Archiwa kategorii: owoce

Figi – przetwory 2011

confit_figue_orange

To był jeden z moich pierwszych ‘wymyślanych’ dżemów. Gdy naście lat temu wpadłam w przetworowy szał, postanowiłam przygotować między innymi ‘słoiczkowe’ podarki na Święta (tamtego pamiętnego roku piwnica pękała w szwach, a sezon przetworowy zakończył się dosyć bolesnym nadwyrężeniem nadgarstka od zakręcania słoików :D ). Odpowiednio wcześniej podpytywałam więc wszystkich o ich ulubione smaki i co weekend zamykałam w słoikach nowe przetworowe skarby ;)

Dżem figowy (o którym wspominałam również tutaj – klik i tutaj) po raz pierwszy powstał dla Lili (to ta od ‘alfajores’ – klik ;)). Zapytana o to, jaki ‘przetworzony’ owoc najbardziej lubi na swoim porannym toście, praktycznie bez namysłu odpowiedziała : figi! Nie miałam więc zbytniego wyboru – trzeba było udać się jesienią na targ i zakupić odpowiedni surowiec :)

confit_figue_orange3

W jedynej ‘konfiturowej’ książce, jaką wtedy posiadałam, widniały trzy przepisy : na klasyczną konfiturę figową (czyli owoce + duuuża ilość cukru ;)), na taką z dodatkiem wanilii i orzechów i ostatnia – z dodatkiem rumu. Jako iż sporo przetworów zrobiłam tamtego lata z wanilią, chciałam czegoś innego. Wybór padł więc na pomarańcze i rum, uwielbiam bowiem duszone świeże figi (‘kandyzowane’ / ‚confites’) z dodatkiem rumu i pomarańczy właśnie.
Podczas smażenia dżemu po domu zaczął rozchodzić się cudny aromat : taki jesienno-zimowy, świąteczny. Pomyślałam więc, że do takiego zapachu nie może nie pasować cynamon i dodałam go odrobinę do części dżemu. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania i okazał się jednym z bardziej udanych ‘tworów’ ;) Co rok staram się więc przygotować choć kilka małych słoiczków tego figowego rarytasu, jego smak i aromat jest bowiem naprawdę wyjątkowy (pod warunkiem, że lubicie figi rzecz jasna ;) ). Czasami zamiast rumu dodaję Grand Marnier, czasami sok pomarańczowy, czasami jedno i drugie. I pomyśleć, że gdyby nie Lili, to dżem być może nigdy by nie powstał! ;)

confit_figue_orange2

Dżem figowy z pomarańczową nutą

na ok. 600-700 ml dżemu

1 kg świeżych fig
ok. 200 g cukru (więcej, jeśli lubicie słodsze dżemy)
otarta skórka z 1 dużej pomarańczy (lub 2 mniejszych)
ok. 50-60 ml soku z pomarańczy
ok. ½ łyżeczki cynamonu (lub ‚do smaku’)
ok. 50 ml rumu lub Grand Marnier
opcjonalnie – sok z ½ małej cytryny (można pominąć)

Figi delikatnie umyć i osuszyć, pokroić na kawałki (każdą połówkę kroję na 4-6 części). Owoce zalać sokiem z pomarańczy (opcjonalnie – możemy też dodać nieco soku z cytryny), zasypać cukrem wymieszanym z cynamonem i skórką z pomarańczy i odstawić na 1-2 godziny.

Metoda I (dwudniowa, jak u cytowanej często Christine Ferber) :
Owoce zagotować (od zagotowania pozostawiam owoce na ogniu przez kilka minut), po czym odstawić do całkowitego wystygnięcia (najlepiej na całą noc, wstawiając preparację do lodówki).
Następnego dnia ponownie zagotować owoce i smażyć dżem, aż owoce będą odpowiednio miękkiie, a dżem dobrze zgęstnieje (może to trwać ok. pół godziny). Gdy konsystencja dżemu jest już odpowiednia, dodać rum lub Grand Marnier, zagotować i po kilku minutach przełożyć gorący dżem do gorących, wypieczonych w piekarniku słoików, szczelnie zakręcić i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Możemy też ewentualnie dżem dodatkowo zapasteryzować (jak zwykle polecam metodę piekarnikową – klik).

Metoda II (jednodniowa) :
Owoce po maceracji zagotować i smażyć dżem do otrzymania odpowiedniej konsystencji, dodając alkohol pod koniec smażenia, jak wyżej.

Uwagi :
- ja używam tej ciemnofioletowej odmiany fig, ich kolor bowiem wyjątkowo ładnie prezentuje się w słoiczku, ale możecie oczywiście użyć również innej odmiany
- sok z pomarańczy można ewentualnie pominąć
- używając Grand Marnier otrzymamy bardziej pomarańczowy aromat, jednak z rumem też będzie pysznie ;)
- dżem można oczywiście przygotować bez dodatku alkoholu – dzięki sokowi z pomarańczy będzie on wystarczająco aromatyczny :)
- ze względu na zawarte w nim pektyny sok z cytryny pomaga, by dżem lepiej i szybciej ‘stężał’, można go jednak ewentualnie pominąć


*   *   *

Od pewnego czasu z fig przygotowuję również chutney; najpierw były takie najprostsze wersje (jak np. ten – klik), rok temu był też figowo-śliwkowy – klik, który wyjątkowo mi posmakował. W tym roku zamiast świeżych śliwek użyłam suszonych, co bardzo dobrze wpłynęło na smak preparacji.

chutney_figowy2

Chutney figowy

500 g świeżych fig
150 g suszonych śliwek (waga bez pestek)
120 g czerwonej cebuli
ok. 80-90 ml octu winnego (u mnie : z czerwonego wina)
60 ml octu balsamicznego
80-100 g cukru trzcinowego
spora szczypta soli
½ łyżeczki imbiru w proszku (lub ok. 1/3 łyżki świeżego, startego)
½ – ¾ łyżeczki mielonego kardamonu*
szczypta zmielonych goździków*
odrobina chili w proszku lub pieprzu Cayenne
opcjonalnie – 2 łyżki delikatnego miodu

*przyprawy warto dodawać wedle naszych upodobań – zamiast tych proponowanych, może to być np. mielona kolendra i cynamon

Śliwki namoczyć w gorącej wodzie (lub w mocnej herbacie, jeśli chcemy otrzymać bardziej aromatyczną preparację) i odstawić na kilka godzin. Następnie dobrze je odsączyć (lekko odcisnąć) i pokroić na małe kawałki.
Figi umyć, osuszyć i pokroić na ćwiartki. Cebulę drobno pokroić / posiekać. Wszystkie składniki umieścić w garnku / rondlu i zagotować; następnie zmniejszyć ogień i smażyć regularnie mieszając przez ok. 40 minut (lub nieco dłużej), aż masa dobrze zgęstnieje (ma mieć konsystencję marmolady). Pod koniec smażenia ewentualnie dodać miód, dobrze wymieszać, chwilę jeszcze smażyć, a następnie gorący chutney przełożyć do czystych, wyparzonych i osuszonych (lub wyprażonych w piekarniku) słoików i szczelnie zakręcić.
Jak większość tego typu przetworów – chutney najlepiej smakuje gdy lekko się ‘przegryzie’ (już po kilku dniach jest lepszy niż w dniu przygotowania).


*   *   *

I na koniec pocam Wam jeszcze zeszłoroczny, pyszny dżem figowo-śliwkowyklik :

confiturepruneauxfigues


oraz wspomniany wcześniej chutney figowo-śliwkowy :

chutneysliwkifigi2

Mam nadzieję, że pod koniec września figi nadal będą na straganach,  mam bowiem w planach jeszcze kilka innych figowych dżemów, nie wiem jednak, czy wystarczy mi na nie czasu, znów bowiem ‚wybędę’ na trochę… ;)


Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Powidła i przetwory śliwkowe 2011

powidla2011

Ostatnia wizyta na targu bardzo ‘namacalnie’ przekonała mnie, iż pora najwyższa zacząć żegnać się z latem : dynie panoszą się już na większości straganów, a węgierki ustępują miejsca jabłkom i gruszkom (na niektórych straganach zresztą w sobotę były do kupienia ostatnie już tegoroczne węgierki…). Jeśli więc jeszcze nie przygotowaliście powideł – pora najwyższa, by się za nie zabrać ;)

Tak jak wspominałam w zeszłorocznym wpisie – co roku robię powidła w identyczny sposób :  pierwszego dnia smażę wypestkowane śliwki z dodatkiem odrobiny wody (do godziny) i odstawiam je do wystygnięcia; drugiego dnia (lub tego samego dnia wieczorem) znów smażę je ok. godzinę (od czasu do czasu mieszając) i ponownie odstawiam (jeśli śliwki są bardzo soczyste, smażę je nieco dłużej); trzeciego dnia mniej więcej w połowie smażenia (gdy owoce zaczynają już być dobrze gęste) dodaję nieco cukru (do smaku) – najczęściej trzcinowy – i gdy konsystencja powideł jest już odpowiednia, przekładam je do wyparzonych / wypieczonych słoików i pasteryzuję ok. 20 – 30 minut. Zazwyczaj robię jedną porcję ‘al naturale’ ;) a drugą w wersji korzennej : w zależności od nastroju dodaję cynamonu, czasem również nieco imbiru, kardamonu, goździków czy otartej skórki z pomarańczy. A czasem i rumu (dodam, że z amaretto i armaniakiem również świetnie smakują! ;) ).

Tym razem, dzięki pomysłowi Evayi (z Forum MniamMniam) przygotowałam powidła śliwkowe z dodatkiem wody różanej i kardamonu (to te nieco jaśniejsze na zdjeciu); Evaya dodała do swoich nieco domowej konfitury z płatków róży, ja natomiast musiałam zadowolić się tylko wodą różaną. Jeśli lubicie różane smaki, spróbujcie tego połączenia, z pewnością i Wam przypadnie do gustu :)
(na kilogram śliwek dodałam ok. 3 łyżki wody różanej, już pod koniec smażenia, oraz ok. ¾ łyżeczki mielonego kardamonu + odrobinę cynamonu)

Evayo – raz jeszcze dziękuję za inspirację! :)

powidla2011_2

po lewej – powidła z dodatkiem suszonych czereśni i migdałów

W tym roku do jednej partii powideł postanowiłam też dodać suszone czereśnie (ok. 400 g suszonych czereśni na 1 kg śliwek), choć niestety ze względów ekonomicznych był to eksperyment na niewielką skalę, ceny suszonych czereśni bowiem nie są zbytnio przyjazne… (przynjamniej tutaj). Czereśnie namoczyłam wcześniej przez kilka godzin w amaretto (z dodatkiem niewielkiej ilości gorącej wody), następnie drobno posiekałam i ugotowałam je (kilkanaście minut) z dodatkiem płynu pozostałego z namoczenia owoców, po czym dodałam je do wysmażonych wcześniej powideł, dosypując odrobinę cynamonu (lekko zmiksowałam na koniec powidła blenderem, by miały bardziej ‚jednolitą’ konsystencję). Uprażyłam też ‘słupki’ migdałów na suchej patelni i dodałam je do powideł pod koniec smażenia. Otrzymałam aromatyczny i ciekawy w smaku mariaż, który z całą pewnością powtórzę w przyszłym roku (postaram się chyba jednak wcześniej o domowe ususzenie czereśni ;)).

pruneauxchocolat
śliwki w czekoladzie


W tym roku ponownie polecam Wam również śliwki w czekoladzie; możecie je przygotować np. w taki sposób – klik (oryginał podany przez Joannę na forum CinCin) lub z dodatkiem suszonych śliwek klik, co mnie osobiście wyjątkowo przypadło do gustu (wiem, że niektórym z czytelników również ;)).
A jeśli czasu (lub ochoty ;)) na przetwory macie niewiele, przypominam Wam przepis na pyszne i niekłopotliwe w przygotowaniu śliwki w słodkiej marynacieklik, które są idealne np. jako dodatek do jesienno-zimowych deserów. Zaś dla amatorów mniej słodkich przetworów – taki oto aromatyczny śliwkowy chutneyklik :


chutneypruneaux1

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Co lubią brzoskwinie, czyli brzoskwiniowe przetwory 2011 ;)

brzoskw_mailny


Chyba zgodzicie się ze mną, że brzoskwinie barrrdzo lubią migdały (a co za tym idzie – również amaretto, choć i rumem, koniakiem czy whisky nie pogardzą ;)). Lubią też maliny i dodatek cytrynowej nuty – polubiły się więc przeogromnie z werbeną cytrynową (lippią trójlistną). Tak jak i morele, brzoskwinie świetnie smakują z dodatkiem lawendy (np. w takim dżemie jak ten – klik, ale też np. w takim crumbleklik); lubią też cynamon i kardamon, których często dodaję np. do ciast, tart i deserów z brzoskwiniami w roli głównej. Nowością jednak jest dla mnie w tym roku połączenie brzoskwini i czarnej porzeczki, które okazało się wyjątkowo udane.

nalewka_cassis3

domowa nalewka z czarnej porzeczki, do której dodałam też laskę cynamonu
oraz kilka listków porzeczkowych
(zdjęcie z zszłego roku, tuż po ‚nastawieniu’ nalewki)

Pomysł na ten dżem zaczerpnęłam z książki ‘Mes petits pots de confiture’ Marie Leteuré, choć – rzecz jasna ;) – odrobinę go zmodyfikowałam. W przepisie oryginalnym dżem robi się tylko z dodatkiem likieru (i sporej ilości cukru ;)), dla mnie jednak smak czarnej porzeczki był w dżemie zbyt mało wyczuwalny, drugą porcję zrobiłam więc nieco inaczej : jako iż sezon na świeże czarne porzeczki niestety już się skończył, postanowiłam dodać również kilka łyżek dżemu (a raczej ‘galaretki’) z czarnej porzeczki właśnie. A że i czarna porzeczka, i brzoskwinie lubią się z cynamonem i z kardamonem, to dodatkowo ożeniłam je również z tymi przyprawami, ale możecie oczywiście je pominąć (lub dodać tylko jedną z nich). Kwaskowo-cierpki smak porzeczek świetnie komponuje się z brzoskwiniami, a przyprawy dodają im delikatnego aromatu. Jeden słoiczek zniknął już na porannych tostach ;)

brzoskw_czarnaporz2

Dżem brzoskwiniowy z czarną porzeczką

1 kg brzoskwiń (ok. 1,3 kg przed wypestkowaniem)
ok. 250 g cukru (więcej, jeśli lubicie słodsze dżemy)
sok z 1 cytryny
60 ml likieru / nalewki z czarnej porzeczki
1-2 laski cynamonu
opcjonalnie – kilka (4-5) łyżek dżemu / galaretki z czarnej porzeczki i odrobina kardamonu

Brzoskwinie sparzyć i pozostawić we wrzątku na ok. minutę, następnie przełożyć je do lodowatej wody, po chwili osuszyć, obrać ze skórki, wypestkować i pokroić kawałki. Zasypać brzoskwinie cukrem, dodać sok z cytryny, połowę likieru, cynamon oraz – ewentualnie – kardamon, wymieszać, przykryć i odstawić na 1-2 godziny.
Następnie owoce zagotować (od zagotowania pozostawiam owoce na ogniu przez ok. 3 minuty), po czym odstawić do całkowitego wystygnięcia (najlepiej na całą noc, wstawiając preparację do lodówki).
Następnego dnia zagotować brzoskwinie i gotować je kilka-kilkanaście minut, aż będą odpowiedniej dla nas miękkości; wtedy owoce odsączyć na gazie lub sicie i gotować pozostały z owoców syrop (wraz z przyprawami) aż zacznie gęstnieć (dolewając również skapujący z owoców sok), od czasu do czasu zdejmując z powierzchni ewentualne szumowiny (trwa to ok. 20-30 minut; im mniej użyjemy cukru, tym dłużej gotuje się sok). Pod koniec gotowania, gdy syrop zaczyna już dobrze gęstnieć – dodać owoce oraz (opcjonalnie) kilka łyżek dżemu z czarnej porzeczki, zagotować i gdy dżem zaczyna gęstnieć – dodać resztę likieru, ponownie zagotować i po kilku minutach (gdy konsystencja dżemu jest już odpowiednia) przełożyć gorący dżem do gorących, wypieczonych w piekarniku słoików, szczelnie zakręcić i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Możemy też dżem dodatkowo zapasteryzować (jak zwykle polecam metodę piekarnikową – klik).

* * *

W zeszłym roku, we wpisie ‘morelowym’ proponowałam Wam  dżem brzoskwiniowo-morelowy z malinamiklik, który – nota bene – cieszył się zimą ogromnym powodzeniem. Tym razem zrobiłam tylko brzoskwiniowo-malinowy, za to w dwóch wersjach : z amaretto i tonką oraz z werbeną cytrynową (którą można ewentualnie zastąpić większą ilością skórki cytrynowej). Oczywiście, jak większość dżemów, tak i ten ma tę zaletę, że dodatki można dowolnie komponować; poniżej tegoroczne propozycje :

brzoskw_mailny_confit2

Dżem brzoskwiniowo – malinowy

1 kg brzoskwiń (waga owoców po wypestkowaniu)
500 g malin
ok. 200-250 g cukru (więcej, jeśli lubicie słodsze dżemy)
sok z 1 cytryny
opcjonalnie : ok. 50 ml amaretto lub rumu / 1-2 laski wanilii / 1 starte ziarenko tonki / 8-10 gałązek werbeny cytrynowej (lipii trójlistnej) lub otarta skórka z 1 dużej cytryny

Maliny zasypać kilkoma łyżkami cukru, przykryć i odstawić.
Brzoskwinie sparzyć i pozostawić we wrzątku na ok. minutę, następnie przełożyć je do lodowatej wody, po chwili osuszyć, obrać ze skórki, wypestkować i pokroić na kawałki. Zasypać brzoskwinie pozostałym cukrem, dodać sok z cytryny (i – w zależności od wybranych dodatków – 5 gałązek werbeny, nasionka wanilii (laskę wanilii przekroić wzdłuż na pół i ostrzem noża wyjąć ziarenka, dodać też połówki laski wanilii) lub startą tonkę, przykryć i odstawić na 1-2 godziny.
Następnie owoce zagotować – w osobnych rondelkach (od zagotowania pozostawiam owoce na ogniu przez ok. 3 minuty), po czym odstawić do całkowitego wystygnięcia (najlepiej na całą noc, wstawiając preparację do lodówki).
Następnego dnia – jeśli nie lubimy pestek z malin – przetrzeć maliny przez sito (przetarłam połowę, połowę zaś pozostawiłam z pestkami). Sok z malin dodać do brzoskwiń (jeśli robimy wersję z werbeną – gałązki wyciągnąć), zagotować preparację i gotować kilka-kilkanaście minut, aż owoce będą odpowiedniej dla nas miękkości; wtedy owoce odsączyć na gazie lub sicie i gotować pozostały z owoców syrop aż zacznie gęstnieć (dolewając również skapujący z owoców sok), od czasu do czasu zdejmując z powierzchni ewentualne szumowiny (trwa to ok. 20-30 minut; im mniej użyjemy cukru, tym dłużej gotuje się sok). Mniej więcej w połowie gotowania dodać kolejne 4-5 gałązek werbeny, a gdy syrop zaczyna już dobrze gęstnieć – dodać owoce (jeśli robimy wersję bez werbeny – dodajemy teraz amaretto), zagotować i po kilku-kilkunastu minutach (gdy konsystencja dżemu jest już odpowiednia) wyciągnąć gałązki werbeny (lub laski wanilii), przełożyć gorący dżem do gorących, wypieczonych w piekarniku słoików, szczelnie zakręcić i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Możemy też dżem dodatkowo zapasteryzować.

wersja I – wanilia + rum
wersja II – amaretto + tonka
wersja III – werbena cytrynowa (pomysł na dodanie werbeny zaczerpnęłam z przepisu Christine Ferber na dżem brzoskwiniowo-werbenowy – przepis poniżej)


* * *

lippia_sekator

werbena cytrynowa (lippia trójlistna)

I ostatnia już propozycja – aromatyczny dżem brzoskwiniowy z werbeną cytrynową, w której zakochałam się bez pamięci kilka lat temu ;) Jej wspaniały, delikatny cytrynowy aromat jest niezastąpionym dodatkiem do letnich koktajli, deserów owocowych, ciast czy przetworów.

W przepisie oryginalnym używamy 10 gałązek werbeny i pod koniec smażenia (gdy dodajemy owoce do zgęstniałego syropu) dodajemy ok. 20 listków werbeny, ja jednak tym razem wolałam ‘wyłowić’ ją przed przełożeniem dżemu do słoiczków, za to mocniej zaromatyzować dżem podczas samego smażenia. Jak pisałam wcześniej a propos dżemu z malinami – lippię można ewentualnie zastąpić większą ilością skórki cytrynowej, choć niestety to nie będzie już to samo…

brzoskwinie_lippia3

Dżem brzoskwiniowy z werbeną cytrynową (lippią trójlistną)

wg przepisu Christine Ferber

1 kg brzoskwiń (ok. 1,3 kg przed wypestkowaniem)*
ok. 200-250 g cukru (więcej, jeśli lubicie słodsze dżemy)
sok z 1 cytryny
otarta skórka z ½ cytryny
ok. 15 gałązek werbeny cytrynowej**

*w oryginale białe brzoskwinie, ja użyłam białych i żółtych pół na pół

Brzoskwinie sparzyć i pozostawić we wrzątku na ok. minutę, następnie przełożyć je do lodowatej wody, po chwili osuszyć, obrać ze skórki, wypestkować i pokroić na cienkie plasterki lub kawałki. Zasypać brzoskwinie cukrem, dodać sok i skórkę z cytryny oraz ok. 10 gałązek werbeny, wymieszać, przykryć i odstawić na 1-2 godziny.
Następnie owoce zagotować (od zagotowania pozostawiam owoce na ogniu przez ok. 3 minuty), po czym odstawić do całkowitego wystygnięcia (najlepiej na całą noc, wstawiając preparację do lodówki).
Następnego dnia wyciągnąć gałązki werbeny, zagotować brzoskwinie i gotować kilka-kilkanaście minut, aż owoce będą odpowiedniej dla nas miękkości; wtedy brzoskwinie odsączyć na gazie lub sicie i gotować pozostały z owoców syrop aż zacznie gęstnieć (dolewając również skapujący z owoców sok), od czasu do czasu zdejmując z powierzchni ewentualne szumowiny (trwa to ok. 20-30 minut; im mniej użyjemy cukru, tym dłużej gotuje się sok). Mniej więcej w połowie gotowania dodać pozostałe gałązki werbeny**, a gdy syrop zaczyna już dobrze gęstnieć – dodać owoce, zagotować i po kilku-kilkunastu minutach (gdy konsystencja dżemu jest już odpowiednia) wyciągnąć gałązki werbeny, przełożyć gorący dżem do gorących, wypieczonych w piekarniku słoików, szczelnie zakręcić i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Możemy też dżem dodatkowo zapasteryzować (jak zwykle polecam metodę piekarnikową – klik).


A tutaj możecie zobaczyć ten dżem u Agnieszki – klik i przy okazji nacieszyć oczy jej wspaniałymi zdjęciami :)


Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych brzoskwiniowych przetworów!  ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email