Miesięczne archiwum: Październik 2008

Festiwal Dyni, cz.4

Dziś może nie tyle konkretny przepis, co kilka pomysłów na dynię makaronową (spaghetti). To z pewnością jedno tych moich dyniowych ‘odkryć’, z którego bardzo się cieszę :) Po raz pierwszy skosztowałam jej dwa lata temu u teściów i już wiedziałam, że na długo zagości ona w naszej kuchni (dynia rzecz jasna, nie teściowa ;) ). Jej smak nie jest zbyt intensywny, lecz to dlatego świetnie można ją łączyć z różnymi innymi dodatkami; poza tym uwagę zwraca sam miąższ, który przy ‘wyjmowaniu’ go z dyni widelcem tworzy przypominające spaghetti niteczki, co bardzo oryginalnie wygląda na talerzu :)
Na dodatek dynia ta pozwala nam na smaczne i niekłopotliwe danie, wystarczy bowiem ją rozkroić, wydrążyć i włożyć do piekarnika :) Należy jednak wcześniej uzbroić się w (bardzo) dobry nóż, gdyż dynia makaronowa ma dosyć twardą skórkę i jej przekrojenie nie zawsze należy do łatwych zadań. Choć jest na to sposób, można bowiem ‘podpiec’ ją całą, wtedy przekroić i wydrążyć i zapiec kilkanaście minut z wybranym przez nas nadzieniem. Można też użyć upieczonego w ten sposób miąższu-spaghetti podając go z jakimkolwiek Waszym ulubionym sosem, jak spaghetti wlaśnie :) Można też dynię ugotować w sposób tradycyjny, przyznaję jednak, że dla mnie smak tej upieczonej jest o wiele lepszy.
Dla zainteresowanych podaję kilka przepisów, z którymi zaczynałam moją przygodę z tą dynią (pochodzą one z książki współautorstwa pani Meldem, o której pisałam w pierwszym ‘festiwalowym’ poście) :

Dynia makaronowa / spaghetti – zapiekana

Dynię przekroić na długosc i wydrążyć nasiona.

I. wersja czosnkowa
1 ząbek czosnku
1 gałązka rozmarynu
sól, pieprz
oliwa z oliwek

Dynię lekko doprawić solą i pieprzem, rozmieścić na niej czosnek przeciśnięty przez praskę i rozmaryn, polać lekko oliwa, przykryć folią aluminiową i piec w temp. 200° ok. 1-1,5 godziny (w zależności od wielkości dyni; nakłuwamy ją widelcem podczas pieczenia by sprawdzić, czy jest już wystarczająco miękka). Zdjąć folię w połowie pieczenia, by dynia się lekko zrumieniła. Po upieczeniu ‘skrobiemy’ ją widelcem ‘na szerokość’, wtedy odrywać się będą takie oto dyniowe spaghetti :)

II. wersja z szynką lub tuńczykiem
szynka / tuńczyk
zioła prowansalskie
śmietana
sól, pieprzDo każdej połówk wyczyszczonej z ziaren, przekrojonej dyni włożyć kawałeczki szynki lub tuńczyka, wymieszać zioła prowansalskie ze śmietaną, zalać szynkę / tuńczyka, doprawić do smaku

III. wersja z serem i ziołami

Zetrzeć ser na tarce, zmieszać z niewielką ilością śmietany, posypać Waszymi ulubionymi ziołami (np. czosnkiem niedźwiedzim, rozmarynem, itd.)

Resztę pozostawiam Waszej inwencji :)

A w zeszłym roku po raz pierwszy zrobilam dynię makaronową również do słoikow; upiekłam ją samą, bez żadnych przypraw i gorące ‘spaghetti’ nakładałam do słoików, a następnie zapasteryzowałam. Był to fajny pomysł na to, by cieszyć się tą dynią nawet wtedy, gdy już jej nie ma :) poza tym dobrze jest mieć coś w zanadrzu na szybki posiłek, który nie wymaga już ponad godziny pieczenia, a tylko kilka minut do zapieczenia :) Osobiście bardzo Wam tę formę również polecam.

Smacznego!!!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Festiwal Dyni, cz.3

Jak już wiadomo nie od dziś, potrzeba jest matką wynalazków. Również tych kulinarnych. I wie to z pewnością każda kucharka, gdyż zdanie to regularnie przewija się przez nasze blogi ;)
Mając ostatnio sporo upieczonej dyni Hokkaido, jak i ‘resztki’ ugotowanego do wcześniejszego posiłku quinoi (komosy ryżowej), postanowiłam te składniki połączyć jednak w nieco innej niż zazwyczaj formie, a mianowicie robiąc z nich warzywne burgery. Dla pikantności dodałam również pora (jak w przepisie na sos do pieczonej dyni) i kilka przypraw do smaku. Mieszanka ta okazała się wyjątkowo udana, tak więc dzielę się z Wami przepisem (tym bardziej, że często pytana jestem o pomysły na dania z dodatkiem quinoi właśnie).
Co do dyni, to użyłam jak zwykle mojej ulubionej, czyli Hokkaido, którą upiekłam tak, jak w wyżej wspomnianym przepisie na pieczoną dynie. Smak pieczonej dyni jest – wg mnie – o wiele lepszy niż tej gotowanej, jednak nic nie stoi na przeszkodzie by użyć takiego puree jakie akurat macie (dodając ewentualnie mniej jajek, jeśli puree jest dosyć wilgotne).

Dyniowo-porowe ‘burgery’ z dodatkiem quinoi

(ok. 10 sztuk)

150 g quinoi / komosy (ok. 300 g po ugotowaniu)
350 g upieczonej dyni
150 g pora
1-2 łyżki oliwy z oliwek
2-3 jajka
sól
przyprawy : gałka muszkatołowa, kurkuma, mielona kolendra, szczypta pieprzu kajeńskiego

Quinoę ugotować w lekko osolonej wodzie, zostawić do przestudzenia. Pora umyć i pokroić na cienkie talarki, następnie udusić go na oliwie (kilka minut, tak by zmiękł, lecz by nie zbrązowiał). Dynię rozdrobnić widelcem. Następnie wszystkie składniki dobrze wymieszać dodając przyprawy i jajka (jajka radzę dodawać pojedynczo, w zależności bowiem od ich wielkości oraz od ‘wilgotności’ puree z dyni, można dodać ich mniej / więcej). Z gotowej masy formować burgery i smażyć na złoty kolor na rozgrzanej patelni.

Muszę przyznać, że okazało się, iż quinoa świetnie do dyni pasuje, a burgery te są bardzo syte (i smaczne oczywiście! ;) ). Równie dobrze smakują na zimno, są więc teraz częstym składnikiem jesiennego lunchu :)

A co do quinoi jeszcze , to dodaję ją często również do zupy dyniowej, dzięki czemu jest ona bardziej syta (i bogatsza w białko).

Smacznego!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Festiwal Dyni, cz.2

Gdy pierwszy raz, naście lat temu, kupiłam kawałek ‘zwykłej’ dyni w supermarkecie wiedziałam tylko, że można zrobić z niej zupę. Nie dysponowałam wtedy żadnym konkretnym przepisem, a jedynie zasłyszanymi wskazówkami. Zupa była dobra, jednak postanowiłam dalej ‘eksperymentować’ ;) Za każdym razem więc modyfikowałam nieco dodawane przyprawy, a kiedyś dodałam też 2-3 ziemniaki by zupa była nieco bardziej syta. Okazało się, że był to bardzo dobry pomysł, bowiem dynia i ziemniaki bardzo się lubią ;) Również ‘mieszanka’ np. trzech różnych gatunków dyni jest świetnym pomysłem, gdyż każdy z nich nadaje potrawie nieco innego smaku i charakteru.

Od tamtego czasu moja biblioteczka wzbogaciła się o wiele książek i ciekawych przepisów, nie tylko na temat dyni oczywiście, choć przyznam, że ta ostatnia ma jednak szczególne miejsce i na moich półkach, i w moim sercu :) Przepisów na potrawy z dyni przetestowałam już wiele, jednak to zupa chyba najczęściej gości na naszym stole. I najczęściej robię taką najprostszą zupę-krem z dyni Hokkaido, gdzie to właśnie już sam lekko kasztanowy smak miąższu gra pierwsze skrzypce. Do tego odrobina przypraw, kleks śmietany, a czasem również dodatek pokruszonych, pieczonych kasztanów; nic więcej nie potrzeba by stworzyć pyszną, sytą, jesienną zupę ;)

Ale dynia, prócz wcześniej wspominanych ziemniaków, bardzo lubi też towarzystwo np. pora, który dodaje jej ostrości, a także mleczka kokosowego – pod warunkiem oczywiście, że lubicie kokosowy smak ! ;)
I to właśnie taką aromatyczną, nieco egzotyczną zupę z mleczkiem kokosowym chcę Wam dziś zaproponować. Przepis pochodzi z jednej z niedawno zakupionych przeze mnie ‘dyniowych’ książek (‘L’univers des courges’ – ‘Świat dyni’), która jest nieoceniona w moim poznawaniu dyni. Może nie tyle ze względu na same przepisy, co na prawie 100 stron (dużego formatu !) przedstawiających przeróżne odmiany dyni; szczególnie cenię sobie dobrej jakości zdjęcia, dzięki którym o wiele łatwiej jest je (roz)poznać :)

Do dzisiejszej zupy użyłam dwóch gatunków dyni : rouge vif d’Etampes oraz prowansalskiej muszkatołowej; jako że smak tej pierwszej nie jest ‘szczególny’, dlatego właśnie dobrze jest dodać również jakiejś innej, bardziej wyrazistej smakowo odmiany. Przed rozkrojeniem widać je na na piątkowych zdjęciach (zdjęcie nr 2 i 9), a na pierwszym zdjęciu dzisiejszego wpisu widać różnicę między nimi już po rozkrojeniu. Ta u góry, to dynia prowansalska; ma bardzo specyficzny, delikatny smak i aromat, lekko ‘owocowy’ wręcz; w smaku przypomina mi lekko melona ;) Dynia ta ma bardzo soczysty miąższ (w przeciwieństwie do dyni Hokkaido na przykład, która jest o wiele bardziej ‘sucha’). Rzecz jasna można tę zupę zrobić z każdej praktycznie dyni, jakiej zazwyczaj używacie ;)
*

Dyniowa zupa z Jamajki

2 łyżki oliwy z oliwek
1 cebula średniej wielkości
1 mała ostra papryczka (czerwona lub zielona)*
650 g miąższu z dyni
2 ziemniaki średniej wielkości
ok. 1-2 łyżeczki startego świeżego imbiru
1 źdźbło trawy cytrynowej (Lemon Grass)
600 ml bulionu
400 ml mleczka kokosowego (u mnie 250ml)
sól morska, pieprz

+ ewentualnie straty kokos do dekoracji

*zastąpiłam pieprzem kajeńskim i papryczką z Espelette

Cebulę drobno posiekać. Papryczki rozkroić, wyczyścić z nasion i pokroić na drobne paseczki. Dynię i ziemniaki pokroić w kostkę. Trawę cytrynową przekroić na pół i lekko zmiażdżyć ‘cebulkę’ nożem (wtedy potrawa będzie bardziej aromatyczna).
Cebulę podsmażyć w oliwie, dodać pozostałe warzywa, imbir oraz trawę cytrynową. Dodać bulion, zagotować i gotować przez ok. 15-20 minut. Wyciągnąć trawę cytrynową i zmiksować zupę. Ponownie postawić ją na palnik i gotując na wolnym ogniu dodać mleczko kokosowe.
Można posypać startym kokosem tuż przed podaniem.

*
Jak wspomniałam już wyżej, dodałam mniej mleczka kokosowego, gdyż konsystencja była już – jak dla mnie – idealna.
Zupa ma bardzo ciekawy i przyjemny smak, gdyż trawa cytrynowa nadaje jej dodatkowego subtelnego aromatu. By pozostać przy tej samej ‘świeżej’ nucie, do dekoracji użyłam cytrynowej werbeny (która wg mnie, jest jeszcze bardziej aromatyczna niż sama trawa cytrynowa).

Smacznego!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email