Wytrawne muffinki

muffsales3

Oto ciąg dalszy mojego muffinkowego szaleństwa, tym razem w wersji wytrawnej. Bardzo lubię wszelkiego typu małe, ‘indywidualne’ przekąski, które można równie dobrze zaserwować na przyjęciu, lecz także zabrać ze sobą w plener; takie są właśnie wszelkiego typu wytrawne muffinki i babeczki : szybkie, praktyczne, smakowite. Te dzisiejsze to propozycja dla wielbicieli serów, szczególnie tych pleśniowych, o dość specyficznym smaku. Niech jednak Ci, którzy za nimi nie przepadają nie zniechęcają się od razu : każdy przepis można przecież zmodyfikować tak, by nam odpowiadał. No chyba, że faktycznie zupełnie nie lubicie serów ;)

Ja jestem ich ogromną wielbicielką i mogłabym jeść je praktycznie ‘na okrągło’; tym bardziej, że gatunków jest przecież tyle, że za każdym razem można spróbować czegoś innego, nowego. Jakiś czas temu, po raz pierwszy spróbowałam francuskiego sera Fourme d’Ambert rodem z Owerni, którego smak bardzo przypadł mi do gustu. Jest on z rodziny tych pleśniowych i wytwarzany jest z mleka krowiego.

muffsalesfromage

Najlepsze są oczywiście te, które zostały zrobione latem, gdy krowy wypasane są na pastwiskach pokrytych świeżą, soczystą i aromatyczną trawą; ważne też, by ser dojrzewał dość długo : od 2 do 6 miesięcy, wtedy odkrywa bowiem całe swe bogactwo smaku i aromatów. Najczęściej używałam go do różnego typu sałatek lub zapiekanek, lecz kiedy trafiłam na Magdalenki z tym właśnie serem, od razu pobiegłam w stronę kuchni ;)

Wytrawne muffinki serowo-oliwkowe

(6 dużych muffinek lub 10-12 mniejszych lub 20 magdalenek)

100 g sera Fourme d’Ambert (lub innego sera plesniowego typu Roquefort)
100 g miękkiego masła*
3 jajka
130 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
40 g zielonych oliwek (u mnie ‘faszerowane’ papryką)
szczypta soli, pieprz

*można zastąpić ok. 100 ml śmietany (lub 1/3 masła + mleko), gdyż z masłem są jednak – wg mnie – nieco za ‘ciężkie’

Ściąć ‘skórkę’ z sera, następnie pokroić go w małą kostkę i odstawić na około godzinę by ‘zmiękł’. Ser wraz z masłem (lub śmietaną) rozetrzeć widelcem tak, by otrzymać kremową konsystencję; wbić jajka i dobrze wymieszać. Następnie dodać przesianą z proszkiem mąkę (robię to zawsze w 3 etapach, by składniki dobrze się połączyły) oraz lekko zmiksowane oliwki, doprawić do smaku (radzę wcześniej spróbować, gdyż niektóre sery + oliwki już same w sobie są wystarczająco słone) i dobrze wymieszać.

Natłuścić foremki (muffinkowe, babeczkowe lub ‘magdalenkowe’) i napełnić je farszem serowym. Piec w temperaturze 200°C : w formach muffinkowych / babeczkowych piec ok. 20-25 minut (w zależności od ich wielkości), w ‘magdalenkowych’ nieco krócej.

Są to wspaniałe wytrawne przekąski na przystawkę lub aperitif, idealne na piknik w plenerze :)

Ja osobiście wolę wersję ze śmietaną / mlekiem, lecz każdy z Was może ten przepis zmodyfikować tak, by znaleść swój ulubiony smak.

Często robię tego typu muffinki z serem owczym lub kozim, z czarnymi oliwkami, suszonymi pomidorami, z dodatkiem ziół czy dodatkowych przypraw. Mam nadzieję, że ten przepis Was zainspiruje i że podzielicie się ze mną Waszymi wariacjami na ten temat :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych eksperymentów kulinarnych !

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Wiosna, wiosna, wiosna… ach to Ty !

lacmars3

Wiosna nareszcie decyduje się na przyjście. Coraz więcej pąków wszędzie, coraz więcej zieleni i wiosennych barw. Przyroda znów budzi się do życia : nasze ‘jeziorne’ ptactwo dobiera się w pary, wszędzie słychać śpiew i ich wiosenne nawoływanie. Nie mogłam oprzeć się widokowi tych dwóch ‘tulących’ się mew :

lacmars5

W tak piękny, słoneczny dzień, wszyscy i wszystko (również łabędzie ;) korzystają z wiosennego słońca :

lacmars4

Po tych kilku długich szaro-burych miesiącach każda komórka mojego organizmu domaga się słońca i ciepła i najchętniej cały dzień spędziłabym kontemplując wiosenne pejzaże; to dla mnie jeden z najpiękniekszych widoków : wiosenny brzeg jeziora i lekko przykryte jeszcze śniegiem góry.

lacmars1

lacmars2

Po takim słonecznym spacerze wracam do domu w zupełnie innym nastroju; to niesamowite, jak odrobina słońca właśnie, niebieskie niebo i budząca się do życia przyroda potrafią dodać nam energii i pozytywnie nas ‘naładować’. Dlatego nawet w kuchni nie mam już ochoty na jesienno-zimowe dania i robie wszystko, by przywołać i zatrzymać ten wiosenny nastrój.
Może więc i Wy macie ochotę na odrobinę słońca? Jeśli tak, oto cytrynowo-makowe muffinki, które z pewnością dodadzą nam wszystkim pozytywnej energii :)

muffcitron1

(przepis zmodyfikowany przeze mnie, oryginał tutaj )

Muffinki cytrynowo-makowe

Na 12 sztuk

300 g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g jasnego cukru trzcinowego
2 jajka
300 ml jogurtu
60 g stopionego masła
3 łyżki ziaren maku
otarta skórka z 1 cytryny + 1 limonki

lukier :100 g cukru pudru + 3 łyżeczki soku z cytryny (dobrze wymieszać na gładką masę)

Wymieszać suche składniki : przesianą mąkę z proszkiem oraz cukier. Lekko roztrzepać jajka, dodać jogurt i masło, wymieszać. Następnie wlać mokre składniki do suchych, dodać mak i skórkę cytrynową i dobrze wszystko wymieszać (starając się jednak, by czynność ta trwała jak najkrócej).
Napełnić formę muffinkową i piec ok. 25-30 minut w temperaturze 170°C.
Jeszcze ciepłe posmarować lukrem.

Jeśli lubicie bardzo ‘soczyste’ muffinki i jednocześnie chcecie, by były nieco mniej cytrynowe, polecam Wam również inną metodę, a mianowicie : wymieszać 1 łyżkę soku z cytryny z 2 łyżkami soku pomarańczowego i 50 g cukru pudru; lekko przestudzone muffinki ponakłuwać patyczkiem a następnie nasączyć przygotowanym lukrem.

Jeśli natomiast wolicie zrobić muffinki bez lukru, radzę dodać nieco więcej cukru do ciasta, gdyż ciasto jest raczej mało słodkie.

A tutaj jeszcze lukier w wersji bardziej makowej ;)

muffcitron2

Smacznego!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Makaroniki raz jeszcze :)

mesmacarons1

*
I stało się. Zdopingowana przez Margot postanowiłam jednak spróbować moich sił i zrobić moje pierwsze własnoręczne makaroniki :) Problem numer jeden to wybór przepisu, jest ich bowiem kilka, przy czym niektórzy preferują makaroniki na bezach francuskich, inni na włoskich. Jako, że przy robieniu bezy włoskiej (białka ubijane są z syropem cukrowym o temperaturze 110°C) konieczny jest termometr, którego jeszcze niestety nie posiadam, postanowiłam więc na ten pierwszy raz przetestować dwa francuskie przepisy : pierwszy na makaroniki o smaku róży (moje ulubione) ze strony Pure Gourmandise (czyli Czyste Łakomstwo ;) ) a drugi to przepis na makaroniki czekoladowe (wg Larousse du chocolat Pierre’a Hermé).
Po raz pierwszy też postanowiłam dokładnie trzymać się przepisu, nawet jeśli baaardzo miałam ochotę zrobić coś ‘po swojemu’ ;) Jedyne co zmieniłam, to krem w makaronikach o smaku róży, gdyż w oryginale jest to masa z owocami liczi. Podam Wam obydwa przepisy i sami zdecydujecie, który najbardziej Wam odpowiada :)

*

Makaroniki o smaku róży

3 swieże i zimne białka (które były w lodówce przez min. 3-4 dni)
125 g bardzo drobno zmielonych migdałów + 210 g cukru pudru
30 g drobnego cukru
barwnik (u mnie koloru różowego)

na krem :

150 g bialej czekolady
150 g mascarpone
woda różana

Zmiksować razem cukier puder i mielone migdały (najlepiej w blenderze), następnie starannie przesiać otrzymaną mieszankę i odrzucić ewentualne zbyt duże kawałki migdałów (im migdały będą drobniejsze, tym gładsza będzie powierzchnia makaroników).
Ubić białka na sztywną pianę : najpierw dodać tylko jedną łyżkę cukru (kiedy w białkach robią się już ‘ślady’ po mikserze), następnie dodać resztę cukru i ubijać na maksymalnej szybkości). Pod koniec ubijania dodać kilka kropli barwnika i dobrze wymieszać z białkami (uwaga : po upieczeniu kolor będzie jaśniejszy).
Dodać przesianą mieszankę cukier/migdały i dobrze – lecz delikatnie – wymieszać; masa ma być błyszcząca i gładka.
Dużą blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Masę białkową włożyć do rękawa cukierniczego i wyciskać małe krążki (ok. 2 cm średnicy) rozmieszczając je na papierze w układzie rombowym (jak „5″ na kostce do gry). Następnie zostawić makaroniki na blasze do ‘przesuszenia’ (w temperaturze pokojowej) minimum 20 minut, można nawet do kilku godzin.
Do pieczenia blachę z makaronikami postawić na dwóch identycznych blachach, co ma sprawić, że makaroniki ładniej urosną podczas pieczenia ; niestety, nie posiadając trzech identycznych blach, upiekłam moje makaroniki w sposób tradycyjny).
Piec je około 13 min w temperaturze 150°C (15 – 20 minut jeśli makaroniki są duże). Drzwiczki piekarnika mają być uchylone, by makaroniki nie popękały (chyba, że piecze się z termoobiegiem).
By lepiej odklejały się od papieru po upieczeniu, można wlać odrobinę zimnej wody pod jeden koniec papieru, uważając jednak by nie zamoczyć makaroników. Zostawic je na kratce do całkowitego wystygnięcia. Do mojej masy, czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej i po lekkim przestudzeniu wymieszałam ją z mascarpone, dodając mniej więcej łyżkę wody różanej (radzę najpierw wlać jej mniej i ewentualnie dodać odrobinę po spróbowaniu). Gdy masa zaczyna tężeć (ja wstawiam ją na moment do lodówki) i gdy makaroniki są już całkowicie wystudzone ‘sklejamy’ je podwójnie odrobiną masy (ok. pół łyżeczki) i odstawiamy w chłodne miejsce. I uzbrajamy się w cierpliwość czekając na degustację :)

*

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Makaroniki czekoladowe

Etap 1 : przygotować ‘ganache’

300g miękkiego masła
320g gorzkiej czekolady
220 ml mleka

Utrzeć masło na kremową konsystencję. Rozdrobnić czekoladę. Zagotować mleko i część wlać do czekolady mieszając delikatnie, dolewać mleka po trochu. Gdy mieszanka ta się lekko przestudzi, dodać masło i delikatnie wymieszać.
Przykryć i odstawić w chłodne miejsce.

Etap 2 : makaroniki

480g cukru pudru
280g bardzo drobno zmielonych migdałów
40g gorzkiego kakao
7 białek

Przesiać cukier, migdały i kakao, wymieszać. Białka ubić i delikatnie dodać do nich migdały z cukrem. Tak otrzymaną masą napełnić rękaw cukierniczy i wyciskać krążki o ok. 4 cm średnicy (lub mniejsze / większe w zalezności od naszych upodobań) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawić do ‘przeschnięcia’ na ok. 15 minut i nagrzać piekarnik do 140°.

Etap 3 : pieczenie

Makaroniki o średnicy 4 cm piec ok. 15 minut (nie zapominając o uchylonych drzwiczkach piekarnika). I jak wyżej : po upieczeniu, lekko podnieść jeden z rogów papieru i wlać zimnej wody na blachę, dzięki czemu makaroniki łatwiej się odkleją. Zostawić na kratce do wystygnięcia.

I na koniec, ‘sklejanie’ i degustacja :)

(ja zrobiłam z dwóch białek i wyszło mi ok. 26 pojedynczych ‘ciasteczek’ o średnicy 3,5 cm.)

mesmacarons2

Przyznaję, te moje makaroniki nie są oczywiście tak piękne jak te które zazwyczaj kupuję, ale są pyszne, co samo w sobie jest dla mnie ogromną satysfakcją :)
Pisać można by o nich jeszcze dużo : według niektórych źródeł lepiej jest używać białek o temperaturze pokojowej, według innych mają być jak najzimniejsze (najlepiej odzdzielić je od żółtek minimum 24 godziny przed użyciem, a najlepiej 3-4 dni wcześniej); ważna jest też konsystencja ubitych białek : nie mogą być zbyt sztywne. Co do ‘przesuszania’ makaroników przed ich pieczeniem, zdania też są podzielone : według niektórych, wystarczy 20-30 minut, według innych potrzeba na to kilku godzin. Przykładów tego typu jest wiele, więc metodą prób i blędów należy znaleźć swój złoty środek na idealne domowe makaroniki.

Ciekawa jestem czy ktoś z Was wypróbuje któryś z podanych tu przepisów; a jeśli macie inne, ulubione, to też chętnie o nich poczytam ;)

Pozdrawiam!

…………………………………………………………………………..

Recette en français – Macarons

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email