Witam wszystkich serdecznie po raz pierwszy w Nowym Roku i raz jeszcze dziękuję za życzenia, maile, kartki i przesympatyczne podarki! Nie sądziłam, że dzięki blogowi poznam tak wiele życzliwych osób (wprawdzie w większości przypadków tylko wirtualnie, ale to i tak bardzo miłe :) ).
Tak jak wspominałam rok temu – nie robię noworocznych postanowień, nie planuję i nie wybiegam myślami zbytnio w przyszłość, wszak życie samo czasami pisze bardzo niespodziewane scenariusze ;) A zamiast bilansu ‘zysków’ i ‘strat’ oraz wszelakich podsumowań proponuję Wam – tak jak rok temu – przegląd blogowego 2011 roku w ‚kulinarnej pigułce’ ;)
‚
Na początku roku królowały przede wszystkim rozgrzewające zupy (np. brokułowa czy soczewicowa), sery (polecam szczególnie te zapiekane – klik) i ‘zimowe’ ciasta :
‚
‚
Pod koniec marca zaczęło się pojawiać coraz więcej zieleni i nowalijek (wiosna w zeszłym roku wyjątkowo wcześnie nas nawiedziła…). Z wiosennych dań, oprócz tych znanych i ulubionych, wyjątkowo posmakowało mi pesto z orzeszków ziemnych (w bardzo udanym połączeniu ze szparagami i słodkimi ziemniakami) oraz połączenie szpinaku z kokosem (wiem, że również bułeczki razowe – klik cieszą się sporą popularnością wśród czytelników bloga).
‚
‚
Później nadszedł czas pierwszych przetworów : rabarbar (między innymi z dodatkiem kwiatów hibiskusa), truskawki oraz kwiaty czarnego bzu zamknięte zostały w słoiczkach i umilają teraz zimowe śniadania i podwieczorki ;) A truskawki w połączeniu z ananasem i rumem okazały się wyjątkowym hitem (musiałam robić trzy dodatkowe porcje, wszyscy bowiem po spróbowaniu dżemu koniecznie chcieli mieć go na własność ;)).
‚
‚
Lata nie trzeba nawet komentować – czereśnie, bób, świeży groszek czy cukinia mówią same za siebie (szczególnie talerz francuskiej ‘soupe au pistou’ czy sałatka z grilowanej cukinii z dodatkiem bobu i koziego sera wywołuje dziś ssanie w żołądku ;)).
‚
‚
Lipiec i sierpień to przede wszystkim przetwory z moreli (tegoroczne połączenie moreli z jeżynami oraz moreli i pistacji – tak jak w przypadku truskawek i ananasa – zakończyło się ‘dosmażaniem’ dodatkowych porcji dżemu ;) ), to czas brzoskwini, lekkich dań z dodatkiem bakłażana, pieczonej papryki i włoskiej peperonaty czy też warzywnych dań w greckim stylu (jak np. briami).‚
‚
‚
Na przełomie września i października królowały zaś figi i przetwory ze śliwek, a później – moje ukochane dynie! :)
‚
‚
Koniec roku zaś tradycyjnie już upłynął pod znakiem korzennych przypraw, pierniczków, świątecznych wypieków i sycących dań, choć zima w tym roku nie zmusza nas jeszcze zbytnio do magazynowania dodatkowych pokładów energii ;) Na szczęście ciasto orzechowe czy z żurawiną, marcepanowy keks lub kubek grzanego wina nawet i bez siarczystych mrozów smakują wybornie ;)
‚
‚
Dzięki Waszym licznym komentarzom i mailom wiem, że spodobał Wam się również pomysł kalendarza warzyw i owoców sezonowych (notka na ten temat tutaj – klik, a klikając na poniższe zdjęcie możecie bezpośrednio otworzyć kalendarz w formacie PDF; przy okazji polecam też dwa wcześniejsze wpisy na temat warzyw sezonowych – klik oraz warzyw strączkowych – klik, które mogą być przydatne w komponowaniu naszego zimowego menu :)).
‚
Wiem, że nie dla wszystkich temat sezonowych produktów jest ważny, nie wszyscy niestety zastanawiamy się nad tym, co wkładamy do naszego koszyka. Warto jednak choć od czasu do czasu o tym pomyśleć, gdyż fakt, iż wszystko jest w supermarketach dostępne przez cały rok niestety ma swoją cenę i konsekwencje – dla nas, dla naszego zdrowia, dla otaczającego nas środowiska. By nie powtarzać tego, co już pisałam wcześniej na blogu, przypomnę Wam jedynie linki do dwóch zeszłorocznych ‘książkowych’ wpisów : ‘Jak jeść’ Michaela Pollana – klik oraz ‘Food Matters’ Marka Bittmana – klik (w komentarzach do tych wpisów znajdziecie również dodatkowe informacje oraz linki do innych materiałów / reportaży / filmów).
Ideę ‘sezonowo i lokalnie’ nie zawsze łatwo jest wdrożyć w życie, wiem; jednak każdy – nawet najmniejszy krok w tym kierunku jest mile widziany :) Jeśli więc choć trochę lubicie siebie i swoich bliskich (wszak jesteśmy tym, co jemy ;) ), to zamiast nafaszerowanej chemią cukinii czy pomidorów włóżcie jutro do koszyka buraki, seler, marchewkę, pora, brokuły, pasternak czy boćwinę, a na deser zaserwujcie jabłka, gruszki, suszone owoce czy orzechy, z których można przygotować naprawdę wspaniałe smakołyki.
Na moim blogu znajdziecie przepisy tylko z sezonowymi produktami, w ‘archiwum’ wystarczy więc kliknąć na interesujący Was miesiąc / porę roku, by trafić na odpowiednie przepisy (przy okazji polecam Wam również blogi np. Zieleniny – klik , Quinoaamatorki – klik czy Wegetarianki – klik, które są niewyczerpanym źródłem smakowitych, sezonowych inspiracji). A tym wszystkim, którzy twierdzą, iż zimowe warzywa są szare i nudne, zaproponujmy taką oto sezonową sałatkę – klik, która z szarością i nudą ma naprawdę niewiele wspólnego ;)
Jak regularnie powtarzam – często mam wrażenie, iż bardziej dbamy np. o nasze samochody niż o nas samych i lejąc do baku dobrej jakości benzynę czy kupując dobry olej do silnika zapominamy, iż jedzenie jest takim właśnie ‘paliwem’ dla naszego organizmu. Może więc w Nowym Roku uda nam się rozpropagować nową ‘modę’ (choć bardzo tego słowa nie lubię… ;)) i nowe hasło : ‘sezonowo i lokalnie, gdyż jestemy tego warci!’ ? Oby ;)
‚
Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze życzę czytelnikom bloga wszystkiego co dobre na Nowy Rok (ja bardzo lubię wszystko, co związane jest z ‘piątką’, mam więc nadzieję, że 2012 będzie pozytywnym rokiem ;)).