Archiwa kategorii: warzywa

Wiosenna zupa

warzywaszpinak
*
Święta już za nami (raz jeszcze serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia!), wiosna w pełni, a pogoda i nastroje – mam nadzieję – dopisują ;)
Dziś miała zagościć na blogu jeszcze jedna babka, stwierdziłam jednak, że po pierwsze – sporo tu ostatnio było słodkości, a po drugie – po tych wszystkich świątecznych smakołykach może niekoniecznie macie ochotę na kolejną babkę ;) Nie martwcie się jednak, nie zapomnę o niej i już niebawem o niej napiszę (nieskromnie bowiem przyznam, że ostatnio jest jednym z naszych ulubionych wypieków ;) ).
Wróćmy jednak do wiosny ;) która wyjątkowo pozytywnie nastraja mnie do  życia :) Wszak teraz może być już tylko cieplej i piękniej ! A o zimowych kurtkach, grubych swetrach i szalikach nareszcie można zapomnieć ;)

Wiosna – siłą rzeczy – wkrada się też do mojej kuchni. Wczoraj, spacerując po targu, zakupiłam między innymi sporo klajtonii (pisałam o niej np. tutaj – klik), szpinaku oraz mieszankę listków pokrzywy, szpinaku i klajtonii właśnie (widoczną na pierwszym zdjęciu), z której przygotowuję pyszną, wiosenną zupę. Dokupiłam też dwa pęczki rzodkiewki (tę podłużną odmianę kupić tu można tylko na targu).
*

radis
*
A skoro już o rzodkiewce mowa, to mam pytanie : co robicie z jej odkrojonymi listkami? Mam nadzieję, że ich nie wyrzucacie? ;) Z listków rzodkiewki przygotować można bowiem całkiem smaczną zupę (tak jak ze szpinaku, roszponki czy innych ‘listków’ ;) ) : cebulę dusimy na oliwie, dodajemy pokrojone w małą kostkę dwa spore ziemniaki oraz umyte i pokrojone listki dwóch pęczków rzodkiewki, zalewamy bulionem i gotujemy kilkanaście minut; miksujemy, doprawiamy do smaku i konsumujemy :)
Tym razem jednak ‘zielona zupa’ w nieco  innym wydaniu. Ostatnio bowiem to zielony groszek (który musiał niestety w trybie natychmiastowym opuścić zamrażalnik ;) ) został ożeniony z listkami rzodkiewki właśnie. Zupę można również podać z jajkiem na twardo i / lub dodać do niej (już po zmiksowaniu) ugotowane wcześniej ziarna quinoa, dzięki czemu stanie się ona sytym, bogatym w białko – a przy okazji zdrowym i dietetycznym – posiłkiem. Szybko, nieskomplikowanie i bardzo wiosennie :)
*

soupepetitspoisradis01

Wiosenna zupa

proporcje na ok. 800 ml

2 łyżki oliwy z oliwek
1 cebula
400 g groszku (u mnie mrożony)
liście 2 pęczków rzodkiewki
ok. 600 ml bulionu / wody
otarta skórka z ½ cytryny (lub przyprawa lemon myrtle)
sól, pieprz

Cebulę poszatkować i poddusić na oliwie. Liście rzodkiewki dokładnie umyć i poszatkować. Do cebuli dodać groszek oraz listki rzodkiewki, zalać bulionem lub wodą, dodać otartą skórkę z cytryny, doprawić do smaku i gotować ok. 20 minut. Następnie zupę zmiksować (ewentualnie dolać nieco bulionu jeśli jest zbyt gęsta). Możemy podać ją z dodatkiem śmietany, z jajkiem na twardo lub np. z komosą ryżową (quinoa).

Smacznego!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pasztet sojowo-warzywny

pasztetwarzywa
*
Pasztety warzywno-sojowe czy soczewicowe piekę dosyć często. Są one bogate w białko i pożywne – mogą stanowić dodatek do obiadu lub być osobnym, samodzielnym daniem czy też kanapkowym ‘smarowidłem’. Plusem takich domowych pasztetów jest przede wszystkim fakt, iż wiemy co się w nich kryje ;) Poza tym za każdym razem – modyfikując dodatki i przyprawy – możemy upiec coś zupełnie innego. Oczywiście taki domowy pasztet to dodatkowy czas i energia potrzebne na jego zrobienie. Jego smak jednak z całą pewnością to wszystko zrekompensuje ;)
*

pasztetsojowy11
*
To Margot ‘zaraziła’ mnie jakiś czas temu tego typu pysznościami :) Podany przez nią przepis na sojowo-soczewicowy pasztet z pieczarkami (o którym wspominałam tutaj – klik) piekę naprawdę często. To świetna baza do dalszych ‘wariacji na temat’ ;)
Jedną z takich wariacji jest właśnie dzisiejsza propozycja. Zamiast ziemniaków (z myślą o tych, którzy są na ewentualnej diecie ;) ) dodałam upieczone warzywa, a dodatkowo – korzystając ze świetnego pomysłu Truskawkowej Ani :) – również pieczony czosnek. Pasztet upiekłam w kąpieli wodnej, dzięki temu jest idealnie wilgotny.

*
pasztetsojowy3

Pasztet sojowo-warzywny

proporcje na formę ok. 11 x 24 cm

oliwa z oliwek
200 g soi
ok. 350 g warzyw (u mnie : korzeń pietruszki, marchewka i pasternak)
ok. 300 g pieczarek
2-3 łyżki posiekanej natki pietruszki
1 cebula
1 główka czosnku + 1 ząbek
2 duże lub 3 małe jajka
ok. 1,5 łyżki sosu sojowego
1,5 łyżki majeranku
1 łyżka zmielonego kuminu
sól, pieprz
spora szczypta papryczki z Espelette
+ do smaku : odrobina zmielonej gałki muszkatołowej, kolendry oraz goździków

Soję wypłukać pod bieżącą wodą, następnie zalać ją zimną wodą i pozostawić na noc do namoczenia. Następnego dnia soję wypłukać i ugotować w świeżej wodzie (ok. 1,5 – 2 godziny). Następnie soję odcedzić (ja dodatkowo ponownie ją płuczę) i jeszcze ciepłą zmielić.

Piekarnik rozgrzać do 200°C.

Warzywa obrać, pokroić na równej wielkości kawałki, ułożyć je na wyłożonej papierem blasze, lekko posmarować oliwą i oprószyć solą. Ściąć górę główki czosnku (tak, by widać było odkryte ‘wierzchołki’ ząbków), umieścić ją w kokilce / ramekinie, posmarować łyżką oliwy i upiec wraz z warzywami do miękkości (ok. 25 – 30 minut). Gdy główka czosnku lekko przestygnie – naciskamy mocno na jej spód, by wydobyć upieczone ząbki (same bardzo ładnie wtedy ‘wyskakują’ z osłonek).

Cebulę oraz jeden ząbek czosnku zeszklić w 2-3 łyżkach oliwy. Dodać oczyszczone i pokrojone pieczarki i dusić do miękkości; na koniec dodać natkę pietruszki i wymieszać.

Następnie zmielić jeszcze ciepłe warzywa, pieczarki, cebulę oraz czosnek i wymieszać z soją.

Dodać jajka, sos sojowy, przyprawy i dokładnie wymieszać – w razie potrzeby dosolić lub doprawić. Przełożyć masę do natłuszczonej keksówki i piec w 180°C około 1-1,5 godziny (w zależności od wielkości / głębokości użytej formy).

*
pasztetsojowy21*

Uwagi :
Jeśli chcemy, by pasztet był wilgotny, polecam upieczenie go w kąpieli wodnej : formę z masą wstawiamy do większej foremki / brytfanny i delikatnie wypełniamy ją gorącą wodą, mniej więcej do 1/3 wysokości foremki z masą (jeśli forma jest niska – nalewamy wody do maks. połowy wysokości).

*

*  *  *

*
I na koniec, na prośbę czytelniczki Agaty :) przypominam Wam o domowych pisankach ‘z listkiem’, które pokazywałam dwa lata temu i które niektórym z Was bardzo przypadły do gustu :
*

ppisanki1
*
Po szczegóły odsyłam Was tutaj – klik, klik (zdjęcia i opis znajdują się pod koniec wpisu).

*

Pozdrawiam serdecznie!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Wiosna to…

… prawdziwa kobieta :) Każe na siebie czekać, kokietuje. Najpierw wabi nas pierwszymi promieniami słońca i powietrzem przepełnionym Jej zapachem, kilka dni później jednak zmienia zdanie i wycofuje się dyskretnie, pozostawiając nam jedynie te miłe wspomnienia i przedwczesną radość. La donna est mobile ;)
Znów ubieram więc nieco cieplejszą kurtkę i botki, a nowy trencz niestety jeszcze będzie musiał trochę poczekać. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Wbrew pozorom lubię czekać. To też przecież ma swój urok :)

*salades
*

Na targu również widać, że wiosna coraz bliżej. Jest już młodziutki szpinak (ten na zdjęciu z pierwszego tegorocznego plonu), jest i grumolo verde – czyli rustykalna odmiana cykorii rodem z Piemontu, która jest jedną z pierwszych wiosennych ‘sałat’ (wspominałam Wam o niej zeszłej wiosny – klik). Ich zieleń pięknie komponuje się na przykład z purpurowym odcieniem czerwonej cykorii (radicchio) i chyba zgodzicie się ze mną, że już samo patrzenie na nie dodaje energii i poprawia nam nastrój :)

*
dentdelion3
*

Pojawiają się już też młode listki mniszka lekarskiego (taraxacum officinale). Po francusku mniszek nazywa się ‘dent-de-lion’ czyli ‘lwi ząb’. Prawda, że to urocza nazwa? :) Ma też on drugą, nieco bardziej ‘pospolitą’ nazwę, nie jestem jednak pewna, czy na blogu kulinarnym przystoi o niej pisać, gdyż… ‘pissenlit’ to ni mniej ni więcej – ‘siusianie w łóżko’ ;) ) Korzeń mniszka lekarskiego jest bowiem jednym z najbardziej efektywnych ziół oczyszczających, między innymi ze względu na jego właściwości moczopędne właśnie.

Listki mniszka są niezwykle cenne dla naszego organizmu; zawierają one przede wszystkim sporo witaminy A, B i C oraz mikroelementów (między innymi potas, wapno i żelazo). Mniszek charakteryzuje się działaniem wspomagającym przemianę materii oraz pobudzającym apetyt (przede wszystkim dzięki składnikom goryczkowym). Jego korzeń (tak jak i korzeń cykorii) po ususzeniu i uprażeniu używany jest do produkcji bardzo zdrowej kawy zbożowej.
Młode listki mniszka (zbierane przed kwitnięciem, wtedy są najdelikatniejsze i zawierają najmniej goryczki) możemy konsumować na surowo – we wszelakich sałatkach czy np. jako dodatek do ziołowego domowego serka. Możemy też lekko poddusić je z czosnkiem na oliwie (jak młody szpinak) czy dodać je do omletu, zupy, sosu. Ta niezwykła roślina z całą pewnością pozwoli nam urozmaicić i wzbogacić nasze wiosenne menu.

*

*   *   *

Wybaczcie, że dziś bez przepisu, jednak ten tydzień był / jest dla mnie nieco ‘zabiegany’, na szczęście dosyć pozytywnie ‘zabiegany’ ;)

Życzę Wam wszystkim udanego weekendu oraz coraz częstszych wizyt Pani Wiosny :) Ja zaś wracam do przygotowań dla pewnego wyjątkowego Gościa (dlaczego ‘gość’ nie ma rodzaju żeńskiego?!?), którego (a raczej którą ;) ) widziałam ostatnio prawie dwa lata temu. To będzie więc z całą pewnością bardzo sympatyczny weekend, czego i Wam wszystkim serdecznie życzę :)

*

Pozdrawiam!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email