Miesięczne archiwum: Marzec 2009

‘Resztkowo’…

Dziś wyjątkowo nie będzie o zupach ;) ale i tak wierna pozostanę warzywnym klimatom :) Nie wiem, czy Wy również, ale ja co jakiś czas mam ‘problem’ nadmiaru ugotowanych warzyw. ‘Pozostałości’ ziemniaków, marchewek czy brokuła czy kalafiora to już tradycja ;) I tak jak pisałam o tym tutaj mniej więcej rok temu, najchętniej z takich warzywnych ‘resztek’ robię wszelkiego rodzaju kotleciki warzywne, które serwuję z przeróżnymi sosami i dipami.
Całkiem niedawno trafiłam na przepis Agi z blogu Eksperymentalnie na kotelty ziemniaczano – brokułowe (tu przepis Agi) i jako, że do tej pory eksperymentowałam raczej z kalafiorem, to postanowiłam wypróbować też i brokułową wersję kotlecików. Jako, że bardzo nam posmakowały, to kilka dni temu zrobiłam coś podobnego; ‘resztki’ ugotowanej czerwonej soczewicy, ziemniaki w mundurkach pozostałe z wieczornej raclette, oraz mrożony kalafior cierpliwie czekający w zamrażalniku na swoją kolej ;) jajko, trochę przypraw i… już po kilku minutach, wszystkie te sładniki przeistoczyły się w pyszne, rumiane placuszki :)
Kotleciki nie są z tych zwartych, dlatego trzeba dosyć ostrożnie przewracać je podczas smażenia. Są delikatne, lekkie, a dzięki dodatkowi soczewicy – dosyć syte.

galettesbrocolis

Kotleciki warzywno-soczewicowe

350 g ugotowanych ziemniaków
200 g czerwonej soczewicy (zważona po ugotowaniu)
400 g mrożonych brokułów
1 cebula
1 ząbek czosnku
oliwa
1 małe jajko
sól, pieprz
przyprawy wedle uznania (u mnie : mielona kolendra, gałka muszkatołowa, kumin, papryczka z Espelette)

Poszatkowaną cebulę i czosnek zeszkliłam w odrobinie oliwy. Ziemniaki przecisnęłam przez praskę; ugotowane na parze brokuły starannie odcisnęłam, następnie rozdrobniłam. Wymieszałam warzywa z soczewicą, dodałam jajko i przyprawy, starannie wymieszałam. Formowałam średniej wielkości kotleciki, które lekko obtaczałam w bułce tartej (tylko tyle, by masa nie kleiła się do rąk podczas formowania kotlecików). Smażyłam kilka minut z każdej strony (do zrumienienia) na lekko naoliwionej patelni.

Podałam z sosem pomidorowym na słodko-kwaśną nutę, który robię gdy nic ‘ciekawego’ akurat nie ma w domu ;)

Sos pomidorowy

2 łyżki oliwy
1 cebula
350 ml przecieru pomidorowego
1 łyżka ciemnego cukru trzcinowego
3 łyżki sosu sojowego
0,5 łyżki świeżo startego imbiru
sok z połowy limonki

Cebulę zeszklić na oliwie; dodać przecier pomidorowy oraz pozostałe składniki, wymieszać i ewentualnie dodać więcej któregoś ze składników jeśli chcemy by sos był bardziej ostry / słodki czy kwaśny. Gotować ok. 40 minut aż sos dobrze zgęstnieje. Smakuje i na ciepło, i na zimno.

Smacznego!

Aga, raz jeszcze dziękuję za pomysł :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Zupy, zupy, zupy… :)

Jak już pisałam w poprzednim poście, od kilku tygodni cierpię na chroniczny brak czasu; z tego też powodu na naszym stole bardzo często goszczą wszelakie zupy. Dla mnie są one synonimem zdrowego, lekkiego posiłku, idealnie pasującego na wieczorną przekąskę. A – jak już kiedyś wspominałam – inspiracją są często zupy proponowane w pewnym barze ‘eko’ do którego dosyć regularnie chodzę na lunch.
Tak też było z tą poniżej ;)

Gdy w pierwszej chwili usłyszałam : ‘dziś zupa porowo-brokułowa z kardamonem!’ nie od razu wiedziałam, czy ją chcę ;) Nie przypominam sobie, bym wcześniej jadła zupę z dodatkiem kardamonu… Stwierdziłam jednak, że warto przecież próbować innych i mniej znanych połączeń smakowych. I nie zawiodłam się : kolejna przepyszna zupa, którą postanowiłam ‘odtworzyć’ w domu. By była bardziej sycąca, jak zwykle dodałam kilka ziemniaków, a dla koloru – marchewkę. Od tamtej pory robię ją dosyć regularnie, za każdym razem – jak to ja… ;) – nieco zmieniając proporcje dodawanych warzyw w zależności od zawartości lodówki ;) Mam nadzieję, że i Wam przypadnie ona gustu :)
*
soupepoireaubrocoli

Zupa porowo-brokułowa

2-3 łyżki oliwy
2 kapsułki zielonego kardamonu
400g pora
400g brokuła (waga szypułek już po spreparowaniu)
200g ziemniaków
200 g marchewki
sól, pieprz do smaku
ok. 1 litr bulionu

Pora oczyścić i poszatkować. Odciąć i opłukać ‘różyczki’ brokuła. Ziemniaki obrać, pokroić w drobną kostkę i opłukać. Marchewkę obrać i zetrzeć na tarce. Oliwę podgrzać w garnku, poddusić na niej pora, następnie dodać resztę warzyw, kardamon i zalać ok. litrem bulionu. Posolić i gotować ok. 20 minut. Następnie wyciągnąć kapsułki kardamonu i zupę zmiksować. Jeśli zupa jest zbyt gęsta, dodać wody / bulionu.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Kolejna zupa powstała z potrzeby chwili ;) Na ‘wykończenie’ czekał bowiem spory kawałek dyni (pewnie ostatni tej zimy…) oraz kilka batatów. Dlatego nie zastanawiając się zbyt długo stwierdziłam, że wspólne towarzystwo może im się spodoba ;) Nam w każdym razie się spodobało :)
*

soupecourgepatatesdouces
Zupa dyniowa ze słodkimi ziemniakami

2-3 łyżki oliwy
1 cebula
500 g dyni
500 g słodkich ziemniaków
1 łyżeczka curry
sól, pieprz
ok. 1 litr bulionu

Warzywa obrać i pokroić w średniej wielkości kostkę. Cebulę drobno poszatkować i poddusić na oliwie. Dodać curry i jeszcze chwilę dusić. Następnie dodać warzywa i zalać litrem bulionu, posolić. Gdy warzywa są już miękkie (po ok. 20 minutach) całość zmiksować. Jeśli zupa jest zbyt gęsta, dodać wody / bulionu. Doprawić do smaku. Udekorować kleksem ‘crème fraiche’.

Smacznego!

A teraz już idę przygotować kolację… zupę rzecz jasna! :D

foodelek: przepisy tygodnia

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Nadrabianie zaległości, czyli 4 w 1 ;)

Ufff…. Jakie szczęście, że ten tydzień już się skończył :/ Nie dość, że choróbsko jeszcze się trzyma, to na dodatek na nic praktycznie prócz pracy nie miałam czasu (egzaminy w szkole do przygotowania oraz sprawdzenia…). Gotowanie ograniczało się do przygotowania jakiejś szybkiej, sytej zupy wieczorem jedzonej z kromką dobrego chleba. Na szczęście już za tydzień (i na dodatek przez całe dwa tygodnie!) czeka mnie trochę wolnego a w związku z tym również trochę więcej czasu na kucharzenie ;)
Niestety z wyżej wymienionych powodów ‘ominął’ mnie organizowany przez Joannę Festiwal Kuchni Rosyjskiej oraz gotowanie z Panną Marple zaproponowane przez Pinos. Jednak mimo braku czasu na czynny udział w tych zabawach pilnie obserwowałam Wasze poczynania i z niecierpliwością czekam na zbliżające się podsumowania, by móc w późniejszym terminie ‘wykorzystać’ proponowane przez Was przepisy.

Wczoraj postarałam się, by nadrobić kilka ‘zaległości’, przede wszystkim weekendowo-piekarniczych ;) Bardzo spodobały mi się przepisy chlebowe zaproponowane przez Margot w tej wypiekowej edycji i postanowiłam się do Was przyłączyć. Wybrałam chleb selerowy, który wyglądał na wyjątkowo oryginalny w smaku (ten drugi, ciemny wiejski chleb również upiekę, jednak nieco później…). Wprawdzie miałam kilka wątpliwości podczas przygotowania ciasta i podczas jego rośnięcia, jednak mimo wszystko chleb ładnie się upiekł a w smaku jest niesamowity! Czytałam na Waszych blogach, że czasami ‘obawialiście’ się tego selerowego smaku, jako, że niektórzy z Waszych domowników nie lubią selera. Jako, że i ja takiego domownika ‘posiadam’ ;) nie powiedziałam od razu, że chleb jest z selerem, a dopiero wtedy, gdy usłyszałam, że chleb jest wyśmienity i że ma taki specyficzny, oryginalny smak :) Bo taki właśnie jest : oryginalny i przepyszny :) Margot, bardzo serdecznie dziękuję Ci za wyszperanie tego przepisu! :)

chlebzselerem(cytuje za Margot, przepis na jej blogu tutaj)

Chleb z dodatkiem selera i sezamu

1 bochenek 1kg (ja upiekłam z połowy porcji)

20 g drożdży
350 g maślanki*
12 g soli
250 g mąki pszennej typ 550
250 g mąki pszennej z pełnego przemiału typ 2000
20 g masła
200 g selera , obranego i startego na wióry
50 g sezamu –uprażonegooraz jajko do posmarowania i sezam do posypania

*z braku maślanki zastłpiłam ją jogurtem naturalnym

Sezam uprażyć na suchej patelni.
W maślance rozpuścić drożdże, dodać mąkę i na najmniejszym poziomie robota wyrabiać 5 minut, dodać sezam, seler, sól oraz masło pokrojone w płatki, wyrabiać następne 5 minut na szybszym poziomie robota.
Ciasto jest elastyczne , włożyć je do miski posmarowanej olejem, włożyć do torebki foliowej i zostawić na 1 godzinę aż podwoi objętość.
Ciasto lekko odgazować i ukształtować kulisty bochenek, ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać sezamem, odstawić na 20-30 minut do rośnięcia**
W tym czasie rozgrzać piekarnik do 220 stopni C.
Naciąć chleb wg własnego uznania i piec z parą ( 2-3 psiknięcia na ścianki piekarnika w pierwszych chwilach pieczenia) 20 minut w 220 stopniach C, zmniejszyć do 200 stopni C i piec 20 minut , następnie zmniejszyć do 180 stopni C i piec dalsze 20 minut w sumie piec 60 minut.
Chleb ostudzić.

**(ja upiekłam w foremce)

A do tego chleba bardzo posmakowała nam pasta twarogowo – paprykowa, wypatrzona u Agi na blogu Zapiecek, i jest to niestety jedyna potrawa jaką udało mi się przygotować na Festiwal Kuchni Rosyjskiej :(

A na wspomniane już wyżej kucharzenie z Panną Marple (czyli na kulinarną zabawę o bardzo oryginalnej kryminałowej tematyce, zaproponowaną przez Pinos) zrobiłam wczoraj bardzo smaczną sałatkę z dzikiego ryżu wypatrzoną u Andrzeja i Ireny. Jedyna zmiana jakiej dokonałam, to użycie grilowanej wekowanej papryki; w sezonie jednak chętnie wypróbuję ten przepis raz jeszcze, w jego oryginalnej wersji :) Polecam wielbicielom dzikiego ryżu!


(przepis tutaj, na blogu Andrzeja i Ireny)

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Nareszcie udało mi się też upiec ‘miche’ z przepisu Tatter (w miniony weekend bowiem energii starczyło mi tylko na ‘walkę’ z gorączką oraz ‘dopilnowanie’ czekoladowego weekendu…).
I tym razem miałam sporo wątpliwości podczas wyrabiania ciasta chlebowego, było bowiem bardzo luźne i bardzo lepkie, dlatego też od razu wiedziałam, że nie będę ryzykować i upiekę moją ‘miche’ w foremce. Wszystko było by dobrze gdybym… nie pozwoliła ciastu przerosnąć :/ Dlatego nawet już chleba nie nacinałam, nie chcąc ryzykować, że np. przez to opadnie. Moja ‘miche’ nie jest więc niestety tak piękna jak Wasze, jednak pachnia i smakuje absolutnie niesamowicie! Na poniższym zdjęciu krojona jeszcze na ciepło ;)

Ja upiekłam chleb z połowy porcji w naczyniu żaroodpornym o średnicy 21 cm; z tych proporcji wyszedł mi chleb o wadze 870 g. Wszystkim, którzy go jeszcze nie piekli, serdeczniego go polecam, gdyż jest naprawdę wyśmienity! a Tatter dziękuję za ten wspaniały przepis :)

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email