Archiwa kategorii: zdrowie

Truskawka. Rabarbar. I trochę ekologii :)

Jak pewnie już wiecie, nie kupuję żadnych niesezonowych warzyw ani owoców. I wbrew temu, co myśli (i o co pyta mnie) wiele osób, to wcale nie jest takie trudne! Naprawdę! I nasz jadłospis zupełnie na tym nie cierpi. Przecież pomidory kupowane zimą i tak nie smakują pomidorem; nawet jeśli pochodzą z jakiegoś ‘ciepłego’ kraju, to po pierwsze zostały zerwane zanim całkowicie dojrzały, a po drugie spora ilość chemii pomogła im przetrwać tę podróż (oprócz pestycydów są to także środki grzybobójcze, często niestety nie jeden, a kilka…). Dlatego poza sezonem korzystam np. tylko i wyłącznie z przecieru ze świeżych pomidorów, który naprawdę ma smak tychże :)

(o tym ‘problemie’ pisałam już w kwietniu ubiegłego roku, więc by niepotrzebnie się nie powtarzać, chętnych zapraszam raz jeszcze do tamtego wpisu)

gariguette1

Z truskawkami jest dokładnie to samo. Dlatego kupuję je tylko i wyłącznie w sezonie, najchętniej osobiście zbierane na wsi, niedaleko nas :) I jedynym wyjątkiem od tej reguły jest francuska truskawka ‘la gariguette’ (na powyższym zdjęciu). Jest to bardzo wczesna odmiana, pojawiająca się na przełomie marca i kwietnia. Jedyna chyba tak wczesna truskawka, która ma smak prawdziwego, sezonowego owocu, a nie plastiku czy tektury ;) A wiosną tego roku została ona ‘odznaczona’ specjalnym francuskim logo promującym najlepsze tylko jakościowo i smakowo produkty.

Rzecz jasna, kupuję ‘la gariguette’ niezmiernie rzadko (tylko raz lub dwa, wiosną), gdyż mimo smaku i sezonowości dochodzi jeszcze przecież problem transportu produktów importowanych i związanego z tym niepotrzebnego zanieczyszczenia powietrza. Tym razem jednak była to wyjątkowa okazja : kupując na targu rabarbar i patrząc jednocześnie na te pierwsze w sezonie truskawki (uwielbiam połączenie truskawek z rabarbarem!), w mojej głowie zrodził się pomysł. Który natychmiast chciałam przetestować. I jak najszybciej Wam go pokazać :) Nie mogłam bowiem czekać jeszcze miesiąc by sprawdzić, co z tego wyniknie ;)

Poniższy przepis, jak każdy goszczący w Mojej Kuchni, jak zwykle podpiąć można pod regułę trzech ‘S’ : szybkie, smaczne, super łatwe ;)

Rabarbarowo-truskawkowy deser z mascarpone

250 g rabarbaru
4-5 łyżek jasnego cukru trzcinowego
łyżeczka soku z limonki
otarta skórka z ½ limonki

200 g truskawek

250 g mascarpone
cukier puder do smaku (u mnie : zmielony jasny cukier trzcinowy)
1 łyżka soku pomarańczowego
1 łyżka rumu
kilka pokruszonych amaretti (u mnie : cytrynowe i pomarańczowe, pół na pół)

( przepis na amaretti tutaj )
Rabarbar umyć, pokroić na małe kawałki i zagotować z niewielką ilością wody (niecała łyżka) dodając cukier, sok i skórkę z limonki. Gotować do miękkości, aż rabarbar będzie dosyć gęsty (ok. 20 minut). Zmiksować lub przetrzeć przez sitko, wystudzić.

Mascarpone wymieszać z cukrem, sokiem pomarańczowym i rumem, dodać kilka pokruszonych amaretti (część ich zostawić do końcowej dekoracji). Wstawić do lodówki.

Truskawki umyć, dokładnie osuszyć, odszypułkować i zmiksować z musem rabarbarowym. Wstawić do lodówki.

Na dno szklaneczki / pucharka nałożyć masę z mascarpone, następnie mus owocowy i całość posypać odrobiną pokruszonych amaretti.

 

Plusem tego deseru jest to, że każda z warstw osobno również świetnie smakuje.


Dlatego swobodnie możemy podawać je razem lub osobno, dodając więcej lub mniej amaretti. Niestety sam krem z mascarpone w tym wydaniu również bardzo nam posmakował, za bardzo… ;)

Pozdrawiam serdecznie!

 

 

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pasta z kiełków ciecierzycy

ciecierzycaugotowana2
*
(2- dniowe kiełki ciecierzycy, już ugotowane)

Dziś obiecana Wam ostatnio pasta z ciecierzycy. Mam nadzieję, że spodoba się nie tylko wielbicielom kiełków ;)
Ale zacznijmy od kiełków właśnie.
Już samo namaczanie ciecierzycy przed gotowaniem to przecież pierwszy etap do jej skiełkowania ;)

Ziarna ciecierzycy zalewamy wodą i odstawiamy na noc. Następnie płuczemy je, odsączamy i postępujemy jak z pozostałymi nasionami (płucząc je kilka razy dziennie). Spożywamy kiełki 2-3 dniowe, na surowo lub lekko podgotowane.
Są one bogatym źródłem białka i węglowodanów, witamin A, C i E oraz B2, B3 i B12. Zawierają sporo żelaza i wapnia, litu i cynku; są też źródłem organicznych związków chemicznych posiadających działanie przeciwnowotworowe (w skład których wchodzą izoflawony, m.in. genisteina)
Czyli – jak i w przypadku pozostałych kiełków – samo zdrowie! ;)

*
pastaciecierzyca

Pasta z kiełków ciecierzycy*

200 g kiełków ciecierzycy
50 g orzechów nerkowca
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka zmielonego kuminu
3-4 łyżki posiekanej natki pietruszki
1-2 łyżki oliwy z oliwek (lub oleju arganowego)
sól do smaku

Kiełki ugotować na parze (ok. 15 minut). Orzechy nerkowca zrumienić na patelni, następnie zmiksować wszystkie składniki. Ja dodałam również trochę wody z gotowania ciecierzycy do miksowania, gdyż pasta była stanowczo za sucha.

Jestem pewna, że z ‘normalnej’ gotowanej ciecierzycy pasta również będzie smaczna, coś a la hummus, lekko zmodyfikowany ;)

Pasta ta jest bardzo smaczna i sycąca. Swietnie nadaje się na kanapki czy jako dip do warzyw (bardzo gęsty dip ;) ).
Mam nadzieję, że i Wam ten przepis przypadnie do gustu.

Pozdrawiam serdecznie!

*
I obiecuje przestać Was męczyć kiełkami ;)
*

* Przepis na podstawie książki ‘Boulgour, quinoa et graines germées’ wydawnictwa Marabout

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Wiosennie, kiełkowo, śniadaniowo :)

Przyznam, że od blisko dwóch tygodni, aura jest tu dla nas wyjątkowo sprzyjająca; dawno już (odpukać…) nie było szaro i buro ;) Temperatury powoli zaczęły piąć się w górę, a słońce swoimi ciepłymi promieniami rozpieszczało nas przyjemnie ;) Tak było np. w zeszłą niedzielę, gdy byliśmy na wiosennym spacerze w winnicach. I choć same winnice o tej porze roku są jeszcze troszkę uśpione, to pierwsze kwiaty już zaczynają kwitnąć i dodawać barw budzącej się z zimowego snu przyrodzie.

Dziś za to pierwszy dzień wiosny powitał nas barrrdzo zimnym wiatrem (rzekłabym nawet – lodowatym…), ale jako że słońce nadal świeci, nie przejmuję się tym zbytnio, gdyż i tak wolę to od deszczu i kłębiących się chmur.

Tym bardziej, że w domowym zaciszu jest ciepło i prawdziwie wiosennie, nie tylko za sprawą słońca za oknem, ale też dzięki wszechobecnym kiełkom na naszym talerzu :)

*
Jak i w wielu domach z pewnością, tak i u mnie wykiełkowała już rzeżucha, której dużym minusem jest to, że stanowczo zbyt szybko ‘znika’ ;) Dlatego postanowiłam, że będę wysiewać ją co 3-4 dni, by móc się nią cieszyć trochę dłużej i częściej.
*

Kolejne kiełki które ostatnio u mnie zagościły, to kiełki słonecznika, z całą pewnością jedne z moich ulubionych. Na poniższym zdjęciu, kiełki prawie 3-dniowe :
*


Zaletą kiełków słonecznika jest to, że możemy je konsumować bardzo szybko, gdy tylko widzimy ich ‘zaczątek’, czyli np. już po pierwszej nocy kełkowania.
3-4 łyżki słonecznika (bez łupinek) zalewamy czystą wodą i zostawiamy na 6-8 godzin. Następnie odsączamy i dalej postępujemy jak w przypadku pozostałych kiełków. Płucząc słonecznik możemy delikatnie pocierać go w dłoniach by oddzielić przeźroczyste osłonki (nie są one bowiem łatwe do strawienia przez nasz organizm). I tak jak pisałam wyżej, konsumować go możemy praktycznie od razu : po kilku godzinach lub kilku dniach kiełkowania. Oczywiście przedłużając kiełkowanie, otrzymamy kiełki ‘ozdobione’ ślicznymi, zielonymi listkami. Moje ulubione to takie 1-2 dniowe; są wtedy delikatne i smakowite, ‘starsze’ natomiast stają się nieco ostrzejsze w smaku.
mielwurzelkraft2
Kiełki słonecznika są bogate szczególnie w witaminy C i E, żelazo oraz w tłuszcze nienasycone, zawierają również dużo białka. Polecane są przy problemach z nadciśnieniem i bólami głowy, wspomagają też ładny wygląd naszej skóry.

Tak jak większość kiełków, możemy konsumować je jako dodatek do wszelkich sałatek, przystawek, kanapek i przeróżnych ‘małych dań’. Ja bardzo często takie jednodniowe kiełki mieszam z kilkoma łyżkami miodu (na zdjęciu przepyszny miód tymiankowy z Krety), dodaję 1-2 łyżeczki WurzelKraft (jest to niesamowita mieszanka pyłku kwiatowego oraz ‘wyciągu’ z blisko 100 rożnych roślin / warzyw / ziaren), mieszam wszystko i smaruję tym poranną kromkę chleba ;)

*
Kiełki słonecznika dodaję też np. do jogurtów, jak poniżej :
*

yoghourtgermes

Do naturalnego jogurtu (u mnie owczy) dodajemy nieco miodu (do smaku) oraz 2 łyżki kiełków słonecznika. To ostatnio moje ulubione śniadanie :)

A w wersji nie tylko śniadaniowej – pasta z avocado, np. do kanapki :

avocatgermestournesol21

Avocado rozcieram / miksuję z odrobiną oleju arganowego, dodaję nieco soku z limonki (do smaku) i przyprawiam do smaku; czasami dodaję papryczki z Espelette, czasami trochę imbiru, czasem trochę posiekanych ziół (a latem np. świeże, sezonowe pomidory) i do tego wieeelka garść kiełków słonecznika :)

I na koniec jeszcze jedna propozycja na wiosenne śniadanie – serek z kiełkami :

fromagechevregermes

Serek (u mnie kozi) rozcieramy z drobno posiekanymi kiełkami (rzeżucha, lucerna, gorczyca, rzodkiewka, co wolicie) i doprawiamy do smaku (możemy też dodać odrobinę oleju arganowego). I w ciągu zaledwie kilku minut mamy pyszną, zdrową przekąskę ;)

To oczywiście tylko bardzo mały przykład możliwości zastosowania kiełków, mam jednak nadzieję, że któryś z tych pomysłów spodoba Wam się, nie tylko na wiosenne śniadanie ;)

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email