Wczoraj po raz pierwszy poczułam zimno. Nie takie jesienne, ale takie właśnie już ‚zimowe’. Lodowaty wiatr, słońce schowane głęboko za chmurami i to przeszywające zimno… Po raz pierwszy w tym sezonie zapragnęłam rękawiczek, ciepłej kurtki i miękkiego, otulającego mnie szalu. Ale to właściwie całkiem normalne, wszak mamy już połowę grudnia!
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam wracając do domu było wypicie gorrrącej herbaty. A zaraz potem zabrałam się za pieczenie ciasteczek. To bowiem w taki dzień ciasteczka smakują najlepiej – piekarnik miło rozgrzewa kuchnię, a wydobywający się z niego aromat przyciąga jak magnes. Potem trzeba tylko chwilkę poczekać, aż ciasteczka nie będą już parzyć w język ;) po czym oddać się błogiemu lenistwu : kolejna herbata, koc, ulubiona książka i takie oto czekoladowe gwiazdki. Kto wie, może któraś spełni nasze życzenia? Gdyż mimo iż nie przepadam za zimą i śniegiem, to bardzo chciałabym, by święta były białe… Dlatego upiekłam te oto ‘białe’ gwiazdki, by na biało zaczarować nadchodzące świąteczne dni :)
*
Gwiazdki z białą czekoladą, nugatem i limonkową nutą
proporcje na ok. 40 sztuk
150 g miękkiego masła
100 g cukru (u mnie jasny trzcinowy)
szczypta soli
1 jajko
100 g białej czekolady z nugatem (np. Toblerone)
1 łyżka słodkiej śmietany
otarta skórka z 1 limonki
325 g mąki
opcjonalnie : stopiona biała czekolada do dekoracji
Masło ucieramy, dodajemy sól, cukier i jajko i dalej ucieramy do białości.
Czekoladę rozpuszczamy z dodatkiem śmietany w kąpieli wodnej (robimy to bardzo ostrożnie, by czekolada sie nie zwarzyła). Do masy maślano-jajecznej dodajemy otartą skórkę z limonki, stopioną czekoladę oraz mąkę i bardzo dokładnie mieszamy. Następnie z ciasta formujemy kulkę, zawijamy w folię spożywczą i umieszczamy w lodówce na ok. 30 minut.
Piekarnik rozgrzewamy do 180°C.
Schłodzone ciasto wałkujemy na grubość 6 milimetrów i wycinamy gwiazdki (uwaga : ciasto jest bardzo kruche i delikatne). Układamy je na wyłożonej papierem blasze i ponownie schładzamy przez ok. 10 – 15 minut.
Pieczemy ciasteczka ok. 11 minut; mają być jeszcze lekko miękkie i tylko delikatnie zrumienione.
Studzimy je na kratce i ewentualnie dekorujemy stopioną białą czekoladą.
( przepis pochodzi z serii książek Betty Bossi – ‘Noël et ses friandises’)
* * *
Na koniec dodam jeszcze, że przepis ten ukaże się 16 grudnia w Międzynarodowym Kalendarzu Adwentowym, dlatego też poniżej wersja angielska (co dla mnie baaardzo nietypowe, tym bardziej więc proszę czytających o wyrozumiałość ;) ).
Przy okazji serdecznie dziękuję Anooshce za pomoc i rozwianie moich językowych wątpliwości :*
Today, I would like to propose some Christmas cookies to you. Very easy and tasty, Swiss white chocolate stars, for a white Christmas :)
*
White Nougat Chocolate Stars
150 g unsalted butter
100 g sugar
pinch of salt
1 egg
100 g white almond nougat chocolate (for example Toblerone)
1 tablespoon of whipping cream
zest of 1 lime
325 g all-purpose flour
+ melted white chocolate for decoration
Preheat the oven to 180°C.
Melt chocolate with cream in the bowl placed over saucepan of simmering water.
Cream butter, add sugar, salt and egg and continue beating until pale. Add the lime zest, melted chocolate and flour, mix well. Shape into a ball, wrap in plastic, and refrigerate for 30 minutes.
Roll out dough to a 7mm thickness, cut out cookies using cookie cutter and place them on a baking sheet lined with baking paper (be careful, dough is soft and fragile).
Refrigerate cookies for 10-15 minutes.
Preheat the oven to 180°C.
Bake until they are just turning golden, about 11 minutes and transfer to racks to cool.
When the cookies cool down you can decorate them with melted white chocolate.
(recipe from : Betty Bossi – ‘Noël et ses friandises’)
Nie oznacza to rzecz jasna, że są to jedyne ciasteczka jakie się tu na święta wypieka, ale są to te najbardziej popularne, których w żadnym domu zabraknąć nie może. To takie świąteczne ciasteczkowe minimum :)
Choć właściwie powinnam napisać o kwintecie, gdyż sporą popularnością cieszą się również przekładane konfiturą ciasteczka podobne do tych typu ‘linzer’ (Spitzbuben, a po francusku zwane ‘miroirs’ czyli lusterka :) ), przyznaję jednak, że u nas w rodzinie pojawiają się nieco rzadziej.
Często pytana jestem o szwajcarskie kulinarne tradycje świąteczne, o typowe świąteczne potrawy. I muszę przyznać, że niestety nie ma tutaj takich dań, które w święta muszą pojawić się na stole. W niektórych domach serwuje się pieczonego indyka z kasztanami, w innych na przykład łososia. Nie ma jednak tak tradycyjnych potraw jak na przykład te spożywane podczas polskiej Wigilii, które obowiązkowo muszą znaleźć się na wigilijnym stole. Za to co roku, niezmiennie, tutejszym świętom towarzyszą… tradycyjne, świąteczne ciasteczka :)
Te świąteczne wypieki często przygotowuje się wspólnie : z rodziną, z przyjaciółmi. Najczęściej dwa tygodnie przed świętami staramy się znaleźć jakiś wspólny wolny wieczór / popołudnie (co w tym przedświątecznym czasie często graniczy z cudem…) i kuchnia zamienia się wtedy w prawdziwą ciasteczkową fabrykę :) Najczęściej piecze się te ‘tytułowe’ słodkości : nasze ulubione gwiazdki cynamonowe (Etoiles à la cannelle – Zimtsterne) pokryte białym jak śnieg lukrem, czekoladowo-migdałowe ciasteczka z Bazylei (Bruns de Bâle – Brunsli), prezentowane rok temu ciasteczka mediolańskie (Milanais – Mailanderle) oraz Chräbeli, czyli ciasteczka anyżkowe, po francusku zwane ‘kogucimi grzebykami’ (Crêtes de coq). To jednak nie wszystko. Tak, jak pisała wczoraj Agnieszka – tego typu świątecznych wypieków jest naprawdę sporo, również tutaj :) Piecze się wszelakie orzechowe i migdałowe słodkości (zwane tutaj ‘macarons’, choć nie są to takie makaroniki jak te słynne z Ladurée na przykład ;) ) oraz tutejsze pierniki, choć może nie do końca wyglądają one tak, jak te pieczone w polskich domach. Jedne z nich pokazałam Wam w zeszłym roku – Basler Läckerli (czyli z Bazylei). Istnieją one też w wersji rodem z Zurychu i są zupełnie inne w smaku : masa z której się je przygotowuje do złudzenia przypomina masę marcepanową (mielone migdały, cukier puder i białko); do tych w wersji ‘podstawowej’ dodaje się nieco olejku migdałowego, jednak można też przygotować je o smaku czekolady, wody różanej lub… drzewa sandałowego. Jeśli lubicie marcepan, to i te Läckerli z pewnością by Wam posmakowały. Piecze się również (choć nieco rzadziej w domu) wspomniane przez Agnieszkę ‘springerle’, do wyrobu których używa się specjalnych, pięknych drewnianych foremek (tutaj np. kilka zdjęć z produkcji ciasteczek). *
*
Część tych wypieków jest zjadana przy świątecznym stole, większość jednak służy do obdarowywania naszych bliskich. W przezroczystych, celofanowych torebkach lub w ozdobnych pudełeczkach stanowią swoisty tradycyjny element świątecznej ‘wymiany’ ciasteczkowej ;) Dlatego co roku staram się dołączyć do nich coś ‘innego’. Czasem są to maślane ciasteczka w różnych wersjach smakowych (w zeszłym roku były to czekoladowo-pomarańczowe choinki – może je pamiętacie – które cieszyły się olbrzymim powodzeniem i o które wszyscy w tym roku proszą ;) ), często dodatkowo również polskie pierniczki. I muszę przyznać, że te które przygotowuję z ciasta Aganiok (a teraz również Bakerlady – przepisy tutaj) cieszą się dużym powodzeniem. Co tym bardziej mnie cieszy :)
A teraz już pora na przepisy.
Zacznę od czekoladowo-migdałowych ‘Brunsli’, jednych z bardziej popularnych tutaj ciasteczek. Przepisów na nie jest kilka, różnią się one od siebie bardzo minimalnie. Niektóre przygotowuje się ze stopioną czekoladą, inne z kakao w proszku; do jednych dodaje sie kirsch, do innych dodawało się wodę różaną. Otrzymuje się dosyć kleistą masę, na pierwszy rzut oka trudną do rozwałkowania. Wystarczy jednak umieścić ciasto na kawałku papieru do pieczenia i wałkować je przez folię spożywczą, a wtedy stanie się ono (prawie) bezproblemowe ;) Jeśli zamierzamy wałkować ciasto na stolnicy / blacie, pamiętajmy jednak by nie wysypywać go mąką, a cukrem; w cukrze też możemy ‘zanurzać’ nasze foremki, jeśli ciasto jest zbyt klejące i jeśli trudno jest wyciągnąć je z foremek.
Sekret miękkich w środku a twardych z wierzchu tego typu ciasteczek (to samo dotyczy cynamonowych gwiazdek) polega na suszeniu ich przez kilka godzin przed pieczeniem. To wtedy bowiem otrzymamy idealną dla nich konsystencję. *
Ciasteczka czekoladowe z Bazylei (Brunsli)
100 g gorzkiej czekolady
250 g zmielonych migdałów
150 g cukru
2 łyżki kakao
2 łyżki mąki
¼ łyżeczki cynamonu
spora szczypta mielonych goździków
szczypta soli
2 białka (ok. 70g)
2 łyżeczki kirschu
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Suche składniki wymieszać. Białka lekko ubić i dodać do suchych składników, a następnie dodać rozpuszczoną czekoladę i kirsch. Wszystko dobrze wymieszać. Jeśli masa jest bardzo klejąca, możemy schłodzić ją w lodówce (lub w zamrażalniku). Gotową masę rozwałkować na wysypanej cukrem stolnicy (lub na papierze do pieczenia) na grubość ok. 1 cm i wykrawać ciasteczka (foremki można ‘maczać’ w cukrze, by mniej kleiły się do ciasta). Układać ciasteczka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pozostawić do wysuszenia na minimum 6 godzin (lub na całą noc).
Piec ok. 6 min. w 200°C. Studzić na kratce.
Uwaga : po wyjęciu z piekarnika ciasteczka muszą być jeszcze lekko miękkie, stwardnieją bowiem stygnąc.
* * * * *
Kolejny tutejszy świąteczny ‘hit’ to gwiazdki cynamonowe, których absolutnie nie może zabraknąć. Tak jak i powyższe Brunsli, gwiazdki również wymagają uprzedniego suszenia. Ponadto istnieją dwa sposoby lukrowania ich (lukrem białkowym) : możemy polukrować ciasteczka tuż po uformowaniu ich (będą więc one schnąć razem z lukrem i razem z nim będą pieczone); możemy też lukrować ciasteczka dopiero po upieczeniu i wystudzeniu ich. Jeśli chcecie, by lukier pozostał śnieżnobiały, to polecam Wam ten drugi sposób właśnie; jeśli jednak bardziej zależy Wam na smaku podobnym do upieczonej bezy, a nie na jej kolorze, wybierzcie pierwszy sposób. Gwarantuję, że w każdej wersji gwiazdki są pyszne :) *
Gwiazdki cynamonowe (Zimtsterne)
2 białka (ok. 70 g)
szczypta soli
200 g cukru
350 g drobno zmielonych migdałów
1 i 1/2 lyżki cynamonu
1/2 lyżeczki kirschu (lub soku z cytryny)
lukier 1 białko + ok. 175 g cukru pudru
Ubić białka z solą, następnie dodać cukier, dobrze wszystko wymieszać; następnie dodać migdały, przyprawy i kirsch (lub sok z cytryny), dobrze wymieszać (jeśli masa jest bardzo klejąca, możemy schłodzić ją w lodówce lub w zamrażalniku). Gotowe ciasto rozwałkować na wysypanym cukrem blacie na grubosc ok. 7 mm (jako że ciasto jest niestety dosyć klejące, dlatego dobrze jest wałkować je przez folię spożywczą). Wykrawać gwiazdki, układać je na blasze wyłożonej papierem, a następnie zostawić je do wyschnięcia na minimum 6 godzin lub na całą noc (jeśli chcemy piec gwiazdki wraz z lukrem : bardzo dokładnie mieszamy białko z cukrem pudrem – lukier ma być gęsty – dekorujemy nim gwiazdki i pozostawiamy je do wysuszenia).
Piec ok. 6 min. w 200°C. Studzić na kratce.
Uwaga : po wyjęciu z piekarnika ciasteczka muszą być jeszcze lekko miękkie, stwardnieją bowiem stygnąc.
Jeśli ciasteczka były pieczone bez lukru, zdobimy je po całkowitym wystygnięciu.
(by dobrze ‘zamalować’ najcieńsze końce gwiazdek radzę użyć wykałaczki)
* * * * *
Pora na moje ukochane Milanais (czyli ciasteczka mediolańskie). Regularnie pojawiają się one na moim blogu ;) a rok temu proponowałam je Wam w wersji z makiem. W tym roku są tradycyjne, bez ‘dodatków’, z niewielką tylko ilością cytrynowego lukru. *
Ciasteczka mediolańskie (Milanais)
250 g miękkiego masła
225 g cukru
szczypta soli
3 jajka
otarta skórka z 1 pomarańczy
otarta skórka z 1 cytryny
500 g mąki
lukier 150 g cukru pudru
2 łyżki soku z cytryny
Masło utrzeć, dodać cukier, sól i dalej ucierać (do białości) dodając po jednym jajku; następnie dodać otarte skórki z cytryny i pomarańczy, mąkę i wszystko dobrze wyrobić. Zawinąć ciasto w folię i odstawić w chłodne miejsce na minimum 2 godz. Wyciągnąć je z lodówki mniej więcej 10 minut przed przygotowaniem ciasteczek. Na wysypanej mąką stolnicy rozwałkować ciasto (partiami) na grubość ok. 7 mm. Wykrawać ciasteczka i ukladać je na blasze wyłożonej papierem, po czym ponownie odstawić je w chłodne miejsce na ok. 15 min. (dzięki temu ciasteczka nie odkształcają się podczas pieczenia).
Piec ok. 10 min w 200°. Studzić na kratce.
Cukier puder dokładnie rozrobić z sokiem z cytryny i tak przygotowanym lukrem posmarować wystudzone ciasteczka.
* * * * *
Ostatnie dziś ciasteczka, to anyżkowe ‘kogucie grzebyki’. Nieco rzadziej pojawiają się na naszym stole niż te wcześniej opisane (a przynajmniej w mniejszych ilościach ;) ). Rok temu pisała o nich również Alicja (zerknijcie tutaj). *
Anyżkowe ‘kogucie grzebyki’ (Chräbeli)
4 jajka (230 g –250 g ze skorupką)
450 g cukru
szczypta soli
1,5 łyżki ziaren anyżu*
1 łyżka kirschu
550 g mąki**
* u mnie 1,5 łyżeczki mielonego
** ewentualnie nieco więcej, jeśli masa jest zbyt klejąca
Wszystkie składniki oprócz mąki ubić razem do białości (przez min. 5 minut). Następnie dodać mąkę i dobrze wymieszać. Na posypanej mżąką stolnicy (lub na papierze do pieczenia) uformować wałek o średnicy ok. 1,5 cm. i pokroić na 5 cm kawałki. Każdy kawałek naciąć pod kątem w dwóch miejscach i lekko ‘wygiąć’. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem i zostawić na noc (a najlepiej na 24 godziny) do wyschnięcia. Ciasteczka są dobrze wysuszone gdy spodnia ich część jest wyraźnie jaśniejsza.
Piec 25 minut w 140°C przy lekko uchylonych drzwiczkach piekarnika (wkładamy drewnianą łyżkę w drzwiczki piekarnika).
Lekko przestudzone ciasteczka przekładamy na kratkę i po całkowitym przestygnięciu układamy w hermetycznym pudełku.
W bardzo podobny sposób możemy przygotować ciasto do wytłaczanych w drewnianych foremkach ‘springerle’, tyle tylko, że dodajemy tyle samo cukru pudru co mąki (na 4-5 jajek – 500 g mąki + 500 g cukru pudru).
Możliwe, że i one pojawią się na blogu… ;)
*
* * * * * *
To tyle na dziś na temat szwajcarskiego, świątecznego ciasteczkowania ;) Obiecuję jednak ciąg dalszy :)
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wszystkim udanego tygodnia!
*(PS. przepisy pochodzą z tutejszej serii książek ‚Betty Bossi’ )
Moi drodzy, jak pewnie już zauważyliście, tematy ekologiczno-zdrowotne są mi dosyć bliskie. Jednocześnie nie lubię reklam ;) ale z chęcią propaguję to, co naprawdę ważne. Dlatego też, gdy jakiś czas temu poproszono mnie o wsparcie i wirtualną ‘reklamę’ pewnego tematu, zgodziłam się bez wahania.
A oto szczegóły :
(cytuję)
W grudniu w Kopenhadze odbędzie się światowy Szczyt Klimatyczny COP15, mający na celu przyjęcie nowego porozumienia o ochronie klimatu.. Dotychczasowe porozumienie, – Protokół z Kioto, zobowiązywało kraje uprzemysłowione, które najbardziej przyczyniły się do zmian klimatu do redukcji emisji gazów cieplarnianych o 5% do 2012 roku. Nie wiadomo jednak o ile powinny one zmniejszyć emisje po roku 2012. Jasne jest natomiast, że świat musi radykalnie ograniczyć emisje – naukowcy mówią, że aby zatrzymać niebezpieczne zmiany klimatu, kraje rozwinięte, do których należy też Polska muszą zmniejszyć swoje emisje o co najmniej 40% do 2020 roku, w stosunku do 1990. Jak widzicie po 2012 globalne zobowiązania o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych przestaną działać. Dlatego w Kopenhadze trzeba podpisać nowe, jeszcze dokładniejsze i bardziej długofalowe ustalenia.
By zmobilizować polskie władze do stanowczych działań na rzecz ochrony klimatu, stworzona została specjalna petycja obywatelska – TyDecydujesz. Chcemy rozbudzić w społeczeństwie świadomość, że każdy ma prawo decydowania o losie Ziemi. I właśnie teraz ma okazję do pokazania, jaką przyszłość dla swojej planety wybiera. (dokładne informacje o Szczycie Klimatycznym i kampanii „Ty decydujesz” znajdziecie w tym oto artykule : www.tydecydujesz.org/index/download oraz klikając na adres strony Facebook ).
Chcielibyśmy rozpowszechnić założenia petycji i kampanii „Ty decydujesz” wśród użytkowników Internetu. Jeśli i Wy macie ochotę wesprzeć tę akcję – kliknijcie proszę na stronę TyDecydujesz i podpiszcie petycję. Wszak każdy głos się liczy. (kampania Greenpeace Polska jest prowadzona na zasadach non-profit, organizacja nie czerpie z niej żadnego zysku)
* * *
Dziękuję Wam wszystkim serdecznie za uwagę i ciekawa jestem Waszych opinii na ten temat. Jednocześnie wybaczcie proszę, że dziś tak krótko, ale czas troszkę mnie dziś goni… (czeka rehabilitacja stopy + osteopata ;) ).