Przetwory – rabarbar i morele

confiture_rhub_sniadanie2

Pora na pierwsze w tym roku przetwory. Rzecz jasna – z rabarbarem w roli głównej! :)
Dziś testowane ostatnio połączenie rabarbaru i suszonych moreli, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nie pamiętam już gdzie dokładnie widziałam ten przepis (w jednym z wertowanych ‘na szybko’ czasopism lub książek / broszurek…) wiem tylko, że był rabarbar, były suszone morele namaczane w wodzie i góra cukru ;) Zmieniłam więc proporcje, morele zdecydowałam się namoczyć w soku z pomarańczy i przygotowałam dżem tak jak zwykle – z dodatkiem soku z cytryny, by ułatwić ‘ścinanie’ się dżemu podczas smażenia. Eksperymentowałam też z dodatkami : wersja bardziej tradycyjna z tonką (można użyć laski wanilii), z imbirem, z rozmarynem oraz – z nieco orientalną nutą – z dodatkiem wody różanej i kardamonu. Każda jest pyszna, każda jest inna, ostateczny wybór i werdykt pozostawiam więc waszym kubkom smakowym :)

rabarbar_dzem_morele

Dżem rabarbarowy z suszonymi morelami


proporcje na ok. 700 ml dżemu

1 kg rabarbaru (waga po przygotowaniu)
250 g suszonych moreli
sok z 1 dużej pomarańczy + otarta skórka*
ok. 450 g cukru
sok z ½ cytryny

opcjonalnie : chlust Cointreau lub innego likieru pomarańczowego

*ewentualne dodatki : 1 laska wanilii  / 1 starte nasionko tonki /  2-3 gałązki rozmarynu  / ok. 1 łyżka startego śweżego imbiru (+ otarta skórka z cytryny zamiast z pomarańczy)  /  1-2 łyżki wody różanej  +  mielony kardamon (ok. ½ łyżeczki)

Rabarbar umyć, osuszyć i pokroić na 1-1,5 cm kawałki (nie obieram rabarbaru by zachować jego czerwony kolor) a następnie dodać sok z cytryny oraz wybrany ‘dodatek smakowy’ (wanilię / tonkę lub imbir, rozmaryn czy kardamon), zasypać cukrem wymieszanym z otartą skórką z pomarańczy (lub z cytryny, w wersji imbirowej) i odstawić na kilka godzin, aż rabarbar puści sok. Następnie preparację zagotować i po ostudzeniu pozostawić pod przykryciem w chłodnym miejscu na noc (możemy pominąć ten etap smażąc dżem od razu, jednak wtedy może to trwać nieco dłużej).
Morele pokroić w paski, zalać podgrzanym uprzednio sokiem pomarańczowym i pozostawić na kilka godzin, aż morele napęcznieją. Następnie wymieszać je z rabarbarem (jeśli nie wchłonęły całego soku pomarańczowego, to możemy je odsączyć, by dżem nie był zbyt rzadki) zagotować i smażyć na wolnym ogniu przez ok. 45 minut lub do otrzymania odpowiedniej konsystencji (w wersji rozmarynowej – wyciągnęłam gałązki przed przełożeniem do słoików, by aromat nie był zbyt mocny; w wersji pomarańczowo-waniliowej pod koniec smażenia dodałam również chlust Cointreau).
(jeśli wolimy dżemy o bardziej zwartej konsystencji, pod koniec smażenia możemy dodać odrobinę naturalnej pektyny)
Gorący dżem przełożyć do gorących, suchych (najlepiej wyprażonych w piekarniku)  słoiczków, szczelnie zakręcić i ewentualnie zapasteryzować – uwaga : pasteryzację polecam tylko w przypadku, jeśli nie używamy pektyny.

(więcej o pasteryzacji tutaj – klik)

rabarbar_dzem_morele_rozmaryn

Uwagi :
- wersja z wanilią (lub tonką) jest bardziej ‘klasyczna’, jeśli jednak lubicie nieco bardziej oryginalne połączenia, to polecam dodatek rozmarynu, który świetnie tutaj pasuje; jak pisałam wyżej – możemy też użyć imbiru (tak jak w przypadku hiramu – klik) lub wybrać bardziej egzotyczną, orientalną nutę dodając nieco kardamonu i / lub wody różanej (możemy dodać jej do rabarbaru na samym początku lub dopiero w trakcie smażenia)

- oczywiście jeśli wolicie słodsze przetwory, dodajcie więcej cukru; jego część można też zastąpić miodem, co pozytywnie wpłynie na walory smakowe dżemu :)

(ostatnia edycja – 7 maja 2012)

*   *   *

W kolejce czeka jeszcze jedna wersja – imbirowa, ale o tym już następnym razem, gdyż czas mocno mnie dziś goni… Będzie też mały konkurs oraz zaproszenie na pewną stronę internetową, ale o tym wszystkim już niebawem ;)

A teraz już dopinam walizkę i żegnam się z Wami na kilka dni – jadę w odwiedziny do pewnej Syrenki ;) do krainy słodkich śledzi, kanapek ‘smørrebrød’ i marcepanowych smakołyków :)
Będę tu z pewnością zaglądać, jednak rzadziej niż zwykle, dlatego w razie ewentualnych pytań / problemów piszcie proszę w komentarzach pod tym wpisem (nie będę mogła sprawdzać wiadomości mailowych).

Pozdrawiam serdecznie i do ‘poczytania’ już niebawem!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Kokosowe ciasto z rabarbarem

ciasto_rabarbar_kokos1

To nie był łatwy tydzień, ale i tym razem przeżyłam ;) Za mną kolejne 10 tygodni kursu, egzaminy, poprawy, obliczanie średnich… (przede mną zaś tydzień zasłużonego odpoczynku ;) ). Na pocieszenie i osłodę w miniony weekend towarzyszyło mi ciasto z rabarbarem – wszak nie można z sezonu nie skorzystać! Tym razem w połączeniu z kokosem, jedną z paczek należało bowiem zużyć w trybie natychmiastowym ;) Ciasto jest delikatne i wilgotne, a na drugi dzień chyba jeszcze lepsze niż zaraz po upieczeniu. Dosyć szybkie i niekłopotliwe, należy tylko pamiętać, by wszystkie składniki miały temperaturę pokojową, w przeciwnym razie możemy mieć niespodziankę w formie zakalca. Choć znam i takich, którym zakalec nie przeszkadza; mnie jednak zdecydowanie tak ;)

ciasto_rabarbar_kokos2

Kokosowe ciasto z rabarbarem

na tortownicę o średnicy 22 cm

ok. 300 g rabarbaru
200 g mąki
60 g wiórków kokosowych
¾ łyżeczki proszku do pieczenia
½ łyżeczki sody
3 jajka
180 g cukru (używam zmielonego jasnego trzcinowego)
90 ml oliwy / oleju (lub 90-100 g stopionego i ostudzonego masła)
ok. 60 ml gęstego jogurtu (używam owczego, 6% tłuszczu)*
ok. 60 ml mleka kokosowego*
otarta skórka z 1 limonki (lub z 1 małej cytryny)
dodatkowo : 3-4 łyżki wiórków kokosowych + 2 łyżki cukru (używam trzcinowego)

*2 łyżki płynów możemy zastąpić 2 łyżkami Malibu lub Limoncello

uwaga : wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową!

Piekarnik rozgrzać do 180°.
Foremkę wyłożyć papierem i / lub natłuścić.
Rabarbar umyć, osuszyć i pokroić na kawałki.
Mąkę wymieszać z wiórkami kokosowymi (60 g), proszkiem i sodą. Jogurt wymieszać z mlekiem kokosowym. Jajka ubić z cukrem na jasną, puszystą masę, następnie – dalej miksując – dodać oliwę / olej lub stopione masło, otartą skórkę, a następnie dodawać na przemian mąkę i jogurt (1/3 jogurtu, 1/3 mąki itd., zaczynając od jogurtu i kończąc na mące). Uwaga : nie miksujemy ciasta zbyt długo już po dodaniu mąki, a tylko do połączenia składników.
Przełożyć ciasto do natłuszczonej tortownicy i posypać je pozostałymi wiórkami kokosowymi, następnie nałożyć rabarbar i posypać go cukrem.
Piec ok. 50 minut (lub do suchego patyczka). Pozostawić na kilka minut w ciepłym piekarniku, a następnie wystudzić na kratce.

(edycja – 7 maja 2012)

ciasto_rabarbar_kokos3

Uwagi :
- masło w wypiekach zastępuję najczęściej oliwą, jednak jeśli wolicie ciasta z jego dodatkiem, to użyjcie stopionego, ostudzonego masła

- ciasto piekłam również z samym mlekiem kokosowym, bez jogurtu, bardziej jednak odpowiada mi jego konsystencja z dodatkiem jogurtu właśnie (możemy też użyć kwaśnej śmietany)

- nie lubię pozbawiać rabarbaru jego soku (pozostawiając wymieszany z cukrem przed pieczeniem ciasta), sok bowiem też chcę zachować w wypiekach; dlatego właśnie przed nałożeniem rabarbaru posypuję wierzch ciasta wiórkami kokosowymi lub migdałami (w migdałowej wersji ciasta), które wchłaniają ewentualny nadmiar soku; jeśli jednak wolicie, możecie oczywiście uprzednio ‘odsączyć’ rabar

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu!
Z tego co wiem, dla niektórych z Was będzie on wyjątkowo długi :)

kwiatki_avril_rose

PS. Nawet kwiaty są dziś w kolorze rabarbaru :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Sezon szparagowy 2012 otwarty!

szparagi_piecz1

Pierwszy szparagowo-rabarbarowy weekend był bardzo udany, choć rabarbaru kupiłam trochę za mało (dziś na farmie się już ‘poprawiłam’ i w lodówce czeka prawie dwa i pół kilograma rabarbarowych łodyg :)). Tak jak przewidywałam, na pierwszy ogień przygotowane zostało crumble, które mogłabym jeść chyba codziennie (najchętniej z gałką lodów, ale to już zbyt wielka rozpusta ;)). Niestety zniknęło zbyt szybko, by móc uwiecznić je na zdjęciach, ale co się odwlecze… ;)

szparagi_piecz3

A szparagi? Tym razem zostały upieczone (po zobaczeniu pewnego niezwykle apetycznego zdjęcia w książce ‘The Tuscan Sun Cookbook’, o której wspominałam tutaj – klik), z dodatkiem oliwy, skórki cytrynowej oraz fleur de sel; a jako iż w poprzednich latach bardzo posmakowało nam połączenie szparagów ze słodkimi ziemniakami / batatami (np. tutaj – klik oraz tutaj), to i tym razem podałam je razem, w formie sałatki. Do tego jeszcze rzodkiewki i vinaigrette z dodatkiem szczypiorku i cebuli dymki, i wiosenna sałatka gotowa :) Minimalistyczna, ale idealna by poczuć smak nowalijek i móc w pełni się nimi nacieszyć.

To kolejny już przepis jest z serii tych ‘na oko’ ;), poniżej podaję więc dosyć ogólne, a nie szczegółowe informacje :

szparagi_salatka001

- umyte, osuszone szparagi (odłamujemy zdrewniałe końcówki), polane oliwą wymieszaną z otartą skórką z cytryny i odrobiną soku, posypane fleur de sel, upieczone w 220°C (ok. 7-10 minut, w zależności od grubości szparagów, mają pozostać lekko chrupkie)
- obrane bataty (lub ziemniaki) pokrojone w ok. 1,5 cm plastry, posmarowane taką marynatą jak wyżej i posypane solą, upieczone w 220°C (ok. 15 minut)
- vinaigrette : reszta mieszanki  oliwa / sok i skórka z cytryny + mały ząbek czosnku, drobno posiekana cebula dymka (osobno biała i zielona część), szczypiorek, odrobina musztardy, sól i pieprz do smaku (proporcje to mniej więcej 3 łyżki oliwy + 1 łyżka soku z cytryny + ½ – ¾ łyżeczki musztardy)
- upieczone warzywa (szparagi pokroiłam na mniejsze kawałki) mieszamy z pokrojonymi rzodkiewkami, polewamy sosem vinaigrette i ewentualnie posypujemy większą ilością szczypiorku (do sosu użyłam tego cienkiego szczypiorku, a do posypania sałatki tego z cebuli dymki)
Konsumujemy natychmiast :)

szparagi_salatka03

W tym tygodniu to właśnie tego typu szybkie dania będą przeważać w mojej kuchni, zaczął się bowiem kolejny tydzień egzaminów w szkole, wolnego czasu będzie więc jak na lekarstwo (aż do przyszłego poniedziałku…). Zamiast więc znanego wszystkim ‘byle do wiosny’, tym razem powtarzam sobie ‘byle do wtorku’! ;)


Pozdrawiam serdecznie!

(i zapraszam do lektury wcześniejszych szparagowych przepisów tutaj – klik)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email