Archiwa kategorii: ekologia

‘Food Matters’ czyli jedzenie ma znaczenie

food_matters‘Food Matters’ autorstwa Marka Bittmana nie jest książką typowo kulinarną, choć znajdziemy w niej również przepisy; nie jest to też książka o nowej, wiosennej diecie, choć dzięki zawartym w niej poradom faktycznie możemy zrzucić kilka nadprogramowych kilogramów. ‘Food Matters’ to książka o czymś więcej : o zmianie naszego sposobu żywienia i o wpływie jaki może to mieć nie tylko na nas, ale również (a może przede wszystkim) na nasze środowisko.
Autor (którego być może znacie już z kroniki New York Timesa – ‘The Minimalist’), już od ponad 30 lat piszący o jedzeniu amerykański dziennikarz, przedstawia tu wiele – może nie wszystkim znanych – faktów dotyczących współczesnego jedzenia i jego produkcji.

Kilka lat temu, po przeczytaniu raportu ONZ (a konkretnie FAO – Food and Agriculture Organization) – Livestock’s Long Shadow – Bittman zdał sobie sprawę, iż to co jemy ma o wiele większe znaczenie niż przypuszczamy, nie tylko ze względów typowo zdrowotnych (o czym teoretycznie wszyscy wiemy), ale również ze względów ekologiczno-środowiskowych.
Jak wynika ze wspomnianego raportu, przemysłowa hodowla zwierząt odpowiedzialna jest za prawie 20% antropogennych (czyli tych, za których wytworzenie odpowiedzialny jest człowiek) emisji gazów cieplarnianych, na każdym etapie produkcji mięsa (od uprawy pasz, przez samą hodowlę oraz przetwórstwo i transport) : coraz więcej potrzebnej ziemi pod uprawy pasz, pestycydy, antybiotyki, hormony wzrostu, tony zanieczyszczających odchodów zwierzęcych, a do tego wciąż wzrastająca nadprodukcja, nie tylko mięsa zresztą (to już tendencja światowa niestety, nie tylko amerykańska…).

Do tego fakty, o których od lat mówi i pisze również Michael Pollan (‘Jak jeść? Przewodnik konsumenta’ lub wcześniejsza jego książka ‘W obronie jedzenia. Manifest wszystkożerców’) : dieta ‘zachodnia’ – bogata w wysoko rafinowane produkty (biała mąka, biały cukier) oraz białko zwierzęce nie jest niestety dla nas dobroczynna, gdyby tak bowiem było, Amerykanie byli by najzdrowszą na świecie nacją, a jest wręcz przeciwnie; jak podają statystyki, prawie ¼ Amerykanów cierpi na choroby serca i układu krążenia, a drugie tyle ma problemy z podwyższonym pozomem cukru i cukrzycą. Na przestrzeni ostatnich 20 lat w Ameryce pojawiło się już trzy razy więcej osób otyłych i ich liczba stale się  powiększa. Co ciekawe – porównując nacje mające zupełnie inne nawyki żywieniowe widać, iż ich zachorowalność na niektóre schorzenia (jak np. rak jelita, choroby serca, cukrzyca czy problemy z cholesterolem) jest o wiele niższa.

Wszystko to skłoniło Marka Bittmana nie tylko do refleksji, ale i do podjęcia pewnej decyzji : skoro to co jemy, ma tak wielki wpływ na nasze zdrowie a przy tym na zdrowie naszej planety, to może warto jednak choć częściowo zmienić nasz sposób żywienia? I może jest to łatwiejsze, niż niektórym z nas się wydaje?
Na dodatek w tym samym czasie Bittman borykał się z kilkoma problemami zdrowotnymi : mocno (a nawet bardzo mocno) podwyższony poziom cholesterolu, bardzo wysoki poziom cukru we krwi i zagrożenie cukrzycą (wszechobecną w jego rodzinie), dyskopatia, bezdech oraz dość znaczna waga (jego zwyczajowe 75 kg na przestrzeni lat przerodziło się w 97 kilogramów). Według lekarza, stan był dosyć alarmujący i należało jak najszybciej ‘coś z tym zrobić’. Przede wszystkim schudnąć (minimum 15% masy ciała) i zmienić nawyki żywieniowe (lub brać odpowiednie leki podejmując ryzyko, że i tak z czasem może być gorzej). Dlatego to właśnie wtedy Bittman stwierdził, iż to najlepszy moment by na własnej skórze przekonać się, jaki wpływ na jego zdrowie może mieć ewentualna zmiana sposobu żywienia.

Przede wszystkim wyeliminował ze swojej diety większość tzw ‘śmieciowego’ jedzenia (fast food, wszelakie ‘gotowce’ itd.), tego co wysoko przetworzone i rafinowane (biała mąka, biały cukier) i mocno ograniczył spożycie mięsa i produktów odzwierzęcych; wprowadził również do swojej diety razowe produkty oraz większe ilości białka roślinnego. Rezultaty tych zmian były zadziwiająco szybkie : po miesiącu waga pokazywała już 7 kg mniej, w miesiąc później okazało się, iż cholesterol i cukier są już w normie, nawet bezdech (po raz pierwszy od niepamiętnych czasów) nie przerywał już snu. W 4 miesiące Bittman zrzucił 15 kg i niesamowicie poprawił swój stan zdrowia, bez liczenia kalorii i bez żadnej ‘umartwiającej’ diety. I co najważniejsze, nie wyeliminował on całkowicie mięsa czy białej mąki, nie stał się nagle wegetarianinem czy weganinem, a jedynie mocno ograniczył to, co ma zgubny wpływ na nasze zdrowie, uzupełniając tym, co razowe i nieprzetworzone, chodzi bowiem przede wszystkim o to, by jeść mniej pewnych produktów a więcej innych, a nie by wykluczyć je całkowicie z naszej diety. Jak pisze autor, w porównaniu z jego poprzednimi nawykami żywieniowymi, je on teraz mniej więcej tylko 1/3 mięsa, ryb i produktów odzwierzęcych, 3-4 razy więcej warzyw i owoców, a około 70% spożywanych kalorii nie jest pochodzenia zwierzęcego.

W jego książce, oprócz samych faktów dotyczących produkcji żywności, ‘śmieciowego’, szkodzącego nam jedzenia (wyjątkowo ciekawe rozdziały), badań i statystyk, znajdziecie również część bardziej kulinarną, w której Bittman dokładnie opisuje co i dlaczego warto zmienić w naszym jadłospisie, co powinno znaleźć się na liście zakupów dbających nie tylko o stan zdrowia, ale i otaczającego nas środowiska oraz proponuje czytelnikom 77 prostych przepisów dla tych, którzy – tak jak on – chcą spróbować coś zmienić. I na każdym kroku przekonuje nas, iż jest to naprawdę łatwiejsze niż nam się wydaje. Podaje mnóstwo przykładowych jadłospisów i tłumaczy, jak on sam wdraża opisane wcześniej zasady w życie; jest krytykiem kulinarnym i prawdziwym smakoszem, kocha jeść, jest więc chyba najlepszym przykładem na to, że – wbrew temu co myślą niektórzy – to co zdrowe, wcale nie musi być nudne czy niesmaczne.

Kilka przytoczonych w ‘Food Matters’ zasad pokrywa się z tym, o czym pisze również Michael Pollan (o czym wspominałam na początku marca), czyli między innymi :

- jedzmy więcej produktów pochodzenia roślinnego, a mniej zwierzęcego

- jedzmy mniej wysoko rafinowanych produktów (biała mąka, biały cukier), a więcej razowych

- unikajmy fast foodów, ‘gotowców’ oraz tego wszystkiego, co wysoko przetworzone

- zastąpmy tłuszcze zwierzęce roślinnymi

- jedzmy jak najwięcej produktów sezonowych, wyprodukowanych lokalnie

- pamiętajmy iż ważna jest nie tylko ilość spożywanych produktów, ale przede wszystkim ich jakość

*
I jeszcze kilka danych, o których być może nie wszyscy wiedzą, a które (mnie przynajmniej) wydają się warte przytoczenia :

- hodowla zwierząt wymaga 10 razy więcej energii co uprawa roślin

- by wyprodukować 1 kg mięsa trzeba zużyć 15 – 18 ton wody

- 45% zużywanej na świecie wody zużywana jest do hodowli zwierząt

- wyhodowanie 1 sztuki bydła to odpowiednik 520 litrów benzyny

- zwierzęta hodowlane ‘produkują’ 130 razy więcej nieczystości niż ludzie

- 50% obecnych na rynku amerykańskim antybiotyków zużywane jest w hodowli zwierząt (jak pewnie wiecie, podaje się je również zdrowym zwierzętom, profilaktycznie, i to nie tylko w Ameryce niestety :/ )

- 70% terenów uprawnych  służy do wykarmienia zwierząt hodowlanych

- 50% uprawianej w Stanach Zjednoczonych kukurydzy jest przeznaczone do żywienia zwierząt hodowlanych (a uprawa kukurydzy wymaga olbrzymiej ilości wody); poza tym u krów żywionych kukurydzą a nie trawą i sianem coraz częściej odnotowuje się przypadki występowania bakterii E. coli, niezwykle niebezpiecznej szczególnie w przypadku zarażonych nią dzieci

- by uzyskać więcej terenów pod uprawę potrzbnej w hodowli kukurydzy i soi wycina się coraz więcej lasów

- mięso zwierząt hodowlanych ma coraz mniej wartości odżywczych, za to zawiera coraz więcej niepożądanych dla ludzkiego organizmu substancji (wspomniane już antybiotyki, czy np. hormon wzrostu administrowany zwierzętom)

- aktualnie zalecane dawki białka zwierzęcego to ok. 50 g dziennie; w Ameryce aktualnie spożywa się 250 g mięsa na osobę, we Francji 200 g, a w Afryce 30 g

- i na koniec (choć dla mnie to właściwie jeden z pierwszych argumentów) nie zapominajmy o warunkach przemysłowego chowu zwierząt; to zadziwiające zresztą, jak bardzo potrafimy dbać o naszych czworonożnych domowników, a jak bardzo nie interesuje nas jak traktowane sę trafiające na nasz talerz zwierzęta…

*

Mam nadzieję, że lektura ‘Food Matters’ i Was choć na chwilę skłoni do refleksji, a być może również do pewnych zmian w aktualnym jadłospisie. Jak pisze Bittman, nie zapominajmy iż nawet niewielkie zmiany mogą mieć naprawdę wielkie znaczenie (wszak ziarnko do ziarnka… ;) ). Niczego nie trzeba się wyrzekać, a tylko nieznacznie zmienić nasze przyzwyczajenia. Może więc i Wy spróbujecie? :)

*
food_matters_cookbookA tym, którzy do tej pory byli wyjątkowo mięsożerni i mają niewiele pomysłów na dania bezmięsne, z pewnością przyda się druga część ‘Food Matters’, typowo kulinarna tym razem : ‘The Food Matters Cookbook: 500 Revolutionary Recipes for Better Living’.
Znajdziemy tu najważniejsze fakty opisane w ‘Food Matters’ oraz dodatkowo 500 przepisów na dania z mięsem i bez, a także pomysły na to, jak dany przepis zmodyfikować czy urozmaicić. To kolejna warta polecenia pozycja na liście napisanych przez Bittmana książek – klik (te najbardziej znane to z całą pewnością How to Cook Everything oraz How to Cook Everything Vegetarian).

*

*

*

less_meat_more_veg2A skoro już o książkach dla ‘mniej-mięsożernych’ mowa, to dosyć ciekawą pozycją jest również wydana niedawno ‘Less Meat More Veg’ (czyli ‘mniej mięsa, więcej warzyw’).
Choć dań mięsnych mimo wszystko w niej sporo, to przepisy są dosyć ciekawe i urozmaicone, przyznaję jednak iż miałam nadzieję, że część ‘niemięsna’ będzie (zgodnie z tytułem ;) ) nieco bardziej obszerna.
Przepisy podzielone są na następujące kategorie : wołowina, baranina, wieprzowina, drób, zwierzęta łowne, ryby, warzywa (‘aż’ 14 stron ;) ), jajka, nabiał, desery. Niestety nie ma osobnego rozdziału poświęconego np. warzywom strączkowym, choć w poszczególnych działach można znaleźć przepisy z ich dodatkiem. Książkę tą poleciłabym chyba bardziej komuś, kto nie ma wielu pomysłów na urozmaicenie swoich mięsnych posiłków, jednak tym, którzy chcą ograniczyć spożycie mięsa i produktów zwierzęcych bardziej jednak polecam ‘The Food Matters Cookbook’.

*

Na koniec – dla zainteresowanych – linki do dwóch filmów / dokumentów (które być może już znacie…), a do obejrzenia których Was zachęcam (poniżej wersje z polskimi napisami) :

- ‘Food matters’ (to link do pierwszej części, pozostałe znajdziecie w prawej kolumnie otwierającej się strony Youtube; jest tam również wywiad z Markiem Bittmanem)

- oraz ‘Food, Inc’ – ‘Korporacyjna żywność’ (tak jak w przypadku poprzedniego dokumentu – to link do pierwszej części; pozostałe znajdziecie w prawej kolumnie otwierającej się strony)

*

Pozdrawiam serdecznie!

I mam nadzieję, że udało Wam się przebrnąć przez ten przydługi wpis…
(najchętniej pisałabym dalej, w porę jednak ‚obcięłam’ jedną stronę tekstu ;) ).

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Jak jeść? czyli ‘przewodnik konsumenta’ Michaela Pollana

Zbliżająca się wiosna (tak, tak – nareszcie mamy już marzec! ;) ) często jest motywacją do tego by jeść ‘lepiej’, a przede wszystkim zdrowiej. Tyle tylko, że wśród wszystkich otaczających nas (często sprzecznych) informacji, nie zawsze łatwo jest odpowiedzieć na to pytanie : co tak naprawdę jeść? co jest dla nas najlepsze? co przynosi naszemu organizmowi największe korzyści, a co mu szkodzi?

pollan_jak_jescTo samo pytanie zadał sobie kilka lat temu Michael Pollan, amerykański dziennikarz współpracujący z ‘New York Times Magazine’, który już od ćwierć wieku pisze o jedzeniu, a jego książki nie schodzą z list bestsellerów. I jak się okazało, odpowiedź na pytanie : co jeść? jest o wiele łatwiejsza niż by się mogło wydawać. Nie musimy bowiem zagłębiać się w tajniki dietetyki czy medycyny, nie musimy wszystkiego bardzo dokładnie analizować, wystarczy trochę zdrowego rozsądku, przynajmniej na początek. I trzy zdania, które według Pollana są kluczem do zdrowego jedzenia :

Jedz jedzenie. Nie za dużo. Głównie rośliny.

Te trzy zdania autor rozbudował w 64 proste reguły, mówiące o tym jak jeść zdrowo, ale i przy okazji przyjemnie. I jak pisze sam autor – ‘reguły te mają swe źródło w kulturze raczej niż w nauce, choć w większości przypadków nauka potwierdza to, co kultura wiedziała z dawien dawna’; chodzi tu bowiem bardziej o pewne ogólne zasady, a nie o sztuczne i sztywne prawidła.

Książka podzielona jest na trzy części, odpowiadające trzem kluczowym cytowanym wyżej zdaniom:

cz. I – Co mam jeść? – Jedz jedzenie
cz. II – Jakie produkty mam jeść? – Głównie rośliny
cz. III – Jak mam jeść? – Nie za dużo

W każdej z części znajdziemy bardziej lub mniej rozbudowane ‘reguły’, pozwalające lepiej przyswoić sobie zasady nieco zdrowszego stylu życia, a przede wszystkim jedzenia.
Są to naprawdę bardzo zdroworozsądkowe rady, bez wnikania w niepotrzebne i nadmierne szczegóły. I tak na przykład :

- unikaj produktów zawierających więcej niż pięć składników (są tu oczywiście wyjątki, jak np. lody czy chipsy)

- unikaj produktów, które udają coś, czym nie są

- unikaj produktów żywnościowych, które są reklamowane w telewizji

- kiedy tylko się da, unikaj supermarketów

- jedz te zwierzęta, które same dobrze jadały i to, co jest prawidłowo uprawiane i co wyrosło w zdrowej ziemi

- jedz głównie rośliny, a szczególnie liście; kiedy tylko możesz, jedz to co rośnie i żyje dziko

- jedz kolorowo! (warzywa o różnych kolorach dostarczają nam bowiem różnych, uzupełniających się, dobroczynnych substancji)

- staraj się jadać bardziej jak Francuzi. Albo jak Japończycy. Albo Włosi. Albo Grecy. Ale nie jak Amerykanie ;)

- jedz wtedy gdy czujesz głód, a nie wtedy gdy się nudzisz

- jedz mniej! Pollan cytuje tu pewne sympatyczne, niemieckie porzekadło : ‘trzeba zawiązać wór zanim się przepełni’ czyli – przestań jeść zanim poczujesz się syty (np. według japońskiej tradycji kończąc posiłek należy czuć się najedzonym w 80%, według indyjskiej tradycji ajurwedy w 75% a według chińskiej – w 70%)

- jedz powoli

- gotuj! tylko wtedy wiesz, co znajduje się na Twoim talerzu

- jedz te słodycze, które są słodkie w naturze

- raz na jakiś czas złam zasady – wszak obsesyjne trzymanie się reguł fatalnie wpływa na zadowolenie z życia

I jeszcze na koniec, jedno z ważniejszych porzekadeł : ‘Im chleb twój bielszy, tym pogrzeb rychlejszy’ – wiadomo przecież nie od dziś iż to co ‘białe’, rafinowane, całkowicie pozbawione jest zdrowych i dobroczynnych dla nas substancji i mikroelementów. Starajmy się więc choć częściowo zastępować tego typu produkty razowymi i minimalnie przetworzonymi.

*

To tylko niektóre z zawartych w książce Pollana ‘porad’, jednak jak sami widzicie – nie są to nudne i skomplikowane fakty, analizy poszczególnych badań czy teorii żywieniowych. Tak naprawdę bowiem wg Pollana ważne są dwa – trzy fakty dotyczące naszego zdrowia i sposobu jedzenia, fakty co do których nie ma wątpliwości i które potwierdzają różne badania :

- po pierwsze : wysoki odsetek populacji, których odżywianie bazuje na tzw. diecie zachodniej (czyli bogatej w produkty wysoko przetworzone, mięso, dużą ilość cukru i tłuszczu oraz wiele rafinowanych produktów zbożowych, a przy tym mało warzyw, owoców i ziarna z pełnego przemiału) niezmiennie cierpi na tzw ‘zachodnie choroby’ : otyłość, cukrzycę typu II, choroby naczyniowe oraz nowotwory. Jak pisze Pollan – praktycznie wszystkie przypadki chorobliwej otyłości, cukrzycy typu II oraz 80% przypadków chorób naczyniowych i ponad dwie trzecie zachorowań na raka spotyka się właśnie tam, gdzie mamy do czynienia z dietą zachodnią. Ponadto cztery z dziesięciu dolegliwości będących głównymi przyczynami zgonów w Ameryce, to przewlekłe schorzenia mające związek z tym właśnie modelem żywienia. To ‘największe’ (i nieco smutne) osiągnięcie naszej cywilizacji : ludzkości udało się wynaleźć dietę, która nieuchronnie nam szkodzi…

- po drugie : populacje, których styl odżywiania bazuje na różnych tradycyjnych modelach diety zwykle nie cierpią na tego typu schorzenia (bez względu na to jaki to rodzaj diety – nie tylko np. śródziemnomorska, o której tyle się ostatnio mówi / pisze).

- i po trzecie : u ludzi, którzy rezygnują z diety zachodniej, obserwuje się radykalną i dosyć szybką poprawę kondycji zdrowotnej (wg badań, typowy Amerykanin, który choćby częściowo rezygnuje z takowej diety – oraz stylu życia – wskaźniki prawdopodobieństwa zachorowania na chorobę wieńcową spadają o 80%, na cukrzycę typu II – o 90%, a na raka jelita grubego – o 70%).

Niestety powyższe fakty nie znajdują się w centrum zainteresowania ani prowadzących badania nad żywnością, ani samych producentów żywności. Wszak to właśnie na przetworzonych produktach producenci mogą więcej zarobić, a im bardziej przetwarza się żywność, tym więcej przynosi ona dochodu.
Jeśli więc choć trochę lubimy siebie i naszych bliskich, chyba warto zastanowić się nad tym, co jemy. I jak możemy to zmienić, nie popadając przy tym w skrajność i nie odmawiając sobie wszystkich przyjemności. Wystarczy bowiem odrobina zdrowego rozsądku. I minimum wysiłku i dobrej woli.
*

Jeśli macie ochotę przeczytać więcej na ten temat – zapraszam do lektury!

*

pollan4

Michael Pollan ‘Jak jeść? Przewodnik konsumenta’, Wydawnictwo Poradnia K, 2010
(tytuł oryginalny : ‘Food rules. An Eater’s Manual’, 2009)

*

(przy okazji polecam Wam również lekturę tego artykułu – klik, w którym możecie przeczytać o wcześniejszym bestsellerze Pollana – ‘W obronie jedzenia. Manifest wszystkożerców’)

*

Pozdrawiam serdecznie!
A do tematu zdrowego jedzenia powrócę już niebawem :)

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Ekologicznie

Z tym wpisem zwlekam już od miesiąca… Jak przy każdej tego typu notce zastanawiam się, czy naprawdę macie jeszcze ochotę czytać tego typu teksty, czy nie macie ich dosyć, czy nie będziecie zawiedzeni, że dziś nie będzie przepisu. Postanowiłam jednak, że i tym razem zaryzykuję ;)

Do napisania dzisiejszej notki skłoniło mnie wakacyjne wydanie ‘Elle à table’, a konkretnie artykuł o ekologii w kuchni ;)

Ekologia to dziś bardzo modny temat. Media (i nie tylko one) ‘zasypują’ nas ekologicznymi tematami, debatami czy akcjami. O ekologii dużo się mówi. No właśnie, mówi się. Ale czy naprawdę dużo się robi? Czy my sami naprawdę dokładamy się do polepszenia aktualnego stanu rzeczy? Czy tylko czytamy / słuchamy i na tym poprzestajemy? Często wydaje nam się, że sami przecież niewiele możemy zdziałać, że nasz niewielki wkład i tak niczego nie zmieni. Nic bardziej błędnego! Wszak ziarnko do ziarnka… ;)

Wiem, że zabrzmi to jak banał, ale przecież w naszych własnych mieszkaniach czy ogródkach staramy się, by było czysto i przyjemnie. Postarajmy się więc, by mogło tak być również poza progiem naszego domu. I nie chodzi tu o jakieś wielkie wyrzeczenia czy trudne do zrealizowania cele, ale o to, co naprawdę sami możemy zmienić. I mimo, że o większości poniższych punktów pewnie wszyscy już wiedzą, to ważne jest by mimo wszystko nadal o tym mówić i pisać, mając nadzieję, że zmotywuje to do działania coraz więcej osób.

*

A oto propozycje prezentowane we wspomnianym artykule :

*

1. Przede wszystkim, kupujmy produkty lokalne i sezonowe. Transport importowanych produktów nie tylko kosztuje, ale przede wszystkim zanieczyszcza środowisko, dlatego naprawdę – kiedy tylko to możliwe – warto pokusić się o kupowanie tego, co produkowane lokalnie. Co do produktów niesezonowych, to wiemy już, że naszpikowane są duuużą ilością chemii, a smakowo również niewiele mają wspólego z tymi sezonowymi (notka na ten temat również tutaj). Pamiętajmy też, że produkty ekologiczne to dodatkowo zdrowie i na talerzu, i dla otaczającego nas środowiska. Warto więc od czasu do czasu o tym pomyśleć. Pod warunkiem oczywiście, że kupowany ekologiczny produkt nie przyjechał do nas z drugiego końca świata ;)

2. Zredukujmy wyrzucanie produktów, czyli kupujmy to, co na pewno możemy zjeść, a resztki możemy zamrozić czy zutylizować je w inny sposób. W ograniczeniu ‘marnotrastwa’ z pewnością pomaga planowanie naszego menu, choć przyznaję, że ja akurat nie lubię go planować na dłużej niż kilka dni.
Przy okazji polecam Wam stronę ‘Nie marnuję’ (choć z pewnością już ją znacie), można znaleźć tam sporo ciekawych informacji.

3. Preferujmy produkty jak najmniej przetworzone : po pierwsze, będzie zdrowiej jeśli przetworzymy je sami ;), po drugie, mniej opakowań = mniej śmieci do późniejszego przetworzenia. Śmieci, pod którymi powoli zaczynamy przecież tonąć…
Zredukujmy ilość samych opakowań, również tych indywidualnych; kupujmy co możemy w większych, ‘hurtowych’ ilościach i wszystko co możemy – nieopakowane, np. zamiast warzyw na plastikowej tacce, kupujmy te na wagę.

4. Kupujmy mniej produktów pochodzenia zwierzęcego. Produkcja mięsa pochłania dużo energii, prowadzi do zanieczyszczenia powietrza, a nadmierne rybołóstwo prowadzi do wyginięcia wielu gatunków ryb. Warto od czasu do czasu pomyśleć o białku roślinnym jako o ‘towarze zastępczym’ ;) Nikt rzecz jasna nie mówi, że wszyscy mamy stać się wegetarianami! Chodzi jednak o to, by ograniczyć spożywanie mięsa. Oczywiście najlepiej, by mięso takie było pewnego pochodzenia, a ryby – łowione w odpowiednich warunkach (pisałam o tym tutaj, między innymi a propos tuńczyka).

5. Na ile to możliwe – hodujmy nasze własne zioła czy warzywa w ogrodzie, na balkonie, w parapetowych skrzynkach i doniczkach oraz… w słoikach :) Jak kiełki, o których od czasu do czasu Wam wspominam. A nasze kuchenne odpady roślinne przeznaczajmy na kompost.

6. Ograniczmy zużycie takich ‘dóbr’ jak folia aluminiowa czy spożywcza; ‘resztki’ obiadowe pakujmy do odpowiednich pojemników (najlepiej szklanych), nie w folię, którą następnie wyrzucamy i która przyczynia się do dodatkowego zanieczyszczenia środowiska.
Zużywajmy też jak najmniej jednorazowych ręczników papierowych czy wilgotnych chusteczek (jak np. te do wycierania kurzu/sprzątania, ale również coraz częściej te kosmetyczne). To naprawdę niepotrzebne zapełnianie naszych worków na śmieci.

7. Gdy stan sanitarny wody na to pozwala ;) pijmy tę z kranu, filtrowaną, zamiast kupować tę w plastikowych butelkach. Ograniczmy zużycie plastiku i papieru / kartonu do minimum, nie kupujmy jednorazowych talerzy i sztućcy na pikniki, nie bierzmy niepotrzebnych reklamówek w sklepie (a najlepiej – nie bierzmy ich w ogóle!). http://www.foliowki.pl/

8. Oszczędzajmy energię – również w kuchni – gotując np. w szybkowarze lub piekąc kilka potraw jednocześnie (lub piekąc je ‘jedno za drugim’, gdyż to właśnie nagrzewanie piekarnika pochłania najwięcej energii).

9. Nie zapominajmy oczywiście o oszczędności wody : poza tak ewidentnymi czynnościami jak zmywanie, pomyślmy również o tym, że woda z płukania ziół może nam posłużyć np. do podlewania kwiatków (ta z płukania kiełków również ;) ), a woda z gotowania warzyw czy ryby na parze może być użyta np. do przygotowania zupy czy risotto.

10. Starajmy się używać mniej chemii do sprzątania – ‘babcine’ sposoby takie jak soda, ocet czy szare mydło naprawdę wcale nie są złe! I często mogą zastąpić wiele różnych chemicznych produktów.

*

I na koniec : starajmy się mówić o tego typu tematach wokół siebie, gdyż może to właśnie w ten sposób nareszcie uda się coś zmienić w otaczającej nas rzeczywistości.

*

Również w interenecie sporo pisze się na temat ekologii, i choć nie znam niestety wielu polskich ciekawych piszących na te tematy stron(jeśli Wy takowe znacie, to chętnie poczytam o nich w komentarzach :) ), to na jednej z nich znalazłam takie oto ‘10 przykazań’ :

*

1. oszczędzam wodę i energię elektryczną (pamiętam m.in. o całkowitym wyłączaniu urządzeń elektrycznych zamiast uruchamiania funkcji czuwania – tzw. „stand-by”);

2. segreguję odpady;

3. na zakupy chodzę z własną, płócienną torbą;

4. jem żywność ekologiczną pochodzenia lokalnego;

5. zawsze, gdy jest to możliwe, jeżdżę komunikacją miejską (lub np. wraz z sąsiadami stosuję zasadę carpoolingu);

6. używam papieru pochodzącego z recyklingu (papier biurowy, papier pakowy, papier toaletowy, ręczniki kuchenne),

7. używam ekologicznych środków piorących i czyszczących;

8. używam kosmetyków naturalnych pochodzenia ekologicznego;

9. inwestuję w domowy filtr do wody i przerzucam się z wody butelkowanej na kranówę;

10. zanim kupię coś nowego, zadaję sobie pytanie: „czy to naprawdę jest mi niezbędne?”.

*

A znającym język francuski polecam tę oto ciekawą stronę : http://raffa.grandmenage.info/ na której znaleźć można nie tylko teoretyczne informacje, lecz również wiele praktycznych porad, np. a propos ekologicznych środków czyszczących domowego wyrobu ;)

*

I na koniec pamiętajmy, że nie chodzi o to by nagle zmienić wszystkie nasze przyzwyczajenia. Chodzi przede wszystkim o to, by zmieniać to, co możemy i kiedy możemy – wszak nie wszyscy mogą sobie pozwolić np. na kupowanie tylko i wyłącznie ekologicznej żywności! Jednak nie wszystko o czym tu dziś napisałam wymaga od nas wielkich nakładów finansowych; zacznijmy więc od drobnych rzeczy, które każdy z nas może zmienić. Nawet jeśli na początek ma to być tylko jedna rzecz :)

(przy okazji, polecam Wam również lekturę jednego z ostatnich wpisów na blogu Strony Smaku, który również warto przeczytać)

Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten przydługi tekst (starałam się, by było krócej, jednak jak zwykle mi się nie udało ;) ).

*

Pozdrawiam serdecznie i czekam na Wasze komentarze i sugestie :)

*

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email