Archiwa kategorii: ryby

Łosoś konfitowany w oliwie

saumon_confit0003
Nie jestem fanką tak modnych od pewnego czasu dań przygotowanych metodą sous-vide. Owszem – spreparowane w ten sposób składniki mają niezwykle ciekawą konsystencję i smak, jednak potrawy gotowane w plastiku niestety zdecydowanie średnio do mnie przemawiają. Może jestem staroświecka, staromodna, zbyt tradycyjna (niepotrzebne skreślić ;)), ale nic na to nie poradzę – ten typ tak już ma ;)
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by bez udziału plastiku przygotować np. pyszną rybę, która będzie delikatna i soczysta, o konsystencji zupełnie innej niż ta tradycyjnie pieczona czy gotowana; wystarczy sięgnąć po metodę konfitowania (z francuskiego ‘confit’), czyli powolnego duszenia produktów w tłuszczu, w dosyć niskiej temperaturze, metodę wykorzystywaną zresztą od dawien dawna np. do przygotowania mięs (w przypadku naszych babci tłuszczem tym często bywał np. gęsi smalec).

U mnie dziś jednak w roli głównej łosoś, a zamiast gęsiego smalcu – oliwa (to od kilku-kilkunastu lat bardzo popularna forma przygotowania łososia m.in. u wielu francuskich szefów kuchni). Tak przygotowane danie jadłam po raz pierwszy dosyć dawno temu w restauracji i smak konfitwanego łososia zdecydowanie mnie wtedy urzekł. Ryba pozostaje jędrna, jest wyjątkowo soczysta i ma niezwykle delikatną konsystencję, wręcz rozpływa się w ustach. Jedynym mankamentem jest fakt, iż zużywamy tutaj sporo oliwy*, warto więc wybrać takie naczynie, które nie będzie zbyt duże, by użyć minimalną ilość potrzebnego nam tłuszczu.
Oliwę można też aromatyzować tutaj np. skórką z cytrusów, ziołami czy bardziej orientalnymi przyprawami (np. imbir czy trawa cytrynowa), lecz jeśli oliwa jest już mocno aromatyczna, sama w sobie nada rybie ciekawego posmaku.
*pocieszam się jednak faktem, iż nigdy niczego nie smażę w głębokim tłuszczu, więc 1-2 razy w roku, gdy inni smażą pączki, faworki tudzież oponki, ja konfituję filety z łososia ;)

Poniżej przepis na konfitowanego łososia z użyciem termometru jak i bez niego :

saumon_confit02
Łosoś confit / konfitowany w oliwie, na szparagowym purée

3-4 filety łososia bez skóry (ok. 100 g każdy)
sól
oliwa (500 – 750 ml)
otarta skórka z 1 dużej cytryny (można pominąć)

Filety łososia solimy* i odstawiamy na kilkanaście minut. Następnie płuczemy rybę i bardzo dokładnie odsączamy/ wycieramy ręcznikiem papierowym.
Oliwę wraz ze skórką z cytryny (obieram jej pasy zesterem) podgrzewamy na bardzo wolnym ogniu do 55°C; następnie zanurzamy filety łososia (muszą być całe przykryte, jeśli tak nie jest – dolewamy więcej oliwy i podgrzewamy do odpowiedniej temp.) i pozostawiamy je w temperaturze 50-55°C na minimalnym ogniu (nie przekraczając 55°C ) przez ok. 15 – 18 minut (czas konfitowania zależy od grubości / wielkości kawałków ryby). Gdy filety są już odpowiedno ‘ugotowane’, przekładamy je delikatnie na papierowy ręcznik i odsączamy (mięso ryby lekko różowe to temperatura ok. 45° w sercu filetu, a dobrze ugotowane / upieczone to ok. 54°).
*etap ten można pominąć i konfitować rybę bez uprzedniego solenia, doprawiając ją dopiero po wyciągnięciu z oliwnej kąpieli (ja najczęściej solę rybę właśnie po uduszeniu); możemy też ewentualnie najpierw zamarynować rybę przez kilka godzin w oliwie, a do konfitowania użyć np. oleju z pestek winogron (to jeden z przepisów Anne-Sophie Pic)

Jeśli nie posiadamy termometru, możemy przygotować rybę w piekarniku w następujący sposób :
Piekarnik rozgrzewamy do 60°. Oliwę wlewamy do naczynia (odpowiednio duże, by zmieścić nasze filety, lecz nie za duże) i podgrzewamy przez ok. 20 minut; następnie układamy rybę i pieczemy w 60° 15 – 20 minut (sprawdzamy poziom wypieczenia po ok. 15 minutach). Następnie odsączamy i postępujemy jak wyżej (wg receptury szefa Erica Biffard).

(przepis na łososia jest inspirowany m.in. recepturami Anne-Sophie Pic oraz Charlie Trottera)

Szparagowe purée / sos

szparagi
natka pietruszki (lub rukola)
sól, pieprz, sok z cytryny – do smaku
1-2 łyżki oliwy
kilka łyżek bulionu
do dekoracji – plasterki rzodkiewki, otarta skórka z cytryny / limonki, kwiaty jadalne

Szparagi myjemy i pozbawiamy twardych końcówek, kroimy na mniejsze kawałki i gotujemy na parze  (kilka minut, by wciąż były jędrne). Ugotowane szparagi przekładamy natychmiast do misy wypełnionej zimną wodą. Po chwili odsączamy je i przekładamy do blendera (możemy pozostawić kilka główek do dekoracji), dodajemy natkę pietruszki (lub rukolę), oliwę, doprawiamy do smaku i miksujemy z niewielką ilością bulionu (lub ewentualnie wody z gotowania szparagów), by otrzymać odpowiednią konsystencję purée / sosu. Jeśli chcemy otrzymać jednolitą, idealnie gładką konsystencję, dodatkowo przecieramy preparację przez sito.
Na dno talerza wlewamy kilka łyżek szparagowego sosu, następnie układamy łososia i dekorujemy np. kilkoma plasterkami rzodkiewki, otartą skórką z cytryny / limonki oraz kilkoma główkami szparagów.

(jak widać na zdjęciach –kwiaty czosnku niedźwiedziego są już niestety w fazie przekształcania się w nasiona, czego co roku niezwykle żałuję…)

saumon_confit001

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pesto z rukwią i czosnkiem niedźwiedzim

watercress
W poniedziałek zobaczyłam w nowym programie Jamesa Martina niezwykle apetyczną wersję ‘pan bagnat’ (choć niezupełnie klasyczną ;)) z dodatkiem pesto z rukwi, które wyjątkowo podziałało na moją wyobraźnię. Czym prędzej więc zakupiłam spory pęczek rukwi na targu i przygotowałam nieco ‘biedniejszą’ wersję kanapki pana Jamesa (choć tym razem wzbogaconą o czosnek niedźwiedzi).

Rukiew wodna (nazywana też rzeżuchą wodną – Nasturtium officinale), z rodziny roślin krzyżowych / kapustowatych, jest niezwykle zdrową rośliną (kolejny po jarmużu supefood ;)), o czym pisałam już np. tutajklik. Zawiera między innymi dużo betakarotenu, więcej witaminy C niż pomarańcze i więcej wapnia niż mleko (choć również szczawiany – na szczęście rukiew nie znajduje się na samej górze szczawianowej listy, uważajmy więc przede wszystkim, jeśli już mamy problemy z nerkami / kamicą nerkową). Warto też podkreślić właściwości antyrakowe rukwi, co potwierdziły wcześniejsze badania Uniwersytetu w Southampton, o czym możecie przeczytać tutaj – klik (i po raz kolejny podziękowania dla Anny Marii i Leloop). Do tego dodajmy naprawdę ciekawy, lekko ‘pieprzny’ smak (trochę w stylu rukoli) i z pewnością nikogo już do rukwi nie trzeba będzie przekonywać :)

pesto_watercress01
Pesto z rukwią i czosnkiem niedźwiedzim

125 g rukwi
25 g liści czosnku niedźwiedziego
75 g startego sera typu pecorino (owczy) / parmezan*
75 g zmielonych migdałów (lub orzeszków piniowych czy np. nasion słonecznika
kilka łyżek oliwy
ok. 1 łyżka soku z cytryny + otarta skórka z ½ cytryny (skórkę można pominąć)
nieco soli i pieprzu, do smaku

Rukiew (pozbawioną ewentualnych grubych łodyg – waga już po spreparowaniu) i liście czosnku dokładnie umyć i osuszyć (używam ‘wirówki’ do sałaty), pokroić na nieco mniejsze kawałki; zmiksować z serem i migdałami, dodając sok i skórkę z cytryny oraz tyle oliwy, by otrzymać odpowiednią dla nas konsystencję. Doprawić do smaku (uwaga – ser jest już dosyć słony, a rukiew lekko ostra / ‘pieprzna’).
W wersji całkowicie wegańskiej ser możemy zastąpić np. awokado, tak jak w przypadku tego zeszłorocznego pesto z liści rzodkiewkiklik.

pesto_watercress2
Używamy jak jażdego innego pesto – może być dodatkiem do makaronu (u mnie do komosy na poniedziałkowy lunch do pracy), czy też w formie dipu / sosu np. do wegetariańskich burgerów czy do ryby (dziś będzie dodatkiem do wieczornej pizzy :)).
Świetnie sprawdza się również np. jako dodatek do wiosennych kanapek : 200 g kremowego serka koziego wymieszane z ok. 3 łyżkami pesto + stostowany chleb, lekko skropiony oliwą + plasterki wędzonego łososia + dodatkowa porcja pesto. Powiew wiosny na talerzu gwarantowany :)

pesto_watercress03
Zamiast pesto możemy też przygotować wiosenny, domowy majonez z dodatkiem rukwi (czy to w wersji tradycyjnej, czy dla takich alergików jak ja ;)) lub zużyć jej nadmiar do przygotowania zupy, np. w stylu tej – klik.

Polecam Wam też oDELI_032014bejrzenie całego poniedziałkowego odcinka programu Jamesa Martina, szczególnie jeśli chcecie zobaczyć uprawę rukwi w jej angielskiej stolicy – Alresford / Hampshire. Dodatkowo polecam angielską stronę poświęconą rukwi – klik, na której znajdziecie wiele cennych informacji oraz pomysły na kulinarne wykorzystanie tej zdrowej ‘zieleniny’. A mieszkającym na terenie Polski przypominam oczywiście niezawodnego Pana Ziółko, o którym sporo już słyszałam pochlebnych opinii, i który ma / miewa w swej ofercie również rukiew wodną właśnie.

Kończąc temat rukwi dodam jeszcze, że na okładce marcowego wydania Delicious Magazine widnieje zupa z dodatkiem rukwi właśnie, tak więc jesteśmy na czasie! (jedynym minusem jest fakt, iż zupa na zdjęciu obok przepisu, już w środku, wygląda niestety zdecydowanie mniej apetycznie ;)).


Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!
A ja ‘wybywam’ na targ, po świeżą dostawę rukwi, a po południu do lasu, po kolejny bukiecik czosnku niedźwiedziego :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pasta z dwóch łososi

pâté_saumon1
Gdyby kilkanaście lat temu ktoś powiedział mi, że z własnej nieprzymuszonej woli będę na weekendowy poranek nastawiać budzik tylko po to, by przygotować zaczyn na chleb, pewnie bym mu nie uwierzyła. A jednak! :) I choć nie wstaję skoro świt, to mimo wszystko dłuższa drzemka nie wchodzi w takie dni w rachubę (po francusku określana jako ‘grasse matinée’, czyli ‘tłusty poranek’ ;) ).
Jak wspominałam w ostatnim chlebowym wpisie – od czasu do czasu do takiego domowego chleba przygotowuję pastę z łososia. Czasami jest ona tylko z wędzonym łososiem, czasem również z dodatkiem świeżego (lubię również tatar na bazie dwóch łososi). A dodatki do ryby zmieniają się w zależności od nastroju i zawartości kuchennych szafek : czasami są to kapary, suszone pomidory czy awokado; czasem jest wersja bardziej orientalna, z dodatkiem sosu sojowego, imbiru i sezamu, a często taka jak dziś – z łososiem gotowanym w białym winie.
Przepis oryginalny znalazłam jakiś czas temu na stronie New York Timesa i nieznacznie tylko go zmodyfikowałam na nasze potrzeby. Zamiast crème fraîche jest gęsty, owczy jogurt, a zamiast koperku – szczypiorek. Dodaję też nieco musztardy (bardzo delikatna, z całymi ziarnami gorczycy, na bazie białego wina Chasselas), choć oczywiście można ten dodatek pominąć.

pâté_saumon2
Pasta z łososia

(Anne Kearney’s Double-Salmon Rillettes – oryginał tutaj – klik)

250 g łososia (świeży filet)
1-2 szalotki, poszatkowane
1-2 łyżki oliwy (lub masła)
250 ml białego, wytrawnego wina
3 grube paski skórki z cytryny
125 g wędzonego łososia (pokrojony w cienkie wstążki)
1 łyżeczka musztardy (można pominąć)
2 – 3 łyżki gęstego jogurtu (używam owczego)
2 łyżki soku z cytryny + otarta skórka z ½ cytryny
kilka łyżek posiekanego szczypiorku
sól, pieprz do smaku

Łososia umyć i osuszyć, pokroić na ok. 5 cm kawałki, lekko doprawić solą i pieprzem.
Szalotki chwilę poddusić (ok. 1 min., nie rumienimy!) na rozgrzanym tłuszczu, dodać wino, łososia i skórkę z cytryny i gotować kilka minut (łosoś ma pozostać jeszcze delikatnie różowy), ok. 3 minuty (dłużej, jeśli kawałki ryby są grubsze).
Przełożyć kawałki łososia do osobnego naczynia (pozbawiamy go jak największej ilości szalotek). Resztę winnego sosu zredukować (gotujemy ok. 15 minut), przecedzić i dodać ok. 2-3 łyżki do łososia, rybę lekko rozdrobnić widelcem, pozostawić na ok. 10 minut. Następnie dodać wędzonego łososia, sok i otartą skórkę z cytryny, musztardę, jogurt i posiekany szczypiorek i wszystko dobrze wymieszać.
Doprawić do smaku solą i świeżo zmielonym pieprzem.

Uwagi :
- wędzonego łososia można również zastąpić inną wędzoną rybą, np. pstrągiem
- w oryginalnym przepisie szalotek nie dusimy wcześniej, tylko bezpośrednio dodajemy je wraz z łososiem do wina
- rybę możemy rozdrobnić pozostawiając bardziej wyczuwalne kawałki, by otrzymać konsystencję podobną do ‘rillettes’ (jak w oryginale)
- jak pisałam wyżej – musztardy używam delikatnej, z całymi ziarnami gorczycy, na bazie białego wina (Chasselas)
- w oryginale dodajemy koperek, u nas jednak pasta najczęściej jest ze szczypiorkiem (mąż niestety od koperku stroni…)

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email