Wyjątkowo dziwny maj ;)

Powoli kończy się najpiękniejszy miesiąc roku, choć tym razem za bardzo nas on nie rozpieszcza niestety. Pozostaje nam trzymać kciuki, by kolejne dni i tygodnie przerwały tę deszczową, ponurą passę. Z przerażeniem śledzę wiadomości z Polski…

Dziś jednak chciałabym cofnąć się o rok. Zeszłoroczny maj bowiem – mimo sprzyjającej aury – był dla mnie dosyć specyficzny.
Najpierw spotkało mnie coś miłego – w połowie maja bowiem okazało się, że po raz pierwszy ukażą się w prasie (a konkretnie w czerwcowym numerze ‘Twojego Stylu’) moje przepisy, co było sporym powodem do radości ;) Kilka dni później, 18 maja, napisałam Wam o pyyysznym, delikatnym cieście z rabarbarem, a w następnym poście miał się pojawić pewien truskawkowo-rabarbarowy deser. Niestety nigdy nie zagościł on na blogu, gdyż – jak może jeszcze pamiętacie ;) – dzień później blog został zablokowany z powodów ‘wirusowych’ :/ Przyznaję, że przeżyłam wtedy chwile grozy… Dostałam od Was mnóstwo przemiłych maili, wielu spośród Was zaoferowało mi pomoc (otrzymałam między innymi niesamowicie sympatycznego maila od pewnej Marty, której raz jeszcze dziękuję za chęć pomocy i propozycję; nie wiem niestety, czy jeszcze tutaj zagląda i czy przeczyta te słowa…).
Kilka bloggerek napisało wtedy również na łamach swoich blogów o moim ‘problemie’, za co raz jeszcze serdecznie im dziękuję! A wszystkim Wam dziękuję za komentarze i słowa otuchy zamieszczone na ówczesnym ‘blogu zastępczym’, za Waszą troskę i pamięć :*

Jako że nieszczęścia chodzą ponoć parami – kilka dni później stałam się posiadaczką takiego oto eleganckiego rekwizytu ;)
*

bequilles*

Do ‘zwykłego’ złamania palca u stopy, którego zrastanie miało trwać kilka tygodni, przyplątał się dodatkowo zespół algo(neuro)dystroficzny :/ Aż do kwietnia tego roku (czyli przez prawie rok) chodziłam o kulach. Teraz wprawdzie obywam się już bez nich, nadal jednak nie odzyskałam pełnej sprawności w stopie i być może 20% tej sprawności nigdy już nie odzyskam :/ To schorzenie jest bardzo specyficzne, przede wszystkim dlatego, że żadne leczenie (czy to konwencjonalne czy alternatywne) nie daje gwarancji całkowitego wyleczenia. Pozostaje więc nadal czekać i mieć nadzieję, że aktualne zabiegi i ‘specyfiki’ jednak kiedyś pomogą…

Wracając jednak do blogowych wydarzeń sprzed roku, dzięki pewnej Dobrej Duszy (której raz jeszcze dziękuję za pomoc!) bloga udało mi się wtedy odzyskać i jak najszybciej przenieść ‘na swoje’ ;) dzięki czemu pod koniec czerwca powitałam Was po raz pierwszy już tutaj, na nowych włościach ;)) Miło mi bardzo, że nadal tu zaglądacie i że nie zapominacie o mnie :) Przyznaję, że od kiedy wróciłam do pracy, wolnego czasu mam jak na lekarstwo, sporo mam znów bowiem ćwiczeń, testów i wypracowań do sprawdzania oraz zajęć do przygotowania; poza tym stopa po powrocie do domu bardziej domaga się wypoczynku na kanapie niż siedzenia przy biurku, przed ekranem komputera. Chyba więc pora pomyśleć jednak o laptopie ;)

*

*   *   *

Po tym przydługim ‘wstępie’ – pora na przepis. Postanowiłam zamieścić dziś tamten rabarbarowo-truskawkowy deser, który rok temu nie doczekał się publikacji. Wszak lepiej późno niż wcale ;)
Przepis pochodzi z zeszłorocznego, czerwcowego numeru mojego ulubionego czasopisma ‘Saveurs’, o którym często wspominam Wam, aż do znudzenia ;) Odrobinę go zmodyfikowałam (dodałam też otartą skórkę z cytryny oraz amaretto), najważniejszy jednak okazał się dobór odpowiednich foremek. Jako, że deser ten ma konsystencję bardziej ‘clafoutis’ niż ciasta, pieczenie go w wysokich kokilkach nie wychodzi mu na dobre niestety (masa przy dnie robi się dosyć ‘zbita’ i mnie osobiście zupełnie wtedy nie smakuje). Jeśli jednak zapieczemy owoce w niskim naczyniu, całość pozostanie przyjemnie miękka i delikatna :)

PS. Jako że nie potrafiłam zdecydować, które zdjęcie wolę – wklejam obydwa; ciekawa jestem, które Wy byście wybrali… ;)

*

fraiserhubarbeamandes

Rabarbar i truskawki pod migdałową ‘pierzynką’

na 2 indywidualne foremki o średnicy 14 cm

125 g rabarbaru
125 g truskawek
1 jajko
50 ml słodkiej śmietany
45 g cukru pudru (u mnie : zmielony cukier trzcinowy)
35 g drobno zmielonych migdałów
1 łyżka amaretto
otarta skórka z 1/2 cytryny
+ płatki migdałowe do posypania

Piekarnik rozgrzać do 180°C.
Owoce umyć, osuszyć, pokroić i rozłożyć do natłuszczonych foremek.
Jajko rozmieszać ze śmietaną i cukrem, dodać amaretto, otartą skórkę z cytryny, migdały i dobrze wszystko wymieszać. Masą zalać owoce, posypać płatkami migdałowymi i piec ok. 25 minut.

*

fraiserhubarbeamandes2
*

Aktualnie niestety deseru w tej wersji jeść nie mogę (jajka + śmietana…), jednak wymyśliłam już sobie wersję ‘zastępczą’, która jest całkiem zadowalająca. :) Ale o tym już w następnym odcinku ;)
*

Pozdrawiam wszystkich serdecznie (i stałych bywalców, i ‘anonimowych’ czytelników ;) ) i raz jeszcze dziękuję za to, że jesteście :)

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

59 odpowiedzi nt. „Wyjątkowo dziwny maj ;)

  1. ewelajna

    Bea, cudownie, ze jesteś :) Mimo trudności… Niechaj idzie ku lepszemu…
    To ja mocno ściskam Twój palec i Ciebie całą:*:*:*
    Wybieram pierwsze zdjęie:)

    Odpowiedz
    1. Mika

      Algodystrofia jest straszna choroba. Od dwóch lat mam algodystrofie prawej dłoni i nadgarstka. Jestem jeżeli po piątym wszczepienia cennika do splotu nerwowego. Ból nie daje mi żyć. Rękę mam spuchnieta potwornie. Non stop biorę leki przeciwbólowe tramal, morfine, bubivacaine. Lekarz w Zabrzu podjął sie przeprowadzenia śpiączki ketaminowej, ale wszystko rozbija sie o finansowanie tej terapii. Urzędnicy z NFZ koresponduje ze Szpitalem to wszystko trwa, a ja dalej cierpię. Chciałam sama opłacić ta terapie ale przepisy na to nie pozwalają.

      Odpowiedz
      1. Bea Autor wpisu

        Witaj Mika,
        Wspolczuje choroby :( Nie sadzilam, ze algodystrofia moze doprowadzic do az takiego stanu jak u Ciebie… Ta spiaczka ketaminowa brzmi dosyc powaznie :( Trzymam kciuki za pomyslny dalszy przebieg leczenia i przesylam moc fluidow.

        Odpowiedz
  2. edysia79

    Bardzo się cieszę, że nie poddajesz się przeciwnościom losu, i tym zdrowotnym i tym blogowym :)
    Uwielbiam patrzeć na Twoje zdjęcia, wszystkie, ale jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to wybrałabym pierwsze :)

    Trzymam kciuki za Twój całkowity powrót do zdrowia!

    Odpowiedz
  3. Kasia

    Na szczęście maj już się kończy (aż nie wierze, ze to pisze, ale rzeczywiście się w tym roku nie popisał). Życzę zdrowia i dziękuję za tak piękną stronę i pyszne przepisy!

    Odpowiedz
  4. dagal

    Bardzo fajny wpis, a przepis wygląda smakowicie. Szkoday tylko, że w tej mojej krainie rabarbaru dostać nie można :s i tylko popatrzeć sobie mogę na te wszystkie wspaniałości rabarbarowe, które ukazują się u Ciebie i na innych blogach. Pech to pech.
    Cieszę się, że wszystko się w miare dobrze skończyło. Czekam z niecierpliwością na ten alternatywny przepis, bo choć alergii nie mam, to jednak pewne produkty nabiałowe mi nie służą, więc jestem ciekawa, jak je zastępujesz.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego.

    Odpowiedz
  5. vespertinee/ania

    To wszystko miało miejksce już rok temu??? Ale ten czas szybko leci…DObrze, że powoli wszystko się prostuje :)

    A wiesz, Bea, ze ja dosłownie wczoraj robiłam rabarbarowy-truskawkowy deser? :) Ale właściwie nie ma w tym nic dziwnego, wszakze mamy sezon…

    Odpowiedz
  6. zawszepolka

    Zdecydowanie pierwsze! :)
    Bo truskawki się ślicznie odcinają od deseru i ładniejsze linie są :)
    Pamiętam zeszłoroczny maj… jak dzisiaj. Szybko czas leci, za szybko.
    Pozostaje trzymać kciuki za Twe zdrowie Beatko!

    Ciepłe pozdrowienia,
    e.

    Odpowiedz
  7. ushii

    a ja przez tamto całe zamieszanie odważyłam sie zacząć u ciebie odzywać :)) dobrze że to wszystko się w miare dobrze skończyło. i mam nadzieję, że jednak Twoja stópka wyzdrowieje całkowicie. Alez ten czas leci…

    a deserek – jak dla mnie, dobrze, że go zobaczyłam – w drodze do domu kupię składniki :)) i na pewno zdam relację :)

    Ściskam Cię serdecznie!

    Odpowiedz
  8. katasz

    Świetnie! Truskawek mamy pod dostatkiem i zostało nam jeszcze trochę rabarbaru „spod lady” :) Wygląda na to, że zrobię jutro ten deser :) Powodzenia, Beo, to wspaniale, że znajdujesz mimo wszystko czas na blogowanie.

    Odpowiedz
  9. Magda

    Zgadza sie Beo, maj jest dziwny rowniez i w naszje rodzinie. Wspolczuje Ci klopotoz zdrowotnych, zlwaszcza ze sama od lat borykam sie z chronicznym schorzeniem :)
    Co prawda nie przepadam za rabarbarem, ale niedawno zrobilam (glownie z mysla o dziecku) – podobny deser tzn truskawkowo – rabarbarowy crumble. Moja mama natomiast uwielbia rabarbar i mam nadzieje, ze juz nie dlugo uda mi sie zrobic dla niej Twoj deser. Pozdrawiam i powrotu do zdrowia zycze…

    Odpowiedz
  10. lo

    Czyli ten przepis zatoczył koło. Ile wydarzeń dobrych i złych. Mam nadzieję, że Twoja stopa powoli, powolutku wróci do formy, przynajmniej zadowalającej. Dzielna jesteś. I w dodatku chodzisz dla mnie po aptekach. Beo, dziekuję i wszystkiego najlepszego. A deserek zawiera moje ukochane połączenie rabarbarowo truskawkowe.

    Odpowiedz
  11. Marchewka Dracoolina

    Bea, pamiętam to zdjęcie z kulami. Bardzo się cieszę, że poszły już w zapomnienie i chodzisz bez nich! A w medycynie rzeczy niemożliwych nie ma, choćby się nawm wydawało, że karty już rozdane, kiedyś się o tym przekonałam – i czekam na dzien, kiedy Twoja stopa będzie sprawna nie w 80%, a w 100! Nie słyszałam wcześniej o tym schorzeniu, przeczytałam więc o nim, na pewno dużo przez nie, biedna, wycierpiałaś :( Życzę Ci dużo sił – no i ładniejszej pogody, bo ten maj taki na pół gwizdka wszędzie, u mnie też jakiś taki wyjątkowo nijaki.
    A w ciągu roku tyle się może wydarzyć, prawda? Na przykładzie blogów to widać, a jeszcze czytając własne starsze wpisy piszący wspomina to, co działo się u niego w poszczególnych chwilach na płaszczyznach osobistych, a co ukrył między – za? – swoimi słowami.
    Rabarbarowo-truskawkowy deser wygląda zniewalająco. Mmm… i te migdałowe na nim płatki. Śliczną też wybrałaś tkaninę pod naczynie do zdjęcia, taka radosna łączka i kolor, wiadomo, właściwy :) Ja wybrałabym zdjęcie pierwsze, z tego tylko powodu, że oczami mogę sobie na nim zżerać te truskawki w tle!
    Z uściskami – M.

    Odpowiedz
  12. Małgoś.dz

    Beatko, aż trudno uwierzyć, że rok już minął… Przecież wydaje się, jakby te wszystkie niemiłe wydarzenia wczoraj miały miejsce… Pamiętam dokładnie tamtą nerwówkę. Pamiętam także jak namawiałam na wizytę na pogotowiu. Oby maj już nigdy nie był obfity w takie przykrości. To już lepiej niech obfituje w deszcz. ;-) Co ja mówię, nie tylko maj – niech wszystkie miesiące niosą Ci tylko same przyjemne chwile. Mam nadzieję, że rehabilitacja stopy jednak przyniesie dobroczynne skutki.
    A poza tym, calutki rok minął – a przepis wciąż aktualny! :)

    Odpowiedz
  13. Aklat

    Rzeczywiscie zeszłoroczny maj nie był dla Ciebie zbyt łaskawy. Bea życzę Ci żeby tegoroczny maj (i kolejne miesiace) były o niebo lepsze. Przede wszystkim żeby z nogą wszystko było w porządku. I, trochę samolubnie, żebyś tu jak najczesciej pisała i zamieszczala pyszne przepisy :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    Odpowiedz
  14. Majana

    Beatko, wspaniale ,ze się wszystko układa ! Życzę Ci zdrówka i powrotu do całkowitej sprawnosci stopy. Oby już było tylko lepiej i lepiej!:))
    Deser jak najbardziej na czasie :) Ależ bym go zjadła! :) Mnie się podobają wszystkie Twoje zdjęcia,a z tych dwóch wybrałabym to z truskawkami w tle, bardzo na mnie działa:))
    Pozdrowienia :)

    Odpowiedz
  15. Ewa

    Beo, alez ten zas leci…
    To juz rok… choc dla Ciebie rok przezyty w niepelnosprawnosci dluzyl sie pewno niemilosiernie :(
    Zycze Ci bys kiedys odzyskala sprawnsc w 100%

    A zagladaczy nie braknie! U Ciebie zawsze tak wiosennie i kolorowo :)

    Odpowiedz
  16. Mihrunnisa

    Ja wybieram 2 zdjęcie bo te truskawki z tyłu w pewien sposób przyciągają wzrok a tu mamy na deserze się skupić zresztą pysznie wyglądającym :-). Życzę zdrówka i kolejnych równie pysznych przepisów.
    ps. dziękuję za zamieszczenie przepisu na blogu na ciasteczka anyżowo-cytrusowe które są moimi ukochanymi ciasteczkami.

    Odpowiedz
  17. cudawianki

    Beatko, oba zdjecia bym wybrala! :-) deserek zapowiada sie pysznie, poczekam na truskawki!… czytajac Twojego dzisiejszego posta przypomnialam sobie zeszloroczny maj. jak wiesz, ze wzgledu na synka, ja wracam do niego czesto myslami… ale tym razem doszlam do wniosku, ze kiedy innych spotyka szczescie w tym samym czasie ktos inny moze troche ucierpiec… takie zycie… co jednak najwazniejsze, dzis wszyscy tu jestesmy i razem sie usmiechamy i razem debatujemy np. o Twoim deserze. najwazniejsze, to sie nie poddac, tak jak Ty!! pozdrawiam serdecznie, zycze wszystkiego dobrego!

    Odpowiedz
  18. ANNA-MARIA

    Bea! To niezwykłe, bo ja właśnie pierwszy raz trafiłam na Twój blog, kiedy został zablokowany. Odtąd zaglądam regularnie, zachwycam się z tą samą częstotliwością i nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko minął!
    Życzę wszystkiego dobrego i serdecznie pozdrawiam:)

    Odpowiedz
  19. Atria

    Bea – jak mogłybyśmy do CIEBIE nie zaglądać?:)

    Mam nadzieję, że wszystko będzie coraz lepiej..
    Ja zostałam dziś posiadaczką kilkograma rabarbaru i nie wiem na co go zużyć. Chyba będzie konfitura, bo truskawki jeszcze niedobre.

    Mi bardziej podoba się zdjęcie drugie: wprowadza taką miłą dla oka harmonię:-)

    Odpowiedz
  20. komarka

    I to wszystko wydarzyło się w maju?? Dobrze pamiętam i te miłe i te pełne grozy wydarzenia. Jak to dobrze, że wszystko wróciło już do normy i chociaż w tym roku maj jakiś taki mało majowy, to przynajmniej spokojny :) Tobie życzę jeszcze tylko szybkiej i całkowitej reaktywacji nogi! Truskawkowy deser – marzenie..

    Odpowiedz
  21. Kinga

    Bea, to ja dziekuje!
    Za piekne zdjecia, swietne przepisy, inspiracje, wsparcie…

    Zeszly rok byl dla mnie tez hmm.. co najmniej dziwny, zeby nie powiedziec niewesoly. Ale coz – takie juz jest zycie. Ten jest lepszy i takim pozostanie, w co goraco wierze i czego i Tobie zycze!

    Odpowiedz
  22. atina

    O to już rok minął po tych bardzo nieprzyjemnych zdarzeniach … dobrze, że to wszystko już za Tobą :) Mam nadzieję, ze z czasem Twoja noga wróci do jednak do pełnej sprawności – tego Ci życzę :)
    A blog ma się świetnie i oby dalej tak się rozwijał :) Widać, ze na swoim mu bardzo dobrze :)

    Deser bardzo mi się podoba, bardzo, bardzo i tez nie umiałabym wybrać zdjęcia ;) Oba są takie śliczne :) I wiesz, bardzo dobrze, ze oba zamieściłaś :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    Odpowiedz
  23. asiejka

    czytając Twój dzisiejszy wpis nie mogłam uwierzyc, że minął już rok.. wydaje mi sie to tak niedawno. zawirowania blogowe, oczekiwanie na Ciebie, na Twoje słowa, zdjęcia, receptury, później noga.. wszystko dobrze pamiętam. dobrze, że dobrze się to zakończyło i że po tym roku Twoja stópka wraca do sprawności, wierzę, że będzie lepiej i lepiej. dobrze, że jesteś.

    deser cudny.

    drugie zdjęcie.

    Odpowiedz
  24. karolka

    Bea jak ten czas predko leci! Mam nadzieje ze juz nigdy maj nie bedzie dla Ciebie tak zlowrogi jak ten rok temu. Na szczescie wszystko sie dobrze skonczylo, a Twoja stopa wraca do zdrowia.
    Co do przepisu to jest bardzo apetyczny, podoba mi sie i chetnie go wyprobuje.
    Pozdrawiam goraco!

    Odpowiedz
  25. Paulina J.

    Ja kulinarną blogosferę odkryłam całkiem niedawno, nie miałam więc okazji ani do pomoc (gdy wirusy zjadły Twego bloga), ani do wspierania Cię w walce o zdrowie. Cieszę się, że wśród blogowiczek udało Ci się znaleźć wsparcie.

    A maj – rzeczywiście kończy się – ucieka bardzo szybko – choć mam wrażenie, że w Warszawie pojawił się zaledwie wczoraj.

    Twój deser truskawkowo-rabarbarowy ląduje u mnie w zakładkach „przepisy do wypróbowania”. Ślę serdeczności.

    Odpowiedz
  26. Mirabelka

    Czytając koniec Twojej notki ucieszyłam się – jak dobrze, po tylu problemach i trudach, móc mieć dylemat w stylu „które zdjęcie lepsze?” :)
    Trzymam kciuki za nogę! :)
    Deser wygląda obłędnie na obu zdjęciach :)

    Odpowiedz
  27. monika

    Bea, nie da się do Ciebie nie zaglądać! :)
    Czas gna jak szalony, racja, ale im dalej od tych mniej przyjemnych wydarzeń tym lepiej – oby i ta alergia była już szybko za Tobą – tego Ci życzę!
    A deser zapowiada sie przepysznie, mam nadzieję, że rabarbarowi uda się zgrać w czasie z naszymi truskawkami :)))

    Odpowiedz
  28. OSa

    Bea, wiem co znaczą dla kogoś, kto lubi gotować takie ograniczenia – moja córka jest alergikiem i karmiąc ją bardzo długo musiałam się obywać bez mleka i jajek, sama też byłam na diecie eliminacyjnej. Trzymam kciuki, żeby przeszło. Zapraszam do siebie na stronkę, gdzie właśnie zamieściłam przepis na fajny piernik bez jajek – masło można w nim podmienić na bezmleczną margarynę lub olej. Bardzo polecam
    http://osa-smacznieizdrowo.blogspot.com/
    Poza tym, jeśli znasz angielski, poczytaj sobie wpisy autorki bloga Brown Eyed Baker – ona też w pewnym momencie rozwinęła alergię, ale bodajże gdzieś po roku czy dwóch jej przeszło. Trzymam kciuki, żeby i u Ciebie tak było.
    Pozdrawiam koleżankę po fachu (sądząc po wpisie o przygotowywaniu zajęć i poprawianiu testów;-)
    OSa

    Odpowiedz
  29. zaytoon

    Jeeeejku!
    Jedyne, co mi przychodzi do głowy, kiedy widzę te Twoje pyszności.

    Strasznie Ci współczuję tych problemów z nogą… trzymam kciuki, żeby jednak z biegiem czasu wszystko wracało do normy. ;)

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  30. kabamaiga

    Cudowności. Oj zjadłabym nawet o tej porze taki smakołyk. Muszę Ci powiedzieć Beo, że to właśnie dzięki temu, że Ci zamknęli bloga rok temu trafiłam do Ciebie. Więc ja się bardzo z tego faktu cieszę :)

    Odpowiedz
  31. Bea Autor wpisu

    Dziękuję Wam serdecznie za komentarze i przemiłe słowa i witam wszystkich nowo-komentujących ;)

    Mam do Was małą prośbę a propos komentarzy… Czy mogłabym prosić blogujące osoby, które w okienku komentarzy wpisały tylko swoje imię / pseudonim, o dopisanie również linka do Waszego bloga? O ile oczywiście macie na to ochotę. Przyznaję bowiem, że znacznie ułatwia mi to szybsze ‘trafienie’ później i do Was ;) Z góry serdecznie dziękuję :)

    PS. Widzę, że pierwsze zdjęcie ma jednak większą rzeszę zwolenników ;)

    Odpowiedz
  32. Bea Autor wpisu

    Wiesz Edysiu, traktuję ten blog trochę jak odskocznię, to dobrze robi ;)

    Dagal, współczuję rabarbarowej posuchy :/ Ale może choć trochę pocieszy Cię fakt, że masz dostęp do wielu skłaników, o które gdzie indziej trudno? ;) Choć nie, nie jestem pewna, że Cię to pocieszy ;))
    Cieszę się, że i Ciebie zainteresuje beznabiałowy przepis :) Będzie najpóźniej jutro.

    Ushii, czyli nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;))

    Magdo, współczuję… I trzymam kciuki !

    Lo, to apteka koło pracy, więc naprawę żaden problem :)

    Masz rację Marchewko, nigdy przecież nie wiadomo, co tak naprawdę może się wydarzyć. My jakiś czas temu przeżyliśmy wypadek nastoletniej bratanicy męża; lekarze dawali jej maksimum kilka dni życia. Na szczęście stało się inaczej i ostatecznie, po długich tygodniach, wyszła ze śpiączki. Jest wprawdzie częściowo sparaliżowana i nigdy już niestety nie będzie mogła żyć samodzielnie, ale przeżyła. Choć praktycznie nikt nie dawał takiej szansy…
    Dlatego jak mantrę powtarzam sobie ciągle : Carpe Diem!

    Dobrze że tak skutecznie mnie namawiałaś Małgosiu ;) Byłam przekonana, że to naprawdę nic takiego, a tu proszę :/ Dokładnie dziś w południe mija rok ;))

    Ewo, na szczęście dzięki internetowi oraz sporemu stosikowi książek, filmów i czasopism (kulinarnych rzecz jasna ;)) ten rok minął szybciej i ‘przyjemniej’, niż myślałam. Choć i tak mam nadzieję, że nigdy już nie będę musiała przez coś takiego przechodzić…

    Odpowiedz
  33. Bea Autor wpisu

    Mihrunnisa, dziękuję serdecznie :) I cieszę się niezmiernie, że i Tobie te ciasteczka tak posmakowały :)

    No właśnie Cudawianko, taka kolej losu i niestety nic na to nie poradzimy. Dlatego należy cieszyć się każdym dniem, każdą pozytywną chwilą. Choć nie zawsze jest łatwo, to fakt.

    Anno-Mario, czyli znów mogę powtórzyć : nie ma tego złego… ;)
    Miło mi niezmiernie, że tu do mnie trafiłaś i że Ci się spodobało :)

    Kingo, współczuję… I trzymam kciuki w takim razie, by żaden kolejny rok nie był już tak nieprzyjemny :/

    Mirabelko, gdyby w moim życiu były tylko takie dylematy, to byłabym w siódmym niebie ;) Niestety tak nie jest, jednak blog i zdjęcia często pozwalają mi o tym zapomnieć. A zdjęciowe dylematy są dowodem na to, że mam problemy z podejmowaniem decyzji ;))

    Moniko, teoretycznie sezon na rabarbar jest jeszcze i w lipcu, mam więc nadzieję, że uda Ci się posmakować go wraz z truskawkami właśnie; dla mnie to jedno z najlepszych połączeń!

    Witaj OSo :) Bardzo dziękuję za wizytę, komentarz i linka :) Z pewnością chętnie skorzystam z przepisów :) Bloga Brown Eyed Baker nie znałam, ale zerknę z przyjemnością.
    PS. Tak, jestem belfrem ;) Pracuję tylko z dorosłymi, w szkole językowej. A Ty ?

    Kabamaiga, i ja w takim razie bardzo się cieszę :)

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie !

    Odpowiedz
  34. Dziwnograj

    Muszę kupić nowy Twój Styl :) Koniecznie!
    Beatko ! Ale mi szkoda CIebie i Twoich nóżek. Mam nadzieje ,że wszystko wróci do normy a kule zamienisz na…nie wiem, może kije trekkingowe albo coś innego co lubisz ;)))

    Deser wygląda obłędnie ;) Ja w tym roku po raz pierwszy wykorzystałam rabarbar w swojej kuchni i jestem zachwycona.

    Odpowiedz
  35. vinrouge

    Droga Beo!
    Dziękuję za paczuszkę! Przesyłka doszła w ekspresowym tempie :)
    Teraz będę jeszcze uważniej śledzić Twojego bloga w poszukiwaniu inspiracji do użycia choćby małej egzotycznej szczypty. Bardzo zaintrygowała mnie zawartość wasabi w jedenj z paczuszek, ponoć straszliwie ostrego. Łapki mnie świeżbiły aby od razu czegoś wypróbować ;P
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)

    Odpowiedz
  36. Gospodarna Narzeczona

    Beo, cieszę się że odrzuciłaś rekwizyt :-) (to ciepły uśmiech). A przeciwności zawsze mają jakiś sens. Ot choćby ta z blogiem. Można sobie wyobrazić, że nie padł, a rekwizyty by się pojawiły, może nie miałabyś tyle energii dla bloga? Taki sobie nadałam sens. Mocno cię ściskam i proszę o maila z …bób czeka.

    Odpowiedz
  37. aga-aa

    kochana bardzo się cieszę, że już nie musisz chodzić o kulach i wierzę (oraz trzymam kciuki) w to że będzie coraz lepiej
    Twój blog, przepisy i zdjęcia są wspaniałe :*

    Odpowiedz
  38. Bea Autor wpisu

    Kasiu, dziękuję serdecznie !

    Dziwnograju, to było rok temu w Twoim Stylu ;))

    Vinrouge, cieszę się, że doszło! I mam nadzieję, że się przyda i posmakuje :)

    Narzeczono, może i masz rację; choć wizja tego ryzyka nie do końca sprawnej stopy w ‘moim wieku’ średnio mi się podoba niestety… Więc gdybym mogła wybierać, to wolałabym samo zniknięcie bloga, bez tego nieszczęsnego złamania ;)
    PS. Dziś odpiszę :)

    Masz rację Kingo, oby nie zapeszyć ;) Cieszę się, że jest lepiej :)

    Aga, oby… Dziękuję za miłe słowa! :*

    Marghe, przezornie odpukuję ;)

    *

    Pozdrawiam serdecznie !

    Odpowiedz
  39. OSa

    Nieźle – podobieństw coraz więcej :-) Ja też pracuję w szkole językowej, ale akurat przez ostatnie kilka lat uczę głównie dzieci i gimnazjalistów. Koniec semestru się zbliża, więc też siedzę w testach, a zaraz trzeba się będzie zabrać za opnie. Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  40. buruuberii

    Rany Bea, to juz rok, ten czas tak nieublaganie gna… A truskawki pod pierzynka wygladaja cudnie, wiosenne, pachnaco chcialabym powiedzic, choc tej mozliwosci komutery jescze nie maja :-)
    Pytalam w poprzednim komentzru o paluch – mam nadzijee, ze to juz historia, ale na wszelki wypadek zrdrowia i tak Ci zycze :)) Pozdrawiam wiosenne, choc tu chlodno…

    Odpowiedz
  41. Bea Autor wpisu

    Katasz, nie masz pojecia jak sie ciesze!!! :)

    Osa, domyslam sie wiec, ze masz niestety wiecej sprawdzania niz ja… Ja na szczescie mam dosyc male grupy, wiec i testy sie szybciej sprawdza ;) Tyle tylko, ze co 10 tygodni obliczanie srednich i rozne papierkowe zajecia ;)

    Basiu, no niestety to nadal nie jest koniec… Minal teraz rok, a to schorzenie trwa generalnie do dwoch lat. I to jest taka loteria : albo sie wyleczy na 100%, albo – jak pisalam wyzej – 20% sprawnosci nigdy juz nie wroci. Staram sie o tym nie myslec, ale czasami stopa ‚dake w kosc’; i wtedy marze, ze to wszystko to tylko zly sen i ze kiedys uda mi sie z niego obudzic :(

    *

    Pozdrawiam serdecznie!

    Odpowiedz
  42. buruuberii

    Oj Bea, zrozumialam, ze prawie OK, ale gdy teraz doczytalam to rozumiem co mialas na mysli z 20-stoma procentami… Trzymaj sie cieplo, mam nadzieje, ze pweniego dnia i ze bedzie to szybko powiesz: to byl zly sen!

    Odpowiedz
  43. Kathy

    Witam

    Wlasnie przeczytalam o Twoim schorzeniu. Troche mnie to uderzulo, bo ja choruje na to od czterech lat. Oprocz Syndromu Sudecka (zespol algodystroficzny) mam tez Zespol bolu regionalnego chronicznego. Ja mam chora reke i mozliwosc wyleczenia lub odzyskania chocby czesci sprawnosci maleja z kazdym dniem. Jestem na ciezkim leczeniu farmakologicznym a oprocz tego mam wszczepiony neurostymulator w rdzen kregoslupa, ktory powinien pomogac choc troche panowac nad bolem (czego nie robi). Wlasnie zastanawiam sie nad bardziej drastycznym sposobem leczenia, czyli nad spiaczka ketaminowa.
    Jesli nie jest to dla Ciebie zbyt osobiste to, prosze, napisz mi na e-mail jakimi sposobami Cie leczyli.

    Serdecznie pozdrawiam.

    Odpowiedz

Odpowiedz na „BeaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>