Miesięczne archiwum: Maj 2013

Szparagi – sałatka na poniedziałek (II)

salade_asperges_radis001
Kolejna weekendowa sałatka, która trafiła do dzisiejszego ‘lunchowego’ pudełka, bardzo podobna do tej poprzedniej (korzystam z faktu, iż w takiej wersji sałatka świetnie smakuje również na zimno, więc często jest to moja ‚pracowa baza sałatkowa’ ;) ). I tym razem użyłam pieczonych szparagów (z dodatkiem skórki cytrynowej) i dodałam plasterki rzodkiewki oraz pieczone słodkie ziemniaki; do tego musztardowo-szczypiorkowy vinaigrette (tak jak w zeszłorocznym przepisie – klik). I oczywiście quinoa, która idealnie do takich sałatek pasuje.

A oprócz szparagów, w weekend ponownie gościł w kuchni również rabarbar oraz kolejny chleb. Ale o tym już w następnych wpisach…

salade_asperges_radis002

Poniedziałkowa sałatka ze szparagami (II)

- ugotowana komosa / quinoa (szczegóły tutaj – klik)
- plastry (ok. 1,5 cm) upieczonych słodkich ziemniaków (pieczone ok. 15 min w 220°C)
- zielone szparagi – upieczone lub ugotowane na parze (odłamujemy zdrewniałe końcówki szparagów i – jeśli je pieczemy – skrapiamy je oliwą wymieszaną z otartą skórką z cytryny i odrobiną soku, solimy i pieczemy w 220°C, ok. 7-10 minut, w zależności od grubości szparagów, mają pozostać lekko chrupkie; jeśli szparagi gotujemy – gotujemy je ok. 3 minuty, a następnie natychmiast przekładamy do naczynia z zimną wodą; jeśli są grubsze – gotujemy je nieco dłużej)
- rukola
-plasterki rzodkiewki
- vinaigrette (podobny jak tutaj – klik) : ok. 3 łyżki oliwy + 1-1,5 łyżki soku z cytryny + ½ – ¾ łyżeczki musztardy + drobno posiekana cebula dymka (osobno biała i zielona część), szczypiorek, sól i pieprz do smaku

Smacznego!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pasta z dwóch łososi

pâté_saumon1
Gdyby kilkanaście lat temu ktoś powiedział mi, że z własnej nieprzymuszonej woli będę na weekendowy poranek nastawiać budzik tylko po to, by przygotować zaczyn na chleb, pewnie bym mu nie uwierzyła. A jednak! :) I choć nie wstaję skoro świt, to mimo wszystko dłuższa drzemka nie wchodzi w takie dni w rachubę (po francusku określana jako ‘grasse matinée’, czyli ‘tłusty poranek’ ;) ).
Jak wspominałam w ostatnim chlebowym wpisie – od czasu do czasu do takiego domowego chleba przygotowuję pastę z łososia. Czasami jest ona tylko z wędzonym łososiem, czasem również z dodatkiem świeżego (lubię również tatar na bazie dwóch łososi). A dodatki do ryby zmieniają się w zależności od nastroju i zawartości kuchennych szafek : czasami są to kapary, suszone pomidory czy awokado; czasem jest wersja bardziej orientalna, z dodatkiem sosu sojowego, imbiru i sezamu, a często taka jak dziś – z łososiem gotowanym w białym winie.
Przepis oryginalny znalazłam jakiś czas temu na stronie New York Timesa i nieznacznie tylko go zmodyfikowałam na nasze potrzeby. Zamiast crème fraîche jest gęsty, owczy jogurt, a zamiast koperku – szczypiorek. Dodaję też nieco musztardy (bardzo delikatna, z całymi ziarnami gorczycy, na bazie białego wina Chasselas), choć oczywiście można ten dodatek pominąć.

pâté_saumon2
Pasta z łososia

(Anne Kearney’s Double-Salmon Rillettes – oryginał tutaj – klik)

250 g łososia (świeży filet)
1-2 szalotki, poszatkowane
1-2 łyżki oliwy (lub masła)
250 ml białego, wytrawnego wina
3 grube paski skórki z cytryny
125 g wędzonego łososia (pokrojony w cienkie wstążki)
1 łyżeczka musztardy (można pominąć)
2 – 3 łyżki gęstego jogurtu (używam owczego)
2 łyżki soku z cytryny + otarta skórka z ½ cytryny
kilka łyżek posiekanego szczypiorku
sól, pieprz do smaku

Łososia umyć i osuszyć, pokroić na ok. 5 cm kawałki, lekko doprawić solą i pieprzem.
Szalotki chwilę poddusić (ok. 1 min., nie rumienimy!) na rozgrzanym tłuszczu, dodać wino, łososia i skórkę z cytryny i gotować kilka minut (łosoś ma pozostać jeszcze delikatnie różowy), ok. 3 minuty (dłużej, jeśli kawałki ryby są grubsze).
Przełożyć kawałki łososia do osobnego naczynia (pozbawiamy go jak największej ilości szalotek). Resztę winnego sosu zredukować (gotujemy ok. 15 minut), przecedzić i dodać ok. 2-3 łyżki do łososia, rybę lekko rozdrobnić widelcem, pozostawić na ok. 10 minut. Następnie dodać wędzonego łososia, sok i otartą skórkę z cytryny, musztardę, jogurt i posiekany szczypiorek i wszystko dobrze wymieszać.
Doprawić do smaku solą i świeżo zmielonym pieprzem.

Uwagi :
- wędzonego łososia można również zastąpić inną wędzoną rybą, np. pstrągiem
- w oryginalnym przepisie szalotek nie dusimy wcześniej, tylko bezpośrednio dodajemy je wraz z łososiem do wina
- rybę możemy rozdrobnić pozostawiając bardziej wyczuwalne kawałki, by otrzymać konsystencję podobną do ‘rillettes’ (jak w oryginale)
- jak pisałam wyżej – musztardy używam delikatnej, z całymi ziarnami gorczycy, na bazie białego wina (Chasselas)
- w oryginale dodajemy koperek, u nas jednak pasta najczęściej jest ze szczypiorkiem (mąż niestety od koperku stroni…)

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pasta z liści rzodkiewki – wegańskie pseudo pesto

muguet2013_3

Dziś, jak co roku pierwszego maja, ulice zapełniły się sprzedawanymi na każdym rogu bukiecikami konwalii. Tak jak we Francji czy w Belgii, ofiarowuje się je tutaj bliskim, co ma ponoć zapewnić obdarowanym szczęście. Ponoć ;)
Ja kupiłam dzisiejszy bukiecik na targu, w drodze do pracy (tak tak, u nas 1 maja niestety nie jest dniem wolnym od pracy…), przy okazji – tradycyjnie już – ucinając sobie krótką pogawędkę z przemiłym starszym panem, u którego w każdą środę robię moje ‘targowe’ zakupy (i specjalnie dla tych naszych pogawędek przychodzę pół godziny wcześniej niż zwykle :)).

pasta_liscie_rzodk02
Dziś do koszyka znów trafiło sporo ‘zieleniny’, gdyż organizm po dłuiej, tegorocznej zimie bardziej niż zwykle domaga się witamin i nowalijek. Wszelkie rozgrzewające zupy soczewicowe czy cebulowe dawno poszły już w zapomnienie, a miejsca ustępują im teraz pierwsze sałaty i rzodkiewki. A jako iż staram się jedzenia nie marnować – klik, to liście rzodkiewki nie trafiają na kompost, ale bezpośrednio na nasz talerz. Często w formie zupy - klik, dziś w formie wiosennej pasty do chleba. Bez dodatku sera jak np. w przypadku pesto, z niewielką tylko ilością oliwy / oleju, czyli idealna przekąska dla takich alergików jak ja ;) Kremowości nadaje paście miąższ awokado, który przy okazji łagodzi jej smak. Do tego jeszcze sok i skórka z cytryny, sporo szczypiorku i plasterki rzodkiewek, a jeśli nie planujemy jedzenia pasty w pracy ;) – również ząbek czosnku.  I kilka stostowanych kromek orkiszowego razowca, który idealnie tutaj dziś pasował.
Oczywiście najlepiej, by warzywa były ekologiczne, gdyż pestycydy i środki owadobójcze niekoniecznie powinny być składnikiem naszej wiosennej pasty ;)

(dziś wprawdzie miała tu zagościć pasta z łososia, stwierdziłam jednak, że na pierwszy dzień maja zdecydowanie bardziej pasuje coś bardziej wiosennego i zielonego ;) )

pasta_liscie_rzodk01
Pasta z liści rzodkiewki i awokado (czyli pseudo pesto)

100 g orzeszków piniowych (lub innych orzechów czy np. nasion słonecznika)
liście z 2 pęczków rzodkiewki (ok. 100 g)
1 awokado
sok z ½ małej cytryny / limonki (1-2 łyżki)+ nieco otartej skórki
1 łyżka oliwy (lub oleju, np. z pistacji)
(opcjonalnie – 1 ząbek czosnku)
pęczek szczypiorku, drobno posiekany
sól, pieprz do do smaku
chleb / grzanki
kilka rzodkiewek pokrojonych w plasterki

Orzeszki lekko zrumienić na suchej patelni.
Liście dokładnie umyć (jeśli są dosyć ‚upiaszczone’ – zamoczyć je na kilka minut w zimnej wodzie), osuszyć (używam ‘wirówki’ do sałaty), oderwać twarde ogonki i umieścić liście w blenderze / malakserze. Dodać wydrążony miąższ z awokado, sok z ½ cytryny + nieco startej skórki, orzeszki, ok. 2 łyżki oliwy oraz sporą szczyptę soli i świeżo zmielonego pieprzu (i ząbek czosnku, jeśli go dodajemy), zmiksować. Na koniec dodać szczypiorek, wymieszać.
Serwować np. z lekko stosowanym pieczywem, z dodatkiem plasterków rzodkiewki (choć i jako dodatek do makaronu świetnie smakuje!).

Zerknijcie też do Truskawkowej Ani – klik, u której znajdziecie rzodkiewkowo-liściasty ;) przepis bardziej podobny do klasycznego pesto (a tutaj przepis Clotilde – klik, dla francuskojęzycznych czytelników).

A na deser – jedna z ostatnich ‘zdobyczy’ (więcej szczegółów na blogu ‘Green Kitchen Stories’- klik)

livres_green_kitchen

Pozdrawiam serdecznie! I życzę Wam pogodnego, majowego odpoczynku! :)

 

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email