Miesięczne archiwum: Wrzesień 2008

Cukiniowa bruschetta

cuisinezsaison200Po przeczytaniu Waszych komentarzy do ostatniego wpisu, postanowiłam zaproponować coś jeszcze wszystkim wielbicielkom cukinii ;) Jest to bardzo prosty, szybki i smaczny przepis, który znalazłam w jednej z moich ulubionych ostatnio książek o gotowaniu zgodnie z porami roku. Autorka (Annabel Langbein) proponuje mnóstwo prostych a zarazem smakowitych przepisów z wykorzystaniem darów natury każdego sezonu. To naprawdę przyjemna lektura, pełna ciekawych pomysłów i bardzo różnorodnych przepisów.

Gdy ‘trafiłam’ na część poświęconą cukiniom, od razu wiedziałam, że znajdę tam coś dla siebie :) I nie pomyliłam się. Na początek przetestowałam przepis na cukinię z fetą. Dla wielu z Was, połączenie to nie jest z pewnością niczym nowym, jest to jednak bardzo prosta i szybka forma przygotowania warzywnego, sycącego dania, które równie świetnie smakuje samo jak i na lunchowej kanapce :) Podaję Wam tutaj ‘książkowe’ proporcje, z niewielkimi tylko modyfikacjami.
*
*
courgettesfeta

Cukiniowa bruschetta z serem feta i bazylią

(u mnie w wersji ‚kanapkowej’…)

3 cukinie (ok. 400g)
3 łyżki oliwy z oliwek (daję nieco mniej)
2 ząbki czosnku
otarta skórka z 1 cytryny
pieprz Cayenne
odrobina papryczki d’Espelette
50 g sera feta
10-12 liści bazylii
sól
+ podpieczone kromki chleba

Cukinie zetrzeć na grubych oczkach i bardzo dobrze odcisnąć. Podgrzać olej, dodać cukinie, zmiażdżony czosnek, skórkę z cytryny, pieprz Cayenne i dusić ok. 5-7 minut. Zdjąć z ognia, lekko posolić, wymieszać i pozostawić do przestygnięcia. Następnie dodać pokruszony ser i posiekaną bazylię. Wymieszać i układać na podpieczonych uprzednio (lub nie…) kromkach chleba. I jak najszybciej konsumować :D

Gdy nie mam bazylii, lub gdy nie mam na nią ochoty ;) dodaję wszelkich innych ziół, możecie więc eksperymentować z tym, co lubicie najbardziej.

A do tych ‘kanapek’ znalazłam prześliczne ‘tygrysie’ pomidorki, które podałam z lekkim, ziołowym vinaigretem.

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Cukiniowo, sernikowo

Jednym z warzyw, które dość często gości w mojej kuchni, jest cukinia. Przyrządzam ją na różne sposoby i chyba w każdym wydaniu bardzo nam smakuje. Kilka miesięcy temu odkryłam przepis Eli na sernik cukiniowy i muszę przyznać, że bardzo przypadł on nam do gustu. Za każdym razem zmieniam proporcje, coś dodaję, coś odejmuję, a efekt niezmiennie jest ten sam : pyszne danie, które naprawdę często gości na naszym stole. Kiedy więc na blogu ‘101cookbooks’ zobaczyłam kolejny cukiniowy sernik, nie mogłam oprzeć się pokusie by go nie przetestować! Choć przyznaję, i tak dokonałam drobnych modyfikacji ;) Dla zainteresowanych przepis oryginalny tutaj, a poniżej nasz wczorajszy sernik :)

Sernik cukiniowy

500 ml startej cukinii (ok. 2 średniej wielkości)
1 łyżeczka soli morskiej
500 g ricotty
80 g startego parmezanu (ok. 200 ml)
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 pęczek koperku
otarta skórka z 1 cytryny
2 duże jajka, dobrze rozbełtane
150-200 g pokruszonego koziego sera
oliwa
przyprawy (u mnie ‘mieszanka’ pieprzu Cayenne, zmielonej kolendry, mielonego kminku, gałki muszkatołowej i goździków)

Piekarnik nagrzać do 180°.

Cukinie wyłożyć na sitko, posypać solą i odstawić na 10 minut. Następnie dobrze odcisnąć sok (jak najwięcej soku…). Ricottę wymieszać z parmezanem, dodać drobno pokrojoną cebulę i czosnek, poszatkowany koperek oraz skórkę cytrynową. Dodać odsączoną cukinię i rozkłócone jajka (oraz ewentualne przyprawy) i dobrze wszystko wymieszać. Można masę odrobinę posolić do smaku (lecz najpierw radzę spróbować, gdyż przez dodatek parmezanu masa jest już lekko słona + kozi ser który dodamy na końcu). Masę przekładamy do wyłożonej papierem i naoliwionej tortownicy (o średnicy 20 cm) i posypujemy kozim serem. Pieczemy ponad godzinę, aż wierzch będzie ładnie zrumieniony.

Następnie zostawiamy do przestygnięcia (uwaga, sernik lekko opada po wyjęciu z piekarnika).

Serwujemy np. z sałatką ze świeżych pomidorów), sam również świetnie smakuje (w tym również na zimno, więc dla mnie to kolejny praktyczny pomysł na lunch do pracy :)).

A teraz w kolejce na wypróbowanie czekają placki Anoushki :)

Pozdrawiam serdecznie !
*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Muffinki śniadaniowe

Wciąż jestem na etapie poszukiwań różnych ciekawych dań i danek, które można zabrać na lunch do pracy. I nie chodzi mi tylko o potrawy słone, ale również o słodkie małe co nieco ;)

Ostatnio przetestowałam więc kolejny z przepisów Donny Hay na muffinki ‘śniadaniowe’ i muszę przyznać, że bardzo przypadły mi do gustu. Nie są zbyt słodkie, są lekko wilgotne, w miarę ‘zdrowe’ (również za sprawą ekologicznych produktów oraz użytego przeze mnie cukru trzcinowego), i są naprawdę świetne nie tylko na na drugie śniadanie do pracy ;) Przepis bardzo lekko zmodyfikowałam i mam nadzieje, że może i Wam przypadnie do gustu :)


Muffinki śniadaniowe

Na 12 sztuk (dużych-maxi!)

185 ml oleju
330 g cukru (u mnie : jasny trzcinowy)
125 ml mleka
3 jajka
450 g mąki (u mnie : pół na pół z orkiszową)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
50 g płatków owsianych
½ łyżeczki zmielonego cynamonu
1 starte jabłko (u mnie : pokrojone w malutką kostkę)
2 banany
250 g malin
1 łyżka cukru muscovado

Piekarnik nagrzać do 180°.

Jajka utrzeć z cukrem. Dodać olej, mleko i dobrze wymieszać. W osobnej misce mąkę wymieszać z proszkiem, dodać ¾ płatków owsianych i cynamon oraz rozgniecione widelcem owoce.* Następnie dodać mieszankę jajeczną i dobrze wymieszać. Wlać do foremek muffinkowych, posypać resztą płatków oraz cukrem muscovado. Piec ok. 25 minut (lub do suchego patyczka).

*Przyznaję, że zrezygnowałam z rozcierania malin i dodawania ich do ciasta; zostawiam je w całości i dodaję je już na końcu, po kilka sztuk do każdego zagłębienia formy muffinkowej. Ale Wy zrobicie oczywiście tak, jak Wam będzie najwygodniej :)

Pozdrawiam i życzę smacznego !

#

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email