Miesięczne archiwum: Styczeń 2010

Rozwiązanie zagadki ;)

Okało się, że jednak dość dobrze mnie znacie :) Osoby, które obstawiały zupę oraz jakieś małe słodkości – miały rację! Dziś będzie właśnie o zupie, a o słodkościach już niebawem :)

cooking-with-applesPierwszy przetestowany przepis pochodzi z książki ‘Cooking with Apples and Pears’ Laury Washburn. Teoretycznie (i praktycznie ;)) chciałam znaleźć do przetestowania – jak to zasugerowali niektórzy z Was – jakiś przepis z dynią. Na zużycie czekało jednak kilka korzeni pasternaku, którymi należało się zająć w trybie natychmiastowym. Dlatego, gdy wertując książkę ujrzałam przepis na zupę z pasternakiem, stwierdziłam że jest to dobry znak ;) Tym bardziej, że zupa brzmiała dosyć oryginalnie, pasternak bowiem został ‘ożeniony’ z jabłkiem :) Próbowałam już kiedyś zupy-krem z selerem i jabłkiem, oraz z korzeniem pietruszki i jabłkiem. Teraz przyszła więc pora i na pasternak :)

Zupa ma bardzo ciekawy smak, o ile oczywiście lubi się tego typu połączenia. Tyle tylko, że na zdjęciu w książce zupa ma biały kolor, co rzecz jasna jest niemożliwe, jako że w przepisie widnieje curry ;) Ale to nic, dzięki temu później powstała druga zupa, którą zrobiłam już z innymi przyprawami i w nieco innej konfiguracji warzywnej i która posmakowała nam jeszcze bardziej. Ale o tym będzie już następnym razem ;)

*soupepanaispomme1

Zupa z pasternakiem i jabłkiem

2 łyżki oliwy z oliwek
1 mała poszatkowana cebula
1 łyżeczka curry
kilka łodyżek świeżego tymianku
450 g pasternaku*
1 spore jabłko (do gotowania / pieczenia)
1 ¼ litra bulionu (u mnie nieco mniej)
sól, pieprz
śmietana (crème fraîche) do serwowania + ewentualnie grzanki

*przepis przetestowałam również z korzeniem pietruszki

Pasternak i jabłko obieramy i kroimy w małą kostkę (lub ścieramy na tarce na dużych oczkach). Cebulę, curry i dużą szczyptę soli dusimy kilka minut na rozgrzanej oliwie (aż cebula zmięknie). Dodajemy tymianek i warzywa i dusimy ok. 5 minut (możemy dodać nieco oliwy). Następnie dodajemy bulion i gotujemy ok. 15-20 minut, po czym zupę miksujemy (ja zmiksowałam bez tymianku) i ewentualnie doprawiamy do smaku. Serwujemy z kleksem śmietany (w oryginale śmietana wymieszana z łyżką masła) i / lub z grzankami.

Smacznego!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Zimowo i książkowo

Nareszcie i do mnie zawitał śnieg i prawdziwa zima :) Gdybym co rano miała wychodzić do pracy, to pewnie nieco mniej by mnie ona cieszyła, jednak aktualnie nie skarżę się (tym bardziej, że nie jesteśmy na szczęście ‘sparaliżowani’ tak jak niektóre regiony Europy czy Ameryki).
W taką pogodę jednym z moich ulubionych zajęć jest czytanie :) A że blog kulinarny, więc dziś słów kilka o ostatnich kulinarno-książkowych prezentach. Prezentach ode mnie dla mnie ;) Ale sobie też od czasu do czasu należy sprawić jakąś przyjemność, nieprawdaż? ;)

Pierwszą z nich jest książka ‘Cookies’ Marthy Stewart.
*

cookies2

(okładka francuskiego wydania różni się od tego oryginalnego;
muszę jednak przyznać, że francuska chyba bardziej mi się jednak podoba ;) ).

*

Już jakiś czas temu przeglądałam tę książkę w księgarni stwierdzając, że ‘kiedyś pewnie ją kupię’. I troszkę o niej zapomniałam. Kiedy jednak zobaczyłam (a raczej przeczytałam ;) ) że i Basia zachwala ją na swoim blogu (pamiętacie jej wpis o ciasteczkach z rumem?) stwierdziłam, że to pewnie znak, bym i ja się w ‘Cookies’ zaopatrzyła ;) Książka te jest ładnie i starannie wydana (jak chyba wszystko u Marthy ;) ), ciekawych przepisów jest mnóstwo, a wszystko okraszone jest pięknymi zdjęciami. Nic tylko czytać, a potem piec, piec i piec… ;)

By pozostać w tematyce ‘wypiekowej’ – dwie kolejne pozycje. Pierwsza niestety po angielsku (niestety, gdyż nie władam nim tak biegle jak francuskim…) :
*
gingerbread

Gingerbread: Timeless Recipes for Cakes, Cookies, Desserts, Ice Cream, and Candy – Jennifer Lindner McGlinn

*

Jak widać już po tytule, są to przepisy idealne na ten zimowy czas – z aromatyczną, korzenną nutą :) Są tutaj receptury na ciasta, ciasteczka, lody, wszelakiej maści desery, domki z piernika oraz… smakowite pomysły również na ‘korzenne’ śniadania :) Do tego serwowane nam jest piękna szata graficzna oraz apetyczne zdjęcia (niestety nie do każdego przepisu).

W podobnym klimacie utrzymana jest kolejna książka (tym razem już po francusku ;) ) :

*

ginger

Ginger cookies, pains d’épices & cie – Alice Hart, Yuki Sugiura

*

Przepisy i zdjęcia są bardzo apetyczne i tak jak w przypadku ‘Gingerbread’ – trudno zdecydować, od czego zacząć ;)

Kolejna z książek również utrzymana jest w jesienno-zimowych klimtach, są to bowiem przepisy z jabłkami i gruszkami w roli głównej : sałatki, zupy, słodkie wypieki, desery i przetwory.
Kilka przepisów już wypróbowałam, dwa z nich z pewnością już niedługo pojawią się na blogu :)
*
*
cooking-with-apples

Cooking with Apples and Pears - Laura Washburn

*

Zazwyczaj, przed kupieniem jakiejś książki kulinarnej, lubię ją obejrzeć w księgarni; rzadko kupuję coś bez uprzedniejszego wertowania. Z kolejną pozycją było jednak inaczej, zdecydowałam się bowiem na nią po słowach zachęty Kiiri na forum CinCin ;) I absolutnie nie żałuję! Jest tam sporo ciekawych pomysłów na wegetariańskie dania (tak jak pisała Kiiri – są to dania bardziej w stylu ‘gourmet’), książka jest bardzo ładnie wydana i jedyna rzecz, jakiej żałuję to fakt, że nie wszystkie przepisy są opatrzone zdjęciami. Ale i tak mi to nie przeszkadza ;) Poza tym bardzo lubię przepisy autorstwa Marii Elia (kilka słów o niej również tutaj)  i tym razem również się nie zawiodłam.
*

the-modern-vegetarian2

The Modern Vegetarian: Food Adventures for the Contemporary Palate - Maria Elia

*

I na koniec jeszcze jedna wegetariańska pozycja – Kuchnia wegetariańska świata (ponad 250 przepisów z międzynarodowym rodowodem)
*

cuisine-vegetarienne2

Cuisine végétarienne du mondeCelia Brooks Brown

(tutaj wersja angielska)

*

Jest to wydana w Kanadzie sporych rozmiarów, albumowa książka, z pięknymi zdjęciami i sympatycznymi przepisami, które miło się wertuje (i z pewnością równie miło pałaszuje już po przyrządzeniu ;) ). Dla takich wzrokowców jak ja, to bardzo przyjemna lektura :)

A w kolejce czeka już na opublikowanie kilka nowych przepisów (niestety po raz kolejny przekonałam się, iż zdjęcie obok książkowego przepisu nie zawsze do końca odpowiada samemu przepisowi ;) ). Ale to nic, potrawy są bardzo smaczne, a to przecież najważniejsze :)

A propos, może ktoś zgadnie jaki przepis (na jaki typ potrawy…) wypróbowałam na pierwszy ogień? Myślę, że trochę mnie już przecież znacie ;)

*

Pozdrawiam serdecznie!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

(Po)świątecznie

Po świątecznym rozleniwieniu, powoli wracam do blogowego pisania, bardzo powoli…
Jak wspominałam wcześniej w którymś z komentarzy, święta nie są dla mnie tak do końca radosnym czasem, zawsze bowiem spędzam je bez części rodziny. Wiem, wiem, wszystkiego mieć nie można. Oczywiście co rok znoszę to lepiej, ale i tak zawsze jest trochę smutno. Jest to dla mnie również czas wielu przemyśleń, choć nie w sensie podsumowań czy noworocznych postanowień. Ot, trochę zimowo-świątecznej melancholii ;)

Dzisiejszy tekst miałam napisać już wczoraj. Czego rzecz jasna nie zrobiłam. Jak zwykle. I dziś pewnie niewiele już napiszę… Od ponad dwóch godzin bowiem walczę z okropną migreną :/ Pulsujący ból rozrywa skroń, światło bijące z ekranu komputera każe mrużyć oczy, trudno mi zebrać myśli. Dziś będzie więc krótko ;)

Jak może wiecie / pamiętacie, dziś – w święto Trzech Króli – w niektórych krajach Europy (a może i świata?) konsumuje się pewien tradycyjny wypiek, zwany (w wolnym tłumaczeniu ;) ) ciastem Trzech Króli. Już w poprzednich latach pisałam Wam o nim i prezentowałam jeden z przepisów na to ‘chałkopodobne’ tutejsze ciasto (zeszłoroczny przepis tutaj – klik, a nieco więcej o samej tradycji tutaj – klik). I tym razem nie mogło go u nas zabraknąć. Jedynym ‘ale’ był fakt, że… że zachciało nam się czegoś bardziej brioszkowego i mocno cytrusowego. Dlatego zamiast tradycyjnego przepisu, postanowiłam wykorzystać ten na naszą ulubioną brioszkę cytrusową i jedynie kształt ciasta pozostał tradycyjny ;) Czyli jedna większa kulka ciasta po środku i osiem mniejszych przyklejonych do niej bułeczek :) I oczywiście przynosząca szczęście figurynka oraz złota korona dla Króla! lub Królowej ;)
*
briochedesrois1

Tu jeszcze w całej krasie, z czekającą na Króla (lub Królową…) koroną :)

Brioszka cytrusowa

(dziś z 2/3 oryginalnej porcji)

330 g mąki
otarta skórka z 1 cytryny, z 1 małej pomarańczy i z 1 limonki
80 g miękkiego masla
2 jajka
letnie mleko
1,5 łyżeczki suchych drożdży
50 g cukru
0,5 łyżeczki soli

+ żółtko i 1 łyżka śmietanki do posmarowania

Jajka roztrzepać w miarce i dolać tyle mleka, by otrzymać 200 ml płynu. Mąkę wymieszać z solą. Dodać pozostałe składniki i wyrobić na gładkie ciasto (można zrobić to przy użyciu maszyny do chleba lub robota). Ciasto na początku jest dosyć lepkie, później jednak nie klei się już do ścianek miski. Po wyrobieniu ciasta przykrywamy je ściereczką i pozostawiamy do wyrośnięcia aż podwoi objętość (lub do końca cyklu ‘ciasto’ w maszynie). Następnie odcinamy ¼ ciasta i formujemy z niego kulkę, którą umieszczamy na środku arkusza papieru do pieczenia. Resztę ciasta dzielimy na 8 równych kawałków, z każdego formujemy kulkę i ‘przyklejamy’ je do wcześniej uformowanego środka ciasta. Przykrywamy i zostawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok. 30-45 minut (ja przykrywam dużą misą, dzięki temu nie mam już problemu przyklejającej się do ciasta ściereczki ;) ).
Piekarnik rozgrzewamy do 200°C.
Żółtko mieszamy ze śmietanką i smarujemy ciasto. Możemy też posypać je kryształkami cukru.
Pieczemy ok. 30 minut.

Smacznego!
#
briochedesrois2
*

(przepis pochodzi z ksiazki : ‚La machine à pain : 300 recettes 300 photographies‚)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email