Archiwa kategorii: lato

Gazpacho, nie do końca tradycyjne

gazpacho1

Wczorajsze gazpacho z całą pewnością było jednym z ostatnich tego sezonu. Sierpniowe upały dziś już niestety poszły w zapomnienie (jutro ma być jeszcze gorzej…) i nie sądze iż słupek rtęci będzie jeszcze tego lata oscylować wokół 30 stopni Celsjusza. Zimne dania powoli ustąpią więc miejsca tym rozgrzewającym (oczywiście już teraz nie mogę doczekać się wszystkich dyniowych smakołyków… :)), a lody i sorbety będą gościć na stole zdecydowanie rzadziej niż ciasta z jesiennymi owocami czy orzechami.

Tak jak ostrzegam już w tytule ;) poniższe gazpacho nie jest tym tradycyjnym. Zazwyczaj nie dodaję już do niego chleba (a tylko ewentualnie podaję grzanki tym, którzy mają na nie ochotę), ogórek zamieniam na cukinię, a paprykę dodaję nie surową a pieczoną, gdyż tej pierwszej mój system trawienny niestety nie toleruje (a pieczoną przygotowuję niezwykle często, tak jak pisałam np. à propos zeszłorocznej peperonaty – klik). Nie wiem więc, czy nadal można nazwać ten przepis mianem  ‘gazpacho’, wiem tylko, iż to tę właśnie wersję bardzo polubiliśmy :)

gazpacho002

Gazpacho, nie do końca tradycyjne

na ok. 1,5 l gazpacho

1 kg dojrzałych pomidorów
ok. 200 g cukini
1 mała czerwona papryka (lub ½ dużej)
1 mała żółta papryka (lub ½ dużej)
1 szalotka
1 ząbek czosnku
ok. 3 łyżki oliwy
ok. 1,5 – 2 łyżki octu winnego (tym razem użyłam octu z wina Xeres)
kilka – kilkanaście listków bazylii
szczypta papryczki z Espelette
ok. 50-100 ml wody
sól, pieprz do smaku
dodatkowo : warzywa do dekoracji (pomidor, cukinia, papryka)
grzanki

Dla tych, którzy wolą paprykę pieczoną, a nie surową :
Rozgrzać piekarnik do 230°C (najlepiej z funkcją ‘grill’).
Paprykę umyć, osuszyć, ułożyć na wyłożonej papierem blasze i opiec z każdej strony aż skórka będzie lekko czarna. Przełożyć paprykę do hermetycznego naczynia (używam szklanego), szczelnie przykryć i pozostawić do wystygnięcia. Następnie obrać paprykę ze skórki, oczyścić z nasion i pokroić w średniej wielkości kostkę (możemy upiec paprykę dzień wcześniej).

Szalotkę posiekać, czosnek zmiażdżyć.
Pomidory sparzyć (wkładamy je na ok. minutę do wrzątku, a następnie natychmiast przekładamy do lodowatej wody), obrać ze skórki, pokroić. Cukinię umyć, osuszyć i pokroić w kostkę (jeśli paprykę używamy na surowo : przekroić ją, pozbawić nasion i również pokroić w kostkę).
Następnie wszystkie składniki umieścić w blenderze i zmiksować na gładką masę (octu radzę dodać na początek nieco mniej i po zmiksowaniu ewentualnie mocniej doprawić gazpacho, do smaku). Dobrze schłodzić (najlepiej kilka godzin) i podawać udekorowane pokrojonymi w małą kostkę warzywami (u mnie : czerwony i żółty pomidor, cukinia + listki bazylii).

gazpacho3

z dodatkiem ‘viande des Grisons’ / ‘Bündnerfleisch’

Uwagi :
- tradycyjnie gazpacho przygotowuje się z dodatkiem namoczonej kromki chleba (jeśli chleb jest czerstwy – wcześniej go namaczamy) zmiksowanej wraz z warzywami, ja jednak wolę wersję tylko warzywną, do której serwuję grzanki

- tak jak pisałam wyżej – jeśli lubicie surową paprykę, nic nie stoi na przeszkodzie by użyć ją tu właśnie na surowo

- zamiast octu winnego możemy też użyć soku z cytryny (chyba nawet wolę tę wersję…)

- zamiast dodatku wody, możemy zmiksować gazpacho z dodatkiem kostek lodu, szczególnie wtedy, gdy nie mamy czasu na długie uprzednie schłodzenie zupy

- ja podaję często gazpacho z dodatkiem kulek mozzarelli (na pierwszym zdjęciu ta z mleka bawolego), choć to już oczywiście z rodzimą Andaluzją ma niewiele wspólnego (wiem, wiem…) i pewnie zamiast mariażem puryści nazwali by to mezaliansem :D
(a skoro już o międzynarodowych mieszankach mowa, to z drobno pokrojonymi plastrami ‘viande des Grisons’ / ‘Bündnerfleisch’ – jak na ostatnim zdjęciu – również świetnie smakuje! ;))


*   *   *

Przy okazji przypominam Wam dwa zeszłoroczne dania idealne na schyłek lata :

- peperonataklik

peperonata01

- oraz greckie briamiklik, idealne na nieco chłodniejsze, deszczowe dni ;)


Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Po nitce do… brzoskwiniowego sorbetu

brzoskwinie_pieczone

Najpierw, dzięki Ewie, trafiłam na pewien blog i na to zdjęcie – klik. I choć (tak jak pisałam już poprzednio) sierpniowe temperatury zachęcają bardziej do omijania piekarnika niż do jego używania, to sorbet (sherbet) z pieczonych brzoskwiń natychmiast przemówił do mojej wyobraźni. Krótkie poszukiwania zdjęć o tej nazwie w internecie okazały się bardzo owocne i już kilka minut później trafiłam na przepis i na bloga, z którego pochodzi to apetyczne zdjęcie.
Jako iż chciałam otrzymać jak najbardziej intensywny brzoskwiniowy smak (a jak najmniej ‘mleczny’), postanowiłam zamienić śmietanę na jogurt (jak w przypadku wcześniejszego sorbetu melonowego) dodająć niewielką jego ilość. Cukier zastąpiłam miodem oraz dodałam kilka listków aromatycznej werbeny cytrynowej (lippia trójlistna), która od czasu zeszłorocznego dżemu brzoskwiniowego – klik stała się jednym z ulubionych brzoskwiniowych dodatków.

lippia2012

werbena cytrynowa – lippia trójlistna

Przygotowując tego typu lody / sorbety na bazie śmietany czy mleka, wszelkie ‘aromatyczne’ dodatki można oczywiście uprzednio zagotować z mlekiem / śmietaną i pozostawić na minimum kilkanaście minut (maksymalnie na kilka godzin); można też przygotować syrop cukrowy i to w nim pozostawić gałązki werbeny do naciągnięcia. Ja jednak (ze względu na pominięcie śmietany oraz użycie miodu a nie cukru) zdecydowałam się na dodatek roztartych i posiekanych świeżych listków werbeny, zmiksowanych później z brzoskwiniami. Często stosuję ten właśnie sposób w deserach czy koktajlach, w których kawałki zmiksowanych listków nie przeszkadzają w konsystencji czy smaku produktu końcowego (jako dodatek do deserów często stosuje się np. cukier werbenowy, czyli listki dokładnie roztarte z cukrem). A jako iż żywot mojej lippi dobiega już końca w tym sezonie, to staram się jak najbardziej wykorzystać ostatnie jej gałązki.
Sorbet ten świetnie smakuje również w wersji lawendowej, można też dodać tutaj odrobinę wanilii lub chlust amaretto ;), czyli praktycznie wszystko, co do brzoskwini pasuje. W wersji ‘au naturel’ też jest pysznie :)

(poniżej moja wersja sorbetu, a przepis oryginalny dla zainteresowanych tutaj – klik)

sorbet_peches_roties01

Sorbet z pieczonych brzoskwini

1 kg słodkich, dojrzałych brzoskwini (ok. 7-8 sztuk)
1-2 łyżki cukru trzcinowego (użyłam ciemnego)
100 g jogurtu naturalnego (używam owczego, 6% tłuszczu)
ok. 3 łyżki delikatnego miodu (lub cukru)
kilkanaście listków werbeny cytrynowej (można pominąć)

kilka godzin przed przygotowaniem lub dzień wcześniej :

Piekarnik nagrzać do 200°C.
Brzoskiwnie umyć, osuszyć, przekroić i pozbawić pestek. Ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posypać cukrem i piec ok. 20 minut. Następnie pozbawić owoce skórki, wystudzić, przełożyć połówki brzoskwini do hermetycznego naczynia (dodałam również skarmelizowany sok, który wytworzył się podczas pieczenia) i schłodzić w lodówce przez kilka godzin (lub przez noc).
Umieścić brzoskwinie wraz z sokiem (który z nich podczas chłodzenia wypłynie) w blenderze, dodać miód lub cukier oraz jogurt. Listki werbeny lekko rozetrzeć, posiekać, dodać do blendera i zmiksować wszystko na gładką masę. Następnie przełożyć do maszyny do lodów lub do zamrażalnika (jednak w tym drugim przypadku należy pamiętać o regularnym mieszaniu masy, by uniknąć krystalizacji; poza tym konsystencja lodów z maszyny mimo wszystko jest wg mnie lepsza).

sorbet_peches_roties3

uwagi :

- dzięki dodatkowi cukru brzoskwinie lekko karamelizują się podczas pieczenia, można jednak oczywiście cukier na tym etapie pominąć

- skórkę na brzoskwiniach można pozostawić, ja jednak wolę konsystencję sorbetu bez skórki; użyłam tutaj mieszanki białych i żółtych brzoskwini (kilka z nich pozostawiłam do pieczenia z pestką, tylko dlatego iż niestety trudno było się jej pozbyć bez nadmiernego uszkodzenia owoców)

- sorbet jest mocno owocowy, delikatny i aromatyczny; jak większość tego typu domowych lodów – należy odpowiednio wcześniej wyciągnąć go z zamrażalnika, gdyż nie jest po zamrożeniu tak miękki jak jego kupne odpowiedniki

- jako iż nadal unikam dodatku jajek oraz ograniczam produkty mleczne, a przede wszystkim ‘krowiznę’ (nietolerancja pokarmowa, na szczęście już bardziej łagodna niż na początku…), dlatego właśnie wybieram tego typu minimalistyczne sorbety, choć (niestety! ;)) uwielbiam smak typowych, tradycyjnych lodów…

- jak pisałam wyżej – sorbet ten można przygotować również np. z dodatkiem lawendy, wanilii czy ‘chlustu’ amaretto lub bez żadnych dodatków, też będzie smacznie :)

- i na koniec ostatnia rada : dobrze jest od razu przygotować podwójną porcję sorbetu ;)

Pozdrawiam serdecznie!

sorbet_peches_roties002

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Melonowe orzeźwienie

Zapowiada się dziś najgorętszy dzień tegorocznego lata. Ogłoszono już nawet alarm pogodowy ze względu na falę upałów, która podobno ma utrzymać się do czwartku. W kuchni więc unikam piekarnika oraz większości gotowanych potraw (za wyjątkiem pewnego wczorajszego wypieku, szczegóły na początku przyszłego tygodnia ;)) i najchętniej sięgam po wszelakie chłodniki, guacamole czy tabbouleh (właśnie stwierdziłam, że chyba powinnam stworzyć nową kategorię na blogu – dania na upalne lato / dania bez gotowania…).

melon_cavaillon

W takie dni idealnie sprawdza się również melon – po krótkim pobycie w lodówce robi się przyjemnie chłodny i stanowi pyszną, orzeźwiającą przekąskę (często serwowany z dodatkiem szynki parmeńskiej jako ‚apéritif‚). A pokrojony i zamrożony bardzo szybko może zmienić się na przykład w smoothie czy sorbet / sherbet. Na dodatek należący do tej samej rodziny co ogórek, arbuz, cukinia i dynia, melon jest niezwykle zdrowy : zawiera cenne dla naszego organizmu przeciwutleniacze, minerały (szczególnie dużo potasu) oraz prowitaminę A / beta karoten (dotyczy to przede wszystkim melonów o pomarańczowym miąższu) a także witaminę C. Jest niskokaloryczny , reguluje naszą gospodarkę wodną i – podobno – obniża również ciśnienie krwi. Jest też sprzymierzeńcem naszej urody, zdecydowanie więc warto się z nim zaprzyjańnić ;)

Moją ulubioną odmianą melona jest francuski ‘charentais’ / ‘melon de Cavaillon’, o aromatycznym, słodkim miąższu. Kupując melona wybierajmy owoce, które są ciężkie, oznacza to bowiem, iż mają dużo soku i są w miarę świeże. Te, którym zaczyna ‘odrywać’ się ogonej, są już idealnie dojrzałe, unikajmy jednak owoców z widocznymi uszkodzeniami skórki czy plamami typu ‘obicia’ owocu w transporcie.

sorbet_melon01

pierwsza wersja sorbetu – zdjęcie z początku lipca 2012

Melonowy deser / sorbet

(inspiracja – ‘Saveurs’, nr 194, lipiec-sierpień 2012)

ok. 500-600 g zamrożonych kostek melona
(1 średniej wielkości melon typu kantalupa)
100 g jogurtu naturalnego (używam owczego, 6% tłuszczu)
3 łyżki miodu z kwiatów pomarańczy
2-3 łyżki soku z cytryny
opcjonalnie – chlust likieru pomarańczowego i / lub otarta skórka z 1 małej pomarańczy

Kilka – kilkanaście godzin wcześniej : melona kroimy na ćwiartki, wydrążamy, pozbawiamy skórki, kroimy w niezbyt dużą kostkę i zamrażamy. Następnie umieszczamy melonowe kostki w blenderze i miksujemy z resztą dodatków na gładką masę. Podajemy natychmiast lub umieszczamy jeszcze na chwilę w zamrażalniku, jeśli chcemy otrzymać bardziej zwartą konsystencję. Podajemy np. z dodatkiem malin lub malinowego sosu (coulis).

(wersja II : zamrożony melon, 2 duże świeże brzoskwinie + kilka moreli, reszta jak wyżej)

sorbet_melon4

Przygotowując malinowy sos, możemy zmiksować z odrobiną cukru i przetrzeć przez sito świeże maliny, możemy też użyć tych mrożonych (zazwyczaj tak właśnie robię). Zamrożone maliny zagotowuję w rondelku z odrobiną miodu lub jasnego cukru trzcinowego, dodaję trochę soku z cytryny i po kilku minutach, gdy owoce są już dobrze miękkie, przecieram je przez sito, by pozbyć się pestek. Jeśli potrzebuję gęstszego coulis, gotuję przetarte owoce jeszcze przez chwilę (tym razem dodałam również nieco otartej skórki z cytryny).

sorbet_melon2

Na dwóch powyższych zdjęciach widnieje druga wersja deseru, która powstała dosyć spontanicznie, z nadmiaru mocno dojrzałych brzoskwiń i moreli. Do blendera, oprócz melona (ok. 400-500 g) dodałam dwie brzoskwinie i kilka moreli i zmiksowałam wszystko na gładką masę. Smak – również w połączeniu z malinowym sosem – był naprawdę wyśmienity; to idealny, lekki deser na tego typu upalne dni :)
(niestety deser ten dosyć szybko się topi, dlatego nie czekamy zbyt długo z konsumpcją efektu końcowego ;) )

sorbet_melon3

W podobny sposób możemy przygotować orzeźwiający, melonowy (lub melonowo-brzoskwiniowy) napój typu smoothie, a dzięki zamrożonym kawałkom owoców nie trzeba już dodawać lodu (choć oczywiście można). Jogurt można też zastąpić wodą czy naturalnym sokiem owocowym, ja jednak lubię tę delikatną, prawie aksamitną konsystencję jaką otrzymujemy przez dodatek jogurtu. A jeśli zmiksujemy owoce np. z dodatkiem delikatnego, białego wina, otrzymamy pyszny, wakacyjny koktajl dla dorosłych ;)

Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam pięknej, słonecznej niedzieli!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email