Archiwa kategorii: desery

Rabarbarowo-truskawkowe ‚tiramisù’

tiramisu_rhub02


Dziś nadal będzie słodko i owocowo, czyli pora na kolejne pseudo-tiramisu ;) Tym razem w dwóch odsłonach : rabarbarowej i rabarbarowo-truskawkowej (ta posmakowała nam chyba najbardziej…).

Rabarbarowe tiramisu zrobiłam po raz pierwszy rok temu temu, z tego przepisu – klik (i nie ukrywam, że – jako iż jestem wzrokowcem – to przede wszystkim zdjęcie mnie wtedy zauroczyło :)). Rezultat okazał się całkiem udany (biszkopty nasącza się rozcieńczonym syropem truskawkowym), a przepis stał się punktem wyjścia do kolejnych eksperymentów. Najpierw powstała wersja z dodatkiem truskawek, później również z syropem bzowym (z kwiatów czarnego bzu – klik) zamiast truskawkowego, oraz wersja z rabarbarem, truskawkami i pomarańczą. Masę z mascarpone przygotowuję jednak tak, jak pisałam niedawno (klik), tylko z mascarpone, a nie jak w przepisie oryginalnym – z dodatkiem bitej śmietany.

(à propos – mam aktualnie w klasie pewną sympatyczną młodą Włoszkę i gdy rozmawiałyśmy o tiramisù, to prawie że z oburzeniem popatrzyła na mnie gdy zapytałam ją, czy dodaje czasami też bitej śmietany do masy; ‘Solo con mascarpone!’ – odpowiedziała swoim śpiewjącym akcentem; nie odważyłam się nawet opowiedzieć jej o mojej rabarbarowo-truskawkowej profanacji ;))

tiramisu_rhub01

Rabarbarowe ‚Tiramisù’

700 g rabarbaru (waga po przygotowaniu)
ok. 200-250 g cukru (lub miodu, syropu z agawy – do smaku)
1-2 łyżki soku z pomarańczy
3 jajka  + 3 żółtka
ok. 6  łyżek cukru
500 g mascarpone
1-2 łyżki nalewki bzowej lub rabarbarowej (można pominąć)*

2-3 łyżki syropu z kwiatów czarnego bzu (w oryginale – truskawkowy)
ok. 120 ml wody
ok. 40 biszkoptów ‘savoiardi’
opcjonalnie : pokruszone amaretti do dekoracji + kawałki ugotowanego uprzednio rabarbaru

Rabarbar umyć i pokroić na małe kawałki, dodać cukier oraz 1-2 łyżki soku z pomarańczy i ugotować do miękkości; wystudzić.
Syrop wymieszać z wodą.
Żółtka ubić z cukrem do białości, dodać mascarpone, skórkę z pomarańczy, 2 łyżki nalewki / likieru i dokładnie wymieszać. Białka ubić na sztywną pianę, dodać do masy i delikatnie wymieszać.
Maczać biszkopty w rozcieńczonym syropie, dosyć szybko, gdyż łatwo miękną i rozpadają się (najczęściej wlewam płyn do płaskiego naczynia, co ułatwia nasączanie biszkoptów, lub układam je najpierw w naczyniu a następnie nasączam pędzelkiem) i ułożyć pierwszą ich warstwę na dnie naczynia; następnie nałożyć warstwę rabarbaru, później połowę masy z mascarpone i ponownie warstwę nasączonych biszkoptów, rabarbaru i mascarpone (część rabarbaru możemy pozostawić do późniejszej dekoracji tiramisu). Naczynie przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na kilka godzin (najlepiej na 8-12 godz.). Podawać np. udekorowane (tuż przed podaniem) ugotowanym rabarbarem i pokruszonymi amaretti.

*tym razem, do masy z mascarpone dodałam łyżkę nalewki rabarbarowej (rabarbar + cukier + rum + odrobina imbiru i skórka cytrynowa) oraz łyżkę soku z gotowania rabarbaru

*     *     *

tiramisu_rhub_fraise

wersja II – truskawkowo-rabarbarowa

(na podstawie poniedziałkowego tiramisu truskawkowego – klik)

ok. 350 g truskawek
ok. 500 g rabarbaru (waga po przygotowaniu)
ok. 150-200 g cukru (lub miodu, syropu z agawy – do smaku)
1-2 łyżki soku z pomarańczy
3 jajka  + 3 żółtka
ok. 5 łyżek cukru
500 g mascarpone
otarta skórka z 1 dużej pomarańczy
2 łyżki Cointreau (lub innego likieru pomarańczowego)
opcjonalnie – ziarenka z 1 laski wanilii / ekstrakt waniliowy lub starta tonka

ok. 40 biszkoptów ‘savoiardi’
sok z 1 pomarańczy + 2-3 łyżki Cointreau (lub innego likieru pomarańczowego)

Truskawki umyć, osuszyć, odszypułkować, pokroić w plasterki (możemy część zachować do dekoracji), lub ewentualnie w małą kostkę.
Rabarbar umyć i pokroić na małe kawałki, dodać cukier oraz 1-2 łyżki soku z pomarańczy i ugotować do miękkości; wystudzić.
Sok z pomarańczy wymieszać z likierem pomarańczowym.
Żółtka ubić z cukrem do białości, dodać mascarpone, skórkę z pomarańczy, 2 łyżki likieru oraz ewentualnie ziarenka wanilii / 1 łyżeczkę ekstraktu waniliowego lub ok. ½ startego nasionka tonki i dokładnie wymieszać. Białka ubić na sztywną pianę, dodać do masy i delikatnie wymieszać.
Maczać biszkopty w soku pomarańczowym, dosyć szybko, gdyż łatwo miękną i rozpadają się (najczęściej wlewam płyn do płaskiego naczynia, co ułatwia nasączanie biszkoptów, lub układam je najpierw w naczyniu a następnie nasączam pędzelkiem) i ułożyć pierwszą ich warstwę na dnie naczynia; następnie nałożyć grubą warstwę truskawek, na nie nałożyć połowę masy z mascarpone i ponownie warstwę nasączonych biszkoptów, truskawek i mascarpone. Naczynie przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na kilka godzin (najlepiej na 8-12 godz.). Podawać np. udekorowane truskawkami.

tiramisu_rhub_fraise2


A z ewentualnych ‘resztek’ możemy przygotować szybki deser, do którego zamiast biszkoptów możemy dodać pokruszone amaretti (dodałam je do masy z mascarpone). Tym razem użyłam pomarańczowych amaretti (przygotowuję je tak jak tutaj – klik, dodając startą skórkę z pomarańczy + kilka kropel naturalnego olejku pomarańczowego).

deser_rhub1

Lekko kwaskowy rabarbarowy mus równoważy słodycz masy z mascarpone, a amaretti dodają to ‘je-ne-sais-quoi’ ;) Polecam serdecznie, póki sezon na rabarbar w pełni :)
(mus rabarbarowy bez mascarpone również jest pyszny! :))

deser_rhub02

*     *      *


A na koniec jeszcze tylko krótkie ‘ogłoszenie parafialne’ ;)

Otóż nareszcie pojawiła się na blogu opcja mailowej subskrypcji wpisów (prawy górny róg strony) mam więc nadzieję, że okaże się ona przydatna :) Na razie wiadomości tylko po angielsku, postaram się jednak dodać do nich również polskie tłumaczenie.
Staram się też nieco ‘odświeżyć’ szatę graficzną, jednak aktualne zmiany są dosyć ‘kosmetyczne’ i pewnie niezbyt zauważalne ;) Ale od czegoś trzeba zacząć :) Niestety nie lubię nie umieć czegoś zrobić sama i musieć zależeć od innych (tak tak, na drugie powinnam mieć Zosia, po chrzestnej nota bene ;)), dlatego nie mam pojęcia czy i w jakim tempie blogowe zmiany nastąpią ;)


Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę udanego weekendu!
Mój upłynie nie tylko pod znakiem rabarbarowego tiramisu, ale także pierwszych cukinii oraz groszku cukrowego, tak więc ani chmury, ani zapowiadany deszcz nie zepsują mi nastroju ;)
Czego i Wam życzę :)

deser_rhub3

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Truskawkowe ‚tiramisù’

tiramisu_fraise02


Oczywiście ‘tiramisù’ w cudzysłowie, gdyż nie na klasyczną, a na owocową wersję Was dziś zapraszam. Ale kto powiedział, że tiramisù może być tylko klasyczne? To jak tarta Tatin – dziś stała się synonimem ‘odwróconej’ tarty i można przygotować ją nie tylko tradycyjnie z jabłkami, ale z każdym praktycznie owocem (czy nawet warzywem, w wersji słonej). Jeśli więc nie szokuje Was zbytnio owocowa wersja tej włoskiej klasyki – oto ostatnia truskawkowo-pomarańczowa ‘wariacja na temat’ :)

Klasyczne, kawowe tiramisù od lat przygotowuję z przepisu przyjaciółki (merci Nathalie! :)), a konkretnie – jej włoskiej teściowej ;), a wszelakie wersje owocowe są zazwyczaj modyfikacją tamtej bazy. Zamiast marsali czy amaretto dodaję np. nieco likieru pomarańczowego, a kawę do namaczania biszkoptów zastępuję sokiem pomarańczowym czy np. rozcieńczonym syropem (truskawkowym, rabarbarowym, z kwiatów czarnego bzu, lawendowym, różanym…).
Tiramisù
można oczywiście ‘odchudzić’ (patrz – uwagi pod przepisem), ja jednak tego typu desery jadam na tyle rzadko, iż mała porcja mascarpone nie jest mi straszna ;)

tiramisu_fraise01

Truskawkowe ‘tiramisu’

ok. 500 g truskawek

ok. 40 biszkoptów ‘savoiardi’
sok z 1 pomarańczy + 2-3 łyżki Cointreau (lub innego likieru pomarańczowego)

3 jajka  + 3 żółtka
ok. 6  łyżek cukru
500 g mascarpone
otarta skórka z 1 dużej pomarańczy
2 łyżki Cointreau (lub innego likieru pomarańczowego)
opcjonalnie – ziarenka z 1 laski wanilii / ekstrakt waniliowy lub starta tonka

Truskawki umyć, osuszyć, odszypułkować, pokroić w plasterki (możemy część zachować do dekoracji), lub ewentualnie w małą kostkę.
Sok z pomarańczy wymieszać z likierem pomarańczowym.
Żółtka ubić z cukrem do białości, dodać mascarpone, skórkę z pomarańczy, 2 łyżki likieru oraz ewentualnie ziarenka wanilii / 1 łyżeczkę ekstraktu waniliowego lub ok. ½ startego nasionka tonki i dokładnie wymieszać. Białka ubić na sztywną pianę, dodać do masy i delikatnie wymieszać.
Maczać biszkopty w soku pomarańczowym, dosyć szybko, gdyż łatwo miękną i rozpadają się (najczęściej wlewam sok / kawę do płaskiego naczynia, co ułatwia nasączanie biszkoptów) i ułożyć pierwszą ich warstwę na dnie naczynia; następnie nałożyć grubą warstwę truskawek, na nie nałożyć połowę masy z mascarpone i ponownie warstwę nasączonych biszkoptów, truskawek i mascarpone. Naczynie przykryć foią spożywczą i wstawić do lodówki na kilka godzin (najlepiej na 8-12 godz.). Podawać np. udekorowane truskawkami (u mnie również startą tonką)

truskawki_deser1

Uwagi :

- jeśli obawiamy się / unikamy preparacji z surowych jaj, możemy pominąć białka i użyć tutaj samych żółtek ubijanych z cukrem w kąpieli wodej (naczynie z żółtkami musi znajdować się nad gotującą się wodą, nie może jednak jej dotykać!)

- białek nie musimy ubijać osobno – możemy utrzeć je bezpośrednio razem z żółtkami i cukrem (tak stypuluje właśnie przepis oryginalny), dzięki czemu zaoszczędzimy sobie mycia jednej dodatkowej miski ;)

- tego typu tiramisù możemy też przygotować dodając do mascarpone mniej więcej 1/3 – 1/2 ubitej śmietany czy nawet crème fraîche, ja jednak zdecydowanie wolę wersję w 100% z mascarpone :)

- do masy często dodaję również kilka kropli naturalnego olejku (nie zapachu!) pomarańczowego (lub innego, w zależności od przygotowywanej wersji), co nadaje wspaniałego aromatu nie rozcieńczając niepotrzebnie masy

- zamiast maczać biszkopty w soku (kawie), możemy też najpierw ułożyć je na dnie foremki, a następnie dobrze namoczyć je np. za pomocą pędzelka

- truskawki (czy inne owoce) można również wcześniej macerować np. w soku pomarańczowym czy likierze (ok. 30 minut) i odsączonych użyć do deseru (a pozostały z maceracji sok zużywamy do nasączenia biszkoptów)

- biszkopty moczone nie w soku pomarańczowym a w rozcieńczonym wodą syropie (np. lawendowym lub bzowym) nadają temu deserowi wspaniałego aromatu, choć oczywście nie wszyscy przepadają za tego typu smakami…

- tiramisù możemy też oczywiście przygotować w mniejszych, indywidualnych foremkach, jak np. moje ostatnie, weekednowe ‘twory’ ;)

truskawki_deser2

Deser możemy wtedy przygotować w wersji bardziej lub mniej owocowej, dodając ostatnią warstwę mascarpone lub nie…

truskawki_deser04

Do wersji ‘pucharkowej’ użyłam pokruszonych ciasteczek ‘Biscuits roses de Reims’ (to coś jak połączenie ‘savoiardi’ z bezą…), które kolorystycznie idealnie pasują do tego typu owocowych deserów :)

biscuit_rose2

Mam jeszcze w zanadrzu rabarbarowe tiramisù, nie jestem jednak pewna, czy po dzisiejszym wpisie nie macie już dosyć… ;))

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czekoladowo…

chocolat_fondu1

Ufff… Nareszcie udało mi się dokończyć ten weekendowy, czekoladowy wpis. Za mną sporo zużytej czekolady, góra garnków, misek i sztućców do zmywania ;) i mnóstwo pysznych, czekoladowych degustacji (uwielbiam zapach i aksamitną teksturę topionej czekolady…).

Chciałam, by w tym roku pojawiło się tutaj coś, co nie gościło jeszcze na blogu. Nie będzie więc tym razem ciasta, czekoladek czy gorącej czekolady (jak np. tutaj, tutaj, czy tutaj). Bądą za to małe, czekoladowe słodkości, niezwykle proste i dosyć szybkie w przygotowaniu.

(pod koniec wpisu również propozycja bez jajek i ‘krowizny’ – dla uczuleniowców)

Zapraszam  na moje tegoroczne czekoladowe małe co nieco :)

cremes_chocolat2

Na początek czekoladowo-kawowy krem, idealny jako dodatek do popołudniowej kawy :) Bez pieczenia, więc dosyć szybki w przygotowaniu. Wytrawny, delikatny, o prawie aksamitnej konsystencji. Tak jak piszę poniżej w uwagach – radzę dodać nieco więcej kawy (lub likieru) niż w przepisie oryginalnym, w przeciwnym razie aromat kawy jest bardzo słabo wyczuwalny  (przepis z ‘Chocolat croquant – Elle à table’).

cremes_chocolat03

Czekoladowo-kawowe kremy, bez pieczenia

4-5 porcji (ok. 500 ml kremu)

120 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
3 żółtka
100 ml mleka
200 ml śmietany (35%)
25 g cukru
1 łyżka likieru kawowego (np. kahlua)
opcjonalnie – 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej

Czekoladę posiekać i umieścić w średniej wielkości miseczce.
Śmietanę i mleko wlać do rondelka (dodając ewentualnie kawę) i zagotować. W tym czasie żółtka dokładnie wymieszać z cukrem i wlewać na nie partiami gorącą, ale nie wrzącą śmietanę, stale mieszając. Następnie przelać masę jajeczną ponownie do garnka i podgrzewać na wolnym ogniu stale mieszając, aż masa zacznie gęstnieć (uwaga : nie dopuścić do wrzenia!). Następnie wlać masę na czekoladę, dodać likier i dobrze wymieszać. Przelać masę do foremek, wystudzić i wstawić do lodówki na min. 3 godziny.
Podawać np. do kawy :)

Uwagi :
- jeśli chcemy otrzymać bardziej wyrazisty, kawowy smak, radzę dodać również łyżeczkę kawy rozpuszczalnej, z dodatkiem tylko 1 łyżki likieru aromat jest bardzo lekko wyczuwalny

- krem też możemy przygotować w innej wersji smakowej (np. pomarańczowej) zastępując likier kawowy Cointreau czy Grand Marnier

- ja z tych proporcji przygotowuję 5 małych porcji kremu (kubeczki o pojemności ok. 100 ml), jest to dla nas idealna porcja na deser do kawy

*   *   *

czekoladowe_pots_de_creme1

Kolejna propozycja, to pieczony czekoladowy krem. Przepisów na czekoladowe ‘pots de crème’ jest sporo. W niektórych zaleca się użycie całych jajek (i ewentualnie dodatkowych żółtek), mleko miesza się pół na pół ze śmietaną. Problem w tym, że często czułam bardziej smak śmietany / mleka niż samej czekolady (często używa się 500 ml mleka / śmietany na 100 g czekolady) i konsystencja takich ‘pots de crème’ nie do końca mi odpowiadała. Najbliższa moim kubkom smakowym okazała się propozycja Marthy Stewart : mniej ‚płynu’, więcej czekolady i same żółtka, dla bardziej kremowego rezultatu. To prawdziwa delicja rozpływająca się w ustach :)  Poniżej przepis z moimi modyfikacjami :

czekoladowe_pots_de_creme2

Krem czekoladowy (czekoladowe ‘pots de crème’)

4 porcje

100 – 120g gorzkiej czekolady  (70% kakao)
250 ml śmietany (35%)
50 ml chudego mleka
(lub 200 ml + 100 ml tłustego mleka)
3 żółtka
4 łyżki cukru pudru (używam zmielonego trzcinowego)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
opcjonalnie : 1-2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej

Piekarnik nagrzać do 180°, przygotować ramekiny / kokilki oraz duże naczynie żaroodporne.
Czekoladę posiekać i umieścić w średniej wielkości miseczce. Żółtka wymieszać z cukrem (jednak nie ucierać zbyt długo).
Śmietanę i mleko wlać do rondelka (dodając wanilię i ewentualnie kawę) i mocno podgrzać (nie zagotowywać!), zamieszać by kawa dobrze się rozpuściła, a następnie wlać na czekoladę i pozostawić na ok. 2-3 minuty (możemy od czasu do czasu poruszyć miseczką, by cała czekolada odpowiednio zmiękła pod wpływem ciepłej śmietany). Następnie dobrze wymieszać i gdy masa jest już jednolita – dodać żółtka i ponownie dobrze wymieszać (w tym czasie przygotować też potrzebny nam wrzątek). Masę przelać do ramekinów / kokilek, wstawić do żaroodpornego naczynia, przykryć folią aluminiową (całe naczynie lub każdą kokilkę osobno) i nakłuć folię w kilku miejscach, by para podczas pieczenia mogła się wydobyć. Następnie napełnić naczynie wrzątkiem (do ok. 1/2 wysokości kokilek), stawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 25 minut (nieco dłużej, jeśli użyjemy większych ramekinów / kokilek). Masa po upieczeniu musi być dobrze ścięta, jednak ma pozostać konsystencji ‘galaretki’, czyli ma być lekko ‘trzęsąca’ pośrodku. Upieczone kremy pozostawiamy do wystygnięcia i schładzamy przez min. 3-4 godziny w lodówce.

czekoladowe_pots_de_creme3

Uwagi :
- gorzką czekoladę możemy zastąpić mleczną lub białą, wtedy jednak nie potrzeba już dodawać cukru (kremy z białej czekolady piekę nieco dłużej, ich konsystencja jest bowiem nieco inna niż tych z użyciem gorzkiej czekolady)

- jak napisałam w liście składników, jeśli używam chudego mleka (ja tylko takie mam w domu, do kawy ;)), dodaję go naprawdę niewiele, jeśli jednak używamy mleka tłustego (lub jeśli wolimy otrzymać ‘lżejszą’ konsystencję), możemy oczywiście nieco zmienić proporcje śmietany i mleka (krem jednak troszkę na tym straci ;))

- 2 łyżki śmietany lub mleka możemy zastąpić likierem : kawowym, czekoladowym, czy np. pomarańczowym, jeśli chcemy otrzymać krem o nieco innym smaku; możemy też zamiast mleka i kawy rozpuszczalnej dodać np. 50 ml mocnego espresso

- możemy dodać nieco więcej czekolady (ok. 120 g) jeśli chcemy otrzymać bardziej intensywny smak kremu (to zdecydowanie nasza ulubiona wersja :))

- żółtek nie ucieramy z cukrem zbyt mocno, by nie powstało zbyt wiele pęcherzyków powietrza (zmieni to strukturę późniejszego kremu)

- ważne jest, by piec kremy w kąpieli wodnej, tylko w tym wypadku otrzymamy bowiem idealną, kremową konsystencję


*   *   *

Ostatnia propozycja to coś pomiędzy musem a czekoladową bitą śmietaną, co jednak nie zawiera ani śmietany, ani jajek / ubitych białek (idealne więc będzie dla alergików). To deser w 100% czekoladowy, jedynym dodatkiem jest tutaj… woda :) Gdy pierwszy raz w jakimś programie o kuchni molekularnej zobaczyłam tę preparację, nie sądziłam, że to naprawdę mi posmakuje. Mus czekoladowy na wodzie?!? Kiedy jednak całkiem niedawno ponownie zobaczyłam tego typu mus na blogu ‘Fragole a merenda’ postanowiłam jednak spróbować. A rezultat okazał się zaskakująco dobry :)
By nie zagłębiać się zbytnio w tajniki kuchni molekularnej napiszę w skrócie tylko, że gdy temperatura ubijanej czekolady zaczyna spadać, stopniowo następuje zwiększenie się masy naszej preparacji, a wytwarzające się podczas ubijania czekolady pęcherzyki powietrza powodują, iż kolor preparacji pod koniec ubijania staje się jaśniejszy. Dzięki tej technice otrzymujemy delikatny, mocno czekoladowy mus, o bardzo przyjemnej konsystencji (zainteresowanym tematem, francuskojęzycznym czytelnikom polecam np. lekturę tego tekstu – klik).

chocolat_chantilly

niestety taki mus jest średnio fotogeniczny… ;)


Czekoladowy mus / ‘bita śmietana’

(oryginalne proporcje wg Hestona Blumenthala)

200ml wody
225 g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
oraz duuużo kostek lodu ;)

Czekoladę umieścić w rondelku, wlać wodę i podgrzewać, aż czekolada dokładnie się rozpuści i masa będzie jednolita, mieszając od czasu do czasu.
W tym czasie przygotować dwie miski (większą i mniejszą). Większą wypełnić kostkami lodu i wlać trochę zimnej wody, umieścić mniejszą miskę w środku.
Stopioną czekoladę przelać do mniejszej miski i ubijać tak długo, aż masa zacznie gęstnieć jak bita śmietana (najpierw na wolniejszych obrotach, później na nieco szybszych). Jeśli zbyt mocno ubijemy czekoladę, wystarczy ponownie delikatnie ją rozpuścić i powtórzyć ubijanie.
Podawać jako osobny deser (mus), jako dodatek do deserów lub w zastępstwie tradycyjnego, czekoladowego ganache. Wierzcie mi, trudno jest znaleźć bardziej czekoladowy smak od tego :)

*   *   *

Dziękuję Wam za ten kolejny wspólny Czekoladowy Weekend i za wszystkie smakołyki, które już pojawiły się na Waszych blogach (przypominam też o przesyłaniu mi maili z linkami do Waszych wpisów, bym mogła umieścić je w późniejszym podsumowaniu). Niedziela z taką ilością czekolady nie może chyba nie być udana? ;)

Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam za kilka dni na czekoladowe podsumowanie :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email