Grudzień umknął mi w tym roku… Zapodział się gdzieś, jak zapomniana już dawno zgubiona rękawiczka. Mam wrażenie, że zasnęłam tylko na chwilę i obudziłam się całe trzy tygodnie później. Z jednej strony to dobrze – ominęła mnie gorączka przedświątecznych zakupów, przygotowań, tłumów na ulicach… Z drugiej jednak strony z żalem spoglądam na wciąż nieudekorowane mieszkanie i na ziejącą pustką lodówkę.
Na szczęście mam już to co najważniejsze – opłatki oraz kapustę kiszoną + suszone grzyby na wigilijną kapustę (choć w tym roku będzie też druga moja ulubiona jej wersja – kapusta z grochem :)). I jeszcze obowiązkowo oczywiście buraki na barszcz (również na wywarze z suszonych grzybów). A o całej reszcie pomyślę dopiero jutro… Z pewnością będzie ponownie ten oto pasztet z orzechami i czerwona kapusta w skandynawskim stylu.
Być może będzie masa daktylowo-pomarańczowa do wegańskiego piernika, a może tylko coś à la wegański stollen (testowany po raz pierwszy w zeszłym roku…). Po raz pierwszy chyba nie wiem jeszcze nawet, co jutro upiekę…
‚
Najważniejsze jednak, by w tym świątecznym czasie nie zabrakło nam spokoju i pogody ducha, i byśmy nie zapomnieli o tym, co tak naprawdę jest najważniejsze. By w pogoni za pewnymi rzeczami nie zapomnieć o nas samych i o tych, którzy nas potrzebują. Niech będą to radosne i pogodne dni dla nas wszystkich, a Nowy Rok niech przyniesie nam moc pozytywnej energii na każdy dzień. Czego i Wam, i sobie, życzę z całego serca :)