Archiwa kategorii: czekolada

Czekoladowo…

chocolat_fondu1

Ufff… Nareszcie udało mi się dokończyć ten weekendowy, czekoladowy wpis. Za mną sporo zużytej czekolady, góra garnków, misek i sztućców do zmywania ;) i mnóstwo pysznych, czekoladowych degustacji (uwielbiam zapach i aksamitną teksturę topionej czekolady…).

Chciałam, by w tym roku pojawiło się tutaj coś, co nie gościło jeszcze na blogu. Nie będzie więc tym razem ciasta, czekoladek czy gorącej czekolady (jak np. tutaj, tutaj, czy tutaj). Bądą za to małe, czekoladowe słodkości, niezwykle proste i dosyć szybkie w przygotowaniu.

(pod koniec wpisu również propozycja bez jajek i ‘krowizny’ – dla uczuleniowców)

Zapraszam  na moje tegoroczne czekoladowe małe co nieco :)

cremes_chocolat2

Na początek czekoladowo-kawowy krem, idealny jako dodatek do popołudniowej kawy :) Bez pieczenia, więc dosyć szybki w przygotowaniu. Wytrawny, delikatny, o prawie aksamitnej konsystencji. Tak jak piszę poniżej w uwagach – radzę dodać nieco więcej kawy (lub likieru) niż w przepisie oryginalnym, w przeciwnym razie aromat kawy jest bardzo słabo wyczuwalny  (przepis z ‘Chocolat croquant – Elle à table’).

cremes_chocolat03

Czekoladowo-kawowe kremy, bez pieczenia

4-5 porcji (ok. 500 ml kremu)

120 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
3 żółtka
100 ml mleka
200 ml śmietany (35%)
25 g cukru
1 łyżka likieru kawowego (np. kahlua)
opcjonalnie – 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej

Czekoladę posiekać i umieścić w średniej wielkości miseczce.
Śmietanę i mleko wlać do rondelka (dodając ewentualnie kawę) i zagotować. W tym czasie żółtka dokładnie wymieszać z cukrem i wlewać na nie partiami gorącą, ale nie wrzącą śmietanę, stale mieszając. Następnie przelać masę jajeczną ponownie do garnka i podgrzewać na wolnym ogniu stale mieszając, aż masa zacznie gęstnieć (uwaga : nie dopuścić do wrzenia!). Następnie wlać masę na czekoladę, dodać likier i dobrze wymieszać. Przelać masę do foremek, wystudzić i wstawić do lodówki na min. 3 godziny.
Podawać np. do kawy :)

Uwagi :
- jeśli chcemy otrzymać bardziej wyrazisty, kawowy smak, radzę dodać również łyżeczkę kawy rozpuszczalnej, z dodatkiem tylko 1 łyżki likieru aromat jest bardzo lekko wyczuwalny

- krem też możemy przygotować w innej wersji smakowej (np. pomarańczowej) zastępując likier kawowy Cointreau czy Grand Marnier

- ja z tych proporcji przygotowuję 5 małych porcji kremu (kubeczki o pojemności ok. 100 ml), jest to dla nas idealna porcja na deser do kawy

*   *   *

czekoladowe_pots_de_creme1

Kolejna propozycja, to pieczony czekoladowy krem. Przepisów na czekoladowe ‘pots de crème’ jest sporo. W niektórych zaleca się użycie całych jajek (i ewentualnie dodatkowych żółtek), mleko miesza się pół na pół ze śmietaną. Problem w tym, że często czułam bardziej smak śmietany / mleka niż samej czekolady (często używa się 500 ml mleka / śmietany na 100 g czekolady) i konsystencja takich ‘pots de crème’ nie do końca mi odpowiadała. Najbliższa moim kubkom smakowym okazała się propozycja Marthy Stewart : mniej ‚płynu’, więcej czekolady i same żółtka, dla bardziej kremowego rezultatu. To prawdziwa delicja rozpływająca się w ustach :)  Poniżej przepis z moimi modyfikacjami :

czekoladowe_pots_de_creme2

Krem czekoladowy (czekoladowe ‘pots de crème’)

4 porcje

100 – 120g gorzkiej czekolady  (70% kakao)
250 ml śmietany (35%)
50 ml chudego mleka
(lub 200 ml + 100 ml tłustego mleka)
3 żółtka
4 łyżki cukru pudru (używam zmielonego trzcinowego)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
opcjonalnie : 1-2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej

Piekarnik nagrzać do 180°, przygotować ramekiny / kokilki oraz duże naczynie żaroodporne.
Czekoladę posiekać i umieścić w średniej wielkości miseczce. Żółtka wymieszać z cukrem (jednak nie ucierać zbyt długo).
Śmietanę i mleko wlać do rondelka (dodając wanilię i ewentualnie kawę) i mocno podgrzać (nie zagotowywać!), zamieszać by kawa dobrze się rozpuściła, a następnie wlać na czekoladę i pozostawić na ok. 2-3 minuty (możemy od czasu do czasu poruszyć miseczką, by cała czekolada odpowiednio zmiękła pod wpływem ciepłej śmietany). Następnie dobrze wymieszać i gdy masa jest już jednolita – dodać żółtka i ponownie dobrze wymieszać (w tym czasie przygotować też potrzebny nam wrzątek). Masę przelać do ramekinów / kokilek, wstawić do żaroodpornego naczynia, przykryć folią aluminiową (całe naczynie lub każdą kokilkę osobno) i nakłuć folię w kilku miejscach, by para podczas pieczenia mogła się wydobyć. Następnie napełnić naczynie wrzątkiem (do ok. 1/2 wysokości kokilek), stawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 25 minut (nieco dłużej, jeśli użyjemy większych ramekinów / kokilek). Masa po upieczeniu musi być dobrze ścięta, jednak ma pozostać konsystencji ‘galaretki’, czyli ma być lekko ‘trzęsąca’ pośrodku. Upieczone kremy pozostawiamy do wystygnięcia i schładzamy przez min. 3-4 godziny w lodówce.

czekoladowe_pots_de_creme3

Uwagi :
- gorzką czekoladę możemy zastąpić mleczną lub białą, wtedy jednak nie potrzeba już dodawać cukru (kremy z białej czekolady piekę nieco dłużej, ich konsystencja jest bowiem nieco inna niż tych z użyciem gorzkiej czekolady)

- jak napisałam w liście składników, jeśli używam chudego mleka (ja tylko takie mam w domu, do kawy ;)), dodaję go naprawdę niewiele, jeśli jednak używamy mleka tłustego (lub jeśli wolimy otrzymać ‘lżejszą’ konsystencję), możemy oczywiście nieco zmienić proporcje śmietany i mleka (krem jednak troszkę na tym straci ;))

- 2 łyżki śmietany lub mleka możemy zastąpić likierem : kawowym, czekoladowym, czy np. pomarańczowym, jeśli chcemy otrzymać krem o nieco innym smaku; możemy też zamiast mleka i kawy rozpuszczalnej dodać np. 50 ml mocnego espresso

- możemy dodać nieco więcej czekolady (ok. 120 g) jeśli chcemy otrzymać bardziej intensywny smak kremu (to zdecydowanie nasza ulubiona wersja :))

- żółtek nie ucieramy z cukrem zbyt mocno, by nie powstało zbyt wiele pęcherzyków powietrza (zmieni to strukturę późniejszego kremu)

- ważne jest, by piec kremy w kąpieli wodnej, tylko w tym wypadku otrzymamy bowiem idealną, kremową konsystencję


*   *   *

Ostatnia propozycja to coś pomiędzy musem a czekoladową bitą śmietaną, co jednak nie zawiera ani śmietany, ani jajek / ubitych białek (idealne więc będzie dla alergików). To deser w 100% czekoladowy, jedynym dodatkiem jest tutaj… woda :) Gdy pierwszy raz w jakimś programie o kuchni molekularnej zobaczyłam tę preparację, nie sądziłam, że to naprawdę mi posmakuje. Mus czekoladowy na wodzie?!? Kiedy jednak całkiem niedawno ponownie zobaczyłam tego typu mus na blogu ‘Fragole a merenda’ postanowiłam jednak spróbować. A rezultat okazał się zaskakująco dobry :)
By nie zagłębiać się zbytnio w tajniki kuchni molekularnej napiszę w skrócie tylko, że gdy temperatura ubijanej czekolady zaczyna spadać, stopniowo następuje zwiększenie się masy naszej preparacji, a wytwarzające się podczas ubijania czekolady pęcherzyki powietrza powodują, iż kolor preparacji pod koniec ubijania staje się jaśniejszy. Dzięki tej technice otrzymujemy delikatny, mocno czekoladowy mus, o bardzo przyjemnej konsystencji (zainteresowanym tematem, francuskojęzycznym czytelnikom polecam np. lekturę tego tekstu – klik).

chocolat_chantilly

niestety taki mus jest średnio fotogeniczny… ;)


Czekoladowy mus / ‘bita śmietana’

(oryginalne proporcje wg Hestona Blumenthala)

200ml wody
225 g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
oraz duuużo kostek lodu ;)

Czekoladę umieścić w rondelku, wlać wodę i podgrzewać, aż czekolada dokładnie się rozpuści i masa będzie jednolita, mieszając od czasu do czasu.
W tym czasie przygotować dwie miski (większą i mniejszą). Większą wypełnić kostkami lodu i wlać trochę zimnej wody, umieścić mniejszą miskę w środku.
Stopioną czekoladę przelać do mniejszej miski i ubijać tak długo, aż masa zacznie gęstnieć jak bita śmietana (najpierw na wolniejszych obrotach, później na nieco szybszych). Jeśli zbyt mocno ubijemy czekoladę, wystarczy ponownie delikatnie ją rozpuścić i powtórzyć ubijanie.
Podawać jako osobny deser (mus), jako dodatek do deserów lub w zastępstwie tradycyjnego, czekoladowego ganache. Wierzcie mi, trudno jest znaleźć bardziej czekoladowy smak od tego :)

*   *   *

Dziękuję Wam za ten kolejny wspólny Czekoladowy Weekend i za wszystkie smakołyki, które już pojawiły się na Waszych blogach (przypominam też o przesyłaniu mi maili z linkami do Waszych wpisów, bym mogła umieścić je w późniejszym podsumowaniu). Niedziela z taką ilością czekolady nie może chyba nie być udana? ;)

Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam za kilka dni na czekoladowe podsumowanie :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Ciasto bananowo-czekoladowe, czyli w poszukiwaniu ‘niebananowego’ smaku ;)

ciasto_czeko_banan_kawa1*

Czy to normalne, że ktoś, kto nie lubi bananowych ciast nadal je piecze, w poszukiwaniu niebananowego (!!!) smaku? Pewnie nie. Jednak gdy trzeba jakoś zużytkować zapomniane w koszyczku owoce, nie ma się zbytnio wyboru ;) Tym bardziej iż wizualnie takie zapomniane, sczerniałe banany nadają się chyba tylko do ciasta właśnie (lub ewentualnie do czekoladowo-bananowego smarowidła, mniam :) ).
A wszystko zaczęło się od ciasta Ani z blogu na Miotle – klik; później była jeszcze wersja Usagi – klik oraz znaleziony w międzyczasie przepis na blogu What’s for lunch Honey?
Wszystkie ciasta są pyszne. Te z dodatkiem kakao są dobre, lecz nadal bananowe ;) Dodatek czekolady też nie wystarcza, potrzeba mi bowiem czegoś więcej, co przełamie ten specyficzny smak.

Jakiś czas temu spodobały mi się dwa połączenia smakowe bananów : z kawą oraz z pomarańczami. A że kawa, czekolada i pomarańcze razem też bardzo się lubią (dowodem są np. te oto pyszne ciasteczka), postanowiłam ożenić je z bananowym ciastem.
Werdykt?
Ciasto bananowe prawie że idealne ;) Smak bananów nadal jest lekko wyczuwalny, jednak o wiele mniej niż zazwyczaj :) Ciasto jest aromatyczne, wilgotne lecz nie mokre, długo zachowuje świeżość. Jeśli chcecie otrzymać wyczuwalny, pomarańczowy smak, radzę użyć czekolady pomarańczowej (lub dodać więcej otartej skórki z pomarańczy); mnie osobiście ta wersja smakuje najbardziej.

*
ciasto_czeko_banan_kawa3

Ciasto czekoladowo-kawowe z bananami

forma z kominkiem o średnicy 22 cm

2 średnie, dojrzałe banany (ok. 230 g – waga bez skórki)
150 g gorzkiej czekolady (użyłam pomarańczowej)
220 g mąki
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
2 jajka
155 g drobnego cukru (u mnie jasnny trzcinowy, zmielony)
spora szczypta soli
120 g jogurtu (użyłam owczego)
50 ml mocnej, wystudzonej kawy
50 ml oliwy / oleju
2 łyżki Grand Marnier / Cointreau lub soku pomarańczowego
otarta skórka z 1 dużej pomarańczy (najlepiej niewoskowanej / ekologicznej)

Piekarnik rozgrzać do 180ºC.
Banany rozetrzeć widelcem lub zmiksować.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, na wolnym ogniu.
Mąkę wymieszać z proszkiem i sodą.
Jajka utrzeć z cukrem i szczyptą soli do białości. Dodać skórkę pomarańczową, banany, stopioną i przestudzoną czekoladę oraz – stale mieszając – oliwę / olej, kawę oraz Grand Marnier (lub sok pomarańczowy). Następnie partiami dodawać mąkę i jogurt (mieszając na wolnych obrotach).
Masę przelać do natłuszczonej formy i piec ok. 50 minut (lub do suchego patyczka).
Po upieczeniu pozostawić ciasto na kilka-kilkanaście munut w foremce a następnie przełożyć na kratkę do całkowitego wystudzenia.

Uwagi
- oliwę / olej można też zastąpić masłem : 50 g masła kroimy w kostkę, dodajemy do stopionej czekolady i mieszamy aż masło dobrze się rozpuści
- smak pomarańczowy można oczywiście pominąć (czekolada pomarańczowa + skórka) i zamiast Grand Marnier dodać więcej kawy lub likieru kawowego; możemy też wtedy dodać ziarenka z 1 laski wanilii
- upieczone ciasto można dodatkowo polać stopioną czekoladą lub waszą ulubioną polewą czekoladową

Smacznego!

*

ciasto_czeko_banan_kawa2

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Ciasto czekoladowo-bananowe na Czekoladowy Weekend

ciasto_czekolada_banan2*

Ufff… I mnie udało się jednak przygotować coś na tegoroczny Czekoladowy Weekend :) Musiało to być coś w miarę szybkiego i nieskomplikowanego do przygotowania (nadal bowiem mam ‘zakaz’ przeciążania kręgosłupa przed wizytą w szpitalu i ewentualną operacją, jednak jeść coś przecież trzeba… ;) ), dlatego wybór padł na czekoladowo-bananowe ciasto, które czeka ‘w kolejce’ od prawie dwóch lat.
Przyznam, iż nie jestem fanką bananów i bananowego smaku, dlatego tak długo zwlekałam z upieczeniem tego ciasta. Kilka wcześniejszych wypieków z dodatkiem bananów nie rzuciło mnie na kolana, do każdego następnego więc podchodzę z wielką rezerwą. Zdjęcie oryginału było jednak tak przekonujące, że postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę ;)
Na wszelki wypadek, by lekko ‘zamaskować’ bananowy smak i oszukać nieco moje kubki smakowe, postanowiłam dodać kilka suplementów : otarta skórka z pomarańczy, chlust rumu i starta tonka trafiły więc również do ciasta.
Werdykt ? W cieście nadal wyczuwa się lekki, bananowy smak, jednak nawet ja z przyjemnością sięgam po kolejny jego kawałek, co mówi samo za siebie ;)
Nie jest to lekkie, puszyste ciasto; jest przyjemnie wilgotne, choć nie ‘mokre’. Najlepsze jest na drugi dzień i z każdym kolejnym zyskuje na smaku, warto więc jest uzbroić się w cierpliwość i dać mu się nieco ‘przegryźć’ ;)

*
ciasto_czekolada_banan01

Ciasto czekoladowo-bananowe

(wg Maxine Clark, z moimi drobnymi zmianami)

1 duża keksówka (11 x 30) lub 2 mniejsze

2 duże jajka, rozkłócone
150 g cukru (użyłam jasnego trzcinowego, zmielonego)
350 g rozgniecionych bananów
otarta skórka z 1 dużej pomarańczy
¾ startego nasiona tonki (w zamian możemy też dodać wanilię lub cynamon)
50 ml oliwy lub oleju o neutralnym smaku (w oryginale 55 g masła)
1 1/2 łyżki rumu
100 g jogurtu (użyłam owczego)*
320 g mąki
1/8 – 1/4 łyżeczki soli
1 1/4  łyżeczki proszku do pieczenia
1/2  łyżeczki sody
200 g czekolady (możemy użyć gorzkiej, mlecznej lub mieszanki jednej i drugiej)

*jogurt może być również ‘smakowy’ – czekoladowy lub bananowy

Piekarnik rozgrzać do 180ºC.
Czekoladę zetrzeć na tarce lub drobno posiekać. Mąkę wymieszać z solą, proszkiem i sodą.
Jajka ubić z cukrem, następnie dodać banany, skórkę z pomarańczy, oliwę, rum i tonkę (lub wanilię / cynamon) i dobrze wymieszać. Następnie partiami dodawać mąkę i jogurt (stale mieszając na wolnych obrotach), a na koniec stratą czekoladę. Masę przelać do natłuszczonej lub wyłożonej papierem formy i piec ok. 50-55 minut, do suchego patyczka (nieco krócej jeśli pieczemy dwa mniejsze ciasta).
Po wyciągnięciu z piekarnika pozostawiamy ciasto na ok. 10 minut w formie, a następnie przekładamy je na kratkę do wystudzenia.

*

A kolejne czekoladowo-bananowe ciasto, które mam ochotę wypróbować, to przepis znaleziony u Ani (również u Usagi, z niewielkimi zmianami); podobno smak bananów też nie jest tu zbyt wyczuwalny… ;)

Na koniec przypominam jeszcze o czekoladowo-książkowym konkursieklik (czekam do wtorku!).

*

Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłej, czekoladowej niedzieli :)

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email