Mirabelki, dżem i Piąta Pora Roku

owocesierpien2
*

Jak wspominałam niedawno, powoli wkraczamy już w śliwkowy sezon. Ponoć za mniej więcej miesiąc pojawią się węgierki, a póki co królują już renklody, mirabelki oraz wszelkie inne (również te ‘węgierkopodobne’ ;) ) śliwki.
Jako że w sobotę wyjeżdżamy (nareszcie! :) ) na krótki (stanowczo za krótki… ;) ) wypoczynek, stwierdziłam, że trzeba już teraz zająć się mirabelkami, we wrześniu bowiem może być już za późno (a raczej z pewnością będzie za późno…).
Przygotowałam więc moje ulubione mirabelkowe dżemy : jeden z dodatkiem rumu, drugi z amaretto (obydwa pyszne!). Był to pierwszy ‘inny’ dżem na jaki zdecydowałam się naście lat temu, zaczynając moją przetworową działalność ;) Wcześniejsze były dosyć klasyczne, czyli owoce + cukier (za każdym razem coraz mniej cukru ;) ), a ten oto mirabelkowy zapoczątkował moją niezaprzeczalną miłość do dżemów z dodatkiem rumu właśnie (nie martwcie się, jadam je bardzo rzadko ;) ).

Tym razem użyłam jasnego cukru trzcinowego, dzięki czemu dżem ma śliczny, złocisty kolor. Jesienny? Nie, nie ! To kolor Piątej Pory Roku :) Tym właśnie mianem określa się bowiem późne lato w tradycyjnej medycynie chińskiej. Tak jak pisałam prawie dwa lata temu (klik) – to czas przejściowy między pełnią lata a jesienią. To okres najbliższego kontaktu z Ziemią. A jako, że kolor żółty i brązowy tę porę roku charakteryzują, to dzisiejszy mirabelkowy dżem idealnie tutaj pasuje :)

*

confitmirabelles

Dżem mirabelkowy z rumem lub amaretto

2 kg mirabelek lub renklod (waga po wypestkowaniu)
ok. 500g cukru
1 laska wanilii*
3 łyżki soku z cytryny
ok. 40-50 ml rumu lub amaretto

* w tym roku do jednej porcji zamiast wanilii dodałam stratej tonki

metoda I
Owoce umyć, osuszyć i wypestkować; laskę wanilii przekroić wzdłuż na pół i ostrzem noża wyjąć ziarenka. Owoce zasypać cukrem wymieszanym z wanilią i pozostawić na min. 12 godzin. Następnie zagotować i smażyć na średnim ogniu dość często mieszając.  Gdy owoce stają się już ‘przeźroczyste’, a dżem ma odpowiednią konsystencję – dodać rum i sok z cytryny i gotować jeszcze chwilę.
Gorący dżem przełożyć do czystych, gorących, wyparzonych (i osuszonych) lub wypieczonych słoików i natychmiast zakręcić.

metoda II
Tym razem (z braku czasu) dżem zrobiłam tak, jak robię powidła śliwkowe, czyli  pierwszego dnia owoce smażyłam przez ok. 45 minut, odstawiłam je na jeden dzień, po czym ponownie zagotowałam dżem i smażyłam do otrzymania odpowiedniej konsystencji.

Jeśli chcemy dżem przechowywać dość długo – radzę go dodatkowo zapasteryzować (wpis o pasteryzacji tutaj – klik).

Przy okazji przypominam również wpis o pektynach, tutaj – klik.

*   *   *   *   *

A teraz już powoli żegnam się z Wami na mniej więcej półtora tygodnia. Dostęp do internetu będę mieć mocno ograniczony, wybaczcie więc, jeśli nie będę mogła odpowiedzieć na Wasze ewentualne pytania.

Przed wyjazdem chciałam również opublikować wpis o przetworach z owoców czarnego bzu, nie jestem jednak pewna, że ze wszystkim zdążę na czas; wolę więc na razie nic nie obiecywać ;)

Mam jeszcze (jak zwykle…) million spraw do załatwienia przed wyjazdem i właśnie się zastanawiam, czy i o której godzinie uda mi się dziś pójść spać ;) Ale to nic – myśl o tym, że znów będę w jednym z moich ulubionych miejsc dodaje mi energii i pozwala nie czuć zmęczenia.

*

engadin1
*
O soboty gościć będziemy w Alpach wschodnich, w retoromańskiej części Szwajcarii  : w Gryzonii (nie mylić z gryzoniami ;) ), a ściślej rzecz biorąc – w Engadynie.

*

engadin2
*

I choć w tym roku typowo górskich wycieczek raczej nie będzie (stopa niestety nadal na to nie pozwala :(  ), to będzie dużo spacerów i kontemplacji tych cudownych, alpejskich widoków. I do tego jeszcze wspaniałe termy, praktycznie kilka minut od naszego lokum. Już teraz wiem, że znów nie będzie nam się chciało wracać… ;)

*
Pozdrawiam serdecznie!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

69 odpowiedzi nt. „Mirabelki, dżem i Piąta Pora Roku

  1. Nobleva

    Miłego wypoczynku! Śliweczki na drzewku za domem już żółcieją powoli. Nawet nie wiem co to za odmiana, większe od węgierek i żółto-czerwone. Pyszne. Wygląda na to, że obrodzi, czego nie zjem do słoika wrzucę pewnie.

    Odpowiedz
  2. Lena

    Beo, nie wiem co komplementować najpierw! Wszystko prześlicznie wygląda : i te śliwki (u nas wybór niestety zdecydowanie mniejszy…), i dżem, i widoczki! O tak, widoczki są naprawdę cudne :) Chyba Ci trochę zazdroszczę ;) Nie zazdroszczę natomiast nadal niesprawnej stopy i życzę, by za niedługo wszystko to było już tylko wspomnieniem.
    Wypoczywaj, ładuj baterie i… wracaj do nas szybko, bo będziemy tęsknić ! :)

    Pozdrawiam !

    PS. I raz jeszcze serdecznie dziękuję Ci za wszystkie mailowe ‘przetworowe’ porady :*

    Odpowiedz
  3. Beata

    Wspaniałe dżemy! Mnie jakoś w tym roku zapał robienia do przetworów minął i w spiżarni zaledwie jedna półka zapełniona słoiczkami.
    Piękne miejsce wybraliście na wakacje! Wspaniałe widoki ! Życzę udanego wypoczynku całej Twojej rodzinie i wracaj do nas z kolejnymi przepisami

    Odpowiedz
  4. zaytoon

    Jesteś mistrzynią przetworów, wiesz Beo? I kolor tego dżemu… rzeczywiście zachwycający!

    Co do wyjazdu – życzę miłego odpoczynku! Ale czy w raju może być niemiło? ;))

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  5. karmel-itka.

    dziewczyny przede mną napisały już chyba wszystko to, co ja również pragnęłam napisac. uprzedziły mnie.
    w takim razie nie bedę się powtarzac – skwituję Twojego dzisiejszego posta jednym stwierdzeniem: normalnie… raj na ziemi w tej Twojej kuchni!

    Odpowiedz
  6. An-na

    Dżem z rumem? Może… Choć ja w żaden sposób nie mogę się przekonać do dżemów z dodatkami. _Zapewne dlatego, że lubię je w małych ilościach. I muszą smakować owocami i niczym więcej. Ale ten – kto wie…?

    A Alpy – jak z opakowania czekolady ;)

    Odpoczywaj, Beo :)

    Odpowiedz
  7. Atria

    Zgadzam się z tym „piąta pora roku”.
    Wogóle tak się teraz czuję, jakby właśnie była.
    Jeszcze nie jesień.
    Już nie upalne lato.
    Róg obfitości się otwiera..

    Podobno japończycy kiedy obserwują kwitnące wiśnie to najbardziej fascynuje ich moment kiedy są już w pełnym rozkwicie, jeszcze nie przekwitnięte ale już nie świeże, zaraz opadające… Takie zatrzymane przemijanie.

    Miłych wakacji życzę!
    Ja też chciałabym gdzieś wyjechać..:)

    Odpowiedz
  8. Malta

    Beo, czy kiedykolwiek pisałam, że kocham Twoje wpisy? Są magiczne, inspirujące. Będę robiła te dżemy mirabelkowe, wiesz? Choć miałam już skończyć z owocami ;D

    Odpowiedz
  9. karoLina

    Zazdroszczę bardzo takiego urlopu, za to dżem nareszcie potrafię zrobić sama, chociaż moje składają się na razie właśnie z owoców i cukru, jego ilość póki co planuję raczej zwiększyć, bo dżemy lubię słodkie. Również planuję taki z mirabelek, Twój ma rzeczywiście zachwycający kolor. Miłego wypoczynku!

    Odpowiedz
  10. Liska

    Mirabelki zawsze kojarzą mi się ze szkołą – kiedy kwitły, ich zapach przypominał mi o wakacjach. Do dzisiaj mam do nich sentyment, ale rzadko udaje mi się je kupić. Życzę udanego wypoczynku i mnóstwa smakołyków :)

    Odpowiedz
  11. wsamrazik

    Tutaj nazywaje tę porę roku Indian Summer, czyli Indiańskie Lato (tak jak jedna z moich ulubionych „pościelówek” J.Dassin L’ete Indien ;=) )… i to chyba moja ulubiona pora roku ….ale teraz po prostu zazdroszczę tego wyjazdu… na szczęście Indian Summer przyjdzie i do nas (ale te termy, oh!)…Pozdrawiam i ciagle czaruję pogodowo…..

    Odpowiedz
  12. kuchareczka

    Uwielbiam mirableki! A za dzem mogłabym oddać wszystko – uwielbiam jego kwaskowatość, robiłam rok temu z żółtych mirlabelek, a teraz niedawno z czerwonych. I juz się ciesze na zimę :)

    Odpowiedz
  13. Kasia

    Beo kochana wypoczywaj!!! Strasznie mi ta Piąta Pora przypadła do gustu, chociaż od zawsze była moja ulubioną! Kocham koniec sierpnia i wrzesień, jak jest ciepło, złoto i przejrzyście od coraz bardziej rześkiego powietrza. :-)

    Odpowiedz
  14. Agnieszka

    Mirabelki to smak mojego dzieciństwa! Rosły na podwórku mojej babci i zawsze lubiłam je wyjadać. A jeszcze bardziej lubiłam babci kompot z mirabelek… Dżemy też robiła z nich pyszne, choć raczej bez rumu czy innych procentów ;)

    Odpowiedz
  15. Małgoś.dz

    O rety, Bea! Jakie piękne letnio- jesienne zdjęcia! Ups, zdjęcia Piątej Pory Roku. :) Chyba szkoda, że nie ma ona własnej, krótkiej nazwy… :)
    Tego alpejskiego wyjazdu raczej na pewno Ci zazdroszczę. :) Po moich tegorocznych bawarskich podróżach – mam zwyczajny górski niedosyt… Mam nadzieję, że pogoda wam dopisze, wypoczniecie i przywieziesz mnóstwo fajnych fotek. :) Jesli o mnie chodzi, wysokie i nagie góry – mogę podziwiać bez końca. :)
    Przesyłam buziaki! Udanego urlopu! :**

    Odpowiedz
  16. Bea Autor wpisu

    Dziękuję Wam wszystkim serdecznie za wizytę, komentarze i życzenia !

    Dzisiejszy dzień był dosyć długi i nie wiem, o której się skończy… Wstałam o świcie (a nawet nieco wcześniej, co rzadko mi sie zdarza ;) ) a wróciłam grubo po 19.00. Przed chwilą skończyłam przygotowawanie materiałów na zastępstwo, mam jednak jeszcze prawie 30 stron A4 ćwiczeń do poprawienia na jutro. Mam nadzieję, że przy nich nie zasnę ;)
    Jutro znów skoro świt pędzę do szkoły, by wszystko skserować i dokładnie opisać pani, która przez ten czas będzie mnie zastępować. Każde ćwiczenie, każde dyktando, każdy tekst, każde wypracowanie… Do tego sporo ‘papierków’ do wypełnienia przed wyjazdem, o których absolutnie nie mogę zapomnieć, w przeciwnym bowiem razie uczniom nie zostaną wypłacone pewne świadczenia socjalne. Ale przynajmniej po tak intensywnej pracy urlop będzie faktycznie zasłużony ;)

    *

    Noblevo, miłego śliwkowania zatem !

    Leno, dziękuję Ci serdecznie !
    PS. Cieszę się, że pomogłam :))

    Beato, mnie chyba jednak za bardzo brakowało przetworów po roku przymusowego ‘poszczenia’ ;)

    Zay, dziękuję! I masz rację, w raju nie może nie być miło ! No chyba, że pogoda sprawi nam psikusa ;)

    Anno, ja też tylko w małych ilościach. I dlatego zazwyczaj robię tylko 3-4 malutkie słoiczki, z czego dla nas zostaje po jednym ;) A dżemy ‘z dodatkami’ uwielbiam :)

    Lashqueen, ja chyba jednak bardziej lubię góry, choć najbardziej lubię połączenie gór z jeziorami, czego na szczęście w Szwajcarii mamy pod dostatkiem ;)

    Pinkcake, w takim razie Tobie również udanych wojaży ! Twoje zdecydowanie bardziej egzotyczne ;)

    Masz rację Atrio, róg obfitości się otwiera :)
    A co do wyjazdów, to ja nie byłam nigdzie już od dwóch lat, rzecz jasna przez tę nieprzyjemną kontuzję stopy :/ I choć wciąż nie jestem do końca przekonana, że wyjazd w tym stanie jest dobrym pomysłem, to czuję, że naprawdę mi tego trzeba. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i że naładuję znów baterie ;)

    Odpowiedz
  17. Bea Autor wpisu

    Lu, na żywo tam jest o wieeele ładniej ! :)

    Malto, zawsze z wielką przyjemnością czytam takie komentarze :) I będzie mi niezmiernie miło, jeśli skusisz się na ten dżem.

    KaroLino, ja daję mniej cukru na początku a potem ewentualnie dodaję go nieco podczas gotowania, wszystko bowiem zależy od słodkości owoców.

    ChilliBite, jestem pod wrażeniem przetworów, które zobaczyłam dziś u Ciebie ! Wspaniałości. Część z pewnością wypróbuję w przyszłym sezonie :)

    Lisko, Asiejko, niestety z powodu alergii ze smakołykami będzie chyba trochę gorzej niż zwykle ;)

    Prawda Patrycjo? Piękna pora roku :)

    No właśnie Wsamraziku, po francusku mamy ‘l’été indien’ o którym wspominasz ;) Nie jestem jednak do końca przekonana, czy to to samo; chińska piąta pora roku przypada już na sierpień, a ‘l’été indien’ to jednak typowa ciepła, słoneczna jesień (przełom września i październik np.). Ale nie jest to przecież aż tak bardzo istotne ;)
    PS. Wizyt w termach się trochę obawiam, gdyż aktualnie stopa nie najlepiej znosi chodzenie ‘na bosaka’ i mam tylko nadzieję, że – znając moje zdolności w tym kierunku ;) – znów się gdzieś / w coś nie uderzę… :/

    Kasiu, podpisuję się pod Twoimi słowami ! :)

    Kabamaiga, smażąc dżemy jednocześnie sprawdzałam uczniom ćwiczenia ;) 1 strona A4 – 1 przemieszanie – kolejna srona – kolejne przemieszanie ;) Oczywiście nie obok kuchenki, by nie upstrokacić uczniom tych kartek ;)

    Masz rację Agnieszko, kompot z mirabelek też musi być pyszny !

    Małgosiu, też mam nadzieję, że pogoda dopisze, bowiem moje aktualnie najwygodniejsze buty nie nadają się zbytnio na deszcz niestety, a te, które się nadają, zupełnie nie podobają się zmaltretowanej stopie ;)
    Co do fotek, to wiesz przecież, że do Twoich się raczej nie umywają, więc nie wiem, czy będzie co pokazywać ;) Tym bardziej, że te plenerowe wychodzą mi żałosne… I trudno mi dociec, co robię nie tak :( Mam pomysł : musimy się kiedyś gdzieś wybrać razem w plener i może wreszcie się czegoś od Ciebie nauczę ! :*

    *
    Właśnie stwierdzam, że jest już 22.40 (przy okazji okazuje się, że godzinę na blogu mam wciąż zimową ;) ), a ja nadal mam ten stosik ćwiczeń do sprawdzenia… Czuję, że nie będę jutro zbytnio wyspana ;)

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie i prozę o pogodowe kciuki od soboty ;)

    Odpowiedz
  18. Praline

    Beo! jak ja czekałam na dżem z mirabelerk! nigdy nie zapomnę najlepszego na świecie wyrobu mojej mamy… a mirabelki z ogrodu babci… jak tylko je znajdę od razu zacznę przetwarzać ;)

    jako, że również próbuje swoich sił w bloggowaniu, będzie mi bardzo miło, jeśli czasem do mnie zajrzysz :)
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  19. Usagi

    Nie wiem, co mnie bardziej zachwyca. Ten dżem, czy te widoki. Chyba widoki, jako miłośniczka gór wszelakich nie umiem ukryć westchnienia zazdrości.
    A jeszcze jakby tak usiąść na trawie, wyjąć z plecaka ten dżem i tak się po prostu rozsmakować i zagapić… Tak zagapić, zapamiętać, rozpłynąć…

    Ech, tęskno.

    Odpowiedz
  20. Malagenia

    Bon voyage, Beo, życzę Wam pięknej pogody, udanego odpoczynku i wielu wspaniałych wrażeń. Nabieram śmiałości, by włączyć się w Wasze rozmowy i podzielić się skromnymi doświadczeniami, lecz to jednak nie dziś. W tej chwili korzystam z życzliwości i gościnności sąsiadki, bo mój laptop czeka na reanimację. Wczoraj chlapnęło mi na klawiaturę sporo wina ( nie wiem czego bardziej mi żal: dobrego winka czy komputera ). Gorączkowo szukam fachmana, który ekspresowo wyczyściłby mi go, a tu sobota i niedziela … Parę dni temu minął rok gdy fundnęłam sobie laptop, można więc rzecz skwitować żartobliwie, że był to szczodry urodzinowy toast, choć niezamierzony. Bardzo boleję, że tak jestem odcięta od świata, ale nie mam innego wyjścia, jak uzbroić się w cierpliwość. Beo, pomachaj ode mnie Alpom w stronę przepięknych włoskich dolomitów i trochę wyżej – austriackiemu zlodowaciałemu Grossglocknerowi, i do zobaczenia Cię tu znów.

    Odpowiedz
  21. abbra

    Piękny, bursztynowy kolor tego dżemiku bardzo mi się podoba :)

    „Piąta pora roku” to bardzo trafne określenie – pasuje do późnego , kończącego się lata :)

    Beo, życzę Ci udanego wypoczynku !

    Odpowiedz
  22. vespertinee/ania

    Beo, jak CI zazdroszczę! Co za piękne widoki! Zacieram ręce na myśl o zdjęciach, jakie przywieziesz ;)))

    PS strasznie lubię dżem z mirabelek, taki kwaskowaty jest idealny to tortu orzechowo-czekoladowego,jaki robimy.

    Odpowiedz
  23. lo

    Mirabelki uwielbiam, ale ciężko je kupić. Kiedyś zdażało mi się przywozić konfiturę mirabelkową z Francji. Była pyszna, ale za słodka. Wypoczywaj i baw sie dobrze. To miejsce wygląda bajkowo.

    Odpowiedz
  24. Majana

    Ja właśnie wróciłam ,a Beatka wyjechała. Zyczę wspaniałego wypoczynku! Domyślam się,ze w tak pięknym regionie nie może być inaczej jak tylko wspaniale!:)))

    Uściski serdeczne! :))

    Odpowiedz
  25. Bozena

    Życzę udanego wypoczynku! Alpy to również moje ulubione miejsce do kontenplacji i podziwiania widoków. Żałuję, że sezon mirabelkowy się już w Italii skończył i nie ma już moich ulubionych slodkich śliweczek. Ja na okrągło gotowałam kompot, który wypijaliśmy na bieżąco. Niestety nie zrobiłam żadnych mirabelkowych przetworów, a twoje propozycje dżemów mirabelkowych są takie ciekawe:))) Wrócę do nich za rok. Bożena

    Odpowiedz
  26. atina

    Wow jakie cudowne widoki!!!!!!! Muszę tam kiedyś pojechać, bo uwielbiam takie górskie klimaty:) Póki co dziecko małe to ciągnie nad wodę i piasek, ale mam nadzieję, że z czasem to się zmieni :)
    Co do dżemu – pysznie wygląda i bardzo ciekawa jestem jak smakuje z tymi procentowymi dodatkami:) Ja tym czasem dopiero rozpoczynam moją przetworową działalność i to bardzo klasycznie, ale może już w przyszłym roku pokuszę się o takie eksperymenty jak widzę u Ciebie, bo bardzo smacznie to wszystko się zapowiada:)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego i udanego wypoczynku!

    Odpowiedz
  27. nati

    Bea! od dawna obserwuję Twój blog i śledzę z zapartym tchem coraz to nowsze przepisy! często jesteś dla mnie inspiracją!:) dziękuję, jednocześnie pozwalam sobie dodać Twoją stronę do obserwowanych przeze mnie:) udanego wypoczynku!

    Odpowiedz
  28. Anonim

    Och wcale się nie dziwię.
    I ja bym wracać nie chciała.
    No chyba że w domu czekałby na mnie taki słoiczek….to wtedy bym się zastanowiła :)

    pozdrawiam
    M.

    Odpowiedz
  29. anna

    ale ci dobrze, piekne szwajcarskie Alpy wlasnie tej pitej pory roku sa najpiekniejsze. A tak wogole , jesli mozna oczywiscie wiedziec , jestes w Szwajcarji , czy moze Francji ? Czysta ciekawosc oczywiscie , gdyz ja zyja w Zablandji juz 10 lat.

    Odpowiedz
  30. Tilianara

    Beatko, tak dawno mnie nie było i tyle wspaniałych przetworów mnie ominęło :( Ale już nadrabiam ze smakiem czytając o tych wspaniałych pysznościach i dobrych wakacji Ci życzę … co ja mówię, wspaniałych sądząc po zdjęciach i Twoich własnych słowach :)
    Ściskam cieplutko :*

    Odpowiedz
  31. Bea Autor wpisu

    Dziękuję wszystkim serdecznie za komentarze ! Wybaczcie, że odpisuję dopiero teraz, ale wakacje upłynęły z dala od komputera i internetu ;)

    *

    Praline, dziękuję za wizytę i komentarz ! Bardzo chętnie do Ciebie ‘wpadnę’ :)

    Cantiq, Monsai, dziękuję za ‘ustrzelenie’! Obawiam się jednak, że tym razem nie napiszę już nic ciekawego, od pozostałych ‘ustrzeleń’ niewiele się bowiem u mnie zmieniło ;)

    Malagenio, cieszę się, że zdecydowałaś się na kolejny komentarz :) Jak ostatecznie udały się dżemy ? Napisz proszę koniecznie ! :)
    Mam nadzieję, że problemy komputerowe zakończyły się pomyślnie ?
    Alpom, dolomitom i Grossglocknerowi oczywiście pomachałam ;)

    Qd, okazało się, że dla stopy to były idealne warunki ! Dlatego też boleję, że tak krótko to trwało…

    Majano, a mnie się zamarzyła Twoja Toskania ;)

    Bożeno, może w takim razie w przyszłym roku skusisz się na taki dżem ? :)

    Atino, byłam właśnie zdziwiona jak wiele tam maluszków było w tym roku, ale woda i piasek to chyba mimo wszystko lepsze rozwiązanie ;)

    Nati, miło mi niezmiernie ! :)

    Witaj Anno! Zgadzam się, Alpy latem są cudne :)
    A co do pytania, to mieszkam w Szwajcarii, we francuskojęzycznej jej części, od blisko 16 już lat. A Ty gdzie mieszkasz we Francji, jeśli mogę spytać ?

    Tili, tak właśnie było :)

    *

    Pozdrawiam serdecznie ! I raz jeszcze dziękuję za wszystkie komentarze :)

    Odpowiedz
  32. buruuberii

    Bea, gdy wpadam do Ciebie to ciagle zaczynam o czym rozmyslac, egzotyczne warzywa, niesotykane owoce, dzisiaj niby znane a malo polularne mirabelki, az zal mi ze nie moge odwiedzic mojej Siostry, za jej domem jest kilkanascie mirabelkowych dzew, ach wiem ze wtedy zrobilysmy razem dzem, ale moge dzieki Tobie pomazyc :-)

    Odpowiedz
  33. Bea Autor wpisu

    Anno, szczęściara z Ciebie! Uwielbiam Paryż! I zdecydowanie za rzadko tam bywam niestety…

    Basiu, zazdroszczę Siostry z drzewami mirabelkowymi! Moja nie dość, że takowych nie posiada, to i od kulinariów trochę stroni ;)

    Odpowiedz
  34. Malagenia

    Beo, witam Cię serdecznie po wakacjach. To dobrze, że choć były tak króciuteńkie, to odczuwasz ich efekt. Lecz rehabilitacyjny efekt dałyby Ci dopiero ze trzy tygodnie, pewnie o tym wiesz. Swoją drogą trudno uwierzyć, że złamanie palca u stopy może tak dokuczyć. Czy na pewno byłaś, jesteś pod dobrą opieką ? Dziękuję Ci za pozdrowienie Alp, to było w stronę moich pięknych wspomnień, jak nietrudno się domyślić.
    Dżem w końcu zechciał zgęstnieć, potraktowany Twymi radami poddał się, lecz wskutek długiego wysmażania cukry zaczęły się karmelizować i to moje brzoskwiniowe złoto szybko zaczęło zamieniać się się w bardzo ciemny bursztyn. Nawet ładnie w nim wyglądają jasne słupki migdałów. Z początkowo dwóch garnków niemalże kompotu szybko zrobił się jeden i stał na maleńkim płomieniu, a od pewnego momentu nawet na dwóch płytkach ochronnych. Cieszy mnie, bo tego chciałam, że zachowały się jednak cząstki owoców. Boli natomiast świadomość, że wskutek mojej niewiedzy (lakoniczne ogólnodostępne przepisy jako punkt wyjściowy) maltretowałam go zagęstnianiem i został potraktowany tak długo wysoką temperaturą, niemal widziałam jak ubywają memu dżemowi wartości odżywcze. Zdecydowałam się nie dorzucać już świeżej mięty, bo sądziłam, że z dodanymi wcześniej startymi skórkami cytrynowymi, dającymi bardzo wyrazisty aromat, ziarnami kardamonu i migdałami w słupkach może ona wprowadzić aromatyczny misz-masz, chaos dla zmysłów. Nic to, pierwsze śliwki robaczywki. Następnym razem wystartuję mądrzejsza, wszystko sobie pozapisywałam, poczytałam sporo o pektynach w internecie, a poza tym teraz ‚mam’ już Ciebie, Twój blog i grono Twych czytelniczek chętnych do dzielenia się doświadczeniami.
    Beo, myślę, że nie od rzeczy byłoby uzupełnić.., przeredagować.., przekomponować…, ująć w zgrabną całość Twoje uwagi, informacje, rady o pektynach wynikające z Twego doświadczenia. Wiele oczywiście dostępnych jest w internecie, ale rozproszonych, a więc dla dociekliwych i mających czas. A może tak stworzyć kolejną zakładkę o pektynach, także o pasteryzacji ? Nie myśl, proszę, że piszesz o oczywistych prawdach, bo one są oczywiste tylko dla części czytających, tych już doświadczonych w pichceniu. One czytając pokiwają głowami, lecz stale przybywa nowych niewiedzących, zaczynających przygodę z kuchnią, przetwarzaniem i tak będzie zawsze. Trafnie zredagowany tytuł zakładki lub wpisu ‚wyłapany’ np. przez google zachowa się dla potomności. Przepraszam, tak sobie fantazjuję, a nie wiem jak ten mój pomysł ma się do etykiety i praw właścicieli blogów, choć blog to przecież rodzaj pamiętnika, tyle że upubliczniony. Z moimi skromnymi doświadczeniami w kuchni i internecie ani nie chcę tu odkrywać ameryki, ani występować przed szereg czy wyważać otwartych drzwi. Mogę Ci ewentualnie podesłać linki do stron, które zwróciły moją uwagę. Może zechciałyby się wypowiedzieć Twoje admiratorki, stałe czytelniczki, o tym pomyśle ?
    Dziękuję, mój laptopik przeżył, dokonał samoreanimacji. Obyło się bez interwencji fachmanów. Po natychmiastowym osuszaniu klawiatury papierowym ręcznikiem, przytomnie odwróciłam go na plecy. Może to pomogło i po 2 dobach czekania aż wyschnie, zastartował. Dostał za to imię mego nieodżałowanego Taty, skoro już tak się widać palił do ochrzczenia, Taty – człowieka ciekawego świata, otwartego, humanisty z krwi i kości, poligloty i niedościgłego erudyty. Pewnie tam, zza chmurki zazdrości mi świata i wiedzy na wyciągnięcie ręki dzięki internetowi.
    Przepraszam za gadatliwość niekoniecznie kulinarną, to przecież Twój blog a nie mój, i serdecznie pozdrawiam Ciebie oraz wszystkich czytających, bo nawet i jakiś męski głos wśród komentarzy trafiłam.

    Odpowiedz
  35. Bea Autor wpisu

    Arku, jestem z frakcji, która nie lubi wybierać, więc niech będzie wszystkiego po trochu ;)

    Anno, mam nadzieję, że kiedyś znów mi się uda… Na razie niestety czeka rodzinka w PL, kuzynka w Danii i przyjaciółka w Alzacji (którą miałam odwiedzić już trzy lata temu… ;) ).

    Odpowiedz
  36. Bea Autor wpisu

    Malageniu, witaj ponownie ! I wybacz, że odpisuję dopiero dziś…

    Co do wakacji i rehabilitacji, to oczywiście masz rację – wiem niestety, że potrzeba by mi było dłuższego tam pobytu, jednak aktualnie nie było to możliwe. Ale i tak jestem szczęśliwa widząc, że nawet ten tydzień tak pozytywnie wpłynął na stopę. A schorzenie, które się ‘przyplątało’ ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_algodystroficzny ) nie zawsze jest związane ze złamaniem; czasami jest to uraz pooperacyjny, czasami reakcja organizmu na jakąś kontuzję (wystarczy np. mocno się uderzyć). I niestety nie ma aktualnie metody leczenia, które pomaga w 100%. Od czasu mojego złamania okazało się, że znam już 3 inne osoby z mojego bliskiego otoczenia cierpiące na to samo niestety (kilka miesięcy temu mąż jednej z koleżanek np., później również kolega w pracy). Robię więc to, co mi zalecają i… czekam, bo nic innego właściwie zrobić nie można :/

    Cieszę się, że dżem ostatecznie się udał, aczkolwiek szkoda, że tyle miałaś z nim perypetii. Szczerze mówiąc, to – tak jak pisałam Ci wtedy w mailu – wolę dodatek np. gazy wypełnionej pestkami i skórkami jabłek czy też odrobiny pektyny w proszku niż tej płynnej; ale to pewnie dlatego, że często wybieram opcje najmniej pracochłonne ;) I nie przejmuj się, że tak właśnie się stało z pierwszym dżemem – wszak na błędach właśnie się uczymy i pozwala nam to uniknąć podobnych problemów na przyszłość :) A co do wartości odżywczych, to wydaje mi się, iż niestety żaden dżem nie ma ich zbyt wielu; dla witamin zjadajmy te surowe owoce, a te przetworzone zostawmy sobie jako smaczny dodatek do naszych śniadań czy podwieczorków ;)

    Co do propozycji o osobnej zakładce nt. pektyn i pasteryzacji, to oczywiście mogę ją kiedyś stworzyć, aczkolwiek nie obiecuję, że będzie to już teraz (chroniczny brak czasu, aktualnie nieco zaostrzony ;) ). Masz rację pisząc, że często takie blogowe wpisy czytają również osoby z o wiele mniejszym doświadczeniem; ja (może nieco naiwnie…) zawsze mam nadzieję, że jeśli ktoś trafi na któryś z moich postów i będzie miał dodatkowe pytania, to zapyta mnie o to w komentarzach lub ewentualnie mailowo. Ale może faktycznie moje wpisy są zbyt mało szczegółowe?
    Linki o których wspominasz możesz oczywiście mi przesłać (chętnie drogą mailową), mogę je później oczywiście polecić / podlinkować również u siebie. Tym bardziej, jeśli są to informacje znajdujące się na innych blogach : fragmenty (oczywiście za zgodą autorów) mogę zacytować, a resztę ewentualnie podlinkować, nie będę jednak raczej ich ‘kopiować’.

    Cieszę się, że laptop żyje i że obyło się bez poważniejszej interwencji ;)
    A co do Taty, to czasami zastanawiam się, jak mój by oceniał ten dzisiejszy świat… Niestety On również patrzy na nas tylko zza chmurki… :/

    Dziękuję Ci serdecznie za wizytę i komentarz ! Mimo, iż tradycyjnie już nie nadążam z odpisywaniem, to wszystkie słowa chłonę jak gąbka, a każdy wirtualny gość bloga to nieukrywana radość :)

    Pozdrawiam Cię i życzę udanego weekendu !

    Odpowiedz
  37. Ola;p

    Mirabelki to jedne z Moich ukochanych owocków, miłością zapałałam do nich nie tylko z powodu smaku, ale przede wszystkim ich ślicznego kształtu, koloru, wspomnień z nimi związanych:)
    Buziaczki przesyłam, świetny pomysł na sól oraz przepiękne widoki podziwialiście!

    Odpowiedz
  38. Pingback: Slyvučių – nektarinų uogienė su amarettu - Vakavimas - konservavimas | Neringos blogas

  39. monii115

    Droga Beo właśnie opuściłam moją kuchnię po skończeniu tego cudnego dżemiku, muszę się przyznać że ja prócz tego pół kilograma cukru trzcinowego dosypałam jeszcze zwykłego, ponieważ moja córcia jak i ja lubimy bardziej słodkie deserki :). Przepis jest wspaniały, i już myślę o zrobieniu czegoś jeszcze z twoich przepisów. Bardzo żałuje że wcześniej nie natrafiłam na twój blog.
    Pozdrawiam serdecznie
    monii115

    Odpowiedz
  40. Pingback: Powroty… « Bea w Kuchni

  41. MalgosiaZ

    Beo możesz mi napisać czy masz może jakieś namiary na kwatery prywatne w Engadynii? bardzo chcielibyśmy się tam wybrać a w internecie na rok następny praktycznie wszystko pozajmowane :( jak to możliwe, nie wiem ale chyba jest tam zbyt pięknie by się zastanawiać nad rezerwacją :)
    czekam na odpowiedź kochana:)

    Odpowiedz

Odpowiedz na „natiAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>