Toskańskie wspomnienia, cz.3

Poniedziałek to początek kolejnego etapu mojej toskańskiej wędrówki – sam na sam z Toskanią, aparatem i mapą ;)
W drodze do Sieny zatrzymuję się na kilka godzin w Arezzo. Niestety pogoda nie do końca dopisuje, aparat więc na dłużej pozostaje w torbie, a ja przemierzam urokliwe uliczki i staram się zapamiętać jak najwięcej obrazów i detali.

arezzo_rzezba

Docieram do wyjątkowego kościoła Santa Maria della Pieve (to mroczne, ‘surowe’ wnętrze, jest z całą pewnością jednym z piękniejszych miejsc tutaj), później do Duomo (na szczęście udaje mi się je zwiedzić jeszcze przezd przerwą obiadową), ozdobionego pięknymi freskami i witrażami. Gdy wracając z Duomo dochodzę do głównego placu – Piazza Grande, deszcz zaczyna coraz mocniej siąpić i po chwili przeradza się w dosyć mocną burzę. Nie zastanawiając się więc zbytnio siadam przy pierwszym wolnym stoliku, obok którego akurat przechodzę.

arezzo4

Pod zadaszeniem Loggii Vasari znajduje się kilka kafejek /restauracji, z których ma się piękny widok na Piazza Grande :


arezzo3

(po lewej – wieża Palazzo Lappoli, po prawej – absyda kościoła Santa Maria delle Pieve )


Przy wejściu do restauracji, tuż obok stolików, starsza pani przygotowuje świeży makaron; wiem wiem, to taki ‘chwyt’ turystyczny ;) z chęcią jednak patrzę na jej sprawne, szybkie ruchy :

arezzo_makaron
(restauracja Logge Vasari – Piazza Grande 9, Arezzo)

Zamawiam faszerowane kwiaty cukinii oraz ‘rolady’ z plastrów pieczonego bakłażana z farszem z wędzonego sera, które wprost rozpływają się w ustach! Pappa dal pomodoro również jest pyszna, choć ozdobienie jej kiełkami lucerny nieco mi w tym typowym, toskańskim daniu jednak przeszkadza ;) Tylko farsz cukiniowych kwiatów jest dla mnie nieco mdły i nie do końca przypada mi do gustu.
Restauracja (która nie należy może do tych najtańszych) oferuje typowe dania kuchni toskańskiej, lecz w nieco zmodernizowanym stylu. Moje plastry bakłażana udekorowane są ‘chipsami’ z pieczonej skórki bakłażana (pyszne!), a talerz oprószony jest roztartą na pył pieczoną skórką. Niestety szalejący wiatr i burza bardzo szybko ‘zmiatają’ mi je z talerza ;)

Korzystam z chwilowego przejaśnienia i robię szybkie zdjęcie Palazzo della Fraternità dei Laici, na który mam widok tuż z prawej strony stolika.


arezzo1

a tutaj widok na Palazzo della Fraternità już z placu (po lewej mamy Palazzo del Tribunale), na środku zaś widoczny jest pręgierz (colonna dell’infame).


arezzo2

Raz jeszcze przechodzę koło kościoła Santa Maria della Pieve i mijam kilka sklepików z typowymi dla regionu produktami (ten pokazywałam Wam w pierwszym wpisie) :


arezzo_antica_bottega

Powoli schodzę w stronę dworca, autobus do Sieny mam bowiem za niecałą godzinę. Nie uda mi się tym razem niestety zwiedzić domu / museum Giorgio Vasari, jak zwykle pocieszam się jednak, że przecież coś muszę sobie ‘zostawić’ na następny raz ;)


*   *   *


Podróż komunikacją miejską / regionalną we Włoszech z całą pewnością należy do ciekawych doświadczeń ;) Z przerażeniem stwierdzam, iż kierowca nie zajmuje się tylko prowadzeniem pojazdu, ale również (a może przede wszystkim ;)) rozmową przez komórkę! Przez cały czas trwania podróży (ok. półtorej godziny) umilał on sobie czas pogawędką ze znajomymi :D A jednym z częściej przewijających się tematów była… kuchnia! I opis weekendowego menu w restauracji ;)

Okazuje się też, że linie ciągłe na jezdni Włosi często postrzegają chyba jako coś w stylu ‘dekoracji’, samochody bowiem wyprzedzają nas (lub siebie nawzajem) zupełnie nie bacząc na zakazy, linie ciągłe czy zakręty. Na szczęście toskańskie krajobrazy skutecznie odciągają moją uwagę od jezdni ;)
Do Sieny jadę bez uprzedniej rezerwacji (wiem, to nie było zbyt rozważne i szczerze Wam ten pomysł odradzam ;)); na szczęście po ok. godzinie udaje mi się znaleźć wolny pokój i przerażająca wizja nocy spędzonej pod chmurką oddala się bezpowrotnie :)

(ostatni wolny w Sienie pokój jest 4-osobowy, na szczęście właścicielka hotelu odstępuje mi go za dosyć ‚przyjazną’ cenę ;))

Hotel z pewnością nie należy do luksusowych, wyjątkowo urokliwych czy romantycznych, wygrywa jednak w porównaniu z zupełnym brakiem noclegu ;) Jego największym atutem jest jego położenie – praktycznie tuż koło Piazza del Campo (Piccolo Hotel Eturia). Tuż obok znajduje się drugi, równie skromny hotel, przy którym widnieje taka oto pamiątkowa tablica :


siena_herbert

Herbert często bywał w Sienie i zatrzymywał się wtedy właśnie w tym hotelu – Tre Donzelle; najwięcej miejsca poświęcił temu niesamowitemu miastu w zbiorze esejów ‘Barbarzyńca w ogrodzie’ i pierwsze zdanie tej pamiątkowej tablicy (odsłoniętej 3 lata temu) jest cytatem z ‘Barbarzyńcy’ właśnie :  ‘Wracam do Trzech Dziewuszek (Tre Donzelle). Jeśli nie bałbym się tego słowa, powiedziałbym, że byłem szczęśliwy.’

siena_herbert2

Albergo Tre Donzelle, via delle Donzelle 5

Uśmiecham się czytając te słowa i wyruszam na mój pierwszy spacer po Sienie :)

Najpierw idę oczywiście na Piazza del Campo (to tutaj odbywa się słynne Palio).


siena_plac

To niezwykle oryginalny, półkolisty plac w formie ‘muszli’, wznoszący się lekko ku Palazzo Pubblico i opadający po przeciwnej jego stronie – przy fontannie Fonte Gaia.
Imponujący Palazzo Pubblico (ratusz w stylu gotyckim) aktualnie gości pod swoim dachem Museo Civico ze zbiorami dotyczącymi historii Sieny.

siena_wieza

Jednak to po zachodzie słońca plac wydaje mi się jeszcze piękniejszy, gdyż kolor oświetlonych budynków wspaniale kontrastuje z granatowym niebem :


siena_wieza_noc

Z Placu udaję się do katedry – Duomo. Najpierw jestem zauroczona jej wspaniałą fasadą :


siena_duomo1

później oczywiście niesamowitym wnętrzem :


siena_duomo_wnetrze

Jest już dosyć późno, zwiedzających jest więc stosunkowo mało, dzięki czemu można do woli kontemplować każdy detal tej wspaniałej budowli. Jestem naprawdę pod wrażeniem…


siena_duomo2

Zachodzące słońce maluje na niebie czerwono-pomarańczowe barwy

siena_duomo3

i zalewa fasadę katedry falą złotego światła :


siena_duomo4


Przysiadam na jednej z ławeczek przed katedrą i napawam się tym niezwykłym widokiem…


Wracając do hotelu wstępuję do najstarszego ‘sklepiku spożywczego’ w Sienie, istniejącego od 1879 roku, w którym nic się chyba od tamtej pory nie zmieniło :)


siena_sklepik_double

Antica Drogheria Manganelli, via di Città 71-73

Na każdym kroku można się tutaj natknąć na coś wyjątkowego : piękne, oryginalne kołatki

siena_kolatka

czy dawne ‘uchwyty’ do wiązania koni


siena_koniowaz

Każde praktycznie podwórze czy dziedziniec skrywa coś ciekawego


siena_lampad


i z całą pewnocią nawet tydzień nie wystarczył by na zobaczenie wszystkiego (niestety i muzea muszę ‚zostawić’ sobie na następny raz, w ciągu tak krótkiego czasu nie uda się bowiem iść wszędzie tam, gdzie bym chciała…).

W jednym z niepozornych zaułków, zupełnie przez przypadek trafiam na taki oto ‘spektakl’ :


siena_contrade03

Oto przyszłe pokolenie przygotowuje się do Palio :) (Ci najwyraźniej z contrade (dzielnicy) Nobile Contrada dell’Aquila).
Oprócz mnie obserwuje ich również kilku przechodniów i po zakończeniu wszyscy nagradzają chłopców brawami (trzeba przyznać, iż mimo młodego wieku naprawdę świetnie poradzili sobie z żonglowaniem chorągwiami).

Niedaleko hotelu robię jeszcze zdjęcie sieneńskiej wilczycy karmiącej Romulusa i Remusa (wizerunków tej wilczycy znajdziecie w Sienie sporo, jest ona bowiem herbem miasta, wg legendy założonego przez synów Remusa właśnie).


siena_wilczyca


*  *  *

Wtorkowy
dzień zaczynam od śniadania w słynnej, sieneńskiej cukierni – Nannini. Wszystko, czego tam spróbowałam było naprawdę pyszne : nie tylko te regionalne specjały jak ricciarelli, panforte czy cavallucci, ale i typowe piekarniczo-cukierniane ‘śniadaniowe’ propozycje. Kawa również dobra i na szczęście w bardzo ‘normalnej’ cenie, o co w Sienie nie zawsze jest łatwo ;) Tylko obsługa pozostawia wg mnie wiele do życzenia, ale to już osobny temat ;)

Wsiadam w autobus i po godzinie docieram do San Gimignano.


san_gim_widok1

san_gim_widok2

I tutaj pierwsze co zauważam, to mury miasteczka porośnięte kaparami :


san_gim_mur_double2

Za to poraża mnie… ilość spacerujących uliczkami turystów ;) Dawno już chyba nie byłam w tak przeludnionym miejscu :)
San Gimignano to wyjątkowa osada, której korzenie sięgają czasów etruskich, nie bez kozery więc znajduje się ona na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.


san_gim1

Warto zatrzymać się chwilę na Piazza della Cisterna


san_gim2

nie tylko po to, by – również za wirtualną namową Małgosi z ‚Pieprzu‚ ;) -  zjeść dobre lody :)


san_gim_gelateria

(nota bene, równie dobre lody możecie zjeść kierując się na lewo od tej lodziarni, na samym rogu Piazza della Cisterna, w Gellaterii dell’Olmo; ceny wprawdzie nieco wyższe, ale i porcje odpowiednio większe, a smak naprawdę wyborny!)

Na placu della Cisterna urzekają mnie również piękne okna okolicznych fasad :


san_gim_okno1

san_gim_okno2

i jak zwykle – oryginalne kołatki :

san_gim_kolatka

Później kieruję się do Duomo, jednak ‘wysyp’ japońskich turystów skutecznie uniemożliwia mi zrobienie choć jednego zdjęcia placu i fasady bez nich w tle ;)  Zwiedzam Duomo ozdobione niesamowitymi freskami Domenico Ghirlandaio (zainteresowanych sztuką po raz kolejny odsyłam do wpisu Małgosi Matyjaszczyk – klik), a  później wspinam się nieco wyżej, do ruin zamku della Rocca, skąd rozciąga się piękny widok na okolicę i dachy San Gimignano (mieści się tu również muzeum wina – Museo del vino Vernaccia di San Gimignano).

san_gim_rocca


Wracam na Piazza della Cisterna i wypijam popołudniowe cappuccino, po raz ostatni chłonąc atmosferę tego urokliwego miasteczka.
W drodze powrotnej spotykam bardzo sympatyczną Kanadyjkę (mniej więcej w moim wieku), od 8 lat mieszkającą w Anglii. Rozmawiamy o Toskanii, o podróżach, o życiu ‘na obczyźnie’. Podróż mija wyjątkowo szybko i obydwie zgodnie stwierdzamy, że czasami warto jest zamienić samochód na środek komunikacji miejskiej ;)

Kolację (również poprzedniego dnia) zjadam w restauracji La Buca di Porsenna (niestety strona internetowa nie oddaje ani uroku, ani wyjątkowości tego miejsca ;)), tuż obok mojego hotelu (naprawdę ‘tuż’, ich wejścia dzielą maksymalnie dwa metry). Sala mieści się w podziemiach i wygląda jak wykłuta w skale grota (są też dwie lub trzy mniejsze sale, ta jest jednak najbardziej spektakularna). Z głośników sączy się muzyka klasyczna, a minimalizm i lekka ‘surowość’ wnętrza jeszcze bardziej pozwala skupić się na doznaniach kulinarnych :) Tak jak i restauracja o której wspominałam a propos Arezzo, i ta nie należy może do tych najtańszych, jeśli jednak nie zamawiamy posiłku złożonego z czterech dań, to rachunek nie będzie przerażający (tym bardziej, iż klienci hotelu w którym się zatrzymałam mają tu 15% rabat ;)). Polecam Wam wszelakie ich ravioli i tortelli, tym bardziej, że mówi to ‘nie-makaronowa’ osoba :)

Następnego dnia opuszczę Sienę aż do piątku, czeka na mnie ‘clou’ mojej toskańskiej wędrówki, stolica pecorino – Pienza :)


pienza_montic

cdn.
(o ile nie macie dosyć… ;) )

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

30 odpowiedzi nt. „Toskańskie wspomnienia, cz.3

  1. jadwiga

    wcale nie mam dość, o Toskanii mogę czytać zawsze, szczególnie gdy jest tak pięknie napisane a w sprawach kulinarnych z wielkim znawstwem, czekam na dalcza część Pienza i pecorino, hm brzmi smacznie
    pozdrawiam
    jadwiga

    Odpowiedz
  2. Małgoś.dz

    Ojj, no to jest właśnie ten ból, że w Toskanii jest tyle do obejrzenia, że i 3 miesiące by nie wystarczyło, a co dopiero zwykły, urlopowy okres… My również omijaliśmy muzea, ale głównie ze względu na dzieci…(notabene u nas nawet zakupy z dziećmi to udręka, bo dają nieźle popalić :D).
    A Katedra sieneńska przepiękna jest. Choć ja zwiedzałam w dość pechowym okresie, gdy elewacja frontowa była restaurowana i niemal w całości zakryta była rusztowaniami. Zazdroszczę, że mogłaś podziwiać w pełnej krasie. :) Na szczęście mnie choć wnętrza zostały. :)

    Odpowiedz
  3. Majana

    Beo, nigdy nie mamy dosyć! :)
    Kochana, cudowne widoki! Siena jest piękna, prawda? Ślicznie ją pokazałaś. A wiesz, my tez trafiliśmy na uliczny spektakl, a było to tuż po wygranym palio przez jedną z contrad :). Super się na to patrzyło, nagrałam sobie i zdjęcia zrobiłam. Pieknie było w Sienie, a Twoje zdjecia przypominają mi moje wakacje. :)
    W San Gimignano nie byłam, ale marzę o tym, może kiedyś … :)
    Co do tego jak Włosi jeżdżą po drogach… hehe;D . My sie do tego przyzwyczailiśmy już hihi ;-)) jeżdżąc tam właśnie z rodowitymi Włochami autem :).

    Pozdrowienia Beatko:)

    Odpowiedz
  4. Inkwizycja

    Cudowne… Piękne zdjęcia i wartki opis, czułam się ‚prawie’ jakbym tam była. Niejeden raz przełykałam ślinę podczas Twoich opisów kulinarnych ;-) Bardzo wzruszająca jest pamięć o Herbercie w „rzech Dziewuszkach”… Krajobrazy absolutnie zjawiskowe, chcę jeszcze, proszę o jeszcze!
    Ściskam czule ;-)

    Odpowiedz
  5. rzodkiewa

    Witaj, Beo! Pisz dalej, proszę o Toskanii. Od kilkunastu lat spędzam urlop nad włoskim morzem, ale marzy mi się wypad „wgłąb lądu’. Dlatego poznaję na razie Toskanię z literatury i zdjęć, a Twoje zdjęcia, opisy i przepisy (!) przybliżają moją decyzję o „namacalnym”, osobistym odwiedzeniu tych sielskich stron Italii. Pozdrawiam

    Odpowiedz
  6. Lulka

    Beo, niestety nie byłam w Arezzo, ale już widzę, że muszę koniecznie zobaczyć romańską świątynię Santa Maria della Pieve, masz może jakieś zdjęcie z wnętrza?
    Po Sienie trzeba też dłużej pochodzić, jeden dzień dla mnie to było stanowczo za mało, pokazujesz niesamowicie klimatyczne miejsca, bardzo dobrze się z Tobą zwiedza.
    Dla mnie sieneńskie Duomo to najpiękniejsza perła tej ziemi, nawet najlepsze zdjęcia nie oddadzą jej wspaniałości, prawda?
    Wykonałaś ogrom pracy, dziękuję:)

    Odpowiedz
  7. negresca

    Piękna relacja:)
    W moich podróżach po Italii również towarzyszył mi Herbert:) Według jego słów, zaczął pisać swoje wrażenia z podróży m.in. dlatego, że kiedyś skończył mu się film w aparacie i nie miał pieniędzy na kupno nowego, a bardzo chciał komuś bliskiemu pokazać to co ogląda. Postanowił więc słowami pokazać to, co widzi:)

    Odpowiedz
  8. Annamaria

    Beatko, ślicznie piszesz! Chodzę razem z Tobą ścieżkami, które wydeptałam już osobiście i ciągle znajduję coś nowego, i coś „starego” również – piękno najpiękniejsze (zapytała mnie w tym roku w Toskanii pewna Kanadyjka: czy to nie jest raj? – jest, najprawdziwszy!). Czy można się znudzić rajem? Nigdy! – nie mogą tego zrozumieć znajomi: znowu do Toskanii? Przecież już chyba wszystko zobaczyliście!!! Czekam na kolejny wpis!

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      AnnoMario – dokladnie tak! Raj nigdy chyba nie moze sie znudzic :)
      Dla mnie oprocz tych wszystkich niesamowitych miejsc i krajobrazow, to rowniez toskanska kuchnia wielce do mnie przemawia; i wcale nie dziwie sie tym wszystkim, ktorzy postanawiaja osiasc wsrod Toskanskich wzgorz na dluzej :)

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  9. Agnieszka

    z sentymentem wróciłam dzieki Tobie w toskańskie strony:) mam to szczęście, że moja przyjaciółka osiedliła się 30 km od Sieny, więc kiedy tylko mam możliwość udaje się w te strony:) Uwielbiam San Giminano, ale bez dzikiego tłumu turystów, kawa na tarasie w Pienzy z widokiem na bezkresne zielone pola i gaje na zawsze pozostanie w moich wspomnieniach, uwielbiam i dziękuję za parę chwil bardzo miłych wspomnień:)
    Czy próbowałaś toskańskiego specjału cinghiale z makaronem pici?

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Agnieszko, niesamowicie zazrdoszcze kolezance! I Tobie przy okazji ;) Do San Gimignano bardzo chcialabym wrocic wlasnie bez tego tlumu turystow, zdradz wiec prosze, kiedy to jest tam mozliwe! :) No i Pienza, widoki na Val d’Orcia – bezcenne…
      Sosu cinghiale probowalam, ale do ravioli (pyszne!), nie za bardzo bowiem przepadam za makaronem samym w sobie ;) Ale ‚pici’ przywiozlam dla meza, bo on zdecydowanie bardziej jest makaronowy ode mnie :)

      Odpowiedz
  10. Agnieszka

    Beatko, byłam w Toskanii na początku maja, a do San Gimignano wybraliśmy się w dzień powszechni i nie było zatrważających tłumów, raz wybraliśmy sie też na kawę do SG w niedzielę i to był koszmar:D

    Odpowiedz

Odpowiedz na „Bobe MajseAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>