Archiwa kategorii: desery

Morele i jeżyny w różano-migdałowym wydaniu

 

crumble0011_avril2013
Do (krótkich…) wakacji pozostało mi jeszcze 6 tygodni, ale głowa już częściowo jest ‘tam’. Nasze lokum zostało już zarezerwowane (choć to na pierwszy tydzień wojaży czeka jeszcze na potwierdzenie…), a cała reszta, czyli ewentualne przedłużenie pobytu i ostateczna trasa, będzie zależała od czerwcowej pogody. Nie ukrywam, że nie mogę się już doczekać…

Dzisiejsze piękne, błękitne niebo i 25 stopni (sic!) na termometrze (w słońcu, nie w cieniu niestety ;)) idealnie pasują więc do mojego nastroju. I do dzisiejszego deseru z aromatycznych, letnich owoców. W głębi zamrażalnika czekały na swoją kolej zamrożone pod koniec sierpnia morele z tutejszego morelowego zagłębia (merci beaucoup Yolande! :)) oraz mała paczuszka jeżyn. Wykorzystałam je zapieczone z dodatkiem odrobiny miodu, wody różanej i migdałowej kruszonki, choć i z pistacjami świetnie by smakowały (niestety pistacje potrzebne są do jutrzejszej ryby, więc do owoców musiałam zadowolić się migdałami… :)). Dodatek wody różanej możecie ewentualnie pominąć, nadaje on jednak delikatnego aromatu, który według mnie idealnie pasuje do moreli i jeżyn.
Kruszonka z powodów ‘uczuleniowych’ ponownie na oliwie i tak jak kilka wcześniejszych wersji – z użyciem mąki razowej i płatków owsianych, ale możecie oczywiście przygotować ją w sposób bardziej tradycyjny (czyli ze sporą ilością masła ;)).
Jeśli lubicie płatkowo-razowe, zdrowe smaki, to zapraszam na dzisiejszy deser :)

crumble2_avril2013
Morele i jeżyny pod migdałową kruszonką

na 4 małe porcje

40 g mąki orkiszowej, razowej
40 g płatków owsianych
40 g zmielonych migdałów
30-40 g jasnego cukru trzcinowego (używam zmielonego)
ok. ½ łyżeczki cynamonu
ok. 40-50 ml oliwy / oleju
40 g płatków migdałowych

ok. 400-500 g moreli (aktualnie mrożonych)
ok. 150-200 g jeżyn (aktualnie mrożonych)
1 łyżka delikatnego miodu (lub syropu z agawy / cukru trzcinowego)
1 ½ łyżeczki wody różanej (można pominąć)
2-3 łyżki drobno zmielonych migdałów

Piekarnik nagrzać do 180-200°C.
Natłuścić formę do zapiekania (jedną większą lub 4 indywidualne).
Mąkę wymieszać z płatkami owsianymi, zmielonymi migdałami, cukrem i cynamonem, a następnie dodawać powoli oliwę / olej mieszając tak, by utworzyć kruszonkę. Dodać płatki migdałowe i ponownie wymieszać.
Dno naczynia do zapiekania wysypać zmielonymi migdałami, ułożyć owoce (zamrożone), polać je wodą różaną i miodem (lub posypać cukrem) i przykryć kruszonką. Piec ok. 25-30 minut, aż kruszonka dobrze się zrumieni, a owoce będą odpowiednio miękkie. Podawać na ciepło, np. z dodatkiem jogurtu, gałki lodów lub crème fraîche.

crumble3_avril2013
Uwagi :

- zamiast migdałów, do przygotowania kruszonki możemy użyć pistacji (świetnie komponują się i z morelami, i z jeżynami, i z wodą różaną…)

- jeśli kruszonka zbyt mocno się rumieni, a owoce nie są jeszcze odpowiednio miękkie – możemy przykryć foremkę papierem pod koniec pieczenia

- zmielone migdałami wysypane na dno foremki wchłoną ewentualny nadmiar soku z pieczonych owoców; możemy też wymieszać je np. z 1-2 łyżeczkami skrobi kukurydzianej (maizeny), jeśli obawiamy się, że soku będzie zbyt dużo (mnie szczerze mówiąc jego nadmiar nie przeszkadza)

- kruszonkę możemy też upiec osobno i posypać nią upieczone owoce tuż przed podaniem (np. wtedy, gdy przygotowujemy zapiekane owoce dużo wcześniej i nie chcemy, by kruszonka stała się zbyt wilgotna / zmiękła)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej, słonecznej niedzieli!

(a w przyszłym tygodniu zapraszam na rybę, też z kruszonką ;))

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Dyniowy deser i ‘pankejki’

creme_courge01

Jeśli nadal macie do zagospodarowania jakąś dynię (lub ‘resztki’ dyniowego puree), to możecie przygotować z niej również coś słodkiego. I jak to u mnie bywa – ma być szybko i nieskomplikowanie ;) Wybór padł więc na dyniowy krem (nieco w stylu tych oto kremów czekoladowych – klik) z dodatkiem kandyzowanych pekanów, choć u mnie w nieco uproszczonej wersji (ale o tym piszę poniżej…).
Kremy te są delikatne (pieczone w kąpieli wodnej), o korzenno-pomarańczowym aromacie, co wyjątkowo dobrze łączy się z dynią. Choć jeśli dyni nie lubicie, to deser ten będzie dla Was być może zbyt ‘dyniowy’ w smaku; dla mnie jednak jest idealny :)

creme_courge2

Krem dyniowy z kandyzowanymi pekanami

1 szklanka (250 ml) dyniowego puree
1 szklanka (250 ml) słodkiej śmietany
ok. 80-100 g cukru (używam jasnego trzcinowego, zmielonego)
2 jajka + 2 żółtka
2 łyżki miodu (u mnie : z kwiatów pomarańczy)
otarta skórka z 1 pomarańczy
1 łyżeczka zmielonego cynamonu
¼ łyżeczki gałki muszkatołowej (użyłam zmielonego kwiatu)
¼ łyżeczki zmielonych goździków
spora szczypta soli
opcjonalnie – chlust Cointreau lub innego pomarańczowego likieru

dodatkowo :
pekany
syrop klonowy
ok. ¼ łyżeczki cynamonu

Piekarnik nagrzać do 170°C.
Delikatnie wysmarować tłuszczem 6 ramekinów. Przygotować naczynie żarooodporne, do którego wstawimy kremy, zagotować wodę do kąpieli wodnej.
Wszystkie składniki kremu dokładnie zmiksować, przelać do ramekinów, wstawić je do żaroodpornego naczynia, ostrożnie wlać gorącą wodę (mniej więcej do połowy wysokości ramekinów), przykryć folią aluminiową (robimy w niej kilka dziurek) i piec ok. 30-35 minut, aż krem będzie dobrze ścięty. Po upieczeniu delikatnie ściągnąć folię i pozostawić ramekiny w wodzie jeszcze przez kilka-kilkanaście minut (aż osiągną temperaturę pokojową). Następnie schłodzić w lodówce przez ok. 2 godziny (jeśli nie serwujemy ich od razu – szczelnie przykryć folią spożywczą). Przed podaniem możemy polać kremy odrobiną syropu klonowego i ozdobić kandyzowanymi pekanami (szczegóły poniżej).
W czasie pieczenia kremów możemy przygotować kandyzowane pekany. Ja poszłam mocno ‘na skróty’ gotując orzechy przez ok. 5-8 minut w syropie klonowym z dodatkiem cynamonu i ok. 1-2 łyżek cukru trzcinowego i taka ich forma bardzo mi odpowiada (nie są tak twarde, jak po pieczeniu / gotowaniu w syropie cukrowym czy karmelu). Jeśli jednak macie ochotę przygotować je wg oryginalnej receptury, przepis znajdziecie tutaj – klik.

Uwagi :
- przepis bardzo nieznacznie zmieniłam wzbogacając go o pomarańczowy aromat, gdyż bardzo lubię dynię w połączeniu z korzenno-pomarańczowym smakiem właśnie

- polecam dodatek pekanów, które świetnie pasują do dyni oraz wszelkich tego typu deserów

- kremy należy upiec w kąpieli wodnej, by były idealnie równe i nie opadły po wyjęciu z piekarnika (co niestety przytrafia sie w przypadku pieczenia tego typu kremów bezpośrednio na blasze)

- na ciepło deser również jest pyszny, dodatek np. gałki lodów nie będzie złym pomysłem ;)

- a jako iż i smak, i szybkość wykonania są tutaj dużym plusem, to będę testować kolejną wersję, tym razem czekoladowo-dyniową :)

- jeśli natomiast macie ochotę na szybki, kremowy deser z dyni, ale bez pieczenia, polecam Wam tę oto wcześniejszą recepturę, z dodatkiem mascarpone i Grand Marnier – klik

*     *     *

pancakes_courge03

Kandyzowane pekany okazały się również świetnym dodatkiem do dyniowych ‘pankejków’, które moglibyśmy jeść praktycznie codziennie; przygotowuję je na bazie przepisu Marthy Stewart, dodaję jednak nieco więcej dyniowego puree i część mleka zastępuję jogurtem (owczym, ze względu na alergię…), co wg mnie bardzo dobrze wpływa na smak i konsystencję ‘pankejków’. I tutaj lubię dodatkową, lekko pomarańczową nutę, która świetnie komponuje się ze smakiem placuszków. Idealne na śniadanie czy na podwieczorek, szczególnie przy aktualnej, prawdziwie jesiennej aurze. Mam nadzieje, że i Wy sie skusicie? ;)

pancakes_courge1

Dyniowe Pancakes

na ok. 12 sztuk (10 cm średnicy)

1 1/4 szklanki mąki (u mnie ok. 160g)
2 łyżki cukru (używam jasnego trzcinowego, zmielonego)
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia (w oryginale 2 ł.)
½ łyżeczki cynamonu
½ łyżeczki sproszkowanego imbiru
½ łyżeczki gałki muszkatołowej (użyłam zmielonego kwiatu)
szczypta zmielonych goździków
spora szczypta soli (w oryginale ½ łyżeczki)
100 ml gęstego jogurtu owczego + 200-230 ml mleka (w oryginale : tylko 1 szklanka mleka)
150 g dyniowego puree
2 łyżki stopionego masła (u mnie oliwa)
1 jajko

Wymieszać mąkę, cukier, proszek i przyprawy. W osobnej misce wymieszać mleko, dynię, masło / oliwę i jajko, a następnie wlać do suchych składników i dobrze wymieszać.
Na rozgrzanej patelni smażyć dyniowe placuszki (po ok. 2 minuty z kazdej strony) na rumiany kolor.
Podawać z syropem klonowym (i np. z kandyzowanymi pekanami z przepisu powyżej).

źródło : Martha Stewart Living, October 2006

pancakes_courge2

Jeśli nie macie jeszcze dyni dosyć, to zapraszam również jutro wieczorem, choć nie jestem pewna, na ile jesienny brak światła nie pokrzyżuje mi ‘zdjęciowych’ planów… ;)

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Po nitce do… brzoskwiniowego sorbetu

brzoskwinie_pieczone

Najpierw, dzięki Ewie, trafiłam na pewien blog i na to zdjęcie – klik. I choć (tak jak pisałam już poprzednio) sierpniowe temperatury zachęcają bardziej do omijania piekarnika niż do jego używania, to sorbet (sherbet) z pieczonych brzoskwiń natychmiast przemówił do mojej wyobraźni. Krótkie poszukiwania zdjęć o tej nazwie w internecie okazały się bardzo owocne i już kilka minut później trafiłam na przepis i na bloga, z którego pochodzi to apetyczne zdjęcie.
Jako iż chciałam otrzymać jak najbardziej intensywny brzoskwiniowy smak (a jak najmniej ‘mleczny’), postanowiłam zamienić śmietanę na jogurt (jak w przypadku wcześniejszego sorbetu melonowego) dodająć niewielką jego ilość. Cukier zastąpiłam miodem oraz dodałam kilka listków aromatycznej werbeny cytrynowej (lippia trójlistna), która od czasu zeszłorocznego dżemu brzoskwiniowego – klik stała się jednym z ulubionych brzoskwiniowych dodatków.

lippia2012

werbena cytrynowa – lippia trójlistna

Przygotowując tego typu lody / sorbety na bazie śmietany czy mleka, wszelkie ‘aromatyczne’ dodatki można oczywiście uprzednio zagotować z mlekiem / śmietaną i pozostawić na minimum kilkanaście minut (maksymalnie na kilka godzin); można też przygotować syrop cukrowy i to w nim pozostawić gałązki werbeny do naciągnięcia. Ja jednak (ze względu na pominięcie śmietany oraz użycie miodu a nie cukru) zdecydowałam się na dodatek roztartych i posiekanych świeżych listków werbeny, zmiksowanych później z brzoskwiniami. Często stosuję ten właśnie sposób w deserach czy koktajlach, w których kawałki zmiksowanych listków nie przeszkadzają w konsystencji czy smaku produktu końcowego (jako dodatek do deserów często stosuje się np. cukier werbenowy, czyli listki dokładnie roztarte z cukrem). A jako iż żywot mojej lippi dobiega już końca w tym sezonie, to staram się jak najbardziej wykorzystać ostatnie jej gałązki.
Sorbet ten świetnie smakuje również w wersji lawendowej, można też dodać tutaj odrobinę wanilii lub chlust amaretto ;), czyli praktycznie wszystko, co do brzoskwini pasuje. W wersji ‘au naturel’ też jest pysznie :)

(poniżej moja wersja sorbetu, a przepis oryginalny dla zainteresowanych tutaj – klik)

sorbet_peches_roties01

Sorbet z pieczonych brzoskwini

1 kg słodkich, dojrzałych brzoskwini (ok. 7-8 sztuk)
1-2 łyżki cukru trzcinowego (użyłam ciemnego)
100 g jogurtu naturalnego (używam owczego, 6% tłuszczu)
ok. 3 łyżki delikatnego miodu (lub cukru)
kilkanaście listków werbeny cytrynowej (można pominąć)

kilka godzin przed przygotowaniem lub dzień wcześniej :

Piekarnik nagrzać do 200°C.
Brzoskiwnie umyć, osuszyć, przekroić i pozbawić pestek. Ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posypać cukrem i piec ok. 20 minut. Następnie pozbawić owoce skórki, wystudzić, przełożyć połówki brzoskwini do hermetycznego naczynia (dodałam również skarmelizowany sok, który wytworzył się podczas pieczenia) i schłodzić w lodówce przez kilka godzin (lub przez noc).
Umieścić brzoskwinie wraz z sokiem (który z nich podczas chłodzenia wypłynie) w blenderze, dodać miód lub cukier oraz jogurt. Listki werbeny lekko rozetrzeć, posiekać, dodać do blendera i zmiksować wszystko na gładką masę. Następnie przełożyć do maszyny do lodów lub do zamrażalnika (jednak w tym drugim przypadku należy pamiętać o regularnym mieszaniu masy, by uniknąć krystalizacji; poza tym konsystencja lodów z maszyny mimo wszystko jest wg mnie lepsza).

sorbet_peches_roties3

uwagi :

- dzięki dodatkowi cukru brzoskwinie lekko karamelizują się podczas pieczenia, można jednak oczywiście cukier na tym etapie pominąć

- skórkę na brzoskwiniach można pozostawić, ja jednak wolę konsystencję sorbetu bez skórki; użyłam tutaj mieszanki białych i żółtych brzoskwini (kilka z nich pozostawiłam do pieczenia z pestką, tylko dlatego iż niestety trudno było się jej pozbyć bez nadmiernego uszkodzenia owoców)

- sorbet jest mocno owocowy, delikatny i aromatyczny; jak większość tego typu domowych lodów – należy odpowiednio wcześniej wyciągnąć go z zamrażalnika, gdyż nie jest po zamrożeniu tak miękki jak jego kupne odpowiedniki

- jako iż nadal unikam dodatku jajek oraz ograniczam produkty mleczne, a przede wszystkim ‘krowiznę’ (nietolerancja pokarmowa, na szczęście już bardziej łagodna niż na początku…), dlatego właśnie wybieram tego typu minimalistyczne sorbety, choć (niestety! ;)) uwielbiam smak typowych, tradycyjnych lodów…

- jak pisałam wyżej – sorbet ten można przygotować również np. z dodatkiem lawendy, wanilii czy ‘chlustu’ amaretto lub bez żadnych dodatków, też będzie smacznie :)

- i na koniec ostatnia rada : dobrze jest od razu przygotować podwójną porcję sorbetu ;)

Pozdrawiam serdecznie!

sorbet_peches_roties002

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email