Toskańskie wspomnienia, cz.2

Jak pisałam w poprzednim ‚odcinku’ ;) drugi dzień mojej toskańskiej wyprawy był niezwykle intensywny, pełen cudnych widoków, kolorów i miejsc, a wszystko to dzięki przesympatycznej Marghe i jej mężowi, którzy postanowili być tego dnia moimi przewodnikami :)
(raz jeszcze serdecznie Wam dziękuję! Grazie mille :) )
Choć pogoda troszkę się na nas obraziła (sporo chmur na horyzoncie…), to i tak mamy szczęście, gdyż w ciągu dnia omija nas deszcz a nawet burze, które ponoć dosyć skutecznie szalały tego dnia nad Toskanią (gdy my zjeżdżaliśmy na południe, deszcz i burze przemieszczały się w odwrotnym do nas kierunku ;)).
Kierujemy się najpierw na Arezzo. Pierwszym etapem naszej niedzielnej wędrówki jest śniadanie – zatrzymujemy się w niezwykle smakowitym miejscu, którego nazwę może i Wy znacie, kryją się bowiem pod nią znane i cenione czekoladki Vestri, które można kupić również np. tutaj – klik. W takich momentach zawsze przeżywam katusze ;) jak bowiem wybrać jedną rzecz spośród tak licznych smakowitości?!


sniadanie_vestri2

Wybór ostatecznie pada (dzięki Marghe :) ) na pyyyszną sfoglaitę z ricottą i konfiturą z owoców leśnych; choć na początku mam lekkie obawy, czy nie będzie to trochę za ciężkie / za słodkie dla kogoś, kto rano niewiele jada, już przy pierwszym kęsie okazuje się, że wszystkie moje obawy były bezpodstawne :) I jedyne, co nadal jest dla mnie nieco ‘dziwne’, to kawa wypijana na stojąco, przy barze, ale przecież co kraj to obyczaj ;)


sniadanie_vestri

Teraz kierujemy się na Lucignano i Asciano i tuż za tym pierwszym miasteczkiem można podziwiać ten oto domek, widoczny na wielu kartkach pocztowych i zdjęciach z toskańskich kalendarzy :


domek_kukurydza

domek_kukurydza2

Później zaś (za Asciano) naszym oczom jawią się słynne ‘crete senesi’ i takie oto widoki :


crete_senesi02


poderino

paysage11

Cyprysy, samotne domki na wzgórzach i te niesamowite, wrześniowe barwy; to tutaj i o tej porze roku właśnie nazwa koloru ‘siena palona’ nabiera prawdziwego wymiaru…


crete_senesi3


a na zaoranych już polach widać bryły lepkiej (w tym regionie bogatej w glinę) ziemi :


crete_senesi_gleba2

Po wielu ‘zdjęciowych’ przerwach ;) docieramy do opactwa Monte Oliveto Maggiore (to klasztor Benedyktynów z XIV wieku, zainteresowanym polecam również lekturę wpisu Małgosi – klik).


monte_oliveto2

Zwiedzamy kościół, podziwiając przepiękne freski, drewniane stalle i markieterie :


monte_oliveto_stalle

oraz samo opactwo, którego wnętrza ozdobione są 36 freskami z życia św. Benedykta :


monte_oliveto1

Zwiedzać można też bibliotekę (uwaga – przerwa ‘obiadowa’ w południe ;) ), gdzie mnisi również aktualnie zajmują się restaurowaniem ksiąg i manuskryptów.
Zajmują się oni również czymś innym, a mianowicie produkcją oliwy, wina i grappy!  Zwiedzamy więc piwnice opactwa, gdzie zobaczyć można np. taką zabytkową prasę do tłoczenia winogron :


monte_oliv_prasa
beczułki na vin santo :


monte_oliv_beczulki_vin_santo

czy takie gliniane naczynia (jedno z nich z 1828 roku) do przechowywania oliwy :


monte_oliveto_piwnice

Niestety na degustację win jest dla mnie nieco za wcześnie, ale co się odwlecze… ;)

Opuszczamy Monte Oliveto i kierujemy się w stronę San Quirico d’Orcia.
Spacerujemy uliczkami tego niewielkiego miasteczka, które na szczęście w porze obiadowej nie jest zbytnio oblężone.


san_quirico

I tutaj na murach uliczek i rosną kapary, choć te już są przekwitnięte :

san_quirico_kapary

Zatrzymuję się przed jednym ze sklepików i nie mogę (chyba mnie rozumiecie? ;) ) nie zrobić zdjęcia tym oto dyniowym okazom :


san_quirico_dynie

Jako iż poobiednia siesta to rzecz święta, nawet koty oddają się błogiemu lenistwu (tutaj np. w donicy przed sklepową wystawą ;)).


kot2

Żołądki powoli zaczynają domagać się strawy, zatrzymujemy się więc w bardzo sympatycznie wyglądającym miejscu, by przekąsić małe co nieco – wybór pada na bruschetty :


san_quirico_brushette1

Posileni (i lekko zamartwieni coraz większą ilością nadciągających chmur…) raz jeszcze przemierzamy miasteczko, mijając między innymi kolegiatę :


san_quirico2

i jej niezwykle oryginalne kolumny ozdobione takimi oto ‘węzłami’ :


san_quirico_kolegiata

Jako iż pogoda wydaje się pogarszać z godziny na godzinę , decydujemy się na zmianę planów i zamiast (jak pierwotnie mieliśmy zamiar) do San Gimignano – jedziemy do Montepulciano, tym bardziej, iż znajdujemy się naprawdę blisko. Mijając Pienzę (do której wrócę za kilka dni… :)) zaopatrujemy się w kilka gatunków pecorino bezpośrenio u producenta (wszystkie są pyszne, od tych ‘najmłodszych’ do tych najbardziej dojrzałych, po degustacji najchętniej kupiłabym wszystkie!)


montepulciano

Docieramy do Montepulciano (niebo niestety coraz bardziej zachmurzone, lekko zamglone, zdjęcia więc do najbardziej udanych nie należą…). Miasteczko jest dość znacznie ‘oblężone’, tego dnia odbywało się bowiem tegoroczne  ‘Il Bravio delle Botti’ (odpowiednik sieneńskiego ‘Il Palio’, możecie zobaczyć fragmenty tutaj – klik , strona oficjalna zaś - tutaj), teraz jednak orszak opuścił już uliczki miasteczka, ilość turystów nie jest więc porażająca ;)


montepulciano2

W jednej z kafejek odkrywam zdjęcia z planu filmowego drugiej części filmu ‘Zmierzch’ – ‘Księżyc w nowiu’ (Twilight  – New Moon), który częściowo był kręcony właśnie w Montepulciano (a jako iż jestem chyba jedną z nielicznych osób, które do tej pory nie interesowały się tą sagą, to nie miałam o tym pojęcia ;)). Właściciele z dumą prezentują zdjęcia z planu, jak i podpisy ‘ulubione miejsce ekipy’ :) A ja rozważam pomysł zobaczenia filmu, tylko ze względu na Montepulciano ;)

Spacerujemy po uliczkach – o np. tak uroczo brzmiących nazwach jak poniższa ‘uliczka miłości’ :


montepulc_amore

i całkiem przypadkowo (wchodząc w krużganek Europejskiej Akademii Muzycznej) trafiamy do… piwnic Vino Nobile di Montepulciano :)


montepulc_piwnice1

Dziesiątki beczek leżakują wśród mrocznych pomieszczeń, w powietrzu unosi się zapach fermentującego wina, a ja nie posiadam  się z radości, że nareszcie tu jestem; wszak Vino Nobile di Montepulciano to jedno z moich ulubionych win!


montepulc_piwnice_etykieta

Oczywiście nie mogę się powstrzymać i kupuję butelkę Riserva 2004 – mam nadzieję, że rocznik ten jest równie dobry co rok 2004 dla mojego faworyta – Brunello di Montalcino.

Kilka minut później trafiamy do piwnic Talosa, te jednak są o wiele mniej spektakularne, za bardzo ‘higieniczne’ i nowoczesne ;)
(wino jednak – trzeba przyznać – mają całkiem dobre, znajomi więc zaopatrują się w ichniejsze różowe)


vins_talosa1

W Montepulciano (jak i w większości chyba toskańskich miasteczek) roi się rzecz jasna od sklepików z winami i innymi regionalnymi specjałami :


montep_wina

a do wina oczywiście potrzeba kawałka dobrego sera! :)

montepulc_pecorino

montepulc_pecorino2

Obiecałam sobie, że nic już nie będę kupować, jednak ichniejszy pecorino dojrzewający 6 miesięcy w popiele (to ten poniżej, na pierwszym planie, po lewej) jest naprawdę wyborny! Kupuję więc kawałek i dorzucam do dzisiejszej kolekcji ;)


montepulc_sklepik

Powoli opuszczamy miasteczko, a ja staram się jak najwięcej zapamiętać z tej niezwykłej atmosfery. Wrócę tu jeszcze ‘na spokojnie’, na dłużej i – mam nadzieję – przy nieco bardziej przyjaznej zdjęciom pogodzie ;) Każdy zaułek bowiem, każda uliczka, każdy mur, to osobny, niezapomniany obraz.


montepulciano_mur

Powoli zapada zmrok (bardzo mnie zdziwiło, że słońce tak wcześnie tutaj zachodzi…), pora więc pojechać na kolację. Zatrzymujemy się w całkiem nieturystycznym miejscu, gdzie jedzą ‘lokalni’ ;) co często gwarantuje dobrą jakość i bardzo przystępne ceny. Pyszna, sporych rozmiarów pizza (i to nie ta podstawowa, ale taka bardziej ‘wymyślna’) kosztuje mniej, niż zestaw bruschette w San Quirico! Ich antipasti również są pyszne, już wiem, że będzie mi teraz tego brakować…


pizza_rest

Zasypiam z głową pełną wrażeń i planów na kolejny dzień. A to przecież dopiero początek mojej toskańskiej włóczęgi ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

46 odpowiedzi nt. „Toskańskie wspomnienia, cz.2

  1. basiaP

    dlaczego tak mi daleko do ukochanej Italii…
    piękna relacja! aż chciałabym wskoczyć w pierwszy lepszy samolot i znaleźć się tam, a najlepiej to zaraz..
    ciekawa jestem tego sera dojrzewającego w popiele

    Odpowiedz
  2. Majana

    Beo, kochana, nie mogę… cudowne, fantastyczne zdjecia. Te widoki zapierajace dech w piersiach. Te jakże charakterystyczne uliczki, to jedzenie, ten klimat, te sklepiki, wina, sery, słodkości, zapachy… Ach!
    Ty wiesz :**

    Piękne są kolory na polach, coś wspaniałego !

    Pozdrawiam ciepło i czekam na jeszcze:* . Pozwól,ze będę tu dziś częstym gościem ;-)

    Odpowiedz
  3. ewelajna

    Wszystkie Twoje zdjęica i opowieści, moja Beo, to już głowa pełna wrażeń. Nawet mnie się kręci… Zmierzch i mnie nie znany – nie jesteś sama:). Wian sery… Zachwycam się jak wszyscy… Ale ja wreszcie chciałbym spróbowac tej zachwalanej grappy… , o której tyle czytam u Marleny de Blasi… Próbowałaś?
    P.S. Na blog Małgosi zaglądam więc wiem co to za cuda:)

    Odpowiedz
  4. malgotosca

    Beatko (jeśli tak mogę?) znowu pokraśniałam i miło dzień zaczęłam od Twojego wpisu. Na Twoje pisanie o jedzeniu wsiadałabym od razu w samochód i do Pienzy gnała. Kto wie? Może niebawem, o czym Ci pisałam na forum. Zobaczymy, ile czasu wykroję z wyprawy z Tatuśkiem :)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Malgosiu, oczywiscie ze mozesz! Bedzie mi nawet bardzo milo :)
      Mam nadzieje, ze ten ‚wypad’ do Pienzy jednak Wam sie uda (i ze zawitacie do ‚Sette’ :)). I oczywiscie jestem pewna, ze w Twoim wpisie bedzie wtedy tysiac rzeczy, ktorych nie udalo mi sie dostrzec.. :/

      Odpowiedz
  5. Lu

    Beo, jestem tu już któryś raz, wracam, czytam i oglądam i nie wiem za bardzo co napisać. Oprócz tego, że zazdroszczę (tak pozytywnie całkiem) i jednocześnie się cieszę, że było Ci dane nasycić się zapachami, widokami, smakami.
    Ech…

    Odpowiedz
  6. Małgoś.dz

    Fajnie mi tak Beatko odnajdywać na Twoich zdjęciach miejsca, które widziałam na żywo. Trochę to jak taki szkolny sprawdzian na własną pamięć i spostrzegawczość. ;-)
    Strasznie Ci zazdroszczę 6 zdjęcia od góry! To absolutnie pocztówkowe miejsce Toskanii i ja w pobliżu nawet przejeżdzałam i widziałam to miejsce, i do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że nie podjechaliśmy bliżej, by uwiecznić na zdjęciu… Mam tylko takie majaczące z daleka… Ech…
    Kiedy będzie kolejna część? :)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Malgos, a ja widzisz mialam odwrotnie – stąpając po toskanskich miasteczkach mowilam sobie :’oh! to przeciez widzialam na zdjeciach u Malgosi!’ :) No i ‚incydent’ z lodami w Pienzy, ale to juz wiesz :D
      A co do tego szostego zdjecia, to jadac do Toskanii mialam wlasnie nadzieje, ze uda mi sie byc tam obok (pierwotnie to tam mielismy ze S. nocowac, ale jak wiesz plany ulegly potem zmianie ;)). Niesttey moj obiektyw sredno sobie poradzil z dzielaca mnie od tego cudnego miejsca odlegloscia :/

      Odpowiedz
        1. Annamaria

          Ja też nalazłam tę drogę na mapie – i podjechaliśmy! Mam niezłe zdjęcia z „pieszego dojścia” w ponad 30-stopniowym upale… I to też we wrześniu tego roku. Pozdrawiam kochana Beo!

          Odpowiedz
  7. Sylwia i Szycie

    Ciekawie opowiedziana historia dnia, do tego zaopatrzona w przepyszne zdjecia, az czuje zapach z tych serow, pizzy, ciasteczek… Dzis wieczorem obejrze pod Sloncem Toskanii ;-). Tez nie wiedzialam, ze Zmierzch tam krecili, zawsze sie mozna czegos ciekawego od Ciebie dowiedziec :-) Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Sywio, milego relaksu podczas filmu w takim razie! Jest lekki i przyjemny, choc ksiazka mimo wszystko podobala mi sie bardziej i regularnie do niej wracam :) Ale pejzaze na ekranie tez sie milo oglada :)

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  8. Sissi

    Bea, pieknie i zdjecia i Twoje opowiesci. Zwiedzanie piwnic to chyba to czego najbardziej Ci zazdroszcze. Bardzo mnie zaciekawilo zdjecie bruschett (chyba mam problem z polskim dopelniaczem tego slowa w liczbie mnogiej!), z czym jest ta miesna? Wyglada jak cieniutki plasterek jaiegos rozplywajacego sie w ustach boczkopodobnego wyrobu…
    We Wloszech tak trudno znalezc nie-turystyczne miejsca (szczegolnie w Toskanii), ze chyba cudem jakims znalazlas te pyszna restauracje. Pizze wygladaja lepiej niz moje ulubione (5 min od domu zreszta, jesli kiedys masz ochote na najlepsza pizze poza Wlochami to serdecznie zapraszam, w dodatku, w przeciwienistwie do wszystkich szwajcarskich pizzerii maja naprawde dobre wina na kieliszki). No dobra, przestaje gadac o pizzach bo staje sie glodna.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Sissi, na dobra pizze to ja zawsze jestem chetna! :)
      A co do tej bruschetty, to o ile mnie pamiec nie myli, to byla to pancetta (dla mnie odrobine za tluste, ale dobre :)).
      Restauracja nie-turystyczna jest w malo turystycznym miasteczku, wiec moze to dlatego… No i chodza tam Ci moi znajomi, tylko dlatego tam trafilam :)

      Odpowiedz
  9. Oliwka

    Beo, ależ Ci zazdroszczę tej wyprawy! Nas wciągnęły tutejsze obowiązki i nieczęsto wybieramy się gdzieś tak czysto „urlopowo”. Piękne zdjęcia! Serdecznie pozdrawiam i czekam na następne relacje :)

    Odpowiedz
  10. wiewiórka

    Ale fajnie się czyta Twoje relacje, a zdjęcia to już w ogóle rewelacja, zwłaszcza te pól w kolorze sieny i serów. Widziałaś tak wiele w czasie pobytu w Toskanii i tak to ładnie opisujesz, że porównując, wydaje mi się, że ja tam chodziłam z zamkniętymi oczami ;)

    pozdrawiam :)

    Odpowiedz
  11. jadwiga

    Na temat Toskanii przeczytałam prawie wszystko i Marlena de Blasi i Ferenc Mate, który właśnie pisał o Montepulciano a u mnie w domu stoi właśnie to wino o którym napisałaś, dlatego miło jest podróżować razem z Tobą Bea, i konstatować przeczytane książki z Twoimi spostrzeżeniami, bardzo dziekuję za tę podróż, pozdrawiam, ja tez uwielbiam dynie,
    j

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Jadwigo, Mammamisia – a ja czytajac 1000 dni w Toskanii ‚utknelam’ na samym poczatku i jakos trudno mi dalej przebrnac; za to Ferenc Mate i Frances Mayes podobaja mi sie bardzo! Jak i nasze rodzime polsko-toskanskie autorki : Malgosia Matyjaszczyk i Marianna Pilot, rowniez polecam :)

      Odpowiedz
  12. sniezka gotuje

    Nie byłam w Toskanii, ale wciąż się wybieram. Trochę, jak sójka za morze, bo zawsze coś wypadnie, coś innego przyjdzie do głowy. Ale ta Toskania tam sobie gdzieś tkwi. Może wreszcie w przyszłoroczne wakacje… Cudowna opowieść i piękne zdjęcia. Mimo chmur mają wspaniały klimat. I to wino, sery i inne pyszności…

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Sniezko, i u mnie zawsze cos ‚wypadalo’. Stwierdzilam jednak, ze teraz jednak MUSZE! Ze nie chce juz dluzej czekac. Bo nigdy niestety nie wiadomo co los mi znow tam po drodze zgotuje ;)

      Odpowiedz
  13. Lulka

    Beo, ale uczta dla oka i soków żoładkowych! Toskania jesienią jest równie piękna jak wiosną, muszę to sprawdzić naocznie:)
    Wnętrza Monte Oliveto Maggiore mogłam zobaczyć dzięki Tobie i Małgosi, bo oczywiście była sjesta jak byłam na początku maja:( Za to w tamtejszej restauracji załapałam się na obiad przed samym zamknięciem i dostałam najlepsze na świecie dolce, czyli różne rodzaje ciast. Poemat! Nie mogę też pominąć tagliatelle domowej roboty z sosem z dzika.
    Nie wiedziałam, że to pnącze na murze to kapary.
    Moja wnuczka sie załamie, jak się dowie, że to w Montepulciano kręcili częściowo „Zmierzch”, a my szukałyśmy śladów w San Gimignano! Przez M. tylko przejechaliśmy, zgroza!!!
    A w ogóle to pięknie opisujesz i zdjęcia bajeczne! Pozdrawiam serdecznie:)

    Odpowiedz
  14. Pingback: Toskania 2013 – cz.2 | Bea w Kuchni

  15. Pingback: Toskańskie reminiscencje (2013, cz. 3) | Bea w Kuchni

  16. Iza

    Czy przypominasz sobie może, w jakim dokładnie miejscu znajduje się ta nieturystyczna restauracja i jak się ona nazywa? Trafiłam tutaj z potrzeby chwili, wybieram się niedługo do Toskanii i szukam nietypowych miejsc. :)

    Odpowiedz

Odpowiedz na „AnonimAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>