Lato na szczęście zdecydowało się do nas wrócić i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, po prawie dwóch tygodniach deszczu i chłodu, pogoda wróciła dokładnie na początek moich krótkich wakacji (może sobie jednak zasłużyłam? ;)). Każdą możliwą chwilę spędzamy więc na dworze – na naszej sąsiedzkiej wsi, w górach oraz w wodzie (a najchętniej w mieszance tych dwóch ostatnich miejsc, czyli np. tu – klik).
Aparat zabieram ze sobą tylko na te krótsze, okoliczne spacery (lepiej mi wtedy nie towarzyszyc, jestem bowiem w stanie spędzić prawie godzinę fotografując na przykład słoneczniki…).
Co wieczór zaś – przygotowanie trzech najważniejszych rzeczy na kolejny dzień, czyli wielkiego ręcznika, stroju kąpielowego i… książki (cała potrzebna reszta nie opuszcza latem torby ;)).
(tym razem nie pojechaliśmy wprawdzie do naszych ulubionych źródeł termalnych w Gryzonii, jednak w niecałą godzinę można znaleźć się tu w kilku prawie tak samo pięknych miejscach, więc żal mniejszy… ;))
A po powrocie do domu – szybka sałatka lub koktajl, w zależności od panującej na zewnątrz temperatury (oraz od zawartości lodówki ;)).
Na zdjęciu powyżej koktajl, który przygotowuję gdy trafią mi się ‘bezsmakowe’ truskawki : miksuję je z dodatkiem banana i mango oraz soku pomarańczowego lub wody kokosowej, a gdy na dworze ukrop - dorzucam do blendera również szklankę lodu (dziś z serii ‘robimy wolne miejsce w zamrażalniku’ była też wersja malinowa…).
‚
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego weekendu!
‚