Roczne archiwum: 2008

Kruche ciasteczka czekoladowo-pomarańczowe


Przepis na te choinki chciałam wypróbować już zeszłej zimy, ale zawsze było coś innego do zrobienia (czytaj : do upieczenia ;) ). Tym razem jednak, stwierdziłam, że może pora spróbować? I oczywiście od razu po spróbowaniu ich pożałowałam, że tak długo zwlekałam ze zrobieniem ich! Spodobają się przede wszystkim wielbicielom czekoladowo-pomarańczowych smaków oraz kruchych ciasteczek. Bo ciasteczka te są kruche. Bardzo kruche ;) Jeśli więc takowe lubicie, zapraszam do czekoladowo-pomarańczowego ‘lasu’ :)

Kruche choinki czekoladowo-pomarańczowe

150 g masła
100 g cukru
szczypta soli
2 żółtka
otarta skórka z 1 pomarańczy
50 g gorzkiej czekolady
25 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
250 g mąki

polewa czekoladowa lub lukier do dekoracji

Masło utrzeć w misie, dodać cukier, sól i żółtka i ucierać do białości. Następnie dodać otartą skórkę, drobno posiekaną czekoladę i kandyzowaną skórkę pomarańczową oraz mąkę (ja dodaję ją partiami) i wszystko dokładnie wymieszać. Z ciasta uformować kulkę, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. 10 minut (ja zostawiłam na dłużej).
Piekarnik nagrzać do 180°.
Ciasto rozwałkować na grubość ok. 7 mm (na lekko posypanym mąką blacie) i wycinać nasze ulubione kształty foremkami ;) Ułożyć ciasteczka na blasze wyłożonej papierem i piec je ok. 11 minut. Wystudzić na kratce.

Gdy ciasteczka są już całkiem zimne, możemy je dodatkowo udekorować.

Smacznego!

Przepis pochodzi z książki ‘Noël et ses friandises’ Betty Bossi

(Anoushko, pamiętam, że to nie do końca dla Ciebie ;) )

Przepis ten bierze udział w Festiwalu pierniczkow

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pierniczki z Bazylei – ‘Basler Läckerli’

Dziś słów kilka o Läckerli, a konkretnie o ‘Basler Läckerli’ czyli o ‘pierniczkach’ z Bazylei.
Jest to jeden z tradycyjnych szwajcarskich wypieków, na bazie miodu, migdałów i kandyzowanych skórek owocowych. To swoista odmiana piernika, znana już w XIV wieku, a pierwsza oficjalna wzmianka o ‘Basler Läckerli’ pochodzi z 1720 roku. Läckerli są chyba równie znane i popularne co szwajcarska czekolada i sery i są bardzo chętnie kupowane przez turystów, ale nie tylko przez nich rzecz jasna! To coś jak polskie pierniczki toruńskie, tak bardzo znane nam wszystkim i lubiane.
Nie muszę chyba precyzować, iż większość osób je kupuje, a nie wypieka w domu i najczęściej, gdy oznajmiam komuś że piekę Läckerli, spotykam się z wyrazem wielkiego zdumienia na twarzy ;) Te ‘kupne’ i te ‘domowe’ są rzecz jasna nieco inne, co dla mnie absolutnie nie znaczy gorsze; wręcz przeciwnie, osobiście wolę je od tych ‘oryginalnych’, mąż zresztą też :) Jednak przyznaję, że od czasu do czasu, gdy mam ochotę na kawałeczek Läckerli, to kupuję go w firmowym sklepie Läckerli Huus, który mieści się praktycznie obok mojego miejsca pracy (zachęcam Was również do obejrzenia ich strony internetowej). Teraz panuje tam już rzecz jasna iście świąteczna atmosfera, a półki uginają się od prezentowych pudełek i wszelakich pakunków.
lack4

Dawniej wypiekano i konsumowano Läckerli wyłącznie w okresie Swiąt, teraz oczywiście są dostępne przez cały rok.
A oprócz tradycyjnych ‘pierniczków’, w Läckerli Huus można też kupić np. karmelki czy herbatę o smaku Läckerli właśnie

lackproduits

Oprócz tych z Bazylei, znane są tutaj również Läckerli z Zurichu, nie są jednak podobne w smaku (ani wyglądzie) do tych pierwszych : ich ciasto nie zawiera mąki, a jedynie migdały, miód / cukier i białka ubite na pianę oraz dodatki takie jak skórka cytrynowa, czekolada, czy np. woda różana. Do ich wyrobu używa się drewnianych foremek (jak te do speculoos (speculaas / spekulatius); ciasto ‘schnie’ przez noc, a następnie Läckerli piecze się przez ok. 5 minut w bardzo wysokiej temperaturze.
W 1839 roku znanych było ponoć blisko trzydzieści różnych odmian Läckerli! Nie są one jednak tylko szwajcarską specjalnością, gdyż są znane również w Alzacji np.; przyznam jednak, że nigdy ich tam nie jadłam, nie mam więc porównania niestety. Obiecuję zrobić to następnym razem, zazwyczaj bowiem obdarowywana jestem tradycyjnymi piernikowymi sercami ;)

Dzisiejszy przepis zaczerpnęłam z blogu Cake in the City; zachowałam proporcje, zmieniłam jednak nieco sposób wykonania. Jeśli więc i Wy macie ochotę spróbować Läckerli, oto przepis (uwaga : mocno słodkie! :)).

lackerlis

Basler Läckerli

na ok. 50 sztuk

forma ok. 25cm x 35cm

150 g zmielonych migdałów
150 g kandyzowanej skórki pomarańczowej i cytrynowej
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka przyprawy do piernika
350 g mąki
10 g sody (ok. 2 łyżeczek)
450 g miodu (można dać mniej)
130 g cukru (u mnie jasny trzcinowy)
+ cukier puder i sok z cytryny do przygotowania lukru*

*ja zrobiłam lukier cytrynowy, jednak tradycyjnie najczęściej robi się lukier z dodatkiem kirschu (tak jak np. do ciasta marchewkowego, jak pisałam tutaj)

 

Miód i cukier podgrzewać w rondelku aż do całkowitego rozpuszczenia się cukru. Następnie gotować jeszcze ok. 2 minut, zdjąć z palnika i pozostawić masę do lekkiego przestudzenia.
Migdały wymieszać z drobno pokrojonymi skórkami i przyprawami. Mąkę wymieszać z sodą.
Do miodu dodać migdały i wymieszać; następnie partiami dodawać mąkę (uwaga, masa jest dosyć gęsta i ‘ciężka’). Po dokładnym wymieszaniu, przelać masę do formy wyłożonej papierem i rozsmarować na ok. 1 cm wysokości. Uwaga : jako, że ciasto jest mocno klejące, czynność ta nie należy do najłatwiejszych ;) Przykryć foremkę i zostawić ciasto na około godzinę.
Nagrzać piekarnik do160°- 170°C i piec Läckerli ok. 15 minut. Nie mogą być zbyt wypieczone, gdyż dodatkowo twardnieją stygnąc.
Z cukru pudru i soku z cytryny przygotowujemy dość gęsty lukier.
Po wyciągnięciu z piekarnika zostawiamy Leckerli na kilka minut do przestygnięcia, po czym kroimy na kwadraty (ok. 3 cm x 3 cm) i lukrujemy. Pozostawiamy je do całkowitego wystygnięcia i wyschnięcia lukru, układamy w hermetycznych pudełkach i – jeśli mamy na tyle silnej woli – czekamy kilka dni aż skruszeją ;)
Ja przyznam się, że zjadam je już na świeżo po upieczeniu :)

Smacznego !

Przepis ten bierze udział w Weekendzie Korzennym oraz w Festiwalu Pierniczkow :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Na szybko… :(

I oto znów nastał bardzo ‘zajęty’ tydzień : egzaminy w szkole, do przygotowania i poprawiania :/ Dlatego w kuchni bywam raczej gościem, gdyż nawet jeśli czas na to pozwala, to energii niestety brakuje. Najczęściej w takich sytuacjach żywię się kanapkami i wciąż szukam nowych pomysłów by jakoś je sobie ‘umilić’ ;)
I tak to niedawno przetestowałam przepis na kozi serek, idealny jako pasta do kanapek właśnie. Oryginalny przepis pochodzi z jednego z ostatnich numerów ‘Saveurs’; na początku bardzo spodobało mi się zdjęcie, a w chwilę później okazało się, że jest tam wszystko co kocham : kozi ser, orzechy, szałwia oraz olej arganowy. Nie mogłam więc nie spróbować ;)
Tym bardziej, że otworzyłam niedawno kolejną butelkę oleju arganowego i dodaję go wszędzie, gdzie tylko mogę ;) A najchętniej do wszelkich sałatek, sosów i dań nie wymagających obróbki termicznej.
Drzewa arganowe rosną w południowo-wschodniej części Maroka. Produkcja oleju jest dosyć mozolna, gdyż każdy orzech musi być ręcznie otwarty, by móc wyłuskać zawarte w nim ziarna. Dlatego też ceny tego oleju są niestety dosyć wysokie. Warto jednak choć raz pokusić się o jego zakup, by poznać ten ciekawy, lekko orzechowy smak. Poza tym olej arganowy jest bardzo zdrowy (między innymi obniża poziom ‘złego’ cholesterolu, poprawia krążenie i wspomaga naturalną odporność organizmu); a jako, że olej ten jest jest bogaty w witaminę E, to znajduje również zastosowanie w kosmetyce. Zainteresowani mogą przeczytać nieco więcej na ten temat tutaj.A oto już dzisiejszy przepis :

serekorzechyszalwia2

Serek kozi z orzechami i szałwią

160 g serka koziego
1 łyżka oleju arganowego
2-3 łyżki śmietany
ok. 10 polówek orzechów włoskich
5 listków szałwii
sól
papryczka z Espelette

Serek rozdrabniamy widelcem, dodajemy olej oraz tyle śmietany, by serek miał lekko kremową konsystencję. Dodajemy posiekane listki szałwii, lekko solimy do smaku i doprawiamy papryczką (wedle uznania). Jeśli mamy czas ;) to orzechy lekko rumienimy na suchej patelni, rozdrabniamy i dodajemy do serka. Po dokładnym wymieszaniu, serwujemy z kromką dobrego chleba :)

Smacznego!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email