Archiwa kategorii: jesien

Piąta Pora Roku i sałatka na poniedziałek

legumes_aout01Wakacje i lato zdecydowanie mnie rozleniwiają (również blogowo ;)). Każdą wolną chwilę spędzam w plenerze, naiwnie mając nadzieję, iż uda się zrobić zapasy słonecznego ciepla i zachować je na długie, jesienno-zimowe miesiące, jak słoiczki dżemów na półkach spiżarni…

Gotowania i przetwarzania było ostatnimi czasy mało, wracając bowiem z całodziennych wycieczek kontentujemy się szybkimi, nieskomplikowanymi daniami, co nie jest trudne, gdy ma się do dyspozycji pyszne, sierpniowe warzywa i owoce. Codziennie na stół trafiają więc pomidory (moje ulubione to te ‘malinowe’ lub malutkie ‘olivetti’, które aktualnie smakują wręcz bosssko :)), młode cukinie (to te najmniejsze mają najlepszy, delikatny smak) i do tego bakłażany lub papryka.
Ten śródziemnomorski tercet składający się z pomidorów, cukinii i bakłażana od dawna należy do moich ulubionych i to właśnie teraz, u schyłku gorącego, słonecznego lata, warzywa te smakują najlepiej. Do tego jeszcze tylko aromatyczna oliwa, kilka gałązek świeżo zerwanych ziół i tak naprawdę niewiele już brakuje do osiągnięcia kulinarnej nirwany (rzecz jasna nie zapominając o akompaniamencie lampki dobrego wina ;)).

Schyłek lata to zdecydowanie jedna z piękniejszych pór roku; ten przejściowy czas między pełnią lata a jesienią (w filozofii taoistycznej i medycynie chińskiej zwany Piątą Porą Roku, o której wspominałam również tutaj – klik ), to czas najbliższego kontaktu z Ziemią i jej plonami. A ostatnie plony na jakie czekam teraz niecierpliwie, to oczywiście dynie, które już powoli zaczynają pojawiać się na straganach :)

courges2013
Niestety dynie z końca sierpnia nie są jeszcze tak smaczne jak te październikowe; nie mają jeszcze tej charakterystycznej głębi smaku, nie są jeszcze dostatecznie dojrzałe. Poza tym dojrzewają one również podczas późniejszego ‘leżakowania’, trzeba więc poczekać jeszcze trochę, by móc w pełni cieszyć się ich smakiem.
Nie mogłam jednak oprzeć się pokusie i przechodząc ostatnio na targu koło straganów z dyniami mimo wszystko kupiłam dwa małe Butternuty i dwie Hokkaido, które zostały upieczone i spałaszowane jako dodatek do sałatki z bakłażana, cukinii, pomidorów i orkiszowo-komosowej kaszki kuskus. I choć dynia sama w sobie nie była jeszcze tak smaczna, jak w pełni sezonu, to zdecydowanie zyskała na smaku w towarzystwie pełnych słońca warzyw.

courge_couscous1

Sałatka z pieczoną dynią

wszystkie warzywa umyć i osuszyć; przygotować też kuskus lub komosę, płaskurkę czy kaszę jaglaną

- dynię (mały Butternut lub Hokkaido) przekroić, wydrążyć, pokroić na ćwiartki, ułożyć na wyłożonej papierem blasze, posmarować oliwą, lekko posolić i upiec do miękkości w piekariku nagrzanym do 200°
- na suchej patelni zrumienić orzeszki piniowe (lub migdały czy inne ulubione orzechy)
- pomidorki koktajlowe (u mnie ‘olivetti’) przekroić na pół, dodać pokrojoną w cienkie piórka szalotkę, 1-2 łyżki oliwy, nieco octu balsamicznego, doprawić do smaku, wymieszać, odstawić
- bakłażana pokroić w kostkę i usmażyć na rozgrzanej oliwie do miękkości, dodając 1 rozgnieciony ząbek czosnku; doprawić do smaku, dodać posiekaną natkę pietruszki, ostawić
- cukinię pokroić w plastry i usmażyć / upiec / zgrillować (lubię, gdy cukinia jest jeszcze lekko chrupka); doprawić do smaku, odstawić
- usmażone warzywa oraz pomidorki wymieszać z przygotowanym uprzednio kuskusem (lub komosą, płaskurką czy kaszą jaglaną), dodać kilka posiekanych listków bazylii (u mnie tym razem również kilka listków werbeny cytrynowej); sałatkę posypać orzechami i podawać z upieczoną dynią (odmiany Hokkaido nie obieram ze skórki).

courge_couscous02

Do sałatki i pieczonej dyni świetnie pasował również dodatek tego oto sosu z pieczonej papryki – klik i choć nie jest on tutaj konieczny, to idealnie dopełnia się z resztą warzyw. A jako, iż sałatka smakuje również na zimno, to jutro znajdzie się w moim ‘lunczowym’ pudełku do pracy :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Quinoa i dynia

courge_mars3


Dziś rano po raz pierwszy poczułam w powietrzu pierwszy (nieśmiały ;)) powiew wiosny. Nie ma już (odpukuję…) nocnych przymrozków, jest więc nadzieja, że wiosna nie da zbyt długo teraz na siebie czekać. Powoli zaczynam więc żegnać się z moimi dyniami (mam ich jeszcze kilka do zużycia), a przygotowywane z nich dania są już zdecydowanie bardziej wiosenne niż te poprzednie.
Tym razem upieczone plastry dyni były dodatkiem do szybkiej sałatki z mojej ukochanej komosy ryżowej (quinoa, zwana też prosem boliwijskim). Do tego olej pistacjowy, który nadaje potrawom wspaniałego, delikatnego orzechowego (pistacjowego) posmaku, przy okazji dostarczając nam sporej dawki witaminy E oraz jednonienasyconych kwasów tłuszczowych (Omega 9). I dla mnie dodatkowo oczywiście jeszcze kolendra :)

courge_mars_quinoa1
Jako iż komosa jest jednym z najbardziej wysokobiałkowych produktów roślinnych i jako iż zawiera wszystkie potrzebne nam aminokwasy egzogenne, dania z jej udziałem są niezwykle interesujące z dietetycznego punktu widzenia, nie musimy bowiem dodatkowo ‘dopełniać’ naszego posiłku zbożami czy roślinami strączkowymi. Bezglutenowa, bogata w żelazo i wapń quinoa posiada też niski indeks glikemiczny (IG 35), co jest dodatkową jej zaletą.
Warto ugotować jej nieco więcej (ugotowaną i wystudzoną komosę przechowujemy w lodówce, w szczelnym pojemniku), by móc dodawać ją później do szybkich sałatek, zup czy warzywnych kotlecików, bez konieczności czekania, aż kolejna porcja się ugotuje; świetna jako dodatek do pracowego lunchu, o wszechstronnym zastosowaniu, niezastąpiona w mojej kuchni od wielu długich już lat (również w postaci mleka roślinnego).
Ważne jest, by przed gotowaniem komosę dobrze wypłukać w zimnej wodzie, aby pozbyć się odpowiedzialnych za gorzki posmak saponin. Później zaś gotujemy ją w ok. 2 objętości wody (czyli na każdą szklankę nasion – ok. 2 szklanki wody). Solimy lub nie, w zależności od tego, czy będziemy używać jej później do dań wytrawnych czy słodkich. I już po ok. 15 minutach mamy na talerzu gotowe komosowe ‘sprężynki’ ;) Na dzisiejszych zdjęciach – w weekendowej, sałatkowej odsłonie :)
EDYCJA : zapomniałam dopisać, że komosę możemy też oczywiście gotować podobnie jak ryż, czyli gotować kilka minut, a następnie pozostawić szczelnie przykryty garnek na wyłączonej płycie tak długo, aż cała woda wsiąknie w ziarna

(polecam też jedną z wcześniejszych sałatek – z komosą, boćwiną, sezamem i orzechami nerkowca – klik)

courge_mars_quinoa002

Quinoa i pieczona dynia

ok. 1 kg dyni
1 czerwona cebula
oliwa, sól
200 g komosy ryżowej (1 szklanka 250 ml)
2 łyżki oliwy
2 łyżki oleju pistacjowego
ok. 2-3 łyżki soku z limonki + otarta skórka
sól, pieprz do smaku
pęczek natki kolendry (ewentualnie natka pietruszki)
ok. 50 g pistacji
opcjonalnie : wędzone tofu

Piekarnik nagrzać do 200-220°C.
Umytą i oczyszczoną dynię pokroić na plastry i ułożyć na wyłożonej papierem do pieczenia blasze (lub w naczyniu żaroodpornym), posmarować oliwą i lekko posolić. Cebulę pokroić w ósemki, również ułożyć na blasze i skropić oliwą. Piec do miękkości, ok. 20 minut (jeśli kawałki dyni są dosyć grube, pieczemy je odpowiednio dłużej).
Komosę wypukać w zimnej wodzie, zalać 2 niepełnymi szklankami wody i gotować ok. 15 minut (gdy z nasion wyłania sie cos w postaci ‘sprężynki’ oznacza to, że quinoa jest już ugotowana).
Oliwę, olej i sok z cytryny (dodajemy go do smaku) wymieszać, doprawić solą i pieprzem i ewentualnie dodać również nieco otartej skórki z limonki. Kolendrę i pistacje posiekać. Ugotowaną komosę wymieszać z z połową sosu, kolendrą i pistacjami (część pozostawić do posypania dania) i ewentualnie dodać kostki tofu. Serwować z plastrami upieczonej dyni, skrapiając resztą dressingu.
EDYCJA – sosu / dressingu mozemy przygotowac mniej, ja jednak lubię polać nim również upieczoną dynię…

inspiracja – Donna Hay


Uwagi :

- jeśli plastry dyni są grube i będą długo się piekły, możemy dodać cebulę dopiero mniej więcej w połowie pieczenia (lub wyciągnąć ją wcześniej z piekarnika)

- do sosu możemy dodać również łyżkę miodu, jeśli chcemy otrzymać sos bardziej słodko-kwaśny; możemy też przygotować dressing z dodatkiem innych przypraw (np. z imbirem, czosnkiem, chilli, itp.), czy też – zamiast pistacjowej wersji, możemy przygotować np. sojowo-sezamową

- tym razem do sałatki dodałam również kostki zamarynowanego w sosie sojowym wędzonego tofu, krótko podsmażone później na dobrze rozgrzanej patelni

- sałatkę możemy też wzbogacić np. ugotowaną wcześniej ciecierzycą lub soczewicą

- dynię możemy również upiec pokrojoną w kostki; jeśli zaś dyni nie posiadamy, możemy bez problemu zastąpić ją np. upieczonymi słodkimi ziemniakami / batatami

*   *   *

Tak wyglądał największy z czekających na zużycie okazów;  w kuchni są jeszcze dwie białe dynie oraz kilka butternutów, tak więc powoli będę musiała się z nimi pożegnać na kilka długich miesięcy… Ale to nic, przecież już za niedługo będą szparagi, rabarbar i truskawki! A dynia poczeka na kolejny jesienny Festiwal :)

Pozdrawiam serdecznie!


courge_mars1

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Imbirowe ciasto z gruszkami, na dobry początek :)

poires022_13

Weekend jak zwykle kończy się nie wiadomo kiedy… Mam wrażenie, że piątkowy wieczór był dopiero wczoraj, jednak dzwoniący rano budzik bardzo szybko przywołuje mnie do poniedziałkowej rzeczywistości. Cotygodniowa lista ‘do zrobienia’ ulega kilku drobnym modyfikacjom i niestety nie skraca się. I chyba nigdy się już nie skróci… ;)
Na szczęście za oknem słońce, więc i nastroje lepsze. Zdecydowanie poprawia je również ostatnie weekendowe ciasto z zimowymi gruszkami, które za niedługo nie będą już tak dobrze smakować.
Jedne były pieczone z dodatkiem wina, inne pod orzechową kruszonką, a te ostatnie posłużyły jako dodatek do ciasta imbirowego (wszak imbir świetnie do gruszek pasuje).

Przygotowałam je bardzo podobnie do prezentowanego w grudniu ‘odwróconego’ ciasta z gruszkami, żurawiną i pekanami - klik. Tym razem bez orzechów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by i tutaj ich dodać.

gateau_poire_gingembre1

‘Odwrócone’ ciasto imbirowe z gruszkami

na tortownicę o śr. 22-24 cm

3 duże gruszki
½ łyżeczki sproszkowanego imbiru
¼ łyżeczki mielonego kardamonu
2-3 łyżki masła (używam masła bez laktozy)
2-3 łyżki miodu lub cukru

na ciasto:
160 g mąki
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1½ – 2 łyżeczki sproszkowanego imbiru
¼ łyżeczki mielonego kardamonu (można pominąć)
2 jajka
165 g cukru (używam jasnego trzcinowego, zmielonego )
spora szczypta soli
75 g imbiru kandyzowanego
75 ml (5 łyżek) oliwy / oleju
ok. 100 ml gęstego jogurtu (używam owczego)
50 g bardzo drobno zmielonych orzechów (laskowych, włoskich lub migdałów)

uwaga – wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową!

Masło i cukier roztopić w naczyniu o grubym dnie na wolnym ogniu.
Gruszki umyć, osuszyć, obrać, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w niezbyt grube plastry, a następnie przełożyć je do stopionego masła, dodać imbir i kardamon i dusić na wolnym ogniu aż zaczną mięknąć; zdjąć z ognia i przestudzić.
Piekarnik rozgrzać do 180°.
Mąkę wymieszać z proszkiem, sodą i przyprawami. Jajka ubić z cukrem na puszystą masę, a następnie powoli dodawać oliwę / olej miksując na wolnych obrotach. Dodawać na przemian mąkę i jogurt (1/3 jogurtu, 1/3 mąki itd., zaczynając od jogurtu i kończąc na mące), nie miskując zbyt długo, tylko do połączenia się składników. Na koniec dodać mielone orzechy / migdały, wymieszać.
Przestudzone owoce ułożyć na dnie natłuszczonej foremki (uwaga : foremka musi być szczelna, by sos powstały ze smażenia owoców nie wypływał z niej podczas pieczenia), polać je częścią sosu (2-3 łyżki) i nałożyć na nie przygotowaną masę. Piec ok. 50 minut (lub do suchego patyczka). Pozostawić w formie jeszcze na 5-10 minut, a następnie delikatnie przełożyć ciasto na paterę odwracając je tak, by owoce znalazły się na górze ciasta.

(opcjonalnie – można polać ciasto syropem pozostałym ze smażenia owoców)

gateau_poires_gingembre3
Uwagi :

- jak przy większości ciast z dodatkiem jogurtu, ważne jest, by wszystkie składniki miały temperaturę pokojową (wyciągam jogurt z lodówki minimum godzinę – półtorej przed pieczeniem); nie należy też zbyt długo ucierać ciasta w jego końcowej fazie, tylko do połączenia się składników (w przeciwnym razie grozi nam ewentualna niespodzianka w postaci zakalca ;))

- temperaturę i czas pieczenia ciasta należy oczywiście dostosować do naszego piekarnika

- jak pisałam wyżej – i tutaj możemy dodać również orzechy, tak jak w przypadku tego wcześniejszego ciasta – klik

- połowę mąki możemy zastąpić razową (używam razowej orkiszowej)

- jeśli unikamy masła, można pominąć je podczas smażenia gruszek i użyć samego miodu czy np. syropu klonowego

Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam udanego tygodnia!

gateau_poires_gingembre2

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email