Archiwa kategorii: warzywa

Pastelowy chłodnik na upalne lato

jogurt

Kolejny upalny weekend za nami, niewiele więc działo się w kuchni, a przynajmniej niewiele się działo na ciepło ;) I jedyne czego nie brakowało, to spore ilości jogurtu, wody i… sorbetów, choć nie zawsze w dokładnie takiej właśnie kolejności ;)

A co na obiad, gdy żar leje się z nieba? Tylko i wyłącznie chłodnik, w wersji mniej lub bardziej tradycyjnej (u mnie najczęściej mniej ;)). Na przykład zielony chłodnik na bazie groszku i rukoli, z awokado lub bez, do wyboru. A do koloru – plasterki rzodkiewki. I łyżeczki w kratkę  :)

chlodnik_avocado6

Chłodnik z groszkiem, awokado i rukolą

250 g groszku (świeżego lub mrożonego)
1 awokado*
ok. 60 g rukoli
1-2 cebule dymki (tylko szczypior) – można pominąć
250 ml naturalnego jogurtu (używam owczego, 6% tłuszczu)
250 ml wody lub delikatnego bulionu
sok z limonki lub cytryny (ok. 2 łyżki, do smaku)
sól, pieprz
dodatkowo : plasterki rzodkiewki + listki rukoli do dekoracji

Groszek ugotować na parze (zaledwie kilka minut, by nie stracił koloru) i natychmiast przełożyć do lodowatej wody (by zatrzymać proces gotowania oraz by zachować ładny, zielony kolor), wystudzić. Następnie wszystkie składniki umieścić w blenderze i dokładnie zmiksować. Podawać dobrze schłodzone, udekorowane np. plasterkami rzodkiewki i listkami rukoli.

chlodnik_avocado003

* uwagi :

- jeśli nie lubicie awokado (które nadaje dosyć specyficznej konsystencji i smaku) możecie je pominąć, dodając ok. 80-100 g groszku więcej

- chłodnik z samego groszku można przygotować również z dodatkiem mięty

- groszek gotuję zawsze na parze, gdyż wg mnie łatwiej jest wtedy zachować jego intensywny kolor (i smak), można jednak oczywiście ugotować go tradycyjnie, w wodzie

- jeśli chcemy uzyskać wersję bardziej płynną, możemy dodać nieco więcej wody

- jeśli chłodnik ma być bardziej syty, zamiast wody możemy dodać delikatnego, rozcieńczonego bulionu (możemy też użyć wody z gotowania groszku, by smak chłodnika był bardziej intensywny)

chlodnik_jogurt01

Regularnie przygotowuję również taki najprostszy z możliwych chłodnik, ogórkowo-rzodkiewkowo-ziołowy, wedle złotej zasady chrzestnej (o której kilkukrotnie już wspominałam ;)), a mianowicie : owoców / warzyw ile mamy, a przypraw / ziół ile lubimy ;) Najczęściej ścieram więc 1 średniej wielkości ogórek (lub pół dużego) oraz 1 pęczek rzodkiewek, dodaję ok. 350-400 ml jogurtu (gęsty, owczy) + ewentualnie ok. 100 ml wody, dodaję dużo posiekanych ziół (po ok. pół pęczka pietruszki, szczypiorku, kopereku…), sól i pieprz do smaku oraz – jak wyżej – mniej więcej 1-2 łyżki soku z cytryny i pozostawiam w lodówce do ‚przegryzienia’. Nic tak dobrze nie smakuje latem jako dodatek do ziemniaków prosto z patelni ;)
(choć gdyby botwinka nie była tutaj warzywem na wagę złota, praktycznie niemożliwym do znalezienia, to i chłodnik z jej dodatkiem częściej gościłby na moim stole; niestety aktualnie o botwince mogę sobie tylko pomarzyć… )

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Bruschette? Crostini? Grzanki! :)

bruschetta_feves1

Przede mną kolejny gorący tydzień, nie tylko jeśli chodzi o temperatury, ale przede wszystkim o koniec kolejnego kursu i egzaminy (choć to oczywiście biedni uczniowie mają stres, nie ja ;)). W kuchni w związku z tym pojawia się przede wszystkim to, co szybkie i bezproblemowe, a dzisiejsza bruschetta* jest idealnym tego przykładem.


* ze względu na dodatki, moja poniższa propozycja być może nie powinna zwać się bruschettą, która to tradycyjnie serwowana jest z oliwą, czosnkiem i pomidorami (czasami również z mozzarellą), a raczej ‘crostini’, które to mają bardziej różnorodne dodatki; ze względów jednak ‘rozmiarowych’ ;) bardziej skłaniam się ku nazwie ‚bruschetta’, crostini bowiem są zazwyczaj o wiele mniejsze, na 2-3 kęsy…


W wersji bardziej sytej – z dodatkiem kremowego serka i rzodkiewek, w wersji ‘biedniejszej’ ;) z samym bobem i pecorino. A do tego oczywiście nasza ulubiona oliwa oraz zioła :)

bruschetta_feves003

Grzanki z bobem i serowo-rzodkiewkowym kremem

ok. 500 g bobu (waga po wyłuskaniu)
mały pęczek rzodkiewek
150 g kremowego serka (używam koziego lub owczego)
2-3 łyżki jogurtu (w zależności od konsystencji, jaką chcemy otrzymać)
sól, pieprz do smaku
pecorino lub parmezan
oliwa
bazylia lub mięta
nieco otartej skórki z cytryny + ok. ½ – ¾ łyżki soku
1 ząbek czosnku (można pominąć)
kilka kromek chleba (do zapieczenia)

Rzodkiewki umyć, osuszyć i zetrzeć na tarce (na grubych oczkach). Dodać ser i jogurt, wymieszać, doprawić do smaku.
Bób ugotować na parze lub w lekko osolonej wodzie do miękkości (połowę ziaren wyciągam z garnka wcześniej, by pozostała lekko chrupka – po ok. 3 minutach – resztę gotuję kilka minut dłużej, by łatwiej można je było rozetrzeć). Bób po ugotowaniu natychmiast przełożyć do lodowatej wody, by zatrzymać proces gotowania oraz by zachować ładny, zielony kolor. Obrać z łusek i połowę rozetrzeć widelcem (lub lekko zmiksować), dodać starte pecorino lub parmezan (ok. 2-3 łyżki), drobno posiekane listki bazylii lub mięty, ok. 2 łyżki oliwy, sok i skórkę z cytryny oraz roztarty ząbek czosnku (można pominąć), wymieszać, dodać resztę zachowanego bobu, doprawić do smaku.
Chleb zrumienić kilka minut na suchej, rozgrzanej patelni (lub w piekarniku, tosterze czy na patelni grillowej) i każdą kromkę skropić lekko oliwą (tradycyjnie tego typu grzanki naciera się również ząbkiem czosnku, tym razem jednak etap ten pomijam, jako iż czosnek jest już składnikiem pasty…). Posmarować chleb kremem rzodkiewkowym, a następnie nałożyć ok. 2 łyżki bobu. Przed podaniem posypać dodatkowo wiórkami sera.

(inspiracja – ten oto przepis Béatrice Peltre, u mnie jednak w wersji mocno uproszczonej…)

bruschetta_feves2

Jak pisałam wyżej, możemy pominąć dodatek rzodkiewkowego serka i przygotować grzanki z samym bobem (do rozgniecionego bobu można też dodać 1-2 łyżki kremowego serka, np. ricotty), też będzie pysznie :)
Dodatek szynki parmeńskiej również jak najbardziej tutaj pasuje :)

bruschetta_feves_parme

PS. A mnie przy tej okazji przypomniały się oczywiście przepyszne bruschette i crostini jakie jadłam w Pienzy – klik, tak jak pisałam wtedy – chyba najlepsze, jakich w ciągu tamtego toskańskiego tygodnia dane mi było spróbować; nie ukrywam, że nie obraziłabym się, gdybym mogła się teraz ponownie znaleźć…


Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego tygodnia!
A ja wracam do testów;)

bruschetta_feves_radis01

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pod znakiem bobu :)

salade_feves2

W czerwcu na naszych talerzach nie może oczywiście zabraknąć bobu! Więc gdy tylko pojawi się na straganach, to kilka razy w tygodniu obowiązkowo zajmuje miejsce w czołówce mojego czerwcowego menu :)
Sezon na bób trwa niestety dosyć krótko, dlatego to właśnie teraz należy korzystać z niego do woli. Bogaty w białko, błonnik, węglowodany, witaminy (witaminy z grupy B, witaminę A oraz C) oraz mikroelementy (przede wszystkim wapń, fosfor, żelazo, magnez oraz potas), bób jest niezwykle cennym składnikiem naszej diety i już od starożytych czasów gościł na stołach, będąc często podstawą ówczesnej diety.
Najlepiej jest ugotować go na parze, wtedy bowiem zachowamy większość jego cennych substancji odżywczych (zamiast niepotrzebnie wylewać je z wodą ;)). Po ok. 3 minutach gotowania natychmiast przekładamy bób do lodowatej wody, by zatrzymać proces gotowania oraz by zachować jego  piękny, zielony kolor; przygotowanie bobu na parze może przypaść do gustu również tym, którzy nie lubią zapachu gotującego się bobu, bowiem w ciągu tych kilku krótkich minut zapach jest praktycznie niewyczuwalny.

salade_feves01

Reszta zależy już od nastroju i naszej inwencji : możemy na przykład przygotować taką oto sałatkę, dodając upieczoną lub zgrillowaną cukinię, pomidorki koktajlowe i mocno ziołowy, delikatny sos vinaigrette (tym razem była to bazylia, pietruszka i odrobina mięty, ząbek czosnku, otarta skórka z cytryny + nieco soku, z dodatkiem oliwy, soli i pieprzu). A dla tych, którzy lubią bardziej syte posiłki – dodatkowo młode, pieczone ziemniaki z tymiankiem i oregano. Sałatka świetnie pasuje również jako warzywny dodatek do grilla (wczorajsze ‘resztki’ zakończyły żywot w akompaniamencie pieczonych batatów…).
Często podaję takie sałatki z dodatkiem sera owczego lub koziego – najczęściej są to wiórki pecorino, świeża feta prosto z gór ;) lub takie oto owcze serki w stylu labneh (uwielbiam zdjęcia serowych kulek na tym blogu – klik). Oczywiście dodatek kilku plasterków szynki parmeńskiej również można wziąć pod uwagę :)

salade_feves3

A skoro o mariażu bobu i cukinii mowa, to polecam Wam również zeszłoroczną sałatkęklik z dodatkiem orzeszków piniowych, która na stałe chyba weszła już do naszego letniego repertuaru. A jeśli cierpicie na ‘bobową’ klęskę urodzaju, nie omieszkajcie zamrozić jego nadwyżek – będą miłym dodatkiem do jesiennego menu :)

Pozdrawiam serdecznie!

zielona_salatka0006

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email