‚
W Szwajcarii już dziś świętujemy, gdyż to już Wielki Piątek w kantonach protestanckich jest dniem wolnym od pracy. Synoptycy na szczęście pomylili się i zamiast deszczu i chłodu towarzyszy nam dziś piękne, wiosenne słońce (niestety tylko dziś tak ma być…). Jutro jeszcze ostatnie zakupy na targu, kilka zielonych gałązek do wazonu i bukiet świeżych kwiatów, choć te kupione kilka dni temu (również na targu, od mojego ulubionego rolnika) nadal pięknie wyglądają.
‚
‚
Z piekarnika wyciągnęłam właśnie drożdżową babę, której wcale miało nie być ;) Trudno mi się oprzeć, by nie rozkroić jej teraz gorącej, uzbrajam się jednak w cierpliwość i zadowalam się jak na razie aromatem, jaki rozchodzi się po kuchni. A żeby stygnąca baba zbytnio nas nie kusiła ;) to idziemy za chwilę na krótki spacer ‚na wieś’, by skorzystać jeszcze choć trochę z dzisiejszych promieni.
Mam nadzieję, że i u Was w ten weekend będzie słonecznie, radośnie i kolorowo (i nawet jeśli nie za oknem, to przynajmniej w naszych sercach :)).
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę Wam pogodnych, spokojnych Świąt!
Jeśli wasze świąteczne menu nie jest jeszcze do końca zaplanowane i jeśli nadal macie na ‘wypiekowej’ liście jakieś wolne miejsce, to może i dzisiejsza babka tiramisù dołączy do waszych świątecznych słodkości? :) Jest delikatna i puszysta, a posmarowana kremem z mascarpone (tak jak w oryginalnym przepisie podanym przez niezastąpioną Bajaderkę na forum MniamMniam – klik) naprawdę nabiera smaku tiramisù.
Ja – jak zwykle – zmodyfikowałam nieco przepis z przyczyn ‘uczuleniowych’ zamieniając mleko na owczy jogurt i nieznacznie modyfikując proporcje (piekąc dla siebie niestety pomijam też krem z mascarpone…). Poniżej zamieszczam więc moją, nieco uboższą ;) wersję, a po oryginał odsyłam Was tutaj – klik (lub do Dorotus – klik, która również prezentowała tę babkę na swoim blogu ).
‚
Babka (prawie) o smaku tiramisu
na formę z kominkiem o średnicy 21 cm
120 g miękkiego masła (można użyć oliwy / oleju – szczegóły poniżej)
180 g cukru
3 jajka
300 g mąki
1 łyżeczka sody
¾ łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
200 ml jogurtu (używam owczego, 6% tłuszczu)
3 łyżki mocnej, wystudzonej kawy
3 łyżki likieru Kahlua (lub innego likieru kawowego)
wszystkie składniki muszą mieć temperaturę pokojową!
Piekarnik rozgrzać do 170°. Formę natłuścić.
Mąkę przesiać z proszkiem, sodą i solą.
Masło utrzeć z cukrem oraz jednym jajkiem na lekką, puszystą masę, a następnie pojedynczo dodać dwa pozostałe jajka (gdy poprzednie jest już dobrze wymieszane z masą), stale ubijając, dodać ekstrakt waniliowy. Następnie do masy dodawać mąkę na przemian z jogurtem (zaczynamy i kończymy na mące) i ucierać tylko do połączenia składników. Następnie niepełną szklankę ciasta przełożyć do mniejszej miseczki, dodać kawę i dobrze wymieszać; do drugiej miseczki nałożyć kolejną niepełną szklankę ciasta, dodać likier i dobrze wymieszać. Połowę pozostałego jasnego ciasta wlać na dno foremki, następnie delikatnie nałożyć masę z likierem kawowym, a na nią – równie delikatnie – masę z dodatkiem kawy, uważając by masy się nie wymieszały. Na koniec nałożyć łyżką resztę jasnej masy, układając ‘kupki’ ciasta na powierzchni masy kawowej. Wygładzić powierzchnię (możemy zrobić to ‘uderzając’ lekko dłonią o bok foremki, dzięki czemu ciasto równomiernie rozprowadzi się w foremce ).
Piec ok. 50 minut (lub do suchego patyczka), następnie pozostawić w foremce jeszcze na kilka minut, po czym wystudzić na kratce.
Babkę możemy też posmarować kremem z mascarpone; proporcje oryginalne (z przepisu Bajaderki) to :
60g miękkiego masła
115g mascarpone
1/4 szklanki likieru Kahlua
2 szklanki cukru pudru
Masło rozetrzeć z mascarpone, dodać cukier i likier i ubić na gładką, puszystą masę.
Kiedy babka jest już zupełnie zimna, rozsmarować krem na powierzchni ciasta i ewentualnie posypać startą czekoladą lub kakao.
‚
‚
Przyznaję, że to dopiero z kremem z mascarpone babka nabiera pełnego smaku tiramisu, jeśli więc nie jesteście uczuleni na ‘krowiznę’ (i jeśli lubicie tego typu serowe ‘dodatki’ do ciast), to bardzo Wam tę wersję polecam; ja w jednej z ‘wariacji na temat’ ;) mascarpone wymieszałam z odrobiną crème fraîche i dodałam też trochę kakao (cukru o wiele mniej, do smaku). Jedynym minusem tego typu kremu jest dla mnie fakt, iż raczej nie można wtedy ciasta zbyt długo przechowywać, jednak przy większym gronie jedzących z pewnością nie będzie to problemem ;) Stwierdziłam też, iż następnym razem, przygotowując ciasto bez serowej polewy, spróbuję przygotować więcej ciasta kawowego, a mniej jasnego, by sama babka miała odrobinę bardziej intensywny smak.
A poniżej wersja pieczona z oliwą zamiast masła (jajka ubiłam z cukrem i dopiero do nich dodałam oliwę, a później już bez zmian : mąka + jogurt), w wersji ‘uproszczonej’ (z jedną tylko kawową warstwą : kawa + likier), czyli coś w rodzaju kawowej zebry :) Choć ciasto na oliwie też jest pyszne, to jednak to z dodatkiem masła okazało się o wiele bardziej puszyste i delikatne (wersja ‚oliwna’ pieczona była z jasnym cukrem trzcinowym, ma więc nieco ciemniejszy kolor od tej maślanej).
‚
‚
* * *
I na koniec kilka wcześniejszych wielkanocnych przepisów, które być może jeszcze Wam się przydadzą :
Tak jak i zdjęcia do poprzedniego wpisu, tak i te czekały cały rok na publikację… I choć kiełki może nie wszystkich interesują, to o nasionach szałwii hiszpańskiej z całą pewnością i tak warto wspomnieć (a tych, którzy nie są zainteresowani tematem, zapraszam po niedzieli na coś bardziej kulinarnego ;)).
‚
‚
Chia, zwana też szałwią hiszpańską(Salvia hispanica), pochodzi prawdopodobnie z terenów Meksyku, Peru i Boliwii i była jednym z podstawowych pokarmów plemion Azteków i Majów. Jej nasiona są niezwykle cenne, zawierają bowiem bardzo dużo kwasu foliowego (wit. B9) oraz innych witamin z grupy B, są też doskonałym źródłem kwasów omega -3, -6, błonnika, białka oraz przeciwutleniaczy, a także żelaza, cynku, potasu i wapnia. Podobno wspomagają one również układ krążenia i chronią przed jego chorobami; spowalniają też rozkład węglowodanów na cukry proste, dzięki czemu spowalniają wchłanianie się cukrów (mogą więc być cennym sprzymierzeńcem w walce z cukrzycą).
Jak w przypadku wszystkich innych nasion – kiełkowanie powoduje wzrost wszystkich dobroczynnych substancji, które przy okazji są o wiele łatwiej przyswajane przez nasz organizm. Można używać całych lub zmielonych nasion (również w postaci ‘mąki’), dodając je np. do porannego jogurtu, jako dodatek do sałatek czy warzywnych i owocowych koktajli, lub jako dodatek do domowego pieczywa (wspominałam o nasionkach chia a propos tych bułeczek – klik). ‚
mniej więcej tygodniowe kiełki chia;
spodobał mi się kształt ‚ust’ jaki nadają kiełkom dwa pierwsze listki :)
‚
Namoczone nasione wytwarzają ‘śluz’ (tak jak np. nasiona lnu czy rukoli), dlatego najlepiej jest kiełkować je na płaskiej powierzchni, nie w słoiku. Namaczamy je dosyć krótko (maks. godzinę), następnie rozkładamy nasiona na wyłożonej gazą lub ligniną powierzchni (talerzyk, miseczka itp.) lub w kiełkownicy i zraszamy / podlewamy je mniej więcej dwa razy dziennie. Po ok. 5-6 dniach kiełki są gotowe do spożycia. Przechowujemy je w lodówce (już ścięte) i staramy się zużyć jak najszybciej, gdyż – jak wszystkie kiełki / szprosy warzywne – z każdym dniem niestety tracą część swoich wartości odżywczych.
Poniżej, dla porównania, tygodniowe kiełki rukoli (po lewej) oraz szałwii hiszpańskiej (po prawej); nie tylko kształt listków, ale i kolor kiełków jest zdecydowanie inny, smak niestety też, gdyż skiełkowane nasiona szałwii hiszpańskiej mają dosyć specyficzny smak, lekko goryczkowaty, ze względów organoleptycznych więc zdecydowanie bardziej wolę smak kiełków rukoli (ale czego nie robi się dla zdrowia i dobrego samopoczucia ;) ).
‚
‚
Pozdrawiam serdecznie i życze owocnego kiełkowania! :)