. Można ją przechowywać ok. 4-7 miesięcy.

delicata

Jak co roku, w domu znalazło się również kilka sztuk dyni Delicata (Cucurbita pepo); jak sama nazwa wskazuje – dynia o bardzo delikatnym smaku, dzięki czemu świetnie nadaje się również do przygotowania dań deserowych, lodów, konfitur. Najlepsze są te w miarę świeżo zerwane okazy, gdyż po upływie ok. 3 miesięcy miąższ Delicaty staje się dosyć ‘mączysty’.

mardigras
I jeszcze Mardi Gras. Tak jak u powyższej Delicaty – delikatny miąższ o lekko orzechowym smaku. Najlepsza do 3 miesięcy po zbiorze.

winterluxury

Winter Luxury (Cucurbita pepo), to jedna z bardziej interesujących smakowo odmian dyni. Miąższ o niezwykle wyjątkowym, delikatnym i subtelnym smaku.
Można ją przechowywać ok. 4-6 miesięcy.
Kupiłam też kilka dyni cukrowych (przede wszystkim do słodkich wypieków)

spooktakular01


i kilka ‚maluchów’ ;) do ozdoby

jackbelittlebabyboo

I oczywiście,  jak co roku, nie mogło zabraknąć dyni Butternut (Cucurbita moschata).
To chyba n
ajbardziej ‘uniwersalna’ dynia; miękka, ułatwiająca obieranie skórka, bardzo małe gniazdo nasienne (więc stosunkowo niewiele ‘odpadów’ ), a do tego dobrej jakości miąższ i przyjemny smak. Kupuję ją na farmie praktycznie przez całą zimę, jest to bowiem bardzo łatwo dostępna i popularna tutaj odmiana.

butternut2011


Do tego kilka kolorowych dyni Acorn (Cucurbita pepo); dyni tych często używa się do dań faszerowanych i zapiekanych, a ich miąższ ma delikatny smak orzechów laskowych.
Najczęściej są one koloru zielonego (jak ta po prawej na zdjęciu; tutaj konkretnie odmiana Tay Belle), jednak spotkać też możemy odmiany żółte, kremowe, pomarańczowe czy ‘nakrapiane’. Ta ‘nakrapiana’ właśnie to odmiana Festival, delikatna i bardzo przyjemna w smaku. Pomarańczowa to Table Gold, smakiem przypomina kukurydzę. Swietna szczególnie na surowo. A beżowa z kolei to Thelma Sanders Sweet Potato; tutaj nazywana jest też dynią ‘rösti’ gdyż z jej startego na tarce miąższu można przygotować bardzo smaczne rösti właśnie :) Delikatna, lekko ‘ziemniaczana’ w smaku, przechowywać ją można przez ok. 5-6 miesięcy.

courgesacorn


I kilka egzemplarzy dyni makaronowej, którą zapiekam najczęściej faszerowaną :)

courgespaghetti


A na koniec – rzecz jasna – obowiązkowo już dynia Hokkaido :)

hokkaido


Uchiki Kuri
/ Red Kuri, zwana najczęściej dynią Hokkaido (Cucurbita maxima)
Ciemnopomarańczowa skórka i mocno pomarańczowy, suchy miąższ o kasztanowym smaku. To niezwykle cenna dynia ze względu na wysoki poziom witaminy A oraz karotenu. Może długo ‘leżakować’, co dodatkowo podnosi jej wartości odżywcze. Dyni z tej rodziny nie musimy obierać ze skórki, co jest ich dodatkowym atutem ;) pod warunkiem rzecz jasna, iż bardzo dokładnie je umyjemy / wyszorujemy przed użyciem.


Jeśli macie ochotę obejrzeć i przeczytać wcześniejsze ‚festiwalowe’ wpisy, to zapraszam Was do lektry wpisów 2011klik, 2010klik oraz  2009klik.

A dziś to już wszystko jeśli chodzi o dynie. Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca (i że nie macie mi za złe niektórych powtarzających się zdjęć…).
A już w następnych wpisach zapraszam na nowe, dyniowe receptury :)

Pozdrawiam serdecznie!

I oczywiście czekam również na Wasze dyniowe propozycje :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Piernikowy przypominacz :)

foremka_gingerbread_man2
Po raz kolejny na blogu wpis z dedykacją – dla wszystkich, którzy proszą o piernikowy ‘przypominacz’ ;)

Jeśli więc chcecie przygotować na Święta leżakujące ciasto piernikowe, to już najwyższa pora, by o nim pomyśleć, gdyż im dłużej ciasto dojrzewa, tym bardziej zyskuje na smaku.
U mnie jak co roku zagoszczą pierniczki z przepisu Aganiok (receptura w sumie dosyć podobna do ciasta staropolskiego, nie może więc nie smakować :)). Choć oczywiście to tylko część tych adwentowo-świątecznych wypieków, ale o nich będzie w stosownym czasie ;)
Po przepis i szczegóły odsyłam Was tutajklik i mam nadzieje, że po raz kolejny i Wy skorzystacie z tego przepisu :)

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Winogrona i toskańska ‚schiacciata con uva’

schiacciata01


Czytając komentarze pod poprzednim wpisem obawiam się, że niektórych spośród Was dziś rozczaruję… Nie będzie bowiem ani dżemu / galaretki, ani soku czy wina (obawiam się, że mogę zrobić tego lepiej od parających się tym od pokoleń tutejszych znawców…). Będzie za to coś, czego najbliżej była Mar i Caracordata, którym zdjęcie skojarzyło się z włoską focaccią – będzie toskańska schiacciata con uva.

Po raz pierwszy jadłam ją podczas mojej zeszłorocznej toskańskiej wyprawy (Marghe, grazie mille! :)), po raz kolejny stwierdzając, iż to co najprostsze jest czasami najlepsze. Wystarczy tu bowiem kawałek najzwyklejszego ciasta chlebowego, trochę cukru i oliwy oraz jak najlepsze, ciemne, słodkie winogrona (używa się tu typowych odmian do wyrobu wina). Toskańczycy przygotowują tę schiacciatę wyłącznie w okresie winobrania, wykorzystując to, co natura ma wtedy najlepszego do zaoferowania : słodkie, soczyste i pełne słońca winne grona. To kolejny dowód na to, iż cucina povera ma naprawdę wiele do zaoferowania i że warto sięgać po tego typu rustykalne receptury.

Swoją drogą, wspominając włoską schiacciatę i wypieki z ciasta chlebowego, na myśl przychodzi mi od razu ‘nasza’ tutejsza salée au sucre (o której pisałam Wam kilka lat temu – klik), która powstała w bardzo podobny sposób : w czasach, gdy jajka czy masło były rarytasem i gdy rodzin nie było stać na wypieki z ich dodatkiem, na rozpłaszczone ciasto chlebowe wlewano po prostu śmietanę z odrobiną soli i wszystko razem zapiekano; później, do tej śmietankowej, lekko słonej masy zaczęto dodawać również cukier i odrobinę masła (stąd powstała nazwa ‚salée au sucre’ czyli ‘słone z cukrem’). Dziś ciasto stanowiące bazę tej tarty bywa nieco ‘bogatsze’, genezą jej – tak jak i jej włoskiej kuzynki – jest jednak najzwyklejsze ciasto chlebowe i pomysłowość ówcześniejszych piekących :)

raisins3

Gdy na początku października zobaczyłam na targu te piękne, ciemne, słodkie winogrona prosto z winnicy, natychmiast przypomniały mi się zeszłoroczne, toskańskie smakołyki. Bez zastanowienia więc zakupiłam sporą ich ilość (najwięcej i tak zjadam w sezonie na surowo, trzeba się bowiem ich ‘najeść’ na cały rok! ;)) i po powrocie do domu przystąpiłam do dzieła. I choć w otoczeniu toskańskich wzgórz i cyprysów wszystko rzecz jasna smakuje o niebo lepiej, to i tak wypiek był miłym powrotem do zeszłorocznych wspomnień :)

8005854922_b0db76ec7c

Przy okazji, pisząc o wypieku na bazie ciasta chlebowego, przypominam iż już za kilka dni, 16-go października odbędzie się kolejna edycja Światowego Dnia Chleba. Już po raz siódmy Zorra zaprasza wszystkich do wspólnego pieczenia, może więc znajdzie się jeszcze ktoś, kto przyłączy się do grona domowych piekarzy? A mój dzisiejszy wpis jest dowodem na to, iż nawet bez zakwasu i wielu długich etapów wyrastania ciasta, przy minimum nakładu pracy i energii można przygotować coś naprawdę smacznego :)


Poniższa receptura jest ‘wypadkową’ przepisu z zakupionej wtedy we Włoszech książki ‘Toscana a Tavola’ oraz drugiego, zamieszczonego na blogu Gulii – Juls’ Kitchen.

schiacciata3

Schiacciata con uva

400 g mąki pszennej (używam typu 650-750)
ok. 15 g świeżych drożdży
płaska łyżeczka soli
ok. 8 łyżek cukru (używam jasnego trzcinowego)
ok. 230-250 ml letniej wody
ok. 5-6 łyżek oliwy
ok. 800 g winogron

Drożdże pokruszyć i rozrobić w kilku łyżkach letniej wody, odstawić na kilka minut.
Mąkę wymieszać z solą, zrobić zagłębienie, wlać w nie rozrobione drożdże, dodać ewentualnie 2-3 łyżki cukru (można pominąć), wymieszać i wyrobić dodając 3 łyżki oliwy oraz tyle wody, by otrzymać gładkie, elastyczne ciasto (ilość użytej wody zależy od typu użytej mąki oraz jej wilgotności, dlatego radzę dodawać wody stopniowo, by ciasto nie było zbyt rzadkie). Gdy ciasto jest już elastyczne i nie klei się do ręki, przełożyć je do lekko naoliwionej miski, przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. półtorej godziny, aż ciasto podwoi objętość.
Winogrona umyć, osuszyć i oberwać z łodyżek.
Wyrośnięte ciasto podzielić na dwie równe części i uformować prostokąt, rozwałkowując na ok. 1-1,5 cm grubości (podsypujemy ciasto odrobiną mąki, by się nie kleiło, lub wałkujemy bezpośrednio na papierze do pieczenia). Na pierwszej części ciasta ułożyć 2/3 winogron, pozostawiając kilka centymetrów ciasta od brzegu (by móc je skleić z wierzchnią warstwą) i posypać je 2-3 łyżkami cukru. Przykryć drugą częścią ciasta i dokładnie skleić brzegi. Następnie ułożyć na wierzchu pozostałe winogrona, lekko przycisnąć całość dłońmi, by winogrona dobrze wtopiły się w ciasto, posypać resztą cukru, skropić 1-2 łyżkami oliwy i ponownie pozostawić do wyrośnięcia na ok. 20 minut.
Piekarnik rozgrzać do 200°C.
Piec schiacciatę ok. 30-40 minut (jeśli ciasto zbyt mocno się przypieka, możemy obniżyć temperaturę pod koniec pieczenia).
Przestudzić i konsumować jak najszybciej :)

schiacciata2


Uwagi :

- jak większość tego typu drożdżowych wypieków, schiacciata najlepsza jest tego samego dnia, a nam najlepiej smakowała jeszcze lekko ciepła; zatopione w miękkim, drożdżowym cieście owoce, słodki, wypływający z nich sok oraz lekko chrupiące winogronowe pestki to naprawdę pyszne, jesienne połączenie smaków :)

- autorzy wspomnianej wyżej książki proponują również posypanie wierzchu schiacciaty odrobiną świeżego rozmarynu lub łyżeczką nasion kopru włoskiego oraz polanie jej tuż przed pieczeniem kieliszkiem czerwonego wina (ja jednak ten etap pominęłam)


Pozdrawiam serdecznie!

I przypominam o zbliżającym się wielkimi krokami Festiwalu Dyni! :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email